Największe odkrycia sezonu w Europie. Oto najlepsza XI. Giganci zacierają ręce

Największe odkrycia sezonu w Europie. Oto najlepsza XI. Giganci zacierają ręce
David Catry / pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński31 May · 09:30
O dużej części z nich mogliście wcześniej nie słyszeć, a przynajmniej wiedzieć o nich niespecjalnie wiele. Wypłynęli znikąd albo wskoczyli na wysoki poziom, zaskakując wszystkich dookoła. Oto największe odkrycia sezonu 2023/24 w czołowych europejskich ligach.
Nowe nadzieje czołowych europejskich klubów czy zaskakujące odkrycia, będące zarówno częścią rewelacji różnych rozgrywek, jak i obiektem zainteresowania wielkich marek. Oto piłkarze, którzy w mijającym sezonie wypłynęli na szerokie wody, przedstawiając się szerszej publice jako nowe gwiazdy piłki na Starym Kontynencie. Przedstawiamy naszą jedenastkę.
Dalsza część tekstu pod wideo

Andrij Łunin (Real Madryt)

25 lat na karku. W Realu Madryt od 2018 roku. Ktoś może zapytać: co to za odkrycie? Trudno jednak przejść obojętnie obok tego, jak w tych rozgrywkach zaskoczył wszystkich Andrij Łunin. Przez dłuższy czas wypożyczany (i to bez regularnych występów na najwyższym poziomie), potem przyspawany do ławki “Królewskich”, niespodziewanie okazał się jednym z bohaterów tego świetnego dla “Los Blancos” sezonu. A początkowo nic na to nie wskazywało, bo gdy Thibaut Courtois zerwał w sierpniu więzadła, w klubie niespecjalnie mu ufano i postanowiono wypożyczyć z Chelsea Kepę Arrizabalagę.
Ukrainiec wygryzł jednak Hiszpana ze składu i stał się pewnym punktem drużyny pomimo faktu, że wcześniej do urazu Belga miał zaledwie dziewięć występów w LaLiga. Zaliczał świetne interwencje, zbierał bardzo dobre oceny, został też bohaterem ćwierćfinału Ligi Mistrzów na Etihad, gdzie wybronił osiem strzałów Manchesteru City, a potem zapewnił awans dwoma zatrzymanymi uderzeniami w serii jedenastek. W finale prawie na pewno nie zagra, bo wystąpić ma Courtois, ale dołożył wielką cegiełkę do sukcesów Realu w Europie oraz w lidze, gdzie pomógł osiągnąć rekordową dla klubu serię 31 meczów bez porażki. Bez Łunina trudniej byłoby zdobyć “Królewskim” mistrzostwo Hiszpanii. Golkiper zachował czyste konto w niemal połowie (10 z 21) występów w La Liga!

Pau Cubarsi (FC Barcelona)

Do pierwszego zespołu “Barcy” wszedł dopiero zimą, debiutując jeszcze przed 17. urodzinami, ale praktycznie od razu wdarł się do podstawowej jedenastki. Nastoletni Pau Cubarsi dołącza do grona młodych diamentów La Masii, które mogą stać się filarami nowej, przebudowywanej Barcelony. Hiszpan od momentu pierwszego występu dla “Dumy Katalonii” ominął tylko jeden mecz: pierwsze starcie w 1/8 finału Ligi Mistrzów przeciwko Napoli, zaliczając 24 występy w pół sezonu.
Łatwo zrozumieć, czemu Xavi mu zaufał. To bowiem modelowy stoper z akademii “Barcy”. Poza dobrą postawą z tyłu, jest świetny z piłką przy nodze, a przy tym zawsze spokojny. Trener komplementował go zresztą, mówiąc, że “nie wygląda, jakby miał 17 lat”. Teraz, po zatrudnieniu Hansiego Flicka, w Katalonii otwiera się nowa era. Utalentowany wychowanek prawie na pewno odegra w niej ważną rolę. Jego dobre występy dostrzegł też selekcjoner reprezentacji Hiszpanii, Luis de la Fuente. Cubarsi zagrał u niego już dwukrotnie i znalazł się w szerokiej kadrze na EURO 2024.

