Najwięksi wygrani po meczu Polska - Szwecja. Wybraliśmy 6 nazwisk. "Był po prostu kapitalny"

Wczoraj wygrała cała Polska. Wygrała cała reprezentacja. Jedni zagrali lepiej, inni nieco gorzej, ale wszystko to zeszło na drugi plan, bo najważniejszy był awans na mundial. A ten udało się wywalczyć. My wybraliśmy jednak kilka osób, które po wczorajszym triumfie nad Szwecją mogą czuć się szczególnie wygrane. Z różnych względów.
Trudno po takim spotkaniu wyróżnić tylko kilka osób. Ale my mimo wszystko spróbowaliśmy.
Czesław Michniewicz
Zacząć musimy oczywiście od architekta sukcesu. Michniewicz rozpoczynając pracę z reprezentacją dostał życiową szansę, ale stanął też przed piekielnie trudnym zadaniem. Selekcjonerem został przecież dopiero dwa miesiące temu, a swoje pierwsze zgrupowanie z kadrą (zaledwie kilkudniowe) kończył od razu meczem o wszystko. I to nie z byle jakim rywalem, bo mocną Szwecją, która przez lata zdecydowanie nam nie leżała.
Wczoraj Michniewicz zaryzykował. Posłał w bój skład, którego jeszcze jakiś czas temu nikt by się chyba nie spodziewał. W dodatku miał ograniczone pole manewru, bo nie mógł skorzystać z kilku ważnych piłkarzy, którzy zmagali/zmagają się z urazami. Ale trafił w dziesiątkę. Praktycznie pod każdym względem. I z wystawieniem Bartosza Bereszyńskiego na lewym wahadle, i z Sebastianem Szymańskim w pierwszym składzie. Decyzja o posłaniu w bój Jacka Góralskiego też długo się broniła, ale kiedy “Góralowi” odcięło prąd i mógł (a może powinien) obejrzeć czerwoną kartkę, selekcjoner nie wypuścił go już na drugą połowę.
W końcu zagraliśmy na zero z tyłu, a to już znak rozpoznawczy Michniewicza. Podobnie jak bardzo dobre przygotowanie pod kątem konkretnego rywala. Wygrali wczoraj wszyscy. Najwięcej jednak wygrał chyba właśnie Michniewicz. Pokonaniem Szwecji “kupił” sobie przynajmniej kilka miesięcy pracy i udział w mistrzostwach świata.
Cezary Kulesza
Wygrał też ten, który Michniewicza zatrudniał. A to wcale nie była oczywista decyzja. Opinia publiczna była raczej za zatrudnieniem Adama Nawałki. Kulesza nie postawił jednak na wspomnienia. Nie postawił na nostalgię. Nie poszedł na łatwiznę. Wybrał swojego selekcjonera, bo, nie ukrywajmy, powrót do Nawałki byłby w pewnym stopniu kontynuacją kadencji Zbigniewa Bońka.
Czy z Nawałką też awansowalibyśmy na mistrzostwa świata? Być może. Tego już się nie dowiemy. Ale wybór Michniewicza okazał się strzałem w sam środek tarczy. Kulesza musiał liczyć się choćby z tym, że przeszłość obecnego selekcjonera jest mu co chwilę wypominana, o czym przekonaliśmy się już na pierwszej konferencji prasowej. Ale i tak postawił na swoim. I dziś może triumfować. Jego pomysł dał nam awans na wymarzony mundial.
Sebastian Szymański
Chłopak, którego całkowicie skreślił Paulo Sousa. Długo podawaliśmy w wątpliwość taki wybór Portugalczyka, ale wczoraj dostaliśmy ostateczny dowód, że Szymański w tej kadrze po prostu być musi. I to najlepiej w pierwszej jedenastce. Wczoraj 22-latek był chyba naszym najlepszym zawodnikiem w ofensywie. Nie bez powodu wystawiliśmy mu po spotkaniu notę “8” (na 10) i pisaliśmy tak:
- Naprawdę bardzo dobry występ Szymańskiego. Rywale musieli powstrzymywać go faulami, a on zaliczył kilka dobrych podań. Choćby do Lewandowskiego (który po przerzucie Szymańskiego źle przyjmował piłkę) czy Casha (bardzo niecelny strzał). Chyba nasz najbardziej aktywny piłkarz w ofensywie. Wyglądał dużo lepiej od Zielińskiego. W dodatku blisko asysty przy strzale Bednarka.
