Największa wizerunkowa kompromitacja PSG. W tej sytuacji nie może wygrać. "Obraz klubu zdesperowanego"
W zeszłym roku władze PSG robiły wszystko, aby zatrzymać w klubie Kyliana Mbappe. Teraz jednak rozstanie zdaje się nieuniknione. A to oznacza dla paryżan gigantyczną kompromitację wizerunkową i finansową. Ugięli się tylko po to, by rok później stanąć pod ścianą. Gwiazda postawiła ich w sytuacji, z której nie można wyjść z twarzą.
Fakt, że Mbappe gra właśnie w Paris Saint-Germain to manifest siły klubu ze stolicy Francji. Ale mimo uporczywych prób zatrzymania go za wszelką cenę, teraz wszystko wskazuje na to, że najlepszy strzelec ostatnich pięciu sezonów Ligue 1 odejdzie.
24-latek dostał od pracodawców właściwie wszystko, co sobie wymarzył. Prawdę mówiąc, wydaje się wręcz, że zrobili oni aż zbyt wiele ukłonów w jego stronę, ale to nie wystarczyło. Piłkarz wykorzystał ich desperację, jak tylko mógł. Marzące od lat o potędze PSG poległo w boju ze swoim zawodnikiem. Zagrało na jego zasadach i grało tak aż do końca, do bolesnej porażki - chyba największej wizerunkowej kompromitacji projektu budowanego przez Katarczyków.
Za wszelką cenę
Gdy w ubiegłym roku jeden z najlepszych piłkarzy globu miał stać się kolejnym Galactico, włodarze PSG nie zamierzali mu na to pozwolić. Mieli w końcu w Paryżu najlepszego gracza w kraju, który, choć nie pomógł im wygrać Ligi Mistrzów, dominował w Ligue 1 i błyszczał w narodowych barwach. Kogo jak kogo, ale na jego stratę pozwolić sobie nie mogli. Nasser Al-Khelaifi i spółka postanowili więc zatrzymać go za wszelką cenę. Pieniądze, obietnice, ustępstwa - w ruch poszło wszystko, co tylko mogło. Udało się. Real Madryt został na lodzie, a napastnik prolongował kontrakt na następne dwa lata, dostał też opcję przedłużenia go o kolejny sezon z własnej inicjatywy. Łącznie na jego mocy miał zarobić około 630 milionów euro brutto. 180 milionów z tej kwoty stanowił bonus za podpisanie umowy, wypłacany w ratach. Tygodniówka wyniosła niemal półtora miliona euro. Dodatkowo Francuz dostał gwarancję corocznego bonusu lojalnościowego. Pierwszy raz miał on wynosić 70 milionów euro, w kolejnych latach miał wzrastać.
Dodatkowo w mediach pojawiły się plotki dotyczące obietnic złożonych gwiazdorowi przez przełożonych. Miał dostać gwarancję wpływu na ruchy transferowe i sportowe klubu, wliczając w to decyzje na temat obsady stanowiska trenera. O ile tego typu wieści nigdy nie zostały potwierdzone, o tyle rzucały one światło na to, jak wielkie “ciśnienie” panowało na Parc des Princes. Szefowie PSG niezmiennie chcieli mieć właśnie taką “twarz” paryskiego projektu, lokalnego zawodnika, kandydata do miana superbohatera. Wychowany w stolicy lider reprezentacji, który kilka miesięcy później ustrzelił hattricka w finale mistrzostw świata, stanowił wymarzony wręcz wybór.
Zdrowy rozsądek na bok
Podporządkowanie się Mbappe stanowiło naturalnie ogromne ryzyko. Skoro piłkarz kręcił nosem, to nie było gwarancji, że nie zrobi tego ponownie. Ba, zaskoczenia nie stanowił fakt, że to zrobił. Jego umowa wygasa wraz z końcem sezonu 2023/24 i nie zamierza skorzystać z klauzuli jej przedłużenia. Klub stoi więc pod ścianą - musi go sprzedać lub niedługo stracić za darmo, ale właśnie w takiej sytuacji chciał ich postawić 24-latek.
Krytyczne, ostrzegawcze głosy pojawiały się już wcześniej, lecz zdrowy rozsądek odsuwano na bok. W 2019 roku dawny reprezentant Francji, Christophe Dugarry, dostrzegł niepokojące znaki w zachowaniu Mbappe. Kylian wszedł wówczas z ławki w spotkaniu Ligi Mistrzów z Club Brugge. Strzelił hattricka, a po końcowym gwizdku wyraził niezadowolenie z decyzji Thomasa Tuchela o niewystawieniu go w podstawowym składzie i chęć udowodnienia Niemcowi, że popełnił błąd.