Jarell Quansah (Liverpool)

Przed pożegnaniem z Anfield Juergen Klopp wprowadził do zespołu Liverpoolu kilku młodych graczy i pozostawił następcy grupę “otrzaskanych” już z dorosłym futbolem talenciaków. Najlepiej z nich odnalazł się właśnie Jarrell Quansah. Drugą połowę poprzednich rozgrywek spędził on na wypożyczeniu w trzecioligowym Bristol Rovers, ale Niemiec postanowił wcielić go do pierwszej drużyny. Dał mu zadebiutować, wprowadzał powoli, ale w drugiej części sezonu 21-latek stał się głównym partnerem Virgila van Dijka, sadzając na ławce Ibrahimę Konate.
Od czasów Trenta Alexandra-Arnolda żaden gracz z akademii nie złapał tylu minut w debiutanckiej kampanii. Co więcej, aż cztery z pięciu porażek “The Reds” w 2024 roku miały miejsce akurat, gdy wychowanek nie grał w podstawowej jedenastce. Czyżby na naszych oczach rodziła się przyszłość ekipy z czerwonej części Merseyside? Anglik na pewno jest jednym z największych zaskoczeń Premier League. Znalazł się nawet na radarze Garetha Southgate’a, który, pomimo braku wcześniejszych powołań, uwzględnił go we wstępnym składzie na mistrzostwa Europy.

Leny Yoro (Lille)

Real Madryt, Liverpool, Manchester United, Paris Saint-Germain - lista klubów zainteresowanych Lenym Yoro robi wrażenie. Biorąc pod uwagę, że Cubarsi jest raczej nie do wyciągnięcia, 18-latek to obecnie najbardziej rozchwytywany środkowy obrońca młodego pokolenia. Fanom Ligue 1 przedstawił się już w 2022 roku, debiutując jako 16-latek. Na koncie ma już 60 występów w seniorskim futbolu, ale na dobre wskoczył do składu Lille dopiero w tym sezonie. Od momentu, gdy zajął miejsce w podstawowej jedenastce w trzeciej kolejce, w lidze siadał na ławce tylko dwukrotnie.
Błyszczy przede wszystkim skutecznymi działaniami w defensywie, zwłaszcza tym, jak trudno go minąć w bezpośrednim pojedynku. To raczej typ obrońcy asekurującego, ale tacy również są w cenie. Prowadzący młodego Francuza Paulo Fonseca nie ma wątpliwości, że niedługo czeka go wielki transfer. Trener stwierdził wprost, że Yoro “w przyszłym roku będzie grał w jednym z najlepszych klubów w Europie”.

Riccardo Calafiori (Bologna)

Dwa lata temu opuszczał Włochy, by przenieść się do szwajcarskiego FC Basel. Minionego lata, po zaledwie roku spędzonym za granicą, postanowił wrócić do ojczyzny, podpisując kontrakt z Bologną. I wraz z nią sprawił gigantyczną niespodziankę, kwalifikując się do Ligi Mistrzów. Calafiori stanowił kluczowe ogniwo trzeciej najlepszej defensywy Serie A i dzięki swojej postawie znalazł się nawet w gronie nominowanych do XI sezonu. Ustawiany bliżej lewej strony Włoch odgrywał bardzo ważne ogniwo w fazie konstrukcji akcji przez “Rossoblu”, niejednokrotnie zapuszczając się na połowę przeciwników.
Już w trakcie rozgrywek mówiło się, że zainteresowanie jego osobą wyrażał Juventus. Teraz, gdy niemal pewne wydaje się przejęcie sterów “Starej Damy” przez prowadzącego Bolognę Thiago Mottę, transfer Calafioriego do Turynu wygląda coraz bardziej prawdopodobny. 22-latek to kolejny gracz, który znalazł się w 30-osobowym wstępnym składzie reprezentacji na EURO, choć nie wystąpił jeszcze ani razu w narodowych barwach. Cztery miliony euro, zapłacone przez Bolognę niespełna rok temu, wyglądają na świetny biznes.

