Najwięksi wygrani i przegrani ćwierćfinałów LM. Gwiazdor nawalił. "Dał się stłamsić, ciało obce"

Najwięksi wygrani i przegrani ćwierćfinałów LM. Gwiazdor nawalił. "Dał się stłamsić, ciało obce"
Oleg Batrak/shutterstock.com
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot18 Apr · 10:29
Wow, co to były za ćwierćfinały Ligi Mistrzów. Oto ich najwięksi wygrani i przegrani.
Na długo zapamiętamy rywalizację o najlepszą czwórkę tej edycji Ligi Mistrzów. Dość powiedzieć, że ćwierćfinały miały nieoczywistych bohaterów, a awans dalej wywalczyły ekipy, z których żadna (!) nie wygrała pierwszego spotkania. Kosmiczny poziom.
Dalsza część tekstu pod wideo

Najwięksi wygrani

Andrij Łunin

Zaczął ten dwumecz od błędu przy golu Bernardo Silvy, ale później wybronił Realowi półfinał. W Manchesterze był doskonały. Gospodarze oddali na jego bramkę dziewięć strzałów (łącznie aż 34!), on obronił osiem. W 27. minucie kapitalnie interweniował przy uderzeniu Kevina De Bruyne, zatrzymywał też Grealisha czy Fodena. No i te rzuty karne - świetnie wyjęta “jedenastka” Kovacicia, spryt i pewność siebie przy strzale Bernardo. Ukrainiec wszedł w buty Thibaut Courtois i bronił jak natchniony. Odkrycie sezonu.
- To najlepszy piłkarz Realu w tym dwumeczu. To dobre dni Łunina. Jestem ciekaw jego losów - niezłe kluby powinny się o niego zabiegać. Ukrainiec po raz kolejny pokazał, że nie jest bramkarzem z przypadku. On nie wygrał tego losu na loterii - ciężko zapracował na to, by grać dla Realu Madryt - chwalił go na kanale Meczyki.pl Marcin Gazda z Eleven Sports.
Laurkę Łuninowi wystawił też Mateusz Święcicki.

Antonio Ruediger

Nie mógł się dla niego lepiej ułożyć ten dwumecz. Niemiec, który na 180 minut praktycznie schował do kieszeni Erlinga Haalanda, przypieczętował heroiczny awans Realu do półfinału, a przy tym pomógł jeszcze bramkarzowi obronić rzut karny Mateo Kovacicia. Ruediger udowodnił, że jest w ścisłym gronie najlepszych środkowych obrońców świata. Haaland miał z nim cholernie ciężką przeprawę. Filar defensywy “Królewskich” przeszkadzał, dominował, wybijał, blokował. Cały dwumecz trzymał wysoki poziom. Bez niego Madryt nie fetowałby półfinału.

Thomas Tuchel

Na wylocie, skonfliktowany, zmiażdżony w kraju przez Bayer Leverkusen. Thomas Tuchel i jego Bayern przystąpili do dwumeczu z Arsenalem dość rozbici, ale koniec końców po dość wyrównanej rywalizacji przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Ogromna w tym zasługa Tuchela, który miał na londyńczyków plan i zrealizował go mimo braków kadrowych. Środek pola Laimer-Goretzka, rewelacyjny Kimmich w nowej-starej roli, niezmiennie Eric Dier w obronie, podwójne zabezpieczenie prawej strony w rewanżu, dopasowanie taktyki i sposobu gry pod przeciwnika. Doświadczony trener udowodnił, że na polu Ligi Mistrzów czuje się doskonale. Z Chelsea już te rozgrywki wygrał, kto wie, czy nie sprawi niespodzianki z Bayernem.

Vitinha

- Vitinha to idealny zawodnik do naszego stylu gry. Głównym założeniem mojej filozofii jest to, żeby pomocnik nie tracił piłki i miał jakość. Piłkarz musi dobrze grać między liniami, odpowiednio się ustawiać, strzelać gole, być agresywnym w defensywie. Vitinha ma to wszystko i jeszcze więcej. To dla nas bardzo ważny zawodnik, dostosowuje się do wszystkiego, o co go poprosimy - chwalił niedawno Vitinhę Luis Enrique.
Laurka Hiszpana znalazła odzwierciedlenie w ćwierćfinale z Barceloną. Vitinha był jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym ogniwem PSG. Nie chodzi tylko o przepiękną, inteligentną bramkę w rewanżu. Portugalczyk zasuwał w drugiej linii za trzech, łatał dziury, budował grę, kontrolował środek pola. Nie ma w tym przypadku, bo kupiony za 40 mln euro pomocnik świetnie wygląda też w lidze. Udowodnił, że jest niezastąpionym elementem układanki Enrique. To dziś wręcz pomocnik kompletny. A przecież start w Paryżu miał trudny, media rozpisywały się o wrogości do niego Leo Messiego. Fantastycznie rozkwitł Vitinha.

Marcel Sabitzer

Zanim Sabitzer trafił do Dortmundu, nie miał najlepszego okresu w karierze. W Bayernie nie rozwinął skrzydeł, wypożyczenie do Manchesteru United było robione na szybko i nie miało prawa na dłużej wypalić. W Borussii Austriak teraz wreszcie jest istotnym punktem zespołu, tak jak w RB Lipsk. Ćwierćfinał z Atletico oddał mu z nawiązką za tę krętą drogę. Pomocnik BVB zagrał fenomenalny rewanż i wprowadził swoją drużynę do najlepszej czwórki Ligi Mistrzów. Gol, dwie asysty, kontrola w drugiej linii, luz i jakość z przodu, odpowiedzialność z tyłu. Rozpływał się nad nim sam prezes Hans-Joachim Watzke.
- Jest niesamowity. W ostatnich kilku meczach udowodnił, dlaczego go tu ściągnęliśmy. To też jasny sygnał, by dawać piłkarzom czas na adaptację i integrację - opowiadał działacz.

Najwięksi przegrani

Erling Haaland

Znowu to samo. Haaland nie będzie dobrze wspominał rywalizacji z Realem Madryt. Antonio Ruediger odebrał mu smak gry, a Norweg dał się stłamsić i był właściwie nieobecny, jak ciało obce, które biega gdzieś na połowie przeciwnika. On praktycznie nie uczestniczył w grze! Odcięty od podań, zdominowany, niewyraźny, a przy tym nieskuteczny, bo mimo wszystko miał kilka okazji strzeleckich. W rewanżu najpierw jednak trafił w poprzeczkę, po czym zmarnował kapitalną szansę tuż przed dogrywką, gdy nieczysto uderzył piłkę w dogodnej sytuacji. Dwumecz do zapomnienia dla Norwega. City momentami grało bez napastnika, a gdy ten się aktywował, to tym razem nie dowiózł ani jednej bramki. Duża porażka Haalanda.

Ronald Araujo

Jedno zagranie nie świadczy o ogólnej ocenie piłkarza, ale trzeba przyznać wprost, że to właśnie Araujo zawalił Barcelonie awans do półfinału LM. Do momentu jego idiotycznego faulu na Bradleyu Barcoli “Barca” miała korzystny wynik dwumeczu z PSG i wyglądała na zespół mający wszystko pod kontrolą. Nieodpowiedzialne zachowanie Urugwajczyka przekreśliło jednak wysiłek drużyny i wrzuciło ją w przepaść. Doprawdy trudno zrozumieć, co obrońca miał w głowie, powalając rywala na ziemię. Niewykluczone, że Barcola nawet nie oddałby strzału, bo blisko do piłki miał Marc-Andre ter Stegen. A nawet jeśli by oddał i trafił, to skutki bramki na 1:1 nie byłyby tak bolesne jak wykluczenie stopera i rozregulowanie całego składu. Ta klęska Barcelony na wielkiej scenie długo będzie kojarzyć się z odcięciem prądu Araujo…

Xavi Hernandez

… oraz furią rozjuszonego Xaviego. Trener nie miał wpływu na błędy Araujo, ale tym, co robił później, na pewno nie pomógł piłkarzom. Po pierwsze, zdjął z boiska Lamine’a Yamala, jednego z nielicznych zawodników mogących w pojedynkę odwrócić wynik. Po drugie, zachowywał się jak rozwydrzony dzieciak, któremu zabierają zabawki. Frustracja i histeria szkoleniowca sięgnęła zenitu. Najpierw zasłużenie wyleciał z czerwoną kartką po skopaniu materiału reklamowego. Następnie kłócił się z sędziami po ostatnim gwizdku. Na koniec zaś dał “popis” na konferencji prasowej, gdzie grzmiał, że praca arbitrów to katastrofa i kwestionował kartkę dla Araujo. Przykry koniec Xaviego, bo to nie pierwszy raz, gdy nie panuje nad emocjami, np. w przeciwieństwie do jednego z liderów, Ilkaya Guendogana, który spokojnie i rzeczowo analizował przebieg rewanżu.

Arsenal

Jedyny zespół, który wyróżniamy tutaj w całości, bo nie ma głównego winowajcy, ale cały organizm tego zespołu ewidentnie nie funkcjonował jak należy. W Arsenalu nie działało zbyt wiele elementów, by dało to awans do półfinału. Bayern, z pomysłem na ten dwumecz i większą energią, zasłużenie wyrwał londyńczykom awans z rąk. Maszyna Mikela Artety nie była w stanie osiągnąć optymalnego poziomu. Zawiedli właściwie wszyscy liderzy poza świetnym Martinem Odegaardem. Bukayo Saka zaczął od gola, a później zniknął, w Monachium został stłamszony. Kai Havertz nie wskórał absolutnie nic. Gabriel Martinelli wciąż szuka formy. Gabriel Magalhaes był zaskakująco niepewny, a Declan Rice jakby wypompowany, ograbiony z sił. Mogło dziwić, że po bramce Bayernu w rewanżu goście nie zaoferowali nic w ofensywie. Trochę na własne życzenie, ale Arsenal zawalił sprawę. Nawet jeśli i tak obecny wynik to gigantyczny progres względem poprzednich lat.

Przeczytaj również