Najlepsza XI fazy grupowej LM. Sześć kolejek, wielu bohaterów. "Krótko: to dziś klasa światowa"
Zakończyła się faza grupowa obecnej edycji Ligi Mistrzów. Czyje gwiazdy błyszczały w niej najjaśniej? Kto indywidualnie był numerem jeden? Oto najlepsza jedenastka zmagań w grupach.
Klęska Barcelony, katastrofa Atletico, a z drugiej strony fantastyczny Bayern, odrodzenie Chelsea, absolutnie szalona końcówka w grupie D czy Benfica rzutem na taśmę wyprzedzająca w tabeli Paris Saint-Germain. To były naprawdę szalone rozgrywki grupowe Ligi Mistrzów. Miały wielu bohaterów - oto ci najlepsi.
W naszej topowej jedenastce, ustawionej w systemie z trójką obrońców, asymetrycznymi wahadłami i dwójką wysuniętych napastników, najwięcej przedstawicieli ma Napoli. Wybór nie był łatwy, ale staraliśmy się docenić przynajmniej jednego piłkarza z większości drużyn, które zasłużyły na słowa uznania.
Bramkarz:
Simon Mignolet (Club Brugge)
Kibice pamiętający Belga z niezbyt pewnej gry w barwach Liverpoolu mogli przecierać oczy ze zdumienia. Wyłączając nieco kuriozalny mecz z Porto (0:4), gdzie swoją drogą Mignolet nie miał wiele do powiedzenia, golkiper Club Brugge był nie do pokonania. Zachował pięć czystych kont, dwukrotnie zatrzymywał Atletico i Bayer Leverkusen. Obronił najwięcej strzałów ze wszystkich bramkarzy przy skuteczności ponad 88%. Łącznie wpuścił dokładnie 4.8 gola mniej niż powinien. Kapitalna forma. Bez niego belgijski zespół prawdopodobnie nie zdołałby awansować do fazy pucharowej. Talizman.
Obrońcy:
Dayot Upamecano (Bayern)
W sześciu meczach fazy grupowej defensywa Bayernu dopuściła rywali do strzelenia tylko dwóch goli. Sposób na obronę monachijczyków znalazła Viktoria Pilzno. Inter? Barcelona? Ależ skąd. Na słowa uznania zasługują wszyscy gracze tylnej formacji “Die Roten”, my zaś wyróżniamy Dayota Upamecano. Grał w każdym spotkaniu, a przeciwko “Blaugranie” udowodnił, że potrafi zatrzymać Roberta Lewandowskiego. Francuz wreszcie wydaje się dorastać do roli fundamentalnego elementu defensywy mistrzów Niemiec.
Kim min-Jae (Napoli)
Świetne wejście do poważnej piłki. Koreańczyk szybko sprawił, że kibice Napoli mogą cieszyć się z zamiany Kalidou Koulibaly’ego właśnie na niego. Młodszego, tańszego, ale już znakomitego w grze defensywnej. Kim Min-jae celująco jak na razie zdaje egzamin z gry na najwyższym, międzynarodowym poziomie. W ostatnich tygodniach łączył udane występy w Serie A z równą, solidną formą na arenie Champions League. Obecność w czołówce statystyk dotyczących m.in. przechwytów i wybić tylko to potwierdza. Całe Napoli zasługuje na owację na stojąco za wygranie grupy, szczególnie z 20 strzelonymi bramkami, ale poza ofensywą warto docenić też tyły. Na czele z Kimem.
Thiago Silva (Chelsea)
Bez niego Chelsea przegrała na inaugurację grupowych zmagań z Dinamem Zagrzeb. Z nim w składzie - właściwie przeszła przez pozostałą część rywalizacji jak burza, pokazując miejsce w szeregu Milanowi. I to właśnie dwumecz z mistrzem Włoch, byłym klubem Thiago Silvy, stanowił popis jego gry. Dwóch wygranych przy bilansie bramkowym 5:0 raczej nie udało by się osiągnąć, gdyby nie dyspozycja lidera obrony Chelsea. Szczególnie na San Siro weteran zagrał wyśmienicie. Odrodzenie “The Blues” na arenie Ligi Mistrzów ma kilka twarzy. Za główną z nich możemy uznać 38-letniego już reprezentanta Brazylii. Metryka nie przeszkadza mu w rywalizacji na najwyższym poziomie.
Pomocnicy i wahadłowi:
Joao Cancelo (Manchester City)
Cancelo wprawdzie na papierze nie jest wahadłowym, grywa teoretycznie na prawej lub lewej obronie, ale Pep Guardiola stworzył z niego na tyle uniwersalnego i znakomitego piłkarza, że ten powinien odnaleźć się na każdej pozycji. Stąd ustawiamy go na prawym wahadle. Portugalczyk należał do najlepszych piłkarzy City w fazie grupowej. Potwierdził wielką klasę, przede wszystkim w grze do przodu. Zanotował cztery asysty, w tym absolutnie fantastyczne, efektowne i efektywne podanie przy golu Erlinga Haalanda w pierwszym meczu z Borussią Dortmund. Cały Joao Cancelo, który w przeciwieństwie do wielu kolegów z zespołu uniknął rotacji Guardioli i wystąpił w każdym spotkaniu rozgrywek grupowych.
