Najlepsza "dwójka" na świecie? Wieczny zmiennik wali drzwiami i oknami. Ma dość czekania
Wieczny zmiennik z potencjałem na więcej. Piłkarz, który chyba nigdy nie dostanie szansy, by spełnić swoje ambicje w obecnym klubie. Tak można powiedzieć o Caoimhínie Kelleherze z Liverpoolu. Nadchodzi czas, by Irlandczyk poszedł własną drogą i przestał być tylko rezerwowym. Pokazuje bowiem, że miano “najlepszego drugiego bramkarza na świecie” może być w jego przypadku prawdą.
W 2022 roku Juergen Klopp stwierdził, że Caoimhin Kelleher to najlepszy bramkarz numer dwa na świecie. Jego sytuacja od tamtej pory się nie zmieniła. Wciąż jest tylko zmiennikiem w Liverpoolu. 26-latek wykorzystuje jednak okazję na zrobienie dobrego wrażenia, która nadeszła w ostatnich tygodniach. Pod nieobecność Alissona błysnął już kilkukrotnie - ostatnio w prestiżowym starciu z Realem Madryt. Niemniej, wygląda na to, że nie dostanie szansy, żeby stać się pierwszym wyborem na Anfield i pracuje już na letni transfer. Klub ściąga bowiem Giorgiego Mamardaszwilego, co oznacza, że Kelleher pewnie będzie zmuszony, by skończyć okres wiecznego oczekiwania.
Cały czas drugi
Kelleher do Liverpoolu trafił niemal dekadę temu. W pierwszej drużynie zadebiutował w sezonie 2019/20. Od tamtej pory gra w klubie średnio około dziesięciu meczów rocznie. Powód? Prosty. Jest zmiennikiem dla klasowego bramkarza. Okazja wyjścia na murawę pojawia się w pucharach krajowych, przy okazji kontuzji “jedynki”, Alissona lub w przypadku meczów o “pietruszkę”. Irlandczyk żyje życiem rezerwowego bramkarza. Cały czas zajmuje drugie miejsce w kolejce, czeka na jakąkolwiek szansę, by pokazać się publice. I wykazuje się dużą cierpliwością.
Wielu mogłoby chcieć poszukać szczęścia w innych barwach. Odejść chociaż na wypożyczenie, żeby grać regularnie. On jednak długo godził się z miejscem na ławce. Aż do niedawna nie szukał gry w innych barwach, spokojnie zbierając minuty, gdy tylko nadarzyła się okazja. Przez pierwsze trzy lata zaliczył zaledwie 17 gier, ale już wtedy bardzo mocno cenił go Juergen Klopp.
- Alisson Becker to według mnie najlepszy bramkarz na świecie. Są inni dobrzy golkiperzy, ale on jest niesamowity. Mówiąc jednak szczerze, w mojej opinii Caoimhin Kelleher to też najlepsza “dwójką” na świecie - mówił Niemiec w 2022 roku po zwycięstwie z Chelsea w finale Carabao Cup, gdy zmiennik trafił do siatki w 11., decydującej serii konkursu rzutów karnych. - Zagrał dzisiaj niebywały mecz. Pamiętam przynajmniej dwie niesamowite interwencje, a pewnie było ich więcej.
To był wielki dzień Kellehera. Nie tylko pomógł drużynie w zdobyciu trofeum, ale dzięki słowom trenera usłyszał o nim prawie cały piłkarski świat. Kibice z kolei nabrali do niego większego zaufania. Gdy musiał wejść w buty Alissona, nie panikowali. Pokazał, że daje sobie radę pod presją, ale jego sytuacji to nie zmieniło. Wciąż musiał oglądać plecy Brazylijczyka.
Liczby go bronią
Kelleher dał się w ostatnich latach poznać jako jeden z pewniejszych rezerwowych bramkarzy w Anglii. Udowodnił to w poprzednich rozgrywkach, gdy problemy zdrowotne Alissona sprawiły, że wystąpił w rekordowych dla siebie dziesięciu ligowych spotkaniach i łącznie aż 26 na wszystkich frontach. Drużyna nie odczuła zbytnio zmiany między słupkami. “The Reds” nie przegrali ani jednego ze wspomnianych meczów ligowych. Choć zachowali w nich tylko dwa czyste konta, wygrali aż osiem, remisując jedynie w starciach z Manchesterem City i Manchesterem United. Dodatkowo Kelleher bronił przez całą drogę do zwycięstwa w FA Cup. Cieniem na jego kampanii kładła się tylko porażka 0:3 z Atalantą w Lidze Europy, gdzie nie popisał się przy dwóch bramkach.
Statystyki reprezentanta Irlandii w trakcie całej jego przygody z Liverpoolem wyglądają bardzo solidnie. W 58 występach puścił 66 goli i zaliczył 21 czystych kont, więc statystycznie gra “na zero z tyłu” co około trzy mecze. Według modeli statystycznych portalu FBRef nie zawodzi, gdy przychodzi mu grać w lidze. Tylko raz zakończył sezon Premier League, tracąc więcej bramek, niż wskazywałby na to model post-shot expected goals. I mowa tu o rozgrywkach 2022/23, gdy zaliczył jeden występ, co stanowi mało reprezentatywną próbkę. W ostatnim sezonie wychodził o 0,13 gola “na plusie” na 90 minut, co stanowiło czwarty wynik ze wszystkich bramkarzy, którzy rozegrali minimum dziesięć spotkań w lidze. W tym ponownie wygląda nieźle - jest trzeci pod względem tego wskaźnika wśród wszystkich golkiperów z minimum pięcioma występami (+0,24), choć do najlepszego pod tym względem Alissona (+0,43) trochę mu brakuje.
