Najlepszy nastolatek świata wraca na właściwe tory. Dość przeciętniactwa, słynny ojciec miał rację

Najlepszy nastolatek świata wraca na właściwe tory. Dość przeciętniactwa, słynny ojciec miał rację
Jeremy Landey / pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński01 Feb · 08:00
Syn gwiazdy miał pójść w ślady ojca, ale nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Po latach bezowocnej tułaczki po Europie wreszcie jednak znalazł dla siebie odpowiednie miejsce. Justin Kluivert wyróżnia się w Premier League, udowadniając, że nie jedzie tylko na nazwisku i dawnej łatce wielkiego talentu.
Justin Kluivert odchodził z Ajaksu z opinią sporego talentu, ale kariera po transferze do Romy nie rozwijała się tak, jak się spodziewano. Przez pięć lat migrował po klubach, nie mogąc nigdzie na dłużej zagrzać miejsca. Można już było w niego zwątpić, stwierdzić, że jego największą siłą jest nazwisko odziedziczone po ojcu, który przecież miał status wielkiej gwiazdy. Holender wreszcie jednak znalazł odpowiednie środowisko do tego, aby pokazać, że wciąż drzemie w nim duży potencjał. Skrzydłowy wyróżnia się w jednym z największych zaskoczeń tego sezonu Premier League, Bournemouth. Ten talent nie przepadł.
Dalsza część tekstu pod wideo

Najlepszy nastolatek świata

Gdy Justin Kluivert dobijał się do pierwszej drużyny Ajaksu Amsterdam, szybko zrobiło się o nim głośno. Magia statusu syna legendy, która przeszła przez tę samą akademię, i duży potencjał prezentowany już w grupach juniorskich, sprawiły, że media szybko zwróciły na niego uwagę. Dynamiczny, świetny w dryblingu i potrafiący strzelać bramki - wyglądał niczym materiał na przyszłą gwiazdę. Porównywano go do Arjena Robbena, choć najlepiej czuł się po przeciwległej stronie boiska. Wyróżniał się, grając u boku takich zawodników, jak Matthijs de Ligt, Noussair Mazraoui czy Kasper Dolberg. A przecież każdego z nich uważano za spore talenty.
Skrzydłowy zadebiutował w barwach “De Godenzonen” już jako 17-latek. Wtedy też podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt, a niedługo potem zdobył klubową nagrodę dla Talentu Przyszłości, którą wyróżniano m.in. Wesleya Sneijdera, Rafaela van der Vaarta czy De Ligta. Gdy miał 18 lat, był już podstawowym graczem i strzelał hattricka z Rodą Kerkrade. Jeszcze przed 20. urodzinami zdobył dziesięć ligowych goli w sezonie.
Pisano, że celuje w pójście śladami ojca Patricka. Ten również bardzo szybko stał się jednym z najgorętszych nazwisk w Europie. W wieku 21 lat ściągał go przecież wielki Milan. Kluivert junior również błyskawicznie zaczął przyciągać uwagę czołowych zespołów Starego Kontynentu, o czym mówił reprezentujący go superagent, Mino Raiola.
- Ma w Ajaksie bardzo niski kontrakt, a wzbudza bardzo duże zainteresowanie, zwłaszcza ze strony największych klubów. Trzeba traktować te doniesienia poważnie, bo mowa o jednym z największych talentów na świecie - mówił Włoch w rozmowie z De Telegraaf, gdy negocjował nową umowę dla swojego podopiecznego wiosną 2018 roku.
Opinia Raioli nie była bezpodstawna. Młody Holender zaledwie kilka tygodni wcześniej został uznany przez portal Goal za najlepszego nastoletniego piłkarza globu, zajmując pierwsze miejsce w ich rankingu NxGn. W pokonanym polu pozostawił wówczas m.in. Phila Fodena, De Ligta, Viniciusa Juniora czy Gigiego Donnarummę. Miał też już za sobą debiut w dorosłej reprezentacji. Ostatecznie jednak, z uwagi na wysokie oczekiwania finansowe, stronom nie udało się porozumieć w sprawie kontraktu w Ajaksie.