Jude Bellingham (Borussia Dortmund)
Jude Bellingham wprowadził Borussię Dortmund do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Oczywiście, w tym stwierdzeniu jest lekka nutka groteski, bo Anglikowi dzielnie sekundowali pozostali zawodnicy BVB. Bellingham był jednak absolutnie najlepszy w zespole z Niemiec. Świadczą o tym nie tylko cztery gole i asysta, ale przede wszystkim obserwacja gry środkowego pomocnika. To, jak doskonale on łączy defensywę z ofensywą, jak jednocześnie błyszczy w odbiorze, rozegraniu i polu karnym rywala, czyni go piłkarzem praktycznie kompletnym. A to wciąż zaledwie 19-latek. W Dortmundzie mogą już liczyć grube miliony z przyszłej sprzedaży reprezentanta Anglii. 100 mln euro? To wydaje się zdecydowanie za niska kwota. Nietrudno założyć, że pęknie suma o połowę wyższa. Bellingham to generacyjny talent.
Federico Valverde (Real Madryt)
W środku pola naszej jedenastki równie dobrze mógłby znaleźć się Toni Kroos, który znów osiągnął wyborną formę i na “kierownicy” Realu w każdym spotkaniu robił mnóstwo dobrego dla drużyny. Finalnie stawiamy jednak na Valverde, by podkreślić, jaki progres przeszedł ten zawodnik w ostatnich kilkunastu miesiącach. Rozgrywki fazy grupowej były doskonałym potwierdzeniem aktualnej formy Fede, na ten moment jednego z najlepszych piłkarzy na świecie. Urugwajczyk dołożył nie tyle cegiełkę, co kawał cegły do awansu “Królewskich” z pierwszego miejsca. To jak w przypadku Bellinghama - nie tylko liczby świadczą o jego topowej dyspozycji, są jedynie naturalną koleją rzeczy. A jak już przy cyferkach jesteśmy, to warto zauważyć, że pomocnik Realu osiągnął najwięcej kluczowych podań ze wszystkich graczy (15, wraz z Neymarem i Leo Messim). Krótko mówiąc: Fede Valverde to dziś klasa światowa.
Chwicza Kwaracchelia (Napoli)
Trudno uwierzyć, że Napoli zapłaciło za gruzińską gwiazdę tylko 10 mln euro. Dziś media na Wyspach Brytyjskich, pisząc o zainteresowaniu Kwaracchelią ze strony tamtejszych gigantów, rzucają kwotą nawet dziesięć razy wyższą. I trudno się dziwić. Chwicza, odkąd zakłada trykot ekipy z Neapolu, prezentuje się wyśmienicie. Główną areną jego popisów jest Serie A, ale i w Lidze Mistrzów Gruzin zdążył już pokazać to, co ma najlepsze. Po tym, jak Napoli rozbiło u siebie Liverpool 4:1, Trent Alexander-Arnold z pewnością na długo zapamięta niełatwe przecież nazwisko skrzydłowego. Ostatecznie Kwaracchelia zakończył fazę grupową z dwoma golami i trzema asystami. Radości z obserwowania jego popisów nie da się jednak wymierzyć w liczbach. Mnóśtwo udanych, efektownych akcji, piekielna szybkość i połączenie luzu z umiejętnościami w dryblingu. To się po prostu ogląda!
Ofensywny pomocnik:
Rafa Silva (Benfica)
Zwycięstwo w grupie z PSG i Juventusem, po drodze dwa remisy z naszpikowaną gwiazdami ekipą z Paryża. Spektakl z Maccabi Hajfa, rzutem na taśmę dający pierwszą pozycję w tabeli. Na garść braw zasłużyła cała drużyna Benfiki i jej trener Roger Schmidt. A na bohatera numer jeden my wybieramy Rafę Silvę. Cztery gole, asysta i generalnie wielki wpływ na sprawnie działającą machinę ofensywną zespołu z Lizbony. Rafę znajdziemy też w czołowej czwórce piłkarzy tworzących najwięcej akcji prowadzących do gola oraz prowadzących do strzału (tu wyprzedził nawet Valverde).
Napastnicy:
Mehdi Taremi (FC Porto)
Co za historia. Mehdi Taremi trafił do Europy niezwykle późno, bo w wieku 27 lat i teraz, gdy stuknęła mu już trzydziestka, błyszczy na największej z klubowych scen. Irański napastnik Porto to główny architekt efektownej pogoni “Smoków” za grupowymi rywalami i w konsekwencji awansu do fazy pucharowej z pierwszego miejsca. Strzelał jak najęty - wykręcił bilans pięciu goli i dwóch asyst, kończąc grupowe zmagania koncertowymi występami kolejno z każdym z przeciwników - od Leverkusen, przez Brugge, aż po Atletico. Warto, by m.in. obrońcy reprezentacji Anglii zapamiętali to nazwisko, bo Taremi może być na mundialu niezwykle groźny. A to przecież nie pierwszy raz, gdy pokazał piłkarski kunszt w Lidze Mistrzów. W sezonie 2020/21 strzelił cudownego gola przeciwko Chelsea (zobaczycie go TUTAJ, od 2:25).
Kylian Mbappe (PSG)
Drugie miejsce w grupie trzeba uznać za porażkę PSG. Z drugiej strony, do ofensywnego trio Neymar-Messi-Mbappe nie sposób się przyczepić. Każdy z gwiazdorów dał coś od siebie. Tłok w jedenastce jest jednak spory, więc trudno byłoby zmieścić w niej wszystkich trzech piłkarzy z Paryża. Wybieramy Mbappe, który strzelił dotychczas najwięcej goli w Lidze Mistrzów (siedem, tyle co Mohamed Salah) i dołożył do tego trzy asysty. Trafiał do siatki z każdym rywalem, zaczynając i kończąc na Juventusie. Mogliśmy oglądać jego najlepszą wersję, tę, która czyni z niego faworyta do kolekcjonowania Złotych Piłek w najbliższej dekadzie.