Najlepsi w Ekstraklasie nie radzą sobie na Zachodzie. „Uciekinierzy” z polskiej ligi mają problemy za granicą
W minionym okienku transferowym naszą ligę opuściło wielu wartościowych zawodników, na czele z wybranym najlepszym piłkarzem ubiegłego sezonu Joelem Valencią oraz Aleksandarem Sedlarem. Dziś obaj mają problemy z regularną grą. Sprawdzamy, jak sobie radzą wyróżniający się w Ekstraklasie piłkarze, którzy odeszli z niej w ostatnich miesiącach.
Co roku naszą słabą ligę opuszczają jej najlepsi zawodnicy, czemu absolutnie nie możemy się dziwić. Można jednak odnieść wrażenie, że w niedawno zamkniętym oknie transferowym Ekstraklasa straciła więcej sensownych piłkarzy, niż w ubiegłych latach. Za nami kilka kolejek obecnego sezonu, więc to dobra okazja, by przyjrzeć się bliżej sytuacji najważniejszych „uciekinierów” w nowych klubach. Kilku z nich już boryka się ze sporymi problemami, ale są też tacy, którzy zasługują na słowa pochwały.
Rezerwowi na medal
Kilku medalistów poprzedniego sezonu Ekstraklasy generalnie spędza mecze swoich drużyn w pozycji siedzącej, czy to na ławce rezerwowych, czy na trybunach. Joel Valencia, wybrany najlepszym piłkarzem ligi w poprzednim sezonie, przeszedł pod koniec lipca do Championship. Podpisał kontrakt z Brentfordem, klubem z nie najwyższej półki, raczej ligowym średniakiem. Biorąc pod uwagę warunki fizyczne i styl gry Ekwadorczyka, angielski kierunek wydawał się dość ryzykowny, co niestety na razie okazuje się prawdą.
Dorobek czołowego zawodnika Ekstraklasy w Championship poprawił się za szóstym podejściem. Valencia wszedł z ławki na siedem minut w ostatnim przed przerwą reprezentacyjną spotkaniu z Derby County. Wcześniej oglądał ligowe mecze z perspektywy trybun. Dostał jedynie szansę w pełnym wymiarze czasowym w Carabao Cup, ale niczym się nie wyróżnił, a Brentford odpadło po rzutach karnych. W Anglii wierzą w byłego zawodnika Piasta, bo podpisano z nim kontrakt do 2023 r. Na razie jednak trudno z optymizmem patrzeć na jego przyszłość w Championship.
O ile Valencia przynajmniej zadebiutował w nowym zespole, o tyle kolejny mistrz Polski, Aleksandar Sedlar wciąż na to czeka. Serb przeniósł się do Realu Mallorca, która rzutem na taśmę awansowała do La Liga. Choć piłkarz teoretycznie znajduje się w kadrze drużyny z top ligi na świecie, to nie ma wątpliwości, że dla niego byłoby paradoksalnie lepiej, gdyby Mallorca nadal grała w Segunda Division. Tam miałby bliżej do pierwszego składu, a tak wciąż nie powąchał murawy. W pierwszych dwóch kolejkach siedział na ławce rezerwowych, w trzeciej się na niej nie zmieścił. Sytuacja nie do pozazdroszczenia.
Bardzo mało grają w Rosji dwaj inni medaliści poprzedniego sezonu. Wicemistrz Michał Kucharczyk, który dołączył do Uralu Jekaterynburg, pojawił się na boisku tylko raz na sześć możliwych występów. 1 września dostał dwanaście minut z Krasnodarem. Kilka dni później z dobrej strony pokazał się w sparingu, zanotował aż cztery asysty, ale problem w tym, że Ural grał z kompletnymi amatorami. Niewiele lepiej wiedzie się Konradowi Michalakowi, piłkarzowi Achmata Grozny. Ekssskrzydłowy Lechii otrzymał szansę trzykrotnie, łącznie przebywał na boisku 35 minut, ale ostatni raz 11 sierpnia. W trzech kolejnych spotkaniach już nie grał. Niedawny derbowy rywal Michalaka, Michał Janota nadal zaś czeka na debiut w lidze Arabii Saudyjskiej.
W Serie A wciąż nie wystąpili piłkarze, którzy teoretycznie zostali sprzedani tam już w zimie, ale przenieśli się do Włoch dopiero teraz. Filip Jagiełło w Genoi i Szymon Żurkowski w Fiorentinie na razie się szkolą, podpatrują bardziej doświadczonych zawodników i czekają na swoją upragnioną szansę.
Polski optymizm
Pozostając w klimatach rosyjskich, spójrzmy na „uciekinierów”, którzy powinni być w lepszych humorach, bo mieli dotychczas pewne miejsce w składzie. Sebastian Szymański jest podstawowym zawodnikiem Dynama Moskwa. Zagrał we wszystkich spotkaniach, z czego siedem razy z rzędu wychodził na murawę od pierwszej minuty. Jedynie w poprzedniej kolejce zaczął mecz w rezerwie, co może trochę niepokoić, bo 20-latek nie ma żadnych liczb. Gole? Zero. Asysty? Zero. W tym aspekcie Szymański musi się poprawić, bo inaczej na stałe zaprzyjaźni się z ławką. A trzeba przyznać, że dostał od trenera bardzo duży kredyt na start.
W Uralu problemy ma Kucharczyk, za to solidnym punktem tego zespołu jest... Rafał Augustyniak, o którego transferze niewiele się mówiło, a fakty są takie, że Miedź sprzedała go do Rosji za pół miliona euro. Pomocnik, który stracił część poprzedniego sezonu z powodu kontuzji, prezentuje się wybornie. Gra od deski do deski, nie zszedł ani na minutę, do tego ma już na koncie dwie asysty i imponuje postawą w defensywie.
Wygląda na to, że wybór belgijskiej Jupiler League był słuszny dla Rafała Pietrzaka. Wychowanek Zagłębia Sosnowiec przeniósł się z Wisły Kraków do Royal Mouscron, wskoczył do składu w trzeciej kolejce i nie zamierza oddawać wywalczonego miejsca. Pełni rolę wahadłowego w ustawieniu z trójką obrońców i czwórką pomocników w linii. Czy spojrzy w jego stronę selekcjoner Jerzy Brzęczek? Zważywszy na absurdalne powołania wysyłane do Arkadiusza Recy, nie ma żadnego argumentu, by na kadrę nie przyjeżdżał Pietrzak. Szczególnie, że były trener Wisły Płock robił to, gdy zawodnik regularnie grał w Ekstraklasie. Trudno doszukiwać się tutaj jakiejkolwiek logiki.
Przyzwoity początek w Turcji ma Bartłomiej Pawłowski, który wyjechał tam na początku sierpnia, dołączając do Gaziantepsporu. Zagrał w dwóch spotkaniach na trzy możliwe i już zdołał zabłysnąć asystą w wysoko wygranym starciu z Genclerbirligi. Jeszcze dalej przeprowadził się Jakub Słowik, który w ubiegłym sezonie znacząco przyczynił się do utrzymania w lidze Śląska Wrocław. Bramkarz trafił do ligi japońskiej i regularnie broni w klubie Vegalta Sendai. Nic nie stoi na przeszkodzie tego, by zbudował tam sobie solidną markę, tak jak zrobił to Krzysztof Kamiński, grający w Kraju Kwitnącej Wiśni od czterech lat.
Warto jeszcze wspomnieć o Adamie Dźwigale, który zamienił Wisłę Płock na pierwszą ligę portugalską. Podpisanie kontraktu z Desportivo Aves było niemałym zaskoczeniem, bo Dźwigała nie należał, delikatnie mówiąc, do wyróżniających się piłkarzy Ekstraklasy ani w zeszłym sezonie, ani we wcześniejszych latach. Tymczasem teraz regularnie gra w lidze silniejszej od naszej, choć strata jedenastu goli w czterech meczach nie przynosi chluby jemu i jego kolegom z defensywy.
Zagraniczni za granicą
Na kilka ciepłych słów zasługują również obcokrajowcy, którzy stanowili o sile ekstraklasowych zespołów i są dziś podstawowymi zawodnikami nowych drużyn. Do ligi holenderskiej wyjechali najlepsi strzelcy odpowiednio Wisły Kraków i Korony Kielce, czyli Marko Kolar oraz Elia Soriano. Pierwszy z nich podpisał umowę z Emmen, a drugi z VVV Venlo, a więc ekipami z dolnej części tabeli Eredivisie. Radzą sobie podobnie. Od początku stawiają na nich trenerzy, obaj po kilku kolejkach mają po jednym golu na koncie. Soriano zagrał jeden mecz więcej, bo Kolar doznał pod koniec sierpnia kontuzji.
Nieopodal na skrzydłach w Zulte-Waregem biega Luka Zarandia. Znany z widowiskowych dryblingów Gruzin zaczynał w wyjściowej jedenastce każdy mecz ligowy. Bramki na razie nie zdobył, ma za to asystę i wywalczony rzut karny. To drugie podejście piłkarza grającego do niedawna w Arce Gdynia do ligi belgijskiej. Wcześniej jako nastolatek nie poradził sobie w Genku, za co zdołał już wziąć mały odwet na byłym klubie.
Zgodnie z planem, w Viktorii Pilzno pewne miejsce w składzie ma Adam Hlousek. W lidze greckiej zadebiutował już Joao Nunes z Lechii Gdańsk, choć trudno powiedzieć, jaka będzie jego przyszłość w targanym problemami Panathinaikosie Ateny. Nemanja Mitrović z Jagiellonii powinien regularnie bronić barw w NK Maribor, podobnie jak Jakub Mares z Zagłębia Lubin, obecnie piłkarz FK Teplice. Spore szanse na grę powinni mieć ci, którzy dopiero niedawno opuścili Ekstraklasę: Carlitos (Al-Wahda), Sandro Kulenović (Dinamo Zagrzeb) i Patryk Dziczek (Salernitana).
Podsumowując, zawodnicy z problemami w nowych klubach stanowią widoczną mniejszość. Sezon dopiero się rozpoczął, dlatego sytuacja może się dynamicznie rozwijać. A co jeśli im nie wyjdzie? Cóż, zawsze mogą wrócić do naszej ligi. Dominik Furman, Rafał Wolski i inni udowodnili, że to żaden problem.
Mateusz Hawrot