Największy problem Liverpoolu. Czas zmienić strategię. "Potrzeba błyskawicznego wzmocnienia"
Ostatni blamaż na Old Trafford obnażył słabości Liverpoolu. Frustracja kibiców sięga zenitu, a dwucyfrowa liczba kontuzjowanych zawodników nie daje powodów do optymizmu. Juergen Klopp nie chce szukać szybkich rozwiązań na rynku transferowym. Może jednak nie mieć wyjścia - z kilku powodów.
Stwierdzenie “nieudanego wejścia w sezon” Liverpoolu jest niedopowiedzeniem roku. Kibice “The Reds”, przyzwyczajeni już do pewnego poziomu, mogą odczuwać niemałą frustrację dotychczasowymi poczynaniami podopiecznych Juergena Kloppa. Dorobek dwóch oczek po trzech kolejkach jest najgorszym ligowym startem od dekady i znacznie obnaża obecne słabości finalisty Ligi Mistrzów. Drużyna wicemistrza Anglii sprawia wrażenie zespołu, który nie dojechał na inaugurację sezonu Premier League. Problemy nawarstwiają się, a czasu na podjęcie konkretnych działań praktycznie nie ma. Punkty uciekają, zaś okno transferowe kończy się lada chwila, bo 1 września. Zegar tyka.
Kłopoty, kłopoty Liverpoolu
Skąd tak fatalny początek ekipy z czerwonej części Merseyside? “The Reds” mierzą się z bezprecedensową falą urazów. Przed startem ligi stracili z tego powodu aż dziesięciu zawodników. To najgorsza tego typu sytuacja w całej klubowej historii. Aby wiedzieć, że coś jest nie tak, wystarczy przypomnieć sobie nazwiska, które zasiadły na ławce rezerwowych podczas przegranej, poniedziałkowej batalii na Old Trafford. Bobby Clark, Stefan Bajcetic, Sepp van den Berg czy Harvey Davies - kolejno 17, 17, 20 i 18 lat.
Taka jest rzeczywistość i trudno przygotować się na jej pełen wymiar. Pytanie tylko, czy na pewno w klubie nie zlekceważono problemu? Największe braki pojawiają się w drugiej linii, gdzie Juergen Klopp nie może skorzystać z usług taki zawodników jak Thiago, Keita, Curtis Jones i Alex Oxlade-Chamberlain. To dla Niemca nie pierwszyzna, gdyż wszystkim tym piłkarzom zdarzało się już zaliczać dłuższe przerwy z przyczyn zdrowotnych. Tyle że sentymenty i cierpliwość kończą się tam, gdzie Ci sami gracze notorycznie zasilają listę skrzydła szpitalnego w momentach, gdy są najbardziej potrzebni. Czas dla Keity i Oxlade’a-Chamberlaina powinien się na Anfield zakończyć, a Liverpool musi pozyskać pomocnika, który z miejsca zasili szeregi podstawowej jedenastki. I zostanie na murawie na dłużej niż trzy kolejne mecze.
Zagubiona intensywność
Liverpool przyzwyczaił już obserwatorów europejskiego futbolu do pewnego schematu gry i przebiegu kolejnych spotkań. Od lat główną i nadzwyczaj groźną bronią “The Reds” jest praktycznie nieprzerwany pressing przy bardzo wysokiej liczbie przyspieszeń. W tym sezonie jednak, podczas każdego z kolejnych trzech meczów, podopieczni Kloppa wyglądali jakby po prostu nie dojechali na start rozgrywek. I można to nawet wykazać w liczbach. Weźmy pod lupę blamaż w Manchesterze. Drużyna Erika ten Haga przebiegła o ponad trzy kilometry więcej niż ekipa Liverpoolu i wykonała o 118 sprintów więcej. Jeszcze gorzej było na inaugurację Premier League przeciwko Fulham. Wicemistrzowie Anglii zgromadzili na swoim koncie o 426 mniej zrywów od gospodarzy, ustępując im również o siedem kilometrów w pokonanych dystansie. To nie ta sama intensywność, którą cechował się cały zespół jeszcze w zeszłym roku.
