Najwięksi wygrani i przegrani meczu z Portugalią. "Ile można mieć do niego cierpliwości?"

Najwięksi wygrani i przegrani meczu z Portugalią. "Ile można mieć do niego cierpliwości?"
Pawel Bejnarowicz / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik BudzińskiDzisiaj · 08:30
Niektórzy mimo porażki drużyny coś zyskali, inni mogą szczególnie mocno pluć sobie w brodę. Oto piłkarze, których po meczu Polski z Portugalią (1:3) należy uznać wśród biało-czerwonych za największych wygranych i przegranych.
Reprezentacja Polski przegrała z Portugalią całkowicie zasłużenie. Na palcach jednej ręki można policzyć piłkarzy, do których trudno mieć po sobotnim spotkaniu pretensje. Zdecydowana większość zagrała źle lub wręcz fatalnie, a kilka postaci - z różnych względów - trzeba umieścić w gronie największych przegranych.
Dalsza część tekstu pod wideo

Najwięksi przegrani

Maxi Oyedele

Czy to właśnie pomocnik Legii Warszawa był najsłabszym ogniwem w zespole Michała Probierza? Trudno powiedzieć. Kilku innych graczy też zagrało bowiem bardzo źle. To jednak właśnie 19-latek debiutował w reprezentacji i wobec tego przeszedł pewnego rodzaju test przydatności. Pierwsza szansa i od razu spora klapa. Nie ma oczywiście co skreślać tego chłopaka, bo wciąż jest młody, a w meczu z Portugalią został rzucony na wyjątkowo głęboką wodę, ale jego notowania w zespole narodowym po sobotnim wieczorze raczej nie urosły. O tym, że z pierwszego składu reprezentacji można szybko wypaść nawet poza szeroką kadrę, przekonało się już u Michała Probierza spore grono piłkarzy. To dla Oyedele pewnego rodzaju ostrzeżenie.

Przemysław Frankowski

Ile można mieć do niego cierpliwości? Piłkarz reprezentujący na co dzień francuskie Lens od dłuższego czasu irytuje swoimi występami W koszulce z orzełkiem na piersi. Jest zagubiony w defensywie, mało przydatny z przodu, coraz mocniej pracuje na status - jak to się pięknie określa - jeźdźca bez głowy. Na tle Portugalii wyglądał po prostu fatalnie. Maczał palce przy dwóch straconych golach. Widzieli to kibice, widział też na pewno selekcjoner, który być może powinien w końcu dokonać zmiany na prawym wahadle. Nie bez powodu aż roi się od komentarzy, których autorzy domagają się powrotu… Matty’ego Casha.

Jan Bednarek

Najsłabszy z najsłabszych. Tak trzeba to chyba określić. Bednarek nie tylko zabił mecz swoim golem samobójczym, nie tylko maczał palce przy golu na 0:2, nie tylko prawie zaliczył asystę do… Cristiano Ronaldo, ale po prostu prezentował się źle. Bardzo źle. Czy będzie go to kosztowało miejsce w składzie? Trudno powiedzieć, bo alternatywy na jego pozycji są wyjątkowo skromne. Ale “koncert” defensora Southampton na pewno nie uszedł uwadze Probierza. Nie chcemy znęcać się nad 28-latkiem, natomiast trudno uwierzyć, że zespół z nim, i niewiele lepszym Pawłem Dawidowiczem, może walczyć z poważnymi rywalami. To po prostu nie ten poziom.

Najwięksi wygrani

Łukasz Skorupski

Jeśli wciąż toczy się w reprezentacji Polski rywalizacja o miano bramkarza numer jeden, to Skorupski dał kolejny sygnał, że jest jak najbardziej gotowy do zastąpienia Wojciecha Szczęsnego. Przy straconych golach nie miał właściwie żadnych szans, a kilka razy zaimponował swoimi interwencjami. Wrażenie zrobiła zwłaszcza obrona strzału Bruno Fernandesa. Golkiper Bolonii wykorzystuje każdą kolejną szansę od Probierza i pokazuje rywalizującemu z nim Marcinowi Bułce, że trudno będzie wygryźć go z pierwszego składu kadry. Teraz czas na ruch tego drugiego. Z Chorwacją najprawdopodobniej zagra bowiem właśnie młodszy z bramkarzy. Ma on jednak mniejszy margines błędu, bo niedawno kiepsko wypadł na tle Szkocji.

Rezerwowi

Pochwalimy zbiorowo, bo właściwie każdy z rezerwowych wniósł w sobotni wieczór coś dobrego do gry reprezentacji, pewnie zyskując w oczach selekcjonera. Kacper Urbański miał udział przy golu i można chyba powiedzieć, że zaliczył asystę. Jakub Kiwior wniósł do gry defensywnej nieco więcej spokoju. Debiutant, czyli Michael Ameyaw, kilka razy szarpnął skrzydłem i można zastanawiać się, czy nie był faulowany na rzut karny. Mniej możemy napisać o krótkim występie Krzysztofa Piątka, a Jakub Moder, nawet jeśli furory nie zrobił, to na pewno był lepszy niż grający od pierwszej minuty Maxi Oyedele.

Przeczytaj również