Premier League ma w ostatnich tygodniach jednego króla. "Jeden z najlepszych graczy, jakich trenowałem"
Przed wczorajszym meczem Jürgen Klopp nazwał go jednym z najlepszych piłkarzy, jakich kiedykolwiek trenował. Po spotkaniu słowa te wybrzmiały jeszcze głośniej. Ilkay Gündogan, choć najpierw zmarnował rzut karny, potem dwa razy trafił do siatki, a jego Manchester City pokonał Liverpool aż 4:1. Wspaniała passa “Obywateli” trwa. Ogromna w tym zasługa właśnie niemieckiego pomocnika.
Dla Gündogana były to trafienia numer osiem i dziewięć w bieżącym sezonie Premier League. Daje mu to nie tylko sensacyjne miano najlepszego strzelca zespołu, ale i jednego z dziesięciu najskuteczniejszych zawodników całej ligi. A przecież Niemiec - choć zawsze można było przypisywać mu wiele atutów - nigdy nie słynął ze szczególnej smykałki do zdobywania bramek. To nie leżało w sferze jego głównych obowiązków.
Najlepszy sezon w liczbach
Przez cztery lata gry dla Borussii Dortmund strzelił 15 goli. W barwach “The Citizens” najlepszy pod tym względem miał sezon 2018/19, gdy wpisywał się na listę strzelców sześć razy. Teraz już zdecydowanie ten wynik poprawił. Ponadto do jego ligowego dorobku dodać trzeba dwa trafienia w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Przed wczorajszym starciem Liverpoolu z Manchesterem City pytanie o Gündogana otrzymał jego były szkoleniowiec, a więc wspomniany już Klopp. Czy jest zaskoczony tak dobrą dyspozycją byłego podopiecznego?
- Wcale nie. Może trochę tymi strzelonymi golami, poza tym nie. Ilkay był jednym z najlepszych graczy, jakich kiedykolwiek trenowałem - stwierdził niemiecki menedżer.
Pierwsze życzenie Guardioli
Mówi się, że wielkie umysły myślą podobnie. Może dlatego pierwszym transferem Pepa Guardioli po objęciu sterów w błękitnej części Manchesteru był właśnie Gündogan. Pech chciał, że po kilku miesiącach nowy nabytek “Obywateli” doznał paskudnej kontuzji. Zerwał więzadła w kolanie. W efekcie wypadł z gry na długie miesiące. Po jego powrocie Guardiola - bardzo zresztą rozsądnie - dozował mu minuty na boisku. Krok po kroku niemiecki pomocnik wracał do pełnej dyspozycji.
I choć teraz wszyscy się nim zachwycają, on sam twierdzi, że miewał już podczas pobytu w Manchesterze lepsze momenty. Choćby końcówkę sezonu 2018/19, gdy “Obywatele” do samego końca - skutecznie - bili się z Liverpoolem o tytuł mistrzowski. Nie imponował może wtedy liczbami, ale był jednym z kluczowych piłkarzy zespołu, który rozgrywki zakończył z fenomenalnym bilansem 98 punktów.
- Może biorąc pod uwagę liczby jestem teraz lepszy, ale szczerze, liczby nigdy nie są dla mnie naprawdę ważne w piłce nożnej - mówił Gündogan porównując ostatnią dyspozycję do tej z 2019 roku.
Z bliska, z daleka, z rzutów wolnych i karnych
Na świeczniku znalazł się jednak dopiero teraz. Mając za plecami Rodriego może dać z siebie więcej w ofensywie. Co rusz podłącza się do akcji zespołu, kończąc je często praktycznie przy samej bramce rywala. Właśnie w taki sposób strzelił wczoraj oba gole.
Jego wejścia z głębi w pole karne to jedna z głównych broni “Obywateli” w ostatnich tygodniach. W podobny sposób Gündogan wykorzystywał wycofywane przez Raheema Sterlinga piłki ze skrzydła w spotkaniach przeciwko West Bromwich i Newcastle. Ale repertuar zagrań Niemiec ma dużo szerszy. W tym sezonie strzelał już pięknie z rzutu wolnego, skutecznie wykonywał rzut karny i popisał się kapitalnym uderzeniem z dystansu w meczu z Crystal Palace. Potrafił też zabawić się z obrońcami Chelsea na Stamford Bridge.
(Gol na 1:0).
Wczorajsze dwa gole były jego drugim dubletem na przestrzeni kilkunastu dni. Pod koniec stycznia Niemiec dwa razy trafił też do bramki West Bromu. Najpierw przymierzył po długim słupku zza pola karnego, a potem pokazał, że ma jeszcze coś z defensywnego pomocnika. Najpierw odebrał bowiem piłkę rywalowi, a po chwili zwodem wypracował sobie pozycję i dołożył drugie trafienie. Gündogan w swojej strzeleckiej formie nie jest więc jednowymiarowy.
Piłkarz kluczowy
Jest za to prawdziwym talizmanem zespołu. Gdy go nie było - drużyna przegrywała z Leicester (2:5) i Tottenhamem (0:2) oraz remisowała z Leeds (1:1), Manchesterem United (0:0) i FC Porto (0:0). Bez Gündogana potrafiła wygrać tylko jeden ligowy mecz. Na początku sezonu z Wolverhampton. Przypadek? Raczej nie.
Pep Guardiola doskonale zdaje sobie sprawę, że Niemiec może być kluczowym elementem jego układanki. Już w poprzednim sezonie Gündogan był jedynym zawodnikiem City, który zagrał od deski do deski we wszystkich meczach “Obywateli” na arenie Ligi Mistrzów. A nie trzeba chyba przypominać, że hiszpański szkoleniowiec rozgrywki te traktuje, mimo niepowodzeń, a może prędzej dzięki nim, priorytetowo.
- To radość go mieć. Może odgrywać różne role i zawsze myśli o tym, co jest najlepsze dla zespołu. Jest jednym z najbardziej niesamolubnych graczy, z którymi pracowałem w mojej karierze - przyznał Guardiola.
***
Manchester City wpadł ostatnio w zwycięski trans. Chociaż Guardiola często decyduje się na ustawienie bez klasycznego napastnika, wszystko funkcjonuje niemalże perfekcyjnie. Przede wszystkim dzięki uniwersalności piłkarzy takich jak Gündogan.
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że być może nie błyszczę, ale pozwalam świecić innym i tak właśnie siebie widzę - mówił niegdyś pomocnik urodzony w Gelsenkirchen. Teraz jednak to on błyszczy. A koledzy mu na to pozwalają.