Największa sensacja po mundialu? Miał być za słaby, dziś ucisza krytyków. Legenda zachwycona. "On to ma"
Efektownie zamyka usta niedowiarkom. Eddie Nketiah z przytupem wszedł do podstawowego składu Arsenalu. - Jest wszędzie, robi wszystko, strzela bramki. On ma to coś - zachwyca się napastnikiem jedna z legend klubu. Czy ktoś zatrzyma rewelacyjnego 23-latka?
Mniej niż 150 minut. Taki był bilans gier Eddiego Nketiaha w obecnym sezonie Premier League do momentu mundialowej przerwy. Anglik wchodził na boisko w niemal każdym spotkaniu, ale dostawał jedynie “ogony”. Rzadko dawał argumenty, by postawić na niego w dłuższym wymiarze czasowym. Atak Arsenalu doskonale funkcjonował bez Eddiego. Nowy nabytek Gabriel Jesus nie zawsze gwarantował skuteczność, jednak pełnił fundamentalną rolę w drużynie. Świetnie naoliwiona maszyna Mikela Artety ogrywała kolejnych rywali, a Nketiah mógł liczyć tylko na podstawowy skład w Lidze Europy. Tam też nie zachwycał. Gdy w grudniu Jesus doznał kontuzji, kibice mieli pełne prawo obawiać się, czy jego zmiennik “dźwignie” rolę pierwszego napastnika. Nie brakowało głosów o konieczności pozyskania nowej “dziewiątki”. Dziś 23-letni wychowanek “The Gunners” może się co najwyżej uśmiechnąć, wspominając te komentarze. Ze swojej roli wywiązuje się doskonale. Zespół nie odczuł żadnego spadku jakości. Co więcej, Nketiah wszedł na taki poziom, że nie tyle daje radę, co wręcz robi furorę. A zasłużył na to jak mało kto.
Metamorfoza
Po wznowieniu rozgrywek w grudniu Eddie błyskawicznie dał sygnał, że może być cennym ogniwem ekipy Artety. Już z West Hamem zaimponował, łatwo ośmieszając Thilo Kehrera i zdobywając pierwszego gola w tym sezonie Premier League [od 1:39]:
Trafił do siatki też kilka dni później z Brighton. W styczniu poprawił to dwoma golami w pucharze przeciwko Oxford oraz ostatnim, widowiskowym dubletem na Old Trafford. Nie “ukłuł” jedynie Newcastle i Tottenhamu. W obu tych spotkaniach, nawet mimo kilku zmarnowanych okazji, prezentował się jednak doskonale. Wykonywał nieocenioną pracę dla drużyny. A w derbach Londynu strzelali akurat inni, korzystając z “harówki” 23-latka.
Obecna postawa Nketiaha jest dowodem na to, jak bardzo rozwinął się w ostatnich latach, właśnie w roli nowoczesnego, mobilnego, wszędobylskiego napastnika. Dokładnie o takim profilu, jakiego potrzebuje Arteta. Wcześniej był bowiem typowym egzekutorem, “finisherem” czyhającym na piłkę w polu karnym lub jego okolicach. Od dzieciaka zdobywał mnóstwo bramek, ale uważano go raczej za snajpera jednowymiarowego. Eddie przeszedł więc sporą metamorfozę, nad czym od lat pracował w klubie, m.in. z Albertem Stuivenbergiem, asystentem Mikela Artety.
Dziś to “dziewiątka” proaktywna, niezwykle pożyteczna dla zespołu. Nketiah notuje mnóstwo kontaktów z piłką w polu karnym. Przeciwko United miał ich dziewięć, podczas gdy cała drużyna “Czerwonych Diabłów” 12. 23-latka wyróżnia też nieustanne wybieganie połączone z rozsądnym, efektywnym pressingiem. Napastnik Arsenalu odbiera i przechwytuje piłki, wygrywa sporo pojedynków, wymusza faule rywali, pomaga w defensywie, a przy tym gra rozsądnie, na dobrej celności podań. Mocno poprawił kontrolę futbolówki, co w połączeniu z naturalną dynamiką pozwala mu gubić przeciwników.
Oferuje pełen pakiet walorów, stemplowany dobrą skutecznością. Zdarzają mu się pudła, jak każdemu napastnikowi, ale wystarczy powiedzieć, że w 26 ostatnich meczach rozpoczętych w podstawowym składzie, Eddie strzelił 18 goli. Gdy otrzyma kredyt zaufania, sumiennie go spłaca.
Chelsea mówiła “za słaby”
Przy metamorfozie Nketiaha nie wolno zapomnieć o jednej, bardzo istotnej kwestii. Postępie fizycznym, którego piłkarz “Armatek” dokonał na przestrzeni ostatnich lat. Gdy miał 14 lat, Chelsea odrzuciła go, bo był zbyt wątły, za słaby, by rywalizować z rówieśnikami.
Braki na tym polu odzywały się jeszcze po wejściu do seniorskiej piłki. Londyńczyk sumiennie jednak pracował nad sylwetką i siłą. I w klubie, i przede wszystkim indywidualnie.
- Na początku nie miał wielkiego pojęcia o prawidłowym odżywianiu - zauważył niedawno Chris Varnavas z “Athletic Development Club”, z którym Nketiah współpracuje od 2019 r. - Usiedliśmy z jego rodzicami i ustaliliśmy plan działania. Zwróciliśmy uwagę na odżywianie, sen, regenerację. Eddie regularnie [do nas] przychodził, zaczął osiągać dobre rezultaty. Teraz widzimy, jak jego ciężka praca jest wynagradzana na boisku. To wspaniałe.
