Najlepsze transfery sezonu w Premier League. Nie tylko Haaland. "Przemiana, był przeciętny, jest wielki"
W trakcie letniego i zimowego okienka sezonu 2022/23 kluby Premier League wydały łącznie ponad 2,5 miliarda funtów. W przeliczeniu na jeden klub daje nam to kwotę przekraczającą 132 miliony. Te absurdalne pieniądze pozwoliły na ściągnięcie całego zastępu świetnych piłkarzy. Ale jakie transfery okazały się naprawdę najlepsze?
Przyjrzeliśmy się ruchom wszystkich 20 klubów Premier League i na tapet wzięliśmy oba okienka transferowe. Grono nominowanych było naprawdę szerokie, ale ostatecznie listę wyróżnionych zawęziliśmy do 10 konkretnych nazwisk. Zawiera ona nazwiska tych piłkarzy, którzy nie tylko nie byli przepłaceni, ale też w wypadku których kwota transakcji wydaje się promocją, a oni sami przekroczyli pewne oczekiwania.
Jako się rzekło, kilku zawodników na listę się nie załapało, ale wyróżnić ich należy: Gabriel Jesus (Arsenal z Manchesteru City, 45 mln funtów), Andreas Pereira (Fulham z Manchesteru United, 10 mln funtów), James Tarkowski (Everton z Burnley, za darmo), Alexander Isak (Newcastle United z Realu Sociedad, 63 mln funtów), Willian (Fulham z Corinthians, za darmo), Bernd Leno (Fulham z Arsenalu, 8 mln funtów), Ben Mee (Brentford z Burnley, za darmo), Christian Eriksen (Manchester United z Brentford, za darmo).
10. Taiwo Awoniyi
Nottingham Forest po prostu szalało na rynku transferowym i niekiedy zaprzeczało prawom wszelkiej logiki. Beniaminek hurtowo ściągał nowych piłkarzy do ekipy Steve'a Coopera wymieniając w zasadzie całą kadrę w porównaniu do tej, która wywalczyła awans do Premier League. Końcowy efekt był owocny, udało się wywalczyć utrzymanie, wobec czego trudno pomstować na gigantyczny zaciąg pod ogólnym względem. Niemniej trudno znaleźć zawodników, jacy realnie wyróżnialiby się w skali całej Premier League. Wyjątkiem jest właśnie Awoniyi.
Nigeryjczyk trafił na tę listę w uznaniu za piorunujący finisz sezonu. Początkowo jego bramki jedynie skapywały, strzelił cztery gole w 19. kolejkach i złapał kontuzję. W kluczowym dla Nottingham momencie wziął jednak ciężar odpowiedzialności na swoje barki i poprowadził zespół w czterech szalenie ważnych spotkaniach. Thriller z Southampton (4:3) - dwa gole, zaskakujący remis z Chelsea (2:2) - dwa gole, sensacyjne pokonanie Arsenalu (1:0) - gol, remis z Crystal Palace wieńczący rozgrywki (1:1) - gol. Za byłego zawodnika Liverpoolu zapłacono sporo, Union Berlin otrzymał 17,5 miliona funtów. W obliczu utrzymania są to jednak najlepiej wydane pieniądze świata.
9. Ołeksander Zinczenko
Zdarzały mu się mecze gorsze, zdarzały mu się również kontuzje. Ogólny odbiór Zinczenki jest jednak jednoznaczny - Ukrainiec z miejsca poprawił sytuację Arsenalu na pozycji lewego obrońcy. Stanowił pewne zabezpieczenie defensywy, ale przede wszystkim dawał niezwykle wiele, jeśli idzie o możliwości rozegrania. To właśnie w tej kwestii były gracz Manchesteru City realizował się najlepiej. Warto też dodać, że 26-latek świetnie odnalazł się w specyficznym klimacie, który stworzył Mikel Arteta. Stał się jednym z najważniejszych duchów w szatni, jednym z liderów młodej drużyny. Trudno wyobrazić sobie, aby bez niego wszystko działałoby na tak wysokim poziomie.
8. Lisandro Martinez
Jeden z tych zawodników na liście, którzy utarli nosa malkontentom. W wypadku Argentyńczyka zwracano uwagę przede wszystkim na dość niski wzrost, szczególnie jak na standardy środkowego obrońcy. Martinez okazał się jednak zawodnikiem dobrze grającym w powietrzu, który wygrał łącznie 32 takie pojedynki. Swoją wartość udowadniał jednak przede wszystkim w starciach na poziomie boiska. W pewnym momencie sezonu był właściwie zaporą nie do przejścia, z miejsca wymieniano go wśród najlepszych stoperów Premier League. Później poziom występów mistrza świata nieco osłabł, ale nadal funkcjonował on na poziomie niedostępnym dla większości.