Kobbie Mainoo (Manchester United)

Wielu fanów Manchesteru United zapewne wskazałoby utalentowanego Kobbiego Mainoo jako największy plus tych rozczarowujących rozgrywek. Po dobrym okresie przygotowawczym wielu kibiców spodziewało się, że 19-latek odegra istotną rolę w planach Erika ten Haga. Tymczasem zanim “Czerwone Diabły” zaczęły granie o stawkę, Mainoo złapał kontuzję i stracił kilka miesięcy. To opóźniło jego wejście do zespołu, ale gdy już do niego wskoczył, to praktycznie od razu zajął miejsce w podstawowej jedenastce i nie oddał go do końca sezonu.
Wygląda na to, że na Old Trafford mają środkowego pomocnika na lata. Świetnie wyszkolonego technicznie, dobrze dyrygującego grą i skutecznie pokonującego pressing przeciwnika. Skalę talentu wychowanka pokazują też strzelane przez niego bramki: świetny gol z Wolves na wagę zwycięstwa po indywidualnej akcji, piękne uderzenie w prestiżowym starciu z Liverpoolem czy trafienie w wygranym finale FA Cup przeciwko Manchesterowi City. Tak utalentowanego gracza w środku pola nie mieli w czerwonej części Manchesteru od Paula Pogby. Ci, którzy śledzili młodzieżówki, dobrze to wiedzieli. Szersza publika dowiedziała się o tym dopiero w ostatnich miesiącach. Kobbie błysnął też w reprezentacji. W pierwszym występie w podstawowej jedenastce w narodowych barwach zgarnął nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu.

Aleksandar Pavlović (Bayern Monachium)

Kolejny wychowanek, który wskoczył do składu wielkiej firmy i znalazł się wśród wstępnie powołanych na EURO. 20-letni Niemiec wszedł do drużyny Bayernu, gdy drużyna zmagała się z serią urazów i spisywał się zaskakująco dobrze. W drugiej części sezonu w Bundeslidze grał właściwie zawsze, gdy tylko był dostępny (kilka razy wypadał z urazami). Kicker średnio oceniał go na 3,1 (w skali 6 - najniższa, 1 - najwyższa), co dało mu trzecie miejsce wśród graczy drugiej linii Bawarczyków.
W europejskich pucharach Thomas Tuchel nie ufał mu na tyle, by regularnie go wystawiać, ale Pavlović i tak zaliczył pełne 90 minut w rewanżu z Realem Madryt na Santiago Bernabeu. Bayern nie ma wątpliwości co do tego, że z Pavloviciem należy wiązać przyszłość. Choć młodzian podpisał profesjonalną umowę do 2027 roku ledwie w listopadzie, już niedługo ma parfować nowy kontrakt na lepszych warunkach. I pomyśleć, że prawdopodobnie nie dostałby swojej wielkiej szansy, gdyby latem nie wysypał się transfer Joao Palhinhi. Jak to mówią - w futbolu pech jednego jest czasem szczęściem drugiego.

Brajan Gruda (Mainz)

W sezon wchodził z ledwie dwoma występami (i to totalnymi ogonami w dorosłym futbolu). Kończył go jako najwyżej oceniany przez Kickera nastolatek w Bundeslidze. Wszechstronny ofensywny zawodnik, który zagra wszędzie za plecami napastnika, a także na szpicy, nie wykręcił co prawda niesamowitych liczb (cztery bramki i trzy asysty) w 28 ligowych meczach, ale ten chłopak to więcej, niż tylko same cyferki. Świetnie panuje nad piłką, bryluje dryblingiem, zwłaszcza na małej przestrzeni. Patrząc na jego grę, łatwo się zakochać, bo wygląda naprawdę ładnie dla oka. Na klubowej stronie internetowej pisano o nim, że to “piłkarz uliczny”.
Piętna na jego udanych rozgrywkach nie odcisnęła nawet poważna kontuzja odniesiona po kolizji z kolegą na treningu. Niemiec skończył z rozoraną twarzą, ale po założeniu szwów błyskawicznie wrócił do składu. 19-latek wyrósł na jeden z największych talentów w kraju i, choć jeszcze niedawno był właściwie anonimem, obserwują go ponoć Borussia Dortmund oraz Liverpool, a “zdobyczą” w postaci jego koszulki chwalił się nawet sam Thomas Mueller.