Niemniej, w ostatnich tygodniach “dwójka” Liverpoolu naprawdę się broni. W jedenastu meczach na wszystkich frontach z Kelleherem między słupkami Liverpool tylko raz stracił punkty, remisując 2:2 z Arsenalem. Ponad połowa z nich - dokładnie sześć - zakończyła się czystymi kontami. W Lidze Mistrzów w trzech meczach 26-latek ani razu nie wyciągał piłki z siatki, błyszcząc zwłaszcza z Realem Madryt. Zatrzymał bowiem strzał Kyliana Mbappe z rzutu karnego, pomagając “The Reds” pokonać “Królewskich” po raz pierwszy od 15 lat. W ostatnią niedzielę zagrał też na zero z tyłu z Manchesterem City.
Jeśli spojrzymy na statystyki Kellehera z ostatniego roku, to robią one gigantyczne wrażenie. Plasuje się w trzech najlepszych procentach golkiperów grających w pięciu najlepszych europejskich ligach oraz europejskich pucharach pod względem średniej różnicy wspomnianego PSxG i straconych bramek (+0,33 na mecz). Mówiąc w uproszczeniu - statystycznie broni strzały rywali lepiej niż 97% bramkarzy ze wspomnianej grupy. To liczby wprost topowe.
Pójdzie swoją drogą?
Choć odzywają się nawet głosy, że zasłużył na szansę między słupkami na stałe, po powrocie Alissona, najprawdopodobniej dobra postawa do tego nie wystarczy. Po pierwsze - choć wciąż istnieją pewne znaki zapytania, trudno zakładać, że Alisson odejdzie w najbliższej przyszłości. Po drugie - latem “The Reds” ściągnęli przecież nowego bramkarza. Z Valencii przyjdzie Giorgi Mamardaszwili. “Przyjdzie” w czasie przyszłym, bo zamelduje się w Anglii dopiero po obecnym sezonie. Wydanie na niego 30 milionów euro sugeruje jednak, że to w nim klub widzi zawodnika, który mógłby przejąć bramkarskie rękawice po Brazylijczyku.
Wygląda więc na to, że po zakończeniu sezonu nadejdzie pora, aby Kelleher wreszcie poszedł swoją drogą i poszukał okazji, żeby samemu stać się “jedynką”. Jego doświadczenie w rozgrywkach klubowych, jak na 26-latka, wygląda mizernie, bo to ledwie 57 występów. W samej reprezentacji, gdzie pomimo statusu rezerwowego w Liverpoolu od roku stanowi preferowany wybór, uzbierał ich już 20. Kiedyś cierpliwość do siedzenia na ławce musi się skończyć. Zresztą już ostatniego lata w brytyjskich mediach pojawiało się sporo informacji mówiących o tym, że Kelleher chce poszukać nowych wyzwań, najlepiej w zespole Premier League, gdzie wskoczyłby do podstawowej jedenastki. Plotki informowały chociażby o Wolverhampton, ale najbardziej konkretne miało być Nottingham Forest. “The Tricky Trees” oferowali 25 milionów funtów plus Matta Turnera, który mógłby zająć miejsce zwolnione przez Irlandczyka. Liverpool odrzucił jednak ich propozycję.
- To było jasne, że chciałem grać w pierwszym składzie - tutaj, czy gdziekolwiek indziej. Chciałem być numerem jeden. O tym myślałem - zresztą zawsze w to celowałem, bo jestem piłkarzem i, jak każdy, chcę grać. Siedzenie na ławce nie będzie mnie cieszyć - mówił Kelleher w październikowej rozmowie z Telegraph. - (...) Tak jest chyba ze wszystkim. Po pewnym czasie, po kilku miesiącach robienia tego samego, chcesz iść do przodu, wejść na najlepszy poziom.
Fakt, że Liverpool nie przyjął tak dużej kasy za rezerwowego, nie do końca zadowolonego bramkarza i przekonał go do pozostania, pokazuje, że na Anfield cenią jego talent i uważają za istotne ogniwo zespołu. Za podbiciem oczekiwań finansowych przemawia też fakt, że 26-latke posiada status wychowanka, co zawsze jest bardzo cenne dla klubów grających w europejskich pucharach. W obliczu transferu Mamardaszwilego wygląda na to, że wreszcie dostanie zgodę na odejście - wszak po sezonie zostanie mu tylko rok kontraktu, więc będzie to ostatnia szansa, by zarobić na nim przyzwoite pieniądze.
Niezależnie od tego, gdzie wyląduje, wydaje się, że Kelleher zrobił już na Anfield to, co miał i mógł zrobić. Szans w rywalizacji z Alissonem nie miał, długo wytrzymał w roli jego zmiennika. Chyba żaden bramkarz nie czuje się jednak w pełni usatysfakcjonowany rolą “dwójki”. Kiedyś musi pójść dalej, w poszukiwaniu spełnienia swoich ambicji. I ten czas zbliża się wielkimi krokami. No, chyba że Alisson zwolni mu miejsce. Wtedy w starciu z Mamardaszwilim jego notowania mogą stać wysoko.