Skończyło się na tym, że z całego zaciągu holenderskiego, zarządzonego przez Erika ten Haga, to właśnie dawny lider Ajaksu wypadł najlepiej. 47 milionów funtów pozostaje kwotą ogromną, ale 25-latek udowodnił, że na rzeczony wydatek jakkolwiek zasłużył, a rywalizacja o miano najlepszego gracza z nazwiskiem Martinez nie została jeszcze zakończona. To wyróżnienie, bo konkurencja jest ogromna.
7. Sven Botman
Jeszcze przed przeprowadzką do Newcastle United Holender był wymieniany w gronie potencjalnych wzmocnień Liverpoolu w obliczu pamiętnej kontuzji Virigla van Dijka. Jak powszechnie wiadomo, do przenosin ostatecznie nie doszło. Obrońca funkcjonował jednak na radarach klubów Premier League, co przed zakończonym niedawno sezonem wykorzystały właśnie "Sroki". Czołowy stoper Ligue 1 został sprowadzony za niespełna 32 miliony funtów i stał się jednym z szefów najlepszej defensywy w całej lidze. Zaledwie 33 stracone bramki w rozgrywkach, w których padło ich najwięcej w całej historii. To wynik więcej niż dobry i duża w tym zasługa Botmana.
Jak już reprezentant "Oranje" wskoczył do podstawowego składu, to miejsca nie oddał nawet na moment. Nie było powodu, wszak duet, jaki stworzył z Fabianem Schaerem, pod względem klasy i jakości ustępował jedynie temu, co widzieliśmy w Manchesterze City. 23-latek stał się przy tym uosobieniem klasy, bo przy naprawdę bezkompromisowym stylu gry swojej drużyny obejrzał zaledwie dwie żółte kartki. Nie ma chyba lepszego dowodu na to, że Newcastle mądrze zrobiło, gdy postawiło oprzeć swoją politykę transferową właśnie na graczach pokroju Botmana, a nie wypłowiałych gwiazdach rodzących ryzyko zasiedzenia się na wieki.
6. Pervos Estupinan
Najlepszy dowód na to, jak Brighton zręcznie porusza się na rynku transferowym. Półfinalista Ligi Mistrzów, jeden z najbardziej wyróżniających się obrońców La Liga, zawodnik w sile wieku... ląduje w teoretycznym średniaku Premier League za około 15 milionów funtów. Był to zaledwie ułamek kwoty, jaką Chelsea lekką ręką wyrzuciła za Marca Cucurellę, tymczasem Kolumbijczyk okazał się zawodnikiem gwarantującym progres w stosunku do Hiszpana. Z pełnym przekonaniem wszedł w jego buty i stał się kluczową postacią dla rewelacyjnego projektu Roberto De Zerbiego.
Prawdą jest, że Estupinan potrzebował chwili, aby się na dobre rozkręcić, ale jak już zaczął szaleć w ofensywie, to nikt nie potrafił go zatrzymać. Przed mistrzostwami świata miał na swoim koncie tylko jedną asystę, ale po zakończeniu katarskiego turnieju wrócił w życiowej formie. Ostatecznie sezon zakończył z golem oraz sześcioma asystami, a przeciwko Arsenalowi dał występ, który zapisał się na kartach historii minionego sezonu. Wahadłowy "Mew" miał bezpośredni udział przy dwóch trafieniach w starciu wygranym aż 3:0.
5. Casemiro
Chociaż klasa wieloletniego gracza Realu Madryt nie podlegała dyskusji, to jednak parę obaw istniało. Wiek, brak doświadczenia w Premier League, naturalne przywyknięcie do charakterystyki meczów La Liga. Pytania i postawione na ich fundamentach wątpliwości legły jednak jak domek z kart. Owszem, Brazylijczyk regularnie popełniał koszmarne faule, które tępiono znacznie skuteczniej niż w Hiszpanii, ale jednocześnie pchnął Manchester United na tory, na jakie nie potrafiłby ich skierować Scott McTominay u szczytu swojej formy. Casemiro okazał się kolejnym elementem na drodze do odbudowy "Czerwonych Diabłów", choćby przez wzgląd na swoją mistrzowską mentalność.
Nie ma co kryć, że zdarzyło mu się kilka mniej przekonujących występów - choćby pamiętna katastrofa z Liverpoolem - ale w ogólnym rozrachunku dał swojej drużynie to, czego oczekiwała i potrzebowała. Należy bowiem pamiętać, że poza niszczycielską siłą w defensywie 31-latek dorzucił trzy asysty, a przede wszystkim cztery ważne trafienia. Na jego liście znalazły się Chelsea (1:1, 4:1) oraz Bournemouth (3:0, 1:0). To pewna hiperbola, ale gdyby ekipa Erika ten Haga zdobyła cztery punkty mniej, to prawdopodobnie nie grałaby w przyszłej edycji Ligi Mistrzów.