Eurotrip bez polotu

Gdy zatem nastoletni wciąż skrzydłowy nosił się z zamiarem opuszczenia Amsterdamu, Ajax, z pełną świadomością faktu, że jego umowa wygaśnie za rok, postanowił pójść mu na rękę i przy okazji zarobić, póki miał ku temu okazję. Zawodnik przyznawał, ze marzy o przeprowadzce do Barcelony, ale taki temat się nie pojawił. Dużo pisano o zainteresowaniu z Premier League, o której mówił, że jest interesującym kierunkiem. Najbardziej z angielskich klubów zabiegały o niego Tottenham i Manchester United. Pogodziła je jednak AS Roma. Włosi zapłacili za wielką nadzieję holenderskiej piłki promocyjne, jak się wydawało, 18 milionów euro. Justin poszedł tym samym w ślady ojca, przenosząc się z Ajaksu do Serie A, ale zrobił to… wbrew jego poradom.
- Justin dobrze sobie radzi, musi to kontynuować. Musi twardo stąpać po ziemi. Powiedziałem mu, że wciąż ma 18 lat, że powinien zachować spokój i na pewno zostać jeszcze rok w Ajaksie. Gdy jedziesz za granicę, do innych rozgrywek, musisz być silny mentalnie i fizycznie. Nie powinieneś odchodzić zbyt szybko - portal talkSPORT cytował słowa Patricka Kluiverta kilka miesięcy przed transferem.
Okazały się one prorocze. Tak właśnie zaczęła się tułaczka Kluiverta juniora po Europie. W Romie przez dwa lata nie zdołał przebić się do podstawowej jedenastki. Potem rozpoczął serię wypożyczeń. RB Lipsk: znów głównie rola zmiennika. Nicea: regularna gra od pierwszej minuty, statystyki bez polotu. Plasująca się w drugiej połowie tabeli La Liga Valencia, której barwy reprezentował niegdyś jego tata: ponownie przyzwoite liczby, ale w zespole grającym poniżej oczekiwań. Talent Kluiverta nie mógł rozbłysnąć. Wystarczy spojrzeć na suche statystyki.
  • 2018/19 | AS Roma: 34 występy, dwa gole, osiem asyst
  • 2019/20 | AS Roma: 31 występów, siedem goli, dwie asysty
  • 2020/21 | RB Lipsk: 27 występów, cztery gole, jedna asysta
  • 2021/22 | Nice: 31 występów, sześć goli, sześć asyst
  • 2022/23 | Valencia: 29 występów, osiem goli, dwie asysty
Pięć sezonów po odejściu z Ajaksu Justin Kluivert miał już 24 lata. Zasmakował gry w czterech z pięciu najmocniejszych lig w Europie. Nigdzie jednak nie mógł zadomowić się na dłużej. Jego najlepszym sezonem pod względem snajperskim wciąż był ten ostatni w Amsterdamie - jedyny, gdy wykręcił dwucyfrówkę. Co niektórzy mogli już nawet zacząć mu zarzucać, że mocno pomaga mu nazwisko i łatka dawnej wielkiej nadziei, która już powoli stawała się nadzieją straconą. Teraz ten trend ulega zmianie.