Co więcej, średnia wieku podstawowej jedenastki Liverpoolu plasuje się obecnie na 19. miejscu w lidze. Czy to oznacza, że Juergen Klopp wyczerpał już pewną formułę i jego starzy, oddani żołnierze mają już za sobą szczyt swoich możliwości? Rzeczywistość dokładnie na to wskazuje. Zwłaszcza w środkowej linii. Niewykluczone, że pomoc złożona z dwójki Fabinho-Thiago i Harveya Elliotta, będącego w chyba najlepszej formie z pomocników, mogłaby rozwiązać te problemy. Kontuzje uniemożliwiły jednak wystawienie tego tercetu do gry, a Liverpool stracił siedem punktów w trzy kolejki. Co więcej, już niedługo rozpocznie się faza grupowa Ligi Mistrzów i walka na kilku frontach, a “The Reds” nie wyglądają na przygotowanych do walki nawet na jednym.
Nowa twarz potrzebna od zaraz
Niemiecki szkoleniowiec w swoim stylu studził zapały, jeśli chodzi o szybką reakcję na kryzys poprzez ruchy na rynku transferowym. Teraz zmienił jednak zdanie.
I dobrze, bo rozsądek i chłodna kalkulacja mówi jednak jasno - coroczny potentat do walki o mistrzostwo Anglii potrzebuje błyskawicznego wzmocnienia formacji pomocy. I to nie tylko wskutek namnożenia się kontuzji w kadrze. Tu potrzeba kogoś, kto stanie się nowymi płucami drużyny. Pytanie tylko, czy uda się znaleźć idealnego kandydata w tak krótkim czasie.
Internet huczy od plotek transferowych łączących Liverpool z rozmaitymi pomocnikami. “The Reds” byli ponoć zainteresowani Leandro Paredesem, który jest jednak bardzo blisko porozumienia z Juventusem. Interesującym kierunkiem byłby zwrot w stronę będącego w niemałym kryzysie Leicester City i piłkarza tej drużyny, Youriego Tielemansa. Już od wielu sezonów czytamy o zainteresowaniu Belgiem szeregu topowych klubów, jednak każdy ruch zdawał się rozbijać o kwestie długości obowiązującego kontraktu i niechęci “Lisów” do pozbywania się jednego z najlepszych graczy. Być może teraz nadszedł dogodny moment na zakontraktowanie Belga - w momencie, gdy potrzeba piłkarza z gotowym warsztatem i Premier League w CV. W sieci nie brakuje również szalonych scenariuszy. Hiszpańska “Marca” łączy z Liverpoolem nawet Frenkiego de Jonga, który wciąż nie jest pewny swojej przyszłości w Barcelonie.
Nieco bardziej poważnie można podejść do informacji o zainteresowaniu Marcosem Llorente z Atletico. Portal “Fichajes” informuje o rzekomym zielonym świetle od klubu z Madrytu na ten ruch. Pytanie tylko, czy Juergen Klopp widzi w Hiszpanie kogoś, kto z marszu wskoczy pierwszego składu i wydatnie pomoże zespołowi przywrócić wypracowany rytm. Sytuacja w klubie z Anfield zdaje się rozbijać właśnie o aspekt błyskawicznych efektów.
Polityka transferowa wicemistrza Anglii bazuje na długotrwałej obserwacji i trzymaniu się ściśle określonych planów, jednak przy obecnym obrocie spraw, ogromnej presji i desperacji, zmiana strategii może być jedynym słusznym wyborem. Idealnym scenariuszem byłoby korzystanie ze wszystkich zgłoszonych do rozgrywek zawodników i spokojne rozglądanie się za piłkarzem, który spełni wszystkie wymogi sportowe i finansowe. Tyle że “The Reds” nie mają takiego komfortu i muszą zastanowić się, ile warto poświęcić w imię cierpliwości wypracowanych procedur.