Jak wracać do kadry, to tylko w taki sposób.
Wojciech Szczęsny
Szczęsny rozegrał wczoraj jeden z najlepszych meczów w historii swoich występów dla reprezentacji Polski. I to w tak kluczowym momencie. Co tu ukrywać, często te najważniejsze spotkania, głównie na wielkich turniejach, nie wychodziły naszemu bramkarzowi najlepiej. Stawał się przez to obiektem krytyki. Czasami wręcz kpiny. Przed meczem ze Szwecją zaczęły pojawiać się też komentarze, że być może zagrać powinien Łukasz Skorupski, który bardzo dobrze wyglądał w towarzyskiej rywalizacji ze Szkocją.
O tym nie było jednak mowy. Michniewicz jasno postawił na Szczęsnego i teraz zbiera tego owoce. 31-latek zagrał KAPITALNIE. Dostał od nas notę “9” - najwyższą w drużynie. Trudno mieć do niego jakiekolwiek zastrzeżenia. Błysnął zwłaszcza przy dwóch strzałach Emila Forsberga. Najpierw wówczas, gdy fatalną stratę zaliczył Krystian Bielik. Później już w drugiej połowie. Pewny na linii, pewny na przedpolu. Takiego Wojtka Szczęsnego chcemy oglądać częściej.
Grzegorz Krychowiak
Najbardziej krytykowany w ostatnich miesiącach piłkarz naszej reprezentacji. Niestety słusznie. Choć zdarzały mu się mecze niezłe, zdecydowanie częściej był słabym ogniwem. Wydawało się, że już nie nadąża. Co chwilę jest spóźniony. Jego ograniczenia z wiekiem coraz bardziej górują nad atutami. Widział to też Michniewicz, który wczoraj zostawił Krychowiaka na ławce, posyłając w bój i Krystiana Bielika, i Jacka Góralskiego.
Żółta kartka “Górala”, która na dobrą sprawę mogła być kartką czerwoną, sprawiła jednak, że “Krycha” wszedł na boisko już w przerwie. Chwilę później to on bardzo sprytnie dał się sfaulować w polu karnym, dzięki czemu Robert Lewandowski mógł wyprowadzić nas na prowadzenie. Później pomocnik AEK-u Ateny też grał wyjątkowo dobrze. Rozbijał akcje rywali, dał się faulować, nadążał za Szwedami. Zobaczyliśmy takiego Krychowiaka, który nadal jest tej reprezentacji bardzo potrzebny.
Kamil Glik
Teoretycznie Glik to piłkarz, który w kadrze praktycznie nie zawodzi. Nie jesteśmy więc szczególnie zaskoczeni, że kolejny raz był po prostu kapitalny. Musimy jednak wziąć pod uwagę dwie kwestie. Po pierwsze - od początku meczu grał z kontuzją. Już na starcie widzieliśmy, jak pokazuje “kołowrotek” członkom sztabu.
- Jestem przekonany, że dość mocno naderwałem mięsień. Było ciężko mi zagrać piłkę. Wahałem się, czy poprosić o zmianę, ale zaciskałem zęby, starałem się pomóc drużynie, chociaż byłem gotowy może na 50% - tłumaczył w rozmowie z TVP Sport.
Po drugie - Glik to dziś 34-latek. Tegoroczny mundial może (choć nie musi) okazać się dla niego ostatnią tego typu imprezą w karierze. Wczoraj bolałoby więc podwójnie, gdyby to Szwedzi wywalczyli bilety do Kataru. Glik to jednak maszyna.