Wreszcie we właściwym miejscu

Latem 2023 roku Holender wreszcie opuścił Stadio Olimpico na stałe. Podpisał kontrakt z angielskim Bournemouth - klubem o zdecydowanie mniejszej renomie niż jego poprzednie zespoły. Fakt, że wylądował w takiej ekipie oraz kwota zarobiona przez Romę - niewiele ponad 10 milionów euro, a więc strata w porównaniu do wyłożonej za niego wcześniej kwoty, świadczyły o tym, że ta kariera nie potoczyła się zgodnie z planem. Wybór “Wisienek” wyglądał jednak rozsądnie. To drużyna budująca piłkarzy. Nie ściąga gwiazd, a rozwija mniej oczywistych zawodników. Kluivert pojawił się tam, gdy pracę zaczynał nowy menedżer, Andoni Iraola. I choć początkowo miał problemy z wywalczeniem sobie miejsca w podstawowym składzie, z czasem wreszcie to zrobił. A gdy projekt Hiszpana zaczął nabierać kształtu, stał się jego integralną częścią, zajmując miejsce na pozycji ofensywnego pomocnika.
Obecnie Bournemouth to jedno z największych zaskoczeń Premier League. “The Cherries” nie przegrali od 11 ligowych kolejek i dołączyli do grupy walczącej o Ligę Mistrzów. Teraz, po 23 seriach gier, Kluivert zagwarantował sobie najlepszy pod względem liczb sezon (choć należy zaznaczyć, że wykonuje rzuty karne, co pomaga w śrubowaniu statystyk). Niemniej, 11 goli i cztery asysty w 22 meczach angielskiej ekstraklasy to dorobek naprawdę dobry, jak na gracza ustawianego za plecami napastnika. A 25-latek, już nawet pomijając same suche “cyferki”, pokazuje wysoką formę.
- Lubię mierzyć wysoko, więc chciałbym, żebyśmy utrzymali się na kursie, który aktualnie obraliśmy, żebyśmy wygrywali ważne mecze. Zajmujemy obecnie bardzo dobrą pozycję w tabeli i możemy powalczyć o kwalifikację do rozgrywek europejskich. Czemu nie? Zawieśmy poprzeczkę wysoko, celujmy w tym sezonie w coś pięknego. Wierzę, że nas na to stać, więc postarajmy się o to - stwierdził Holender po niedawnym meczu z Evertonem.

Lepszy od ojca na “jego” terenie

W drużynie opartej na intensywności, dynamice, pracy bez piłki i bezpośredniości, Kluivert odnajduje się bardzo dobrze. Właściwie cała ofensywa Bournemouth opiera się zresztą na podobnych mu pod wieloma względami piłkarzach, co ułatwia wymianę pozycji i dodatkowe utrudnianie życia obrońcom. A w ostatnich meczach najbardziej błyszczy w niej właśnie Holender. Trudno wyobrazić sobie, aby nie dostał nominacji do głosowania na najlepszego piłkarza stycznia w Premier League. Mówiąc wprost, powinien być jednym z faworytów, bo w czterech spotkaniach strzelił pięć bramek i wypracował kolejne dwie. Popisał się też hattrickiem w starciu z Newcastle - już drugim w tych rozgrywkach. Pierwszego ustrzelił w konfrontacji z Wolverhampton, zapisując się przy okazji w historii Premier League, bo jako pierwszy gracz trzykrotnie trafił z rzutów karnych w jednym meczu.
Tryplet ze “Srokami” również miał wyjątkowy “smaczek”. Ojciec Justina pod koniec kariery spędził rok w Newcastle. I wspomniane trzy gole wystarczyły, by syn przebił jego ligowy dorobek strzelecki na St James’ Park. Patrick sześciokrotnie trafiał bowiem na murawach angielskiej elity, ale tylko raz w meczu domowym.
Mało prawdopodobne, że Justin Kluivert zostanie wielką światową gwiazdą, jak zapowiadano mu w młodości. 25-letni piłkarz wreszcie jednak znalazł dla siebie właściwe miejsce. Zakotwiczył w Bournemouth, ustabilizował formę i można powiedzieć, że w jego karierze coś ruszyło ku lepszemu. Pokazuje to zresztą również fakt, że pod koniec zeszłego roku wrócił po sześcioletniej przerwie do drużyny narodowej.
Możliwe, że Holender zdoła jeszcze wykrzesać coś naprawdę ciekawego. Naturalnie już teraz może pochwalić się kilkoma nietypowymi osiągnięciami. Gdy zadebiutował w Bournemouth, został czwartym zawodnikiem, który zagrał we wszystkich ligach europejskiego TOP5. Niedługo potem stał się też jednym z zaledwie trzech piłkarzy z bramką w każdej z nich. Już teraz zebrał tyle doświadczeń, ile większość graczy zapewne nigdy nie zbierze. A teraz wreszcie się wyróżnia. Czekał na to latami, właściwie od odejścia z Ajaksu. Pokazuje, że jego talent jeszcze całkowicie nie przepadł i, kto wie, że może zostać kimś więcej, niż tylko ligowym przeciętniakiem.
Bo przecież miał właśnie być kimś więcej.

Przeczytaj również