Cole Palmer (Chelsea)

Palmer zaczynał rozgrywki jeszcze w barwach Manchesteru City, strzelając gole w meczu o Tarczę Wspólnoty i Superpuchar UEFA. Nie dogadał się jednak z Pepem Guardiolą, bo ten nie zamierzał dać młodemu Anglikowi gwarancji oczekiwanych minut. Wychowanek został więc sprzedany do Chelsea za 40 milionów funtów - kwotę niebagatelną za chłopaka sporadycznie łapiącego minuty. Okazało się jednak, że “The Blues” ustrzelili nie lada okazję. Gdy tylko 22-latek zadomowił się na Stamford Bridge, stał się liderem drużyny Mauricio Pochettino. Sezon ligowy w nowych barwach zakończył z fenomenalnym wynikiem 22 bramek i 11 asyst w 33 występach, po drodze zaliczając m.in. hattricka z Manchesterem United oraz ładując czwórkę Evertonowi.
Spojrzenia na te statystyki nie zmienia nawet fakt, że Cole dziewięć goli strzelił z karnych. Na wszystkich frontach maczał palce w aż 40 trafieniach przy 45 występach. Nieźle na pierwszy rok regularnej gry! Choć ostatecznie nagrodę dla najlepszego zawodnika Premier League zgarnął Phil Foden, można kłócić się, że jego dawny klubowy kolega nie mniej zasłużył na to wyróżnienie. Wszystko, co dobre w ofensywie Chelsea, przechodziło przez niego. Jak bardzo był dla niej ważny? Może to zbieg okoliczności, ale jego nowa drużyna przegrała tylko jeden z ostatnich 15 meczów w lidze - jedyny, który ominął. 0:5 z Arsenalem. No i oczywiście, choć kilkanaście miesięcy temu nikt nawet tego nie zakładał, teraz to właściwie pewniak na EURO.

Savinho (Girona)

Przynależność klubową Savinho trudno krótko opisać. Skrzydłowy spędził sezon 2023/24 w Gironie, ale gra tam na wypożyczeniu z Troyes, innego zespołu wchodzącego w skład City Football Group. Dla francuskiego drugo-, a właściwie już trzecioligowca jednak nie zagrał i nigdy nie zagra, bo już latem ma przejść do “klubu-matki”, Manchesteru City. I to chyba najlepszy dowód tego, że 20-latek ma za sobą udaną przygodę w Hiszpanii, choć nie wiadomo, czy nie zostanie znów wysłany, by łapał cenne minuty, np. z powrotem do Katalonii.
Dziewięć goli, dziesięć asyst, zaledwie jeden ominięty ligowy mecz (i to z powodu zawieszenia za kartki) w drodze do finiszu na podium La Liga, a do tego po trafieniu i finalnym podaniu w Pucharze Króla. Po pierwszej kampanii Savinho w Europie, na wypożyczeniu w PSV Eindhoven, można było mieć co do niego wątpliwości. Druga jednak pokazała skalę jego talentu. Brylował szybkością, bezpośredniością i dryblingiem. Brazylijski lewoskrzydłowy załapał się do najlepszej drużyny sezonu w lidze, a także wkręcił do reprezentacji. Wraz z “Canarinhos” pojedzie na letnie Copa America.

Artem Dowbyk (Girona)

Ukraińskie Czerkaszyna Dnipro i Dnipro Dniepropietrowsk, mołdawska Zarea Bielce, duńskie Midtjylland i Sonderjyske, potem powrót do klubu-feniksa SK Dnipro-1. Wszędzie, poza ostatnim klubem, rola rezerwowego i niezbyt imponujące statystyki. Latem na 26-letniego Dowbyka postawiła jednak Girona. Oczywiście, kupowała najlepszego strzelca Premier-lihi, ale i jednocześnie piłkarza, który już wcześniej odbił się od zachodniego futbolu. Osiem baniek okazało się jednak rewelacyjną ceną. Napastnik to jedno z największych zaskoczeń La Ligi, gdzie strzelił aż 24 gole (siedem z karnych) i sięgnął po koronę króla strzelców.
Jeśli dodamy do tego osiem asyst, to wynik imponuje jeszcze bardziej, a cena wygląda na prawdziwą promocję. Ukrainiec swymi trafieniami poprowadził Gironę do sensacyjnego awansu do Ligi Mistrzów. To prawdziwy król pola karnego, najlepiej czujący się w szesnastce i zaliczający zdecydowaną większość kontaktów z piłką właśnie w jej obszarze, choć potrafi też zastawić się jako “punkt oparcia” w ataku. Dzięki sile, szybkości i dobrym warunkom fizycznym, sprawa jest prosta - dogrywasz mu, to zrobi robotę. Świetny, przełomowy sezon, sprawdził, że o pozyskaniu go myślą wielkie marki, m.in. Chelsea i Atletico Madryt. Katalończycy oczekują jednak za Dowbyka ponad 40 milionów euro.
XI Odkryć sezonu w europie 2023/24
Własne

Przeczytaj również