"Najgorszy sędzia wszech czasów". Nienawidzą go Włosi, cały świat ma za oszusta. Tak kantował na MŚ 2002
20 lat temu był autorem jednego z najbardziej bezczelnych sędziowskich przekrętów w dziejach futbolu. “Cuda” z gwizdkiem czynił też w rodzimej lidze, a po zakończeniu kariery wpadł jako przemytnik narkotyków. Poznajcie historię “najgorszego sędziego wszech czasów”.
Jeśli mają cię zapamiętać, to raczej jako bohatera. W przypadku Byrona Moreno było jednak inaczej. Ekwadorski sędzia to jeden z lepiej rozpoznawalnych “aktorów” Mistrzostw Świata 2002. Jego skandaliczne wyczyny z gwizdkiem w ręku nie dały mu chwały, a nienawiść całych Włoch i opinię czarnego charakteru oraz oszusta. Na Sycylii imieniem Moreno nazwano nawet stanowisko z publicznymi toaletami. A co bardziej szokuje, wydarzenia na turnieju w Korei i Japonii były tylko początkiem historii przekrętów i przestępstw arbitra z Ameryki Południowej.
“Sprawiedliwy”
Byron Moreno na przełomie wieków zapracował sobie na niezłą opinię. Uważano go za twardego, bezkompromisowego sędziego. Ceniono w kraju, zaczęto też doceniać na arenie międzynarodowej. Ekwadorczyk prowadził mecze na dwóch turniejach Copa America oraz podczas młodzieżowego mundialu. Prawdziwy zaszczyt miał go jednak spotkać w 2002 roku, gdy został wyznaczony do gwizdania na Mistrzostwach Świata w Korei Południowej i Japonii.
W fazie grupowej turnieju był rozjemcą tylko jednego meczu - starcia w “polskiej grupie” między Portugalią i USA. Spotkanie skończyło się sensacyjną wygraną “Jankesów”, ale obeszło się bez większych kontrowersji. “Sprawiedliwy”, czyli “El Justiciero”, jak nazywano go w ojczystym Ekwadorze, potwierdził swoją ksywkę, bo spisał się dobrze. W nagrodę wyznaczono go do sędziowania spotkania 1/8 finału gospodarzy - Koreańczyków z Włochami. To, co działo się w tym meczu, było nieprawdopodobne i przeszło do historii jako jeden z największych “wałków” w historii piłki nożnej. Chyba każdy, kto widział je na żywo lub nawet oglądał skrót z odtworzenia, zdawał sobie sprawę, że doszło tam do gigantycznego przekrętu, a Italia została po prostu oszukana.
Oczywisty przekręt
Selekcjoner “Squadra Azzurra”, Giovanni Trapattoni, przeczuwał podobno problemy już przed pierwszym gwizdkiem. Kilka godzin wcześniej Turcja wyrzuciła z turnieju drugich gospodarzy, Japończyków. Nos go nie zawiódł, bo komuś ewidentnie zależało na tym, by na stadionie w Daejeon historia się nie powtórzyła.
Moreno szybko zaczął swoje show. Już na samym starcie Koreańczycy dostali kontrowersyjną “jedenastkę”, lecz pojedynek z Ahn Jung-hwanem wygrał Gianluigi Buffon. Włoski komentator po zmarnowanym przez rywali rzucie karnym stwierdził: - Uważajmy, to będzie dla nas bardzo trudny mecz.
Jego słowa okazały się prorocze, choć najpierw to piłkarze z Italii objęli prowadzenie dzięki bramce Christiana Vieriego.
Gospodarze grali jednak ostro, za co nie ponosili konsekwencji. Boleśnie przekonał się o tym Gianluca Zambrotta, który opuścił murawę z urazem mięśnia po wejściu na czerwoną kartkę zignorowanym przez arbitra. Włosi z kolei nie mogli pozwolić sobie na ostre zagrania. Niemniej, pod względem piłkarskim byli zdecydowanie lepsi, lecz marnowali szanse strzeleckie, co się zemściło w 87. minucie, gdy gola strzelił Seol Ki-hyeon. W dogrywce zaś otworzyła się puszka Pandory z absurdalnymi decyzjami sędziowskimi.
Najpierw w “szesnastce” Koreańczyków padł na murawę Francesco Totti. Wydawało się, że Moreno powinien wskazać na “wapno”, lecz zamiast tego postanowił dać zawodnikowi Romy drugą żółtą kartkę. Tym samym “Squadra Azzurra” musiała grać w osłabieniu. Pomimo tego miała jeszcze jedną setkę, gdy Damiano Tommasi minął stojącego między słupkami Lee Woon-jae, lecz sędziowie dopatrzyli się spalonego-widmo. Obowiązywały wówczas zasady złotej bramki, trafienie w dogrywce kończyło zmagania, więc sprawa byłaby zamknięta.
Tak się jednak nie stało i to Korea Południowa ostatecznie triumfowała. Ahn Jung-hwan, który wcześniej zmarnował karnego, tym razem pokonał Buffona głową - co ciekawe, później “za karę” kontrakt z azjatyckim napastnikiem rozwiązała włoska Perugia. Gospodarze oszaleli z radości, ale okoliczności ich wielkiego sukcesu pozostawiły niemały niesmak. Zresztą w ćwierćfinale, przeciwko Hiszpanii, również zostali “przepchnięci”, tym razem przez ekipę sędziowską pod przewodnictwem Egipcjanina, Gamala Ghandoura.
To, co zrobili arbitrzy w tych dwóch spotkaniach, zapisało się jako czarna karta w historii mistrzostw świata. Po przegranej z Koreą “La Gazzetta Dello Sport” pisała o “najgorszym sędzim wszech czasów”. Defensor Italii, Christian Panucci, zarzucał Moreno, że ten miał jasny zamysł wyeliminowania jego drużyny i jest zbyt gruby. Na Sycylii imieniem Byrona Moreno nazwano… stanowisko z publicznymi toaletami.
Oczywiście, z uwagi na postawę w Korei i Japonii, ani Moreno, ani Ghandour nie mieli już okazji pojawić się na innych wielkich turniejach. Historia szemranych przygód i przekrętów Ekwadorczyka nie uległa jednak zakończeniu.
Brak skruchy
Ktoś mógłby pomyśleć, że sędziowska katastrofa z Daejeon pociągnie za sobą konsekwencje. Cóż, o ile Moreno nie dostał już szansy prowadzenia kolejnych spotkań, o tyle ówczesny szef FIFA, Sepp Blatter, wziął go w obronę. Stwierdził, że oczywiście, Ekwadorczyk popełnił błędy, ale nie można tu mówić o celowości. Z perspektywy czasu te słowa brzmią absurdalnie, ale i sam arbiter umywał ręce.
- Sędzia, zwłaszcza w czasach przed VAR-em, miał ułamek sekundy na podjęcie decyzji. Nie mam sobie nic do zarzucenia, bo wiem, że żadna z moich decyzji nie wpłynęła na wynik końcowy - wspominał swoje werdykty Moreno. - Przykładowo, czerwona kartka dla Tottiego była jedną z najczęściej krytykowanych decyzji, ale po bliższym spojrzeniu na powtórkę, Koreańczyk trafia w piłkę. Włoch rzuca się na murawę, dlatego dostaje drugie upomnienie. (...) Jeśli piłkarz zostaje ukarany i nie protestuje, to wie, że stoi po przegranej stronie. Tak właśnie zachował się Totti po czerwonej kartce.
W 2019 roku Ekwadorczyk przyznał wreszcie, że jednak pomylił się w jednej sprawie. Mowa o braku wyrzuceniu Hwang Sun-hona za brutalny faul na Zambrottcie.
- To jedyna sytuacja, która po latach zmusiła mnie do refleksji. Gdybym mógł cofnąć czas, wyrzuciłbym z boiska gracza z Korei. Jestem tylko człowiekiem, źle oceniłem wtedy intensywność wejścia. Można być jednak pewnym tego, że nigdy nie chciałem faworyzować, ani gwizdania przeciw żadnej drużynie - usprawiedliwiał się.
Moreno nie wyrażał więc skruchy po gigantycznym pokazie stronniczości. W rozmowie z “La Gazzettą Dello Sport” stwierdził, że to jeden z trzech jego najlepszych meczów i dałby sobie notę 8,5 na 10. A stosunkowo niedługo po turnieju rozgrywanym w Azji znalazł się w centrum kolejnego sędziowskiego skandalu.
Gramy, aż strzelą
Arbiter kontynuował pracę w rodzimej lidze. Jeszcze w tym samym roku dostał do poprowadzenia spotkanie Liga de Quito z Barcelona SC. Wtedy znowu doszło do spektakularnej ustawki. Najpierw Moreno uznał gola dla gospodarzy pomimo sygnalizacji asystenta o spalonym. Potem, minutę przed końcem regulaminowego czasu gry zatrzymał grę, sygnalizując swój uraz. Wznowił ją, doliczając sześć minut przy stanie 2:3.
Końcowy gwizdek rozbrzmiał już, gdy tablica wyników wskazywała rezultat 4:3… po 13 doliczonych minutach. Jakby brakowało machlojek, dwa ostatnie trafienia wpisał do protokołu meczowego jako strzelone w regulaminowym czasie gry. “Wałkiem” pachniało na kilometr. A staje się on jeszcze bardziej oczywisty, gdy dowiemy się, że Moreno akurat kandydował do samorządu regionu Quito. Tutaj w przypadek lub pomyłkę aż trudno uwierzyć.
Krajