Najwięksi przegrani meczu z Wyspami Owczymi. "Zagubiony krąży bez mapy, nic nie trzyma się kupy"

Najwięksi przegrani meczu z Wyspami Owczymi. "Zagubiony krąży bez mapy, nic nie trzyma się kupy"
Norbert Barczyk / PressFocus
Więcej minusów niż plusów, bo jedynym plusem są trzy punkty. Czwartkowy mecz na PGE Narodowym przyniósł wielu przegranych, mimo że polska kadra ostatecznie przepchnęła zwycięstwo. Oto najwięksi z nich.
Miało być nowe otwarcie i częściowe odkupienie win za klęskę w Mołdawii, było… nawet nie wiadomo, co to było. Wyrób piłkarskopodobny. Męczenie buły z półamatorami. Kuriozalny skład, dziwne zmiany i mimika Fernando Santosa pod tytułem: nie wiem, co robię, jadę na oślep, zabierzcie mnie z powrotem do Portugalii. Najlepsze podsumowanie tego meczu to uroczy moment po ostatnim gwizdku, gdy Robert Lewandowski oddał koszulkę, opaskę kapitana i przytulił młodego kibica, który wygrał wyścig na 100 metrów ze stewardami. Wtedy rzeczywiście można było się uśmiechnąć. I to nie szyderczo, jak wtedy, gdy Grzegorz Krychowiak wrzucił piłkę we własną rękę.
Dalsza część tekstu pod wideo
Ogólnie jednak trudno szukać jakichkolwiek pozytywów przed wyjazdem do Tirany. A to naprawdę będzie mecz o wszystko. Porażka właściwie zepchnie biało-czerwonych w stronę baraży o EURO 2024, a te nie zapowiadają się na łatwe. Kto wie, czy Fernando Santos nie ma ostatnich swoich dni na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski.

Najwięksi przegrani meczu z Wyspami Owczymi

Fernando Santos

Szczególnie, że to właśnie Portugalczyka możemy uznać za głównego przegranego “spektaklu” na PGE Narodowym. O ile w czerwcu Santos raczej budził współczucie, o tyle teraz, powiedzmy sobie wprost, zagubiony krąży bez mapy. Odrzucając otoczkę wokół kadry i postawę piłkarzy na boisku, od Portugalczyka - szczególnie za tę pensję - należałoby oczekiwać znacznie, znacznie więcej. Jakiegokolwiek pomysłu na grę. Ba, na grę, choćby na selekcję! Tymczasem Santos wygląda na kogoś, kto za bardzo nie wie, co robi i dlaczego to robi. Symbolem niech będzie odkurzenie Grzegorza Krychowiaka, wcześniej ignorowanego i pomijanego, a następnie wstawienie do składu kosztem Damiana Szymańskiego lub Bartosza Slisza. Albo kompromitacja z oceną charakterystyki gry Pawła Wszołka, powołanie go rzutem na taśmę i nagłe potraktowanie piłkarza Legii jak ratownika numer jeden w przerwie.
Tu nic nie trzyma się kupy. Błyszczący w klubach Sebastian Szymański, Slisz, Paweł Dawidowicz, Mateusz Wieteska czy Matty Cash nie grają. Według “WP Sportowe Fakty” ostatni z nich miał problemy zdrowotne, ale Santos na konferencji zdawkowo oznajmił, że Cash nie grał, bo siedział na ławce. Może o dolegliwościach zawodnika Aston Villi trener też nie wie?
Dziś można się poważnie zastanowić, po co reprezentacji Polski Fernando Santos. Zatrudniono go, by budował. Tymczasem nie zbudował nic. Każdą kolejną decyzją przeczy samemu sobie. Ponadto słuchając jego konferencji prasowych można złapać się za głowę. Beznadziejny występ mimo wygranej? A tam, on jest selekcjonerem x lat i kiedyś ledwo wygrał z Azerbejdżanem. Bicie głową w mur bez pomysłu z słabeuszem? Przestańcie, z Mołdawią było gorzej. I jeszcze koronny argument, że nie ma słabych drużyn. No otóż właśnie są. Mołdawia, Wyspy Owcze - to w skali Europy są słabe drużyny. A grą z nimi reprezentacja Polski sama sobie wystawia świadectwo.
- Może się zaskoczę, ale już nie wierzę w misję z Santosem. Że da nam coś więcej niż dawali wcześniej inni. Coś wygra, coś przegra, nic nie zbuduje - trafnie napisał Przemysław Langier z “Goal.pl”. - Problemem Santosa nie są tylko wyniki czy atmosfera wokół reprezentacji, a to, że ja przed czwartym meczem eliminacji wciąż nie wiem, co my mamy grać - to też słowa Langiera, tyle że chwilę przed popisem biało-czerwonych na PGE Narodowym.
Po czwartym meczu eliminacji jest jeszcze gorzej. W Albanii musiałby nastąpić jakiś cud, szokujący zwrot akcji, zwolnienie blokady. Ale na ten moment, panie Santos, to chyba nie ma sensu. I nie zanosi się, że będzie miało.

