Najlepszy w XXI wieku? Może w historii? Szczęsny ma argumenty. "Tylko oni mogą się równać"
Mógł grać na wysokim poziomie jeszcze przez kilka dobrych lat. Przez ostatnie miesiące wciąż był w świetnej formie. Mimo to jako zaledwie 34-letni bramkarz zakończył piłkarską karierę. Wojciech Szczęsny znów pokazał, że żyje na swoich zasadach. Nie zawsze oczywistych.
Ta informacja gruchnęła jak grom z jasnego nieba. Nawet jeśli w ostatnim czasie Szczęsny dawał do zrozumienia, że już niebawem może zawiesić piłkarskie buty na kołku, i tak jakoś trudno w to uwierzyć. Przecież ten gość niedawno zagrał być może najlepszy sezon w swojej karierze. Teraz w piłkę będzie grał raczej w ogrodzie. Z synem. Chce poświęcić się rodzinie.
Szczęsny znów zrobił to po swojemu. Po rozstaniu z Juventusem, który pragnął koniecznie zrzucić go z listy płac, mógł spokojnie zahaczyć jeszcze o jakiś lukratywny kontrakt. Nie wykluczał takiej opcji, rozglądał się, był blisko saudyjskiego Al-Nassr, ale jak sam przyznawał, temat za szybko wypłynął na światło dziennie i w efekcie spalił na panewce.
W przestrzeni medialnej co rusz pojawiały się kolejne informacje dotyczące przyszłości Szczęsnego. Tak kilka dni temu na kanale Meczyki mówił Tomasz Włodarczyk,
- Sytuacja Wojciecha Szczęsnego ma wyjaśnić się w ciągu tygodnia. Musi się zakręcić karuzela na rynku transferowym. Możliwe, że trafi do bardzo silnego klubu na drugiego bramkarza. Propozycji jest sporo, ale większość Szczęsnego nie interesuje (...). Natomiast jeśli nie pojawi się wystarczająco dobra oferta dla Szczęsnego (nie chodzi o finanse, a bardziej o sprawy życiowe), to nie zdziwię się, jeśli Wojtek ogłosi zakończenie kariery - mogliśmy usłyszeć.
I faktycznie. Spełnił się ten ostatni scenariusz. Szczęsny nie chciał robić już niczego na siłę. Nie był przerażony wizją życia po życiu, jak często nazywa się etap, w którym piłkarze muszą poradzić sobie bez piłki. 34-latek mówił o tym niedawno w rozmowie z Kubą Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim w Onecie. Pracować już nie musi, bo ustawił i siebie, i pewnie kilka kolejnych pokoleń, ale pracować chce. Ma pasje, plany, marzenia.
- Planów mam parę. Wszystkie są mniej lub bardziej związane z biznesem deweloperskim. Niektóre są bardziej czystą deweloperką. Drugie te bardziej marzeniowe, są bardziej połączone z architekturą po prostu. Chciałbym studiować, być architektem, który projektuje pod deweloperkę - opowiadał.
Nawet jeśli piłka nie będzie teraz wypełniała życia Szczęsnego, to wypełniła, i to w naprawdę piękny sposób, jego przeszłość. Wystarczy spojrzeć w CV byłego już bramkarza, żeby docenić, jak wielkim był sportowcem. 181 meczów w barwach Arsenalu, 252 spotkania w Juventusie, 81 występów w koszulce Romy. Same potężne marki. Utrzymał się na ich pokładzie, zazwyczaj w dobrej formie, przez kilkanaście lat. To mówi samo za siebie.
Poznał smak mistrzostwa Włoch i to trzykrotnie. Wygrywał kilka innych trofeów na Półwyspie Apenińskim, a z Arsenalem sięgał po Puchar i Superpuchar Anglii. Jako gracz Romy może i nie dorzucił nic do gabloty, ale potrafił posadzić na ławce nie byle kogo, bo samego Alissona.
Szczęsny napisał też oczywiście piękny rozdział w reprezentacji Polski. Zagrał dla niej 84 razy, wystąpił na sześciu wielkich turniejach. Kilka z nich było dla niego nieudanych, kilka wyjątkowo pechowych, ale w końcu pokazał klasę na mundialu w Katarze i ostatnich mistrzostwach Europy. Jeśli uznamy, że dał plamę podczas EURO 2012 czy rozgrywanego sześć lat później czempionatu w Rosji, to bez wątpienia zmazał ją w Katarze i ostatnio na niemieckich murawach.
Czy był najlepszym polskim bramkarzem w XXI wieku? Bez wątpienia. Z całym szacunkiem do Jerzego Dudka czy Artura Boruca, muszą oni w tej dyskusji oddać palmę pierwszeństwa. Mieli oczywiście swoje chwile chwały, kapitalne mecze, ale to ich młodszy kolega utrzymał się na bardzo wysokim poziomie przez zdecydowanie najdłuższy czas.
Czy z kolei, idąc krok dalej, uznamy Szczęsnego za najlepszego polskiego golkipera w całej historii? To już pytanie, na które odpowiedzieć jest zdecydowanie trudniej, choćby ze względu na to, jak na przestrzeni lat zmienił się futbol. Tu spore argumenty ma przede wszystkim Józef Młynarczyk, który znalazł się zresztą w jedenastce stulecia reprezentacji Polski. Niektórzy zapewne wskażą na Jana Tomaszewskiego. Jeśli jednak ktoś za najlepszego z najlepszych uzna Szczęsnego, też nie wyjdzie na wariata.
To była piękna przygoda. Piękna kariera. Po prostu dziękujemy.