- Nie chcę wojny ego czy statystyk. Jeśli jesteś świetny, to mówienie o tym głośno jest powinnością dziennikarzy - mówił wówczas mistrz świata z 1998 roku na antenie “RMC”. - (...) Wydaje mi się, że sen może szybko się skończyć, jeśli chodzi o tego chłopaka. Czuję, że rzeczy mogą pójść w złym kierunku. Może i jestem dla Mbappe trochę surowy, ale to ważne, by być nie tylko świetnym zawodnikiem, ale i dobrym gościem.
Niedawno obawy o projekt PSG opierany na gwieździe “Trójkolorowych” wyrażał zwolniony w zeszłym roku dyrektor sportowy klubu, Leonardo. Choć sam kilkukrotnie uginał się przed najlepszym strzelcem drużyny, przyznał, że taka polityka niekoniecznie działała na korzyść klubu.
- Sądzę, że, dla dobra PSG, niezależnie od okoliczności, nadeszła pora na rozstanie z Mbappe. Paris Saint-Germain istniało przed Kylianem Mbappe i będzie istnieć po nim. Jest w Paryżu od sześciu lat. W tym okresie Ligę Mistrzów wygrało pięć klubów, żaden z nich go nie miał. Można więc to osiągnąć bez jego pomocy - twierdził na łamach “L’Equipe”.
Władza po stronie Mbappe
Dziś można już powiedzieć, że mistrzowie Francji przejechali się na swoich działaniach, mających na celu “udobruchać” kuszonego przez Real piłkarza. Nieustannie robili ukłony w jego stronę i w efekcie przekonali, że to on stawia warunki. Co za dużo, to niezdrowo - mówi stare polskie porzekadło. No i przesada wykreowała nowego pana sytuacji. Mbappe podyktował własne zasady i zagrał pracodawcom na nosie. Dość powiedzieć, że 1 sierpnia nadchodzi dzień wypłaty mu wspomnianego bonusu za wypełnienie roku kontraktu - i to pomimo tego, że odchodzi! To dowód procesu, o którym w styczniu zeszłego roku TUTAJ opowiadał nam autor książki “Price of Football”, Kieran Maguire: na rynku transferowym zaczynają rządzić piłkarze. Mają coraz większą “moc” i świetnie zdają sobie z tego sprawę.
Spodziewane odejście 24-latka będzie wielkim ciosem wizerunkowym dla Paris Saint-Germain. Klub aspirujący do walki o najwyższe cele w europejskim futbolu, prężący muskuły, wyciągający z Barcelony Neymara i Leo Messiego, długo dał się wodzić za nos, wręcz uniżał się przed piłkarzem, bo widział w nim nadzieję na realizację swej największej ambicji - wygranej w Lidze Mistrzów. Próby te najprawdopodobniej skończą nie tylko bez “uszatego” pucharu, ale i bez Kyliana Mbappe. A krajowe trofea? Te, choć zdobywane taśmowo, nie robią na opinii publicznej większego wrażenia.
W świadomości piłkarskiego świata tworzy się za to obraz klubu zdesperowanego. Paryżanie mieli być twardym graczem, takim, z którym liczyć się będą wszyscy możni, a dali się ograć własnemu zawodnikowi. Ten wręcz ich “wydoił”, zainkasował ogromną kasę, a po roku i tak pewnie spełni swoje osobiste ambicje, leżące poza Paryżem. Niedoszli dominatorzy dali się zdominować. Wielkie pieniądze tylko chwilowo ugasiły pragnienie Mbappe. A on pokazał całemu światu, że cały czas panował nad sytuacją.
Niewykluczone, że jesteśmy świadkami końca ery na Parc des Princes. Już teraz pojawiają się informacje jakoby tamtejsze władze zamierzały zmienić politykę i stawiać na zawodników “głodnych”, budujących swą wielką markę. Uznanie wyższości Francuza to bowiem bolesna porażka, podająca w wątpliwość całą dotychczasową filozofię budowy PSG. Zmazanie takiej plamy na pewno nie będzie łatwe. Nawet nagły zwrot akcji i pozostanie gwiazdy w Paryżu nic nie zmieni, bo zapewne oznaczałoby rekordowo wysoki kontrakt. Tutaj nie ma scenariusza, w którym klub może wygrać. W obecnej sytuacji pozostają dla niego jedynie upokarzające rozwiązania.