Nketiah nie byłby w tym miejscu, w którym jest dziś, gdyby nie doskonały “mental”. Odpowiednie nastawienie, zaangażowanie i właściwa praca pozwoliły mu spełniać marzenia. Mimo że jako nastolatka nie uważano go za największą “perełkę” akademii, “pewniaka”, który na pewno zrobi karierę w poważnej piłce.
- Jego mentalność i nastawienie były kluczowe, by dostał szansę zaistnienia w akademii, gdy decydowaliśmy, których piłkarzy nagrodzimy stypendium. Musiał jednak przejść długą drogę - mówił kilka lat temu Andreas Jonker, były szef akademii “The Gunners”.
Arteta się kajał
Nketiah sporo się też natrudził, by zyskać od Mikela Artety więcej minut gry. W ubiegłym roku niewiele brakowało, a piłkarz odszedłby z klubu. Kończył mu się kontrakt, głównie siedział na ławce. Zmiana nastąpiła dopiero w ostatniej fazie sezonu, gdy nie było już Pierre-Emericka Aubameyanga, a Alexandre Lacazette prezentował bardzo słaby poziom. Eddie wszedł do pierwszego składu, strzelił pięć goli, a mimo że Arsenal nie wszedł do Ligi Mistrzów, to napastnik dał sygnał, że może być tej drużynie potrzebny.
- Jeśli jest jakiś piłkarz, co do którego postąpiłem nie fair, to właśnie on. Jeżeli dotychczas nie grał zbyt wiele, to była moja wina. Jako menedżer coś przegapiłem lub nie miałem odwagi, by dać mu więcej szans. Dziś udowodnił mi, jak się myliłem - podkreślał Arteta po dublecie Nketiaha na Stamford Bridge z Chelsea.
Hiszpan zawsze wierzył w podopiecznego, ale długo nie mógł mu zagwarantować oczekiwanej liczby występów od pierwszej minuty. Odegrał jednak kluczową rolę w przekonaniu piłkarza do podpisania nowej, długoletniej umowy.
- W meczach strzela jak na treningach, to proste. Chcę, żeby został, ale on chce grać więcej. Trudno się temu przeciwstawić, ale jako klub i trener bardzo nie chcemy jego odejścia. Jest naszym zawodnikiem i naprawdę ważną częścią składu - mówił menedżer, gdy losy Nketiaha nie były pewne.
Dziś Eddie wreszcie dostał to, czego chciał. A Arteta i dyrektor Edu Gaspar mogą przybić sobie piątkę - zatrzymanie 23-latka w klubie się opłaciło. Także finansowo, bo przy pensji ok. 100 tys. funtów tygodniowo Nketiah na całym kontrakcie nie będzie kosztował “Kanonierów” więcej niż 30 mln euro. To niższa kwota, niż łącznie trzeba byłoby wyłożyć za inną “dziewiątkę”. A tak to Arsenal prowadzi do zwycięstw wychowanek, londyńczyk, znający klub od podszewki. To dodatkowy atut.
Jak legenda
- Myślę, że Eddie zaskoczył trochę osób tym, w jaki sposób odpowiedział na wyzwanie stojące przed nim po kontuzji Gabriela Jesusa. Jesteśmy bardzo zadowoleni, on może być jeszcze lepszy, może ewoluować i dalej się rozwijać - to słowa Artety już po znakomitej grze Nketiaha z Manchesterem United.
Napastnik Arsenalu zachwycił nawet wiecznie niezadowolonego i narzekającego na współczesną piłkę Roya Keane’a.
- Nketiah przypomina mi Iana Wrighta - mówił Irlandczyk na łamach “Sky Sports”.
Sam Wright, legendarny napastnik Arsenalu, autor blisko 130 goli dla tej drużyny, również nie szczędzi 23-latkowi pochwał.
- Gdy patrzysz na jego grę, widzisz, ze coś [dobrego] się wydarzyło. Eddie jest wszędzie, robi wszystko, strzela bramki. On to ma. Obrońcy muszą się obawiać - zapewnia Wright.
Przed Nketiahem nie tylko ważne miesiące w koszulce Arsenalu, ale prawdopodobnie też decyzja ws. kariery reprezentacyjnej. Eddie mógłby bowiem grać dla Ghany, z której pochodzą jego rodzice. Ghańczycy usiłowali go przekonać w ubiegłym roku, by przyjął ich ofertę i pojechał na mistrzostwa świata. Piłkarz nie dał zielonego światła, na razie propozycję odrzucił. Musiał po cichu liczyć, że nadarzy się okazja na powołanie do reprezentacji Anglii. Dziś nie brzmi to niedorzecznie. Jeśli snajper “The Gunners” dalej będzie w takiej formie, Gareth Southgate może go wezwać na marcowe zgrupowanie. Eddie tym samym dostałby szansę na kontynuowanie znakomitego dorobku strzeleckiego z kadr młodzieżowych, w których zdobywał mnóstwo goli. Nketiah jest najskuteczniejszym zawodnikiem w historii reprezentacji do lat 21, “najstarszej” z juniorskich.
To wreszcie jest jego czas.
- Nikt nie zasłużył na to bardziej niż Eddie. Wiele osób spędziło tygodnie na sugerowaniu, że nie jest wystarczająco dobry, nawet zanim dostał szansę, by udowodnić swoją wartość. Jestem z niego dumny. To jeden z nas [“Kanonierów”] - napisał jeden ze znanych kibiców Arsenalu, Patrick Timmons.
Futbol kocha tak nieoczywistych bohaterów.