Tomasz Kędziora

Niezły występ z Niemcami i dobre 45 minut w Kiszynowie. Do tamtego momentu wydawało się, że odkurzenie Tomasza Kędziory, solidnego przecież za kadencji Jerzego Brzęczka, to trafna decyzja Santosa. Zresztą jeśli chodzi o obrońców, selekcjoner zdaje się być konsekwentny, bo znów dał szansę tej samej trójce z tyłu. Wcześniej zawodził Jan Bednarek, teraz zaś fatalny występ zanotował zawodnik PAOK-u Saloniki. Oczywiście, było czyste konto, a tylna formacja nie miała za wiele roboty. Ale gdy tylko Farerzy zbliżali się do pola karnego gospodarzy, wybuchał pożar. Kędziora zaś gasił go benzyną. Zajrzyjmy do pomeczowych ocen, które znajdziecie TUTAJ.
- W piętnaście minut w trakcie pierwszej połowy Kędziora zdołał: wykonać przerzut na aut, głupio sfaulować przeciwnika, kryć na czterometrowy radar i na "deser" dać się położyć na ziemię weteranowi-amatorowi.
Gdyby zamiast sympatycznych Wyspiarzy naprzeciwko Kędziory grali lepsi piłkarze (i nie chodzi tu o Mołdawian!), w 28. minucie mogłoby być pozamiatane. Nie będziemy więc chwalić “Kendiego” za to, że rywale nie weszli na rozłożony przez niego czerwony dywan.

Grzegorz Krychowiak

Z jednej strony weteran zagrał słabo i uwypukliły się wszystkie jego boiskowe mankamenty. Z drugiej - czy naprawdę spodziewaliśmy się czegoś więcej? Z całą sympatią dla “Krychy” i szacunkiem za dokonania sprzed lat, ten rozdział reprezentacyjny powinien być już zamknięty. Pomocnik miał szansę udowodnić, że być może zbyt szybko go skreślono. No ale nie obronił się ani trochę. Pokazał swój przykry znak firmowy ostatnich lat, czyli zestaw: złe przyjęcie + strata + spóźniona interwencja + faul na żółtą kartkę. W ofensywie raz wrzucił sam do siebie, a poza tym głównie słał płaskie podania w nogi rywali. Jedno topowe zagranie nie może mydlić oczu. Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości, czy 33-latek pomoże tej kadrze, to teraz powinien się ich całkowicie wyzbyć. Grajmy Bartoszem Sliszem. On się jeszcze rozwija, a przy tym jest w świetnej dyspozycji. Stawianie na mityczne doświadczenie “Krychy” to kuriozum.

Michał Skóraś

Było widać, że skrzydłowy Club Brugge nie jest w rytmie meczowym. Grający po drugiej stronie boiska Jakub Kamiński też nie zagrał wybitnego spotkania, ale chociaż próbował coś zdziałać, zasuwał, podawał, potrafił pomyśleć nieszablonowo. A Skóraś sprawiał wrażenie jednowymiarowego i powolnego. Z przodu właściwie nic nie zaoferował, z tyłu wraz z Kędziorą dali się ograć 37-letniemu Farerowi. Nie była to najlepsza wersja wychowanka Lecha, znana nam z Poznania. I tutaj znów kamyczek do ogródka Fernando Santosa: czemu w podstawowym składzie pojawił się Skóraś w maksymalnie średniej dyspozycji, a nie zawodnik, który jest “w gazie”? Wydaje nam się, że w Tiranie piłkarz Brugge zacznie już z ławki. Może w roli zmiennika da impuls? Za Wyspy Owcze spory minus.
***
Przegrani są też wśród tych, którzy na boisko albo nie weszli wcale, albo weszli z ławki. Damian Szymański może się zastanawiać, jaka jest jego rola w kadrze, jeśli trener, zamiast go budować, odstawia po jednym słabszym występie na rzecz Krychowiaka. Slisz - co musi zrobić, by selekcjoner traktował go poważniej. Sebastian Szymański - czy wreszcie dostanie większy kredyt zaufania i to na właściwej pozycji. Wieteska i Dawidowicz - czy Santos ma świadomość, że linię obrony można zmieniać, szczególnie gdy pod ręką są ludzie w formie z poważnych lig. Wątek Matty’ego Casha już zostawmy, z nadzieją, że będzie mógł zagrać z Albanią i wreszcie coś tej kadrze dać.
A jacyś wygrani? W pomeczowych ocenach zwróćiliśmy uwagę na pozytywny występ Kuby Kiwiora. Statystyki to potwierdzają. Szkoda, że koledzy nie dojechali do niego (i Piotra Zielińskiego) poziomem.

Przeczytaj również