To ją sparaliżowało. Wywiad Świątek po meczu mówi wiele

To ją sparaliżowało. Wywiad Świątek po meczu mówi wiele
Gao Jing / pressfocus
Maciej  - Łuczak
Maciej Łuczak01 Aug · 15:04
Iga Świątek sensacyjnie przegrała w półfinale turnieju igrzysk w Paryżu z Chinką Qinwen Zheng. To był zdecydowanie najsłabszy mecz, jaki Polka rozegrała w stolicy Francji od triumfu w Roland Garros w 2020 roku.
Wnikliwi obserwatorzy meczów Świątek w czwartkowe popołudnie raczej liderki rankingu nie poznawali. To nie była tenisistka, która na kortach ziemnych dominuje, rozgrywa spotkania na swoich warunkach, najczęściej dość gładko wygrywa. Od początku meczu była nerwowa, popełniała bardzo dużo niewymuszonych błędów.
Dalsza część tekstu pod wideo
Po pierwszym secie trudno było mieć nawet przekonanie, że rywalka zagrała rewelacyjne spotkanie. Owszem, Zheng robiła swoje, ale to nie był poziom nieosiągalny, była po prostu powtarzalna i solidna. Wykorzystała to, że po drugiej stronie siatki miała tenisistkę, która przede wszystkim walczyła sama ze sobą.

Poniżej poziomu

Pytania po tej porażce prawdopodobnie będą właśnie kierunkowane w stronę sfery mentalnej. Tego, że nie udało się udźwignąć presji gry o finał igrzysk. Dla Świątek turniej olimpijski ma znacznie większe znaczenie niż dla większości zawodniczek. Od lat podkreślała, jak priorytetowe jest dla niej sięgnięcie po złoto. To oczekiwania wobec samej siebie, świadomość, że ma możliwie najbardziej sprzyjające warunki do triumfu prawdopodobnie, a nie presja zewnętrzna, sparaliżowała ją w czwartek na korcie centralnym.
Takie napięcie całego organizmu wpływa oczywiście na poruszanie się na korcie, brak swobody w grze i wiele innych ważnych czynników. To bardzo długimi momentami było widać w rywalizacji z Zheng. Trudno było sobie przecież wyobrazić, że Polka może nie wykorzystać prowadzenia 4:0 w secie. Nie na tym obiekcie, nie na tej nawierzchni. Taki scenariusz był dotąd abstrakcją. Takie sety wcześniej kończyły się 6:0, w najgorszym scenariuszu w okolicach 6:2.

Niespotykane sceny

W półfinale igrzysk dala się natomiast Chince dogonić. Trochę ten pojedynek przypominał mi wydarzenia z 2021 roku z Nowego Jorku. Wtedy Novak Djoković stanął przed historyczną szansą wygrania kalendarzowego Wielkiego Szlema, dokonania czegoś, co nikomu nie udało się od końcówki lat 60. Brakowało jednej wygranej, w finale z Daniłem Miedwiediewem. Skończyło się porażką, w dodatku bardzo dotkliwą - 0:3 w setach. Tytaniczny Serb ten jeden raz przegrał z własnymi emocjami.
Świątek była o krok dalej, o dwa mecze od wymarzonego złota, ale pewne podobieństwa mogą się nasuwać. Szczególnie, że nawet średni poziom Polki na kortach ziemnych powinien wystarczyć na kogoś takiego jak Zheng. Tymczasem sama liderka światowego rankingu, w rozmowie z Eurosportem, przyznała, że miała w czwartek "dziurę na bekhendzie". Łącznie popełniła aż 36 niewymuszonych błędów, bardzo dużo jak na mecz dwusetowy. Nie rekompensowała też sobie tego punktami wygranymi bezpośrednio, tych było tylko 13.
Oczywiście format turnieju olimpijskiego jest nieco inny niż w rywalizacji wielkoszlemowej, gra się częściej, w zasadzie codziennie, ale tak porównując obie tenisistki, to trudno stwierdzić, że Polce było trudniej. To Zheng miała za sobą dłuższy, bardziej zacięty, trzygodzinny mecz z Angelique Kerber. Zresztą drugi trzysetowy z rzędu.

Porównania z Djokoviciem

Pozostając natomiast przy porównaniach z Djokovicem, będzie teraz w podobnej sytuacji, co Serb trzy lata temu w Tokio. Do Japonii przyleciał po złoto w singlu, którego nadal mu brakuje, a sensacyjnie przegrał w półfinale z Alexandrem Zverevem. Mentalnie nie zdołał się podnieść do spotkania o brąz, które przegrał z niżej notowanym Pablo Carreno Bustą. Przed Polką podobne wyzwanie, w kilkanaście godzin zapomnieć o ogromnym rozczarowaniu i wygrać mecz o brązowy medal.
W tenisie to bardzo nietypowa sytuacja, że przegrywa się mecz, a nadal się uczestniczy w turnieju. Wspomniana rozmowa z Eurosportem zakończyła się odejściem Świątek od kamery, nie była w stanie odpowiedzieć na kolejne pytanie, emocje po prostu wzięły górę. Zachowanie absolutnie zrozumiale, to nie Wielki Szlem, który za kilka miesięcy znów zostanie rozegrany. Na igrzyska trzeba będzie czekać cztery lata, nigdy już nie powtórzą się aż tak sprzyjające warunki, ale nie zmienia to faktu, iż w stolicy Francji nadal jest o co grać. Rywalką w meczu o brąz będzie przegrana z pojedynku Donna Vekić - Anna-Karolina Schmiedlova.

Przeczytaj również