4. Nick Pope
Anglik przez lata udowadniał swoją klasę w Burnley. Oczywiście, drużyna dowodzona przez Seana Dyche'a zazwyczaj grała bardzo defensywnie, w związku z czym bramkarz miał ułatwione zadanie, ale nie można mu odmówić klasy patrząc na 15, 11 i dziewięć czystych kont w trzech kolejnych sezonach. Swoją postawą w "The Clarets" golkiper ocierający się o reprezentację zapracował na transfer do wznoszącego się na wyżyny Newcastle United. Nie był to transfer wielki, "Sroki" wyłożyły zaledwie 12 milionów funtów, ale to tylko sprawia, że ruch ten jest oceniany jeszcze wyżej.
Pope stanął bowiem na wysokości zadania i wywalczył 14 meczów na zero z tyłu. Funkcjonował w świetnie dysponowanej obronie, w bardzo mądrze ułożonej drużynie, ale nie zapominajmy, że też był jej ważnym elementem. Chociaż 31-latek nie dokonywał może cudów, nie bronił piłek nadprogramowych, to niemniej bez jego pewnej postawy nie byłoby historycznego wyniku w wykonaniu zespołu Eddiego Howe'a.
3. Manuel Akanji
Prawdopodobnie największe zaskoczenie pod względem tego, jak piłkarz miał trafić do klubu, a jakim w rzeczywistości się okazał. Pep Guardiola wycisnął ze Szwajcara absolutne maksimum. Stoper przeistoczył się z przeciętnego zawodnika Borussii Dortmund w absolutnie czołowego stopera Premier League. Błędy popełniał sporadycznie, znacznie częściej doskonale komponował się z Rubenem Diasem. To właśnie Akanji jest zaskakującym współtwórcą najlepszej defensywy w Premier League, co osiągnął grając w tempie wyższym do tego, do którego mógł nawyknąć w Bundeslidze.
27-latek zdołał sprawić, że już nikt na The Etihad nie płacze po Aymericu Laporte. Hiszpan został zastąpiony w doskonały sposób, chociaż mało kto zakładał, że to właśnie on przegra rywalizację o miejsce w składzie. Patrząc jednak na klasę nowego elementu układanki "The Citizens", trudno się dziwić decyzji podjętej przez charyzmatycznego szkoleniowca. "Sky Sports" podaje, że Anglicy przelali na konto BVB zaledwie 15 milionów funtów - jeśli naprawdę tak się stało, to mamy do czynienia z kradzieżą, której nijak nie da się zgłosić.
2. Joao Palhinha
Ściągnięcie defensywnego pomocnika Sportingu przeszło nieco w cieniu znacznie bardziej głośnej przeprowadzki z udziałem Matheusa Nunesa. 24-latek, swoją drogą też grający dla lizbońskiego klubu, ostatecznie trafił do Wolverhampton, ale zainteresowanie jego tematem podsycał Liverpool oraz ponad blisko dwukrotnie wyższa cena transferu. W końcu Wolves wyłożyło za swojego zawodnika 38 milionów funtów, natomiast Fulham zapłaciło 20 milionów funtów. Koniec końców to właśnie londyńczycy zrobili znacznie lepszy interes, a 27-latek podbił całą ligę i wywołał bodaj największe zaskoczenie spośród wszystkich zawodników, którzy w tym sezonie zasilili szeregi Premier League.
Rosły piłkarz stał się absolutnym fundamentem świetnie spisującej się drużyny Marco Silvy. Bez jego udziału "The Cottagers" grali zwyczajnie słabiej, brak Palhinhy odbijał się nawet mocniej niż nieobecność Aleksandara Mitrovicia. W ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy Portugalczyk wskoczył na poziom pozwalający na rywalizację z najlepszymi. O miejsce w jedenastce sezonu długo rywalizował z Rodrim i wcale nie był w tym starciu bez szans. Wzór ciężkiej pracy i umiejętnego wydawania pieniędzy przez ambitnego beniaminka.
1. Erling Haaland
Oficjalną kwotę za transfer z Borussii Dortmund - nieco ponad 50 milionów funtów - można włożyć między bajki. Na tym jednak nie kończą się rzeczy niesamowite w tej historii. Niezwykły jest bowiem również sam podbój, którego dokonał Haaland. Premier League miała go zweryfikować, Norweg miał nie wytrzymać obciążenia pod względem fizycznym, w końcu wcześniej smagały go kontuzje, ale też pod względem czysto piłkarskim. Skończyło się na tym, że zawodnik Manchesteru City pobił strzelecki rekord z palcem w nosie.
36 zdobytych bramek i osiem asyst (!) w 35 ligowych spotkaniach. Najlepszy wynik od 1992 roku, czyli od nowej historii angielskiego futbolu. To nawet więcej niż Andy Cole w rozgrywkach 1993/94 (Newcastle United, 34) i Alan Shearer w rozgrywkach 1994/95 (Blackburn Rovers, 34), chociaż Anglicy rozegrali kolejno pięć i siedem meczów więcej. Liczby tak dobre, że przed startem sezonu nie zakładali ich nie tylko krytycy, ale też najwięksi zwolennicy talentu bestii z West Yorkshire. Nie da sobie wymarzyć lepszego początku i lepszego transferu. Trafiony idealnie.