Najlepsza 11 obcokrajowców w historii Ekstraklasy. Kolumbijska skała, izraelski pędziwiatr, koszmar Juventusu

Najlepsza 11 obcokrajowców w historii Ekstraklasy. Kolumbijska skała, izraelski pędziwiatr, koszmar Juventusu
mediapictures.pl/Shutterstock
Przez polską Ekstraklasę przez lata przewinęły się całe tabuny zagranicznych piłkarzy. Niektórzy szybko trafiali na znaną już półkę, podpisaną jako “zagraniczny szrot”, inni zaś potrafili błyszczeć tak mocno, że szybko wyjeżdzali do lepszych klubów. Nie brakuje też takich, którzy trochę zakochali się w polskiej lidze, przez lata budując tu swoją markę. Zdecydowaliśmy się stworzyć jedenastkę najlepszych zagranicznych piłkarzy, mających w CV bieganie po murawach w Zabrzu, Kielcach czy Gliwicach.
Trudno o jednoznaczny klucz, którym trzeba się kierować w tego typu zestawieniach. Bo co wziąć pod uwagę? Ogólne osiągnięcia w Ekstraklasie, takie jak liczba występów, trofea, gole czy asysty? Czy może jednak “prime time” danego zawodnika? Jego wpływ na grę, widowiskowość, umiejętności? Ostatecznie bardziej skłoniliśmy się ku tej drugiej opcji. Stąd obecność w jedenastce piłkarzy, którzy nie zawsze w Ekstraklasie grali długo, ale pokazywali poziom dalece wykraczający poza ligową szarzyznę.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jest to całkowicie subiektywne zestawienie, dlatego w komentarzach liczymy na ciekawą i merytoryczną dyskusję. W sam raz na przetarcie przed - zbliżającym się wielkimi krokami - podsumowaniem rundy po ostatniej tegorocznej kolejce Ekstraklasy.

Bramkarz: Dusan Kuciak (Legia Warszawa / Lechia Gdańsk)

Chyba jedyna pozycja na której nie było absolutnie żadnej wątpliwości. Dusan Kuciak to już legenda Ekstraklasy. W 2011 roku Słowak zawitał do Warszawy, podpisując kontrakt z Legią. Stolica urzekła go tak bardzo, że spędził w niej cztery i pół sezonu, zdobywając w tym czasie trzy tytuły mistrza Polski i trzy krajowe puchary. “Wojskowi” z Kuciakiem w składzie z powodzeniem występowali też w europejskich pucharach, choć do pełni szczęścia zabrakło upragnionej Ligi Mistrzów.
Dobrymi występami w Legii Słowak zapracował sobie na transfer do angielskiego Hull, ale tam rozegrał… jeden mecz. Zdecydował się więc wrócić na polskie boiska, tym razem jednak nie do stolicy, a Gdańska. Właśnie rozgrywa swój czwarty sezon w barwach Lechii. Do gabloty zdążył w tym czasie dołożyć Puchar i Superpuchar Polski.
Miewał słabsze momenty, ale trudno nie mieć ich przez tyle lat gry. Gdy jednak jest w dobrej formie - co zdarza się często - niełatwo znaleźć na niego sposób. W 294 spotkaniach rozegranych w Ekstraklasie aż 114 razy zachował czyste konto.

Obrońca: Edson (Legia Warszawa / Korona Kielce)

Tu już zaczęły się pierwsze schody. Edson, Barry Douglas, a może Junior Diaz? Ostatecznie wybór padł na Brazylijczyka, który w 64 spotkaniach w barwach Legii strzelił 11 goli i zanotował 13 asyst. Biorąc pod uwagę grę w linii defensywnej - wynik naprawde świetny.
Edsona najbardziej zapamiętamy pewnie ze znakomicie wykonywanych rzutów wolnych, ale nie była to jego jedyna zaleta. Solidny w obronie, dający swoje z przodu. W stolicy spędził trzy lata, podczas których zdobył jeden tytuł mistrzowski oraz jeden Puchar Polski.
Jakiś czas później wylądował jeszcze w Koronie Kielce, ale tam nie radził już sobie tak dobrze. Zagrał w 12 meczach, zdobył nawet dwie bramki. Bez wstydu, ale nie był to już ten sam Edson. Po pół roku wrócił do Brazylii.

Obrońca: Manuel Arboleda (Zagłębie Lubin / Lech Poznań)

W przypadku Kolumbijczyka nie było żadnych wątpliwości. Jego obecność w tym zestawieniu to po prostu obowiązek. Do Zagłębia Lubin przychodził przed rundą wiosenną sezonu 2005/2006, a już w kolejnych rozgrywkach znacząco przyczynił się do sensacyjnego mistrzostwa Polski dla “Miedziowych”.
Napastnicy nie mieli z nim łatwego życia. W obronie był prawdziwą skałą, a i pod bramką przeciwnika potrafił odnaleźć się znakomicie. Z Lubina trafił w końcu do Poznania, podpisując kontrakt z Lechem. Przy Bułgarskiej spędził kilka znakomitych lat, zdobywając drugie w swojej karierze mistrzostwo Polski, a także Puchar i Superpuchar.
Jeszcze lepiej spisywał się w europejskich pucharach. Wtedy budził się w nim snajper, więc na rozkładzie “Maniek” ma takie ekipy jak Manchester City, Dnipro, Red Bull Salzburg czy Udinese.
Jedni go kochali, inni nienawidzili, ale nie o kwestiach pozaboiskowych tutaj mowa. Na murawie Kolumbijczyk był po prostu świetny. Zdecydowanie brakuje dziś w Ekstraklasie takich stoperów.

Obrońca: Marcelo (Wisła Kraków)

Brazylijczyk w Krakowie spędził tylko dwa sezony, bo zwyczajnie wyrastał wysoko ponad naszą ligę. Już wówczas dawał sygnały, że ma papiery na duże granie. Przychodził do Wisły w wieku 21 lat, więc był jeszcze całkiem młody, a bardzo imponował pewnością w defensywie i nosem pod bramką przeciwników.
W barwach “Białej Gwiazdy” rozegrał 49 spotkań, zdobywając w nich 10 bramek. Całkiem nieźle jak na środkowego obrońcę. Razem z Arkadiuszem Głowackim tworzył w Ekstraklasie duet nie do przejścia, co zaowocowało zdobyciem mistrzostwa Polski w sezonie 2008/2009.
Po dwóch latach przy Reymonta Marcelo zdecydował się na kolejny krok w swojej karierze, przechodząc do PSV Eindhoven za 3.8 mln euro. Później były kolejne uznane marki: Hannover, Besiktas, a obecnie Olympique Lyon.
Co ciekawe, Brazylijczyk wciąż chętnie odwiedza Kraków. Wspomaga też klub finansowo, należąc do “Socios Wisła”.

Obrońca: Andrij Mychalczuk (Widzew Łódź)

Piłkarz, którego raczej nie będą kojarzyć młodsi kibice. Ukrainiec w latach 1992-2002 występował w bardzo mocnym wówczas Widzewie Łódź, który dwukrotnie w tym czasie zdobył Mistrzostwo Polski, a także grał w Lidze Mistrzów.
Mychalczuk był ważną postacią tamtej ekipy, a cechował się niezwykłą uniwersalnością. Najczęściej występował na boku obrony, ale był tak dobry w ofensywie, że zdarzało mu się zagrać wyżej. Łącznie w barwach łódzkiego klubu wystąpił w 223 spotkaniach, 25 razy wpisując się na listę strzelców.
Kilka trafień było naprawdę dużego kalibru. Mychalczuk zdobył m.in. gola na wagę mistrzostwa dla Widzewa w historycznym meczu z Legią, który łódzka ekipa wygrała w dramatycznych okolicznościach 3:2. Na rozkładzie ukraiński obrońca ma też chociażby Gianluigiego Buffona.
Nazywany też często po prostu Andrzejem Michalczukiem. Otrzymał bowiem również polskie obywatelstwo.

Pomocnik: Mauro Cantoro (Wisła Kraków / Odra Wodzisław)

Nie chcemy, aby nasza jedenastka była hiper-ofensywna, dlatego musi znaleźć się w niej przynajmniej jeden pomocnik o bardziej defensywnym profilu, choć klasyfikowanie Cantoro jako typową szóstkę byłoby błędem. Owszem, odpowiadał przede wszystkim za grę w destrukcji, ale potrafił dołożyć swoje w ofensywie.
Argentyńczyk w barwach “Białej Gwiazdy” występował w latach 2001-2009. Kawał czasu i niezłej historii. Udało się w tym czasie zagrać przeciwko Realowi, Barcelonie, Tottenhamowi, Lazio, Parmie… można tak wymieniać i wymieniać. Aż pięciokrotnie Mauro święcił z Wisłą zdobycie mistrzostwa Polski. Dołożył do kolekcji także dwa krajowe puchary.
W 164 spotkaniach zdobył dla krakowskiego klubu 12 bramek. Najbardziej pamiętna to chyba ta strzelona z rzutu wolnego Beitarowi Jerozolima. Był silny, nieustępliwy, czasami wręcz agresywny, ale wszystko w granicach rozsądku. Chociaż podczas przygody z Wisłą miał wiele ofert, ostatecznie odszedł do… Odry Wodzisław. Ten epizod nie był jednak udany. Tylko 12 spotkań i powrót do Argentyny.

Pomocnik: Vadis Odjidja-Ofoe (Legia Warszawa)

Przykład piłkarza, który w Ekstraklasie nie grał długo, ale pokazywał taki poziom, że grzechem byłoby go pominąć. Dla wielu osób od lat śledzących naszą ligę, Vadis był najlepszym zawodnikiem w jej historii. Trudno potwierdzić, trudno zaprzeczyć. Na pewno jednym z najlepszych.
Ze świetnej strony pokazywał się zresztą nie tylko na krajowym podwórku, ale i w Lidze Mistrzów, gdzie potrafił błyszczeć nawet na tle Realu Madryt. Początki w Warszawie miał trudne, ale gdy tylko pozbył się kilku zbędnych kilogramów, stał się prawdziwym Panem Piłkarzem.
Sympatycy Legii (a także po prostu fani dobrego futbolu) wspominają Belga z rozrzewnieniem, chociaż spędził przy Łazienkowskiej zaledwie jeden sezon. To znak, że musiał prezentować po prostu futbol rzadko spotykany w naszej Ekstraklasie. Jego bilans w barwach “Wojskowych” to 5 goli i 14 asyst w 42 spotkaniach.

Pomocnik: Kalu Uche (Wisła Kraków)

W tym przypadku musimy cofnąć się w trochę odleglejszą przeszłość, choć nie aż tak odległą, jak w przypadku Mychalczuka. Nigeryjczyk trafił do Wisły w 2001 roku z rezerw Espanyolu Barcelona. Nie od razu stał się przy Reymonta gwiazdą, ale jak już się rozkręcił, to wszystkim wychodziły oczy z orbit.
Miał w sobie nieprawdopodobny luz, świetną technikę, nieprzewidywalność. Nie notował może liczb z kosmosu, ale na jego grę patrzyło się z wielką przyjemnością. Pokazywał się zarówno w Ekstraklasie, jak i europejskich pucharach. Gole z Lazio czy Schalke to już niemal klasyki.
Ostatecznie w barwach Wisły występował w latach 2001-2005, z przerwą na wypożyczenie do Girondins Bordeaux. W 65 meczach uzbierał 15 goli i 17 asyst. Po odejściu z Krakowa dobrze radził sobie na hiszpańskich boiskach, a niezwykle głośno zrobiło się o nim ponownie, gdy w sezonie 2012/2013 rozgrywał sezon życia w barwach tureckiej Kasimpasy (19 goli).
Podobnie jak w przypadku Vadisa, nie brakuje głosów, że to właśnie Uche był najlepszym zagranicznym piłkarzem w historii polskiej ligi.

Pomocnik: Maor Melikson (Wisła Kraków)

Melikson, Radović czy Stilić? Między tą trójką rozstrzygnęła się walka o miejsce w naszej jedenastce. Izraelczyk biegał po polskich boiskach najkrócej, ale podobnie jak Vadis, wyprawiał prawdziwe cuda. Chyba jedyny piłkarz w historii naszej ligi, który potrafił przebiec z piłką całe boisko, po drodze odjeżdzając wszystkim rywalom.
Do Krakowa przyszedł przed rundą wiosenną sezonu 2011/2012, właściwie od pierwszego spotkania pokazując, że mamy do czynienia z zawodnikiem - jak na naszą ligę - praktycznie niespotykanym. Już po kilku miesiącach mógł święcić z Wisłą mistrzostwo Polski, a w eliminacjach do Ligi Mistrzów kontynuował swoje koncerty. Wielka szkoda, że “Białej Gwieździe” zabrakło wtedy kilku minut, by znaleźć się w piłkarskim raju. Coś nam mówi, że Maor mógłby wtedy wypłynąć na dużo szersze wody.
Izraelczyk prezentował wtedy taki poziom, że zaczęło się mówić nawet o jego powołaniu do reprezentacji Polski. Maor ma bowiem polskie korzenie. Ostatecznie jednak do tego nie doszło, a po dwóch latach Melikson odszedł do Valenciennes, bo Wisła na gwałt potrzebowała pieniędzy. Jego bilans w Krakowie to 10 goli i 19 asyst w 64 spotkaniach. Do tego trzeba też doliczyć jakąś tonę piłkarskiej magii.

Napastnik: Nemanja Nikolić (Legia Warszawa)

Przy wyborze dwójki napastników mieliśmy przynajmniej trzech poważnych kandydatów - Nikolić, Rudnevs i Ljuboja. Musimy przyznać, że była to chyba najtrudniejsza do podjęcia decyzja, ale akurat Węgier od początku do tego zestawienia pasował nam najbardziej.
Nikolić to napastnik, który do strzelenia trzech goli w meczu potrzebował czasami dwóch sytuacji. Bezwzględnie pakował do siatki wszystko. Był mistrzem w znajdowaniu sobie dobrych sytuacji. Ileż to razy wychodził w tempo do prostopadłych zagrań, które później z zimną krwią wykańczał w sytuacjach sam na sam z bramkarzami.
W Warszawie spędził cały sezon 2015/2016 oraz połowę następnej kampanii. W 86 meczach uzbierał aż 55 goli i 11 asyst. Bilans niesamowity. Z Legią zdobył mistrzostwo, puchar, tytuł króla strzelców. Zagrał w Lidze Mistrzów, gdzie strzelił bramkę w wyjazdowej rywalizacji z Borussią Dortmund.
Ostatecznie odszedł do Chicago Fire, gdzie tylko potwierdził swoją klasę, już w pierwszym sezonie zostając najlepszym strzelcem MLS.

Napastnik: Artjoms Rudnevs (Lech Poznań)

Rudnevs! Nie, Ljuboja! Rudnevs! Ljuboja! No to w końcu kto? Zdajemy sobie sprawę, że nie wszyscy zgodzą się z naszym wyborem, ale ostatecznie stawiamy na Łotysza. Był prawdziwym killerem, który gole strzelał na potęgę. W Poznaniu spędził dwa sezony, zdobywając 45 bramek w 73 meczach.
Niezależnie czy grał przeciwko Juventusowi w Lidze Europy czy Koronie Kielce w Ekstraklasie, potrafił znaleźć sposób na pokonanie bramkarza. Był jednocześnie lisem pola karnego i piłkarzem, który rozrywał siatki strzałami z dystansu.
Mało kto może pochwalić się strzeleniem hat-tricka w wyjazdowym starciu ze “Starą Damą”. To chyba najbardziej flagowy przykład tego, co Rudnevs potrafił wyczyniać w barwach “Kolejorza”. W końcu odszedł do Hamburga, gdzie początkowo radził sobie jeszcze dobrze, ale później jego kariera mocno wyhamowała.
Ostatecznie eks-napastnik poznańskiego Lecha zakończył karierę w wieku 29 lat. Mówi się, że powodem takiej decyzji była choroba żony.
Jedenastka obcokrajowców
własne
***
Chociaż dziś narzekamy na poziom naszej Ekstraklasy, to przez polskie murawy przewinęło i nadal przewija się wielu świetnych piłkarzy. Wybór najlepszej jedenastki nie należy więc do zadań najprostszych, bo na kilku pozycjach naprawdę jest w tym względzie nieoczekiwany kłopot bogactwa.
Do naszego zestawienia nie załapali się chociażby najbardziej bramkostrzelni piłkarze zza granicy - Flavio Paixao i Miroslav Radović. Doceniamy ich osiągnięcia, a także to, że poświęcili Ekstraklasie kawał swojej kariery. Coś sprawia jednak, że bardziej pamiętne stały się występy tych, którzy byli u nas “przejazdem”, bo szybko wypatrzyły ich inne, bogatsze kluby. I chociaż spędzali oni w Polsce często sezon, dwa czy trzy, to jednak prezentowali wtedy poziom nieosiągalny dla tych, którzy zasiedzieli się w naszym kraju.
Zostawiamy Wam jeszcze ławkę rezerwowych, a także tych, którzy byli blisko załapania się do “kadry meczowej”.
Ławka rezerwowych: Mucha, Cleber, Douglas, Stilić, Radović, F. Paixao, Ljuboja
Byli blisko: Kelemen, Mijajlović, Junior Diaz, Kriżanac, Hamalainen, O. Duda, Dani Quintana, Edi Andradina, A. Traore, Nakoulma, M. Paixao, Carlitos
Zapomnieliśmy o kimś? Nie zgadzacie się z naszymi wyborami? Dajcie znać w komentarzach!
Źródło: własne

Przeczytaj również