Najgorszy transfer w historii? Wypalony Neymar ma ostatnią szansę. Jego cel nie dziwi
To już oficjalne. Neymar zatoczył pełne koło kariery, przenosząc się do Santosu, klubu, z którego wyfrunął do Europy. Z najzdolniejszego piłkarza swojego pokolenia, który mógł zdobyć przynajmniej kilka Złotych Piłek, stał się fizycznym i mentalnym wrakiem. I to na kilka dni przed swoimi 33. urodzinami.
Czy tak wiele czasu minęło? W oczach ciągle jawi się obraz piłkarza wywijającego biodrami w rytm piosenki Michela Telo. Tekst wpadający w ucho, każdy z nas do dzisiaj potrafiłby zanucić Nossa! Nossa! Assim você me mata! Ai, se eu te pego! Filmiki z udziałem 19-latka tańczącego do tego utworu były jednym z pierwszych piłkarskich virali w erze mediów społecznościowych. Fenomen Neymara, brazylijskiego nastolatka, geniusza piłki właśnie eksplodował i to w czasach największej rywalizacji między dwoma ówczesnymi bogami futbolu: Messiego i Cristiano Ronaldo. Europa za chwilę miała przywitać się z talentem przewyższającym tę dwójkę.
No i wyszło jak wyszło.
Muzyka ucichła
14 lat później Neymar już nie tańczy. Z rzadka się uśmiecha, a przed transferem z Barcelony do PSG uśmiech praktycznie nie schodził mu z twarzy. Irokezy, wymyślne fryzury? Wygląda na to, że nie ma już na to ani siły, ani ochoty. Wypalił się doszczętnie.
Było postępowanie w sprawie uchylania się od płacenia podatków, zarzut gwałtu, wsparcie dla kontrowersyjnego prezydenta Jaira Bolsonaro. Wizerunek ucierpiał także na boisku. To, co na początku uznawano jako wspaniałe widowisko, joga bonito, piękną grę, później przeistoczyło się w cyrk, udawanie ciężkich urazów po interwencjach rywali, nadmierną skłonność do aktorstwa. W szczytowym momencie, podczas domowego mundialu w 2014 roku, stał się memem. Nie nadrobił tego aż do dzisiaj. Chociaż pięknych chwil nie brakowało.
- Granicą jest jedynie niebo. Leć chłopcze. Piszesz wielką historię - tymi słowami Ronaldo Luis Nazario de Lima skomentował hat-trick Neymara w meczu przeciwko Peru w eliminacjach do mistrzostw świata w 2022 roku. To wtedy napastnik, który jeszcze nie skończył 30 lat, przeskoczył legendarnego “O Fenomeno” w liczbie zdobytych bramek dla reprezentacji Brazylii. Wydawało się, że “Ney” wychodzi na prostą mimo wcześniejszych zakrętów. Że nadal ma wiele do zaoferowania.
Cztery lata później “wielka historia” zamieniła się w “przeklęty koszmar”. Kontuzje przyćmiły późniejszą fazę jego kariery w PSG, a francuscy giganci skwapliwie skorzystali z okazji, by się go pozbyć, kiedy latem 2023 r. saudyjski Al-Hilal złożył ofertę w wysokości 90 milionów euro w letnim oknie transferowym. Był to drugi, po Edenie Hazardzie w Realu Madryt, najgorszy transfer w historii piłki nożnej. A niektórzy mogliby się nawet kłócić, że absolutnie najgorszy.
Arabska cicha noc
Przeprowadzka do Saudi Pro League nikogo nie zdziwiła. Przeciwnie. Pasował tam. Wielka fortuna, gra z wieloma innymi wypalonymi gwiazdami piłki nożnej, zero presji, maksimum wpływów. Perfekcyjnie współgrało to z obrazem chciwego zawodnika. Neymar oprócz bajecznej pensji miał zażądać 25-pokojowej rezydencji, w pełni wyposażonej w basen i trzy sauny. Klub zgodził się zatrudnić osiem osób do utrzymania nieruchomości. Zapewnił mu również dziewięć samochodów i pokrywał wszelkie koszty podróży, restauracji i hoteli. Miał wszystko. Wystarczało jedynie, by grał i cieszył oczy widzów. Delikatnie mówiąc, była gwiazda Barcelony nie sprostała temu zadaniu.
Po zmianie barw zagrał jedynie w pięciu meczach dla nowego zespołu, zanim zerwał więzadła krzyżowe. Po roku rehabilitacji klub ogłosił powrót swojej gwiazdy za pomocą efektownego filmu. Wystarczyło jedynie 29 minut drugiego spotkania po wielkim comebacku i Neymar posypał się ponownie. Naciągnął ścięgno udowe, co wykluczyło go z dalszych występów do końca 2024 roku. Tego było już za wiele.
- Neymar nie jest już na poziomie, do którego byliśmy przyzwyczajeni - mówił w ostatnim wywiadzie Jorge Jesus, trener Al-Hilal.
Niepowodzenie transferu do Arabii Saudyjskiej sprawiło, że kariera Brazylijczyka sięgnęła dna. Wystąpił jedynie w siedmiu meczach, strzelił tylko jednego gola, większość czasu spędzając w gabinetach lekarskich. Całą tę przygodę na Bliskim Wschodzie można podsumować kilkoma słowami: wiele obietnic, mnóstwo uśmiechów do kamer, strasznie mało konkretów.
Ale prawda jest taka, że napastnik był już od dawna uszkodzonym towarem. Dlatego też żaden europejski team nie pomyślał o tym, żeby wejść do licytacji o jego kartę zawodniczą. Prawdopodobnie Al-Hilal pluje sobie w brodę, bo będzie pamiętany jako klub, w którym gwiazda Neymara definitywnie zgasła, w najbardziej żałosny sposób, jaki można było sobie wyobrazić.
Ostatni przystanek?
Ale nawet mimo tego decyzja saudyjskich patronów o rozwiązaniu kontraktu szokuje - wszak aura Neymara mogłaby przyciągać uwagę jeszcze kilka lat, nawet jeśli zawodnik sportowo już nie domaga. Ale nawet szejkowie stwierdzili, że za produkt, któremu rocznie płacą około 150 milionów dolarów, powinien wykazywać się przynajmniej minimalną klasą. Tymczasem przestał być nawet figurą marketingową. Zniknął z billboardów w stolicy kraju, Rijadzie. Arabowie wolą chwalić się tym, że na ich liście płac znajdują się Cristiano Ronaldo, Karim Benzema, Sadio Mane czy Riyad Mahrez. Kampania marketingowa promująca mundial 2034, którego gospodarzem będzie Arabia, kręci się niemal wyłącznie na tych postaciach. Neymar? Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie…
Z drugiej strony, wraca do Brazylii jako dojrzały sportowiec, z wyrobionym nazwiskiem, z bagażem sukcesów. Od czasu, gdy jako nastolatek zdobył sławę w Santosie, gdzie strzelił 136 goli w 225 meczach, osiągał znacznie wyższe szczyty. Występował w prawdopodobnie najlepszej Barcelonie w historii i zdecydowanie najefektowniejszym PSG. Wszędzie pakował setki bramek, czarował na boisku. Był kimś.
W Santosie nie zwolni tempa. Mają na niego plan, mimo że podpisał jak dotąd tylko półroczny kontrakt. Oprócz komercyjnego wsparcia, jakie zapewni klubowi i całej brazylijskiej piłce, Neymar ma wciąż kilka niedokończonych spraw. W tym tę najważniejszą. Ostatnią próbę zdobycia chwały na mistrzostwach świata w koszulce “Canarinhos”. Najbliższy turniej odbędzie w przyszłym roku na boiskach Ameryki Północnej. Kilkanaście miesięcy. Tyle ma czasu na powrót do stanu używalności.
Brazylia to będzie zupełnie inny poziom rywalizacji, do którego był przyzwyczajony. Jednak powrót na stare śmieci może dać idealny zastrzyk energii. Santos właśnie wrócił do najwyższego szczebla ligowych rozgrywek po roku terminowania w Serie B. Neymar jako legenda klubu otrzyma tam bezwarunkową miłość, a znajome otoczenie nieraz potrafiło zdziałać cuda. “10” w reprezentacji “Selecao” jeszcze nie jest sierotą. Parkiet czeka na ostatni taniec.