"Spadł w hierarchii za lekarza i masażystę". Był ważnym punktem, Probierz schował go do szafy
Za nami słodko-gorzkie zgrupowanie reprezentacji Polski, które z jednej strony przyniosło komplet punktów w eliminacjach do mundialu, z drugiej jednak uwidoczniło spore problemy naszej kadry. Kto kończy je jako największy przegrany? Kandydatów jest przynajmniej kilku.
Dwa zwycięstwa, dwa czyste konta, pierwsze miejsce w grupie. Teoretycznie reprezentacja Polski osiągnęła w spotkaniach z Litwą i Maltą to, co osiągnąć powinna. Zrobiła to jednak w kiepskim stylu, momentami niemiłosiernie męczyła się z europejskimi outsiderami, a powtarzane przez selekcjonera jak frazes zdanie, że “idziemy w dobrym kierunku” zaczęło brzmieć coraz bardziej karykaturalnie.
Nikt z biało-czerwonych nie wraca z tego zgrupowania w euforii, ale niektórzy mogą czuć się, z różnych względów, szczególnie źle. Oto oni. Najwięksi przegrani.
Kacper Urbański
Kilka miesięcy temu wchodził do kadry z buta. Zadebiutował tuż przed EURO 2024, właściwie z miejsca wskakując do podstawowej jedenastki, w której wyglądał nie jak młokos stawiający pierwsze kroki w zespole narodowym, a weteran i gość, który nie pęka przed nikim. Od pierwszej minuty zagrał z Holandią i Francją, a potem kilka razy z dobrej strony pokazał się też w Lidze Narodów, cztery z sześciu spotkań rozpoczynając od początku. Nawet jeśli reprezentacja zawodziła, on zazwyczaj był chwalony. Za odwagę, zmysł do gry kombinacyjnej, wyszkolenie techniczne, współpracę z kolegami.
Wydawało się wówczas, że to jeden z tych chłopaków, na których przez lata będzie opierała się gra reprezentacji. Tymczasem z właśnie zakończonego zgrupowania Urbański wraca z… zerowym dorobkiem minutowym. Nie zagrał z Litwą, nie zagrał z Maltą. Czy jako starter, czy joker. Selekcjoner całkowicie schował go do szafy. Można odnieść wrażenie, że uniwersalny 20-latek, który stanowił opcję i w środku pola, i jako podwieszony napastnik, spadł w hierarchii za lekarza i masażystę. Grał Mateusz Bogusz, grał Jakub Piotrowski, grał Bartosz Slisz, grali Sebastian Szymański czy Jakub Moder. A on nie. Selekcjoner, co sam przyznaje, nie chciał stawiać na zawodnika, który ostatnio nie występuje na wypożyczeniu z Bolonii do Monzy.
- Nie grał w klubie w ostatnich meczach. Poza tym patrzymy, kto dobrze prezentuje się na treningach - tłumaczył selekcjoner już po meczu z Maltą. Przez kilka późniejszych dni jak widać zdania nie zmienił, bo drugie ze spotkań Urbański też przesiedział w całości na ławce.
Przemysław Frankowski
Największy przegrany wśród tych, którzy z Maltą i Litwą zagrali. Frankowski od dawien dawna jest podstawowym wahadłowym reprezentacji, ale ta era powoli dobiega chyba końca. Zawodnik Galatasaray za swoje występy w kadrze zbiera cięgi już od przynajmniej kilku zgrupowań, coraz bardziej testując cierpliwość poirytowanych jego dyspozycją kibiców oraz dziennikarzy. Nie inaczej było tym razem, bo 29-latek zawiódł w obu spotkaniach eliminacyjnych. Otrzymał od nas dwie “trójki” w dziesięciostopniowej skali.
- Chylimy czoła przed karierą klubową Przemysława Frankowskiego, ale jego postawa w reprezentacji jest ciągła - on nas rozczarowuje w kadrze już od pewnego czasu. Nie chodzi tylko o to zgrupowanie - moglibyśmy zebrać całą grupę meczów, w których był nawet najsłabszy na boisku - po meczu z Maltą zauważał na kanale Meczyki.pl dziennikarz Eleven Sports, Mateusz Święcicki.
Wielki kredyt zaufania do Frankowskiego ma wciąż selekcjoner, ale wydaje się, że i on powoli zaczyna dostrzegać spore mankamenty byłego gracza Lens. Co prawda Frankowski po bardzo słabym występie przeciwko Litwie wyszedł w podstawowym składzie także na mecz z Maltą, ale - co między wierszami zasugerował Probierz - wynikało to z głównie z niepełnej dyspozycji fizycznej Matty’ego Casha, który miał nie być gotowy na rozegranie 90 minut. W obu spotkaniach zawodnik Aston Villi wchodził z ławki. I w obu był zdecydowanie lepszy niż Frankowski, którego czas chyba w końcu “schować do szafy”. Albo przynajmniej posadzić wśród rezerwowych.
Jakub Piotrowski
Czekał dziewięć miesięcy, by wrócić do pierwszego składu reprezentacji Polski, ale swojej szansy, delikatnie rzecz ujmując, nie wykorzystał. Na tle Litwy, 142. drużyny w rankingu FIFA, wyglądał jak chłopiec we mgle.
- Najsłabszy zawodnik w polskim zespole. Nie wychodziło mu praktycznie nic. Nerwowy, niedokładny, pogubiony. Notował sporo strat, odskakiwała mu piłkę, dogrywał niecelnie, nie napędzał akcji - pisaliśmy w artykule z pomeczowym notami, w którym Piotrowski został przez nas oceniony na “dwójkę” w dziesięciostopniowej skali.
Fatalną dyspozycję pomocnika Łudogorca Razgrad, na szczęście, dostrzegł też selekcjoner, który w rozgrywanym kilka dni później spotkaniu z Maltą posadził go już na ławce. Z niej Piotrowski nawet się nie podniósł. Nie dostał choćby minuty i wydaje się, że szybko może jej nie otrzymać. Nie zawiódł bowiem pierwszy razy. Już po mistrzostwach Europy, na których wypadł bardzo blado, otrzymywał niewiele szans. Teraz miał świetną okazję, by znów w kadrze zaistnieć, ale jej nie wykorzystał.
Michał Probierz
Już po fatalnej dla nas Lidze Narodów atmosfera wokół kadry, a co za tym idzie jej selekcjonera, była wyjątkowo gęsta. Dziś jest jeszcze bardziej, i to mimo zwycięstw z Litwą oraz Maltą. Probierzowi można zarzucić nie tylko kiepski styl reprezentacji w spotkaniach z outsiderami, ale też m.in. niezrozumiałe i chaotyczne decyzje personalne. Będący niedawno ważnym punktem kadry Urbański nie dostaje choćby minuty, odstawiony na boczny tor Piotrowski powstaje jak feniks z popiołu i wskakuje do podstawowej jedenastki, forsowany jest od dawna zawodzący w kadrze Frankowski, a Mateusz Skrzypczak, znakomicie prezentujący się w Jagiellonii, zostaje odesłany na trybuny. Powołania nie dostaje też choćby Kacper Kozłowski, który robi ostatnio w Turcji furorę, zaś Tymoteusz Puchacz, zapraszany na zgrupowania w swoich trudniejszych momentach, zostaje pominięty, gdy akurat nieźle idzie mu w Anglii. Nikt nie pamięta nawet o Maxim Oyedele, który przecież kilka miesięcy temu rozpoczynał mecz z wielką Portugalią. Pomieszanie z poplątaniem.
Probierz, przez lata pracujący w Ekstraklasie, całkowicie ignoruje też naszą rodzimą ligę, i to w momencie, gdy jej przedstawiciele rozgrywają najlepszy od lat sezon w Europie. Na zakończonym właśnie zgrupowaniu pojawili się jedynie dwaj piłkarze grający na co dzień w Polsce. Warto natomiast dodać, że jeden z nich to zaproszony trochę na doczepkę Bartosz Mrozek, czyli bramkarz numer cztery, a drugi, wspomniany już Skrzypczak, został dowołany dopiero po tym, gdy uraz wykluczył z możliwości przyjazdu na kadrę Sebastiana Walukiewicza.
Selekcjoner nie pomaga też sobie wypowiedziami, które posyła w świat na konferencjach prasowych czy w wywiadach. A to z kimś się pokłóci, a to komuś wbije szpilkę. Uważa też, chyba jako jedyny na tej planecie, że reprezentacja zmierza w dobrym kierunku, co podkreślał już po fatalnym meczu z Litwą. Ma jednak problem, bo jego zdania najwidoczniej nie podzielają nawet piłkarze. Po starciu z Maltą na kilka bardziej konkretnych słów zdecydował się w końcu kapitan, Robert Lewandowski, mniej lub bardziej pośrednio uderzając także w selekcjonera.
- Nie będę pudrował. Czeka nas dużo pracy. Trzeba to sobie jasno powiedzieć. Od najmniejszych elementów po schematy, po rozegranie (...). Ostatnio rozmawiałem z chłopakami: "Zobaczcie, mamy mecze z Litwą i Maltą, na zgrupowaniu powinno być minimum pięciu 18- czy 19-latków. A poza Kacprem Urbańskim nie było żadnego". To też pokazuje, że musimy skupić się na tym materiale, który mamy i rozwinąć go na 110 procent - mówił w rozmowie z TVP Sport.
Powiedzieć, że Probierz jest dziś na cenzurowanym, to nie powiedzieć nic. Cierpliwość tracą już nie tylko kibice czy dziennikarze, ale jak widać nawet kluczowi zawodnicy. To nie wróży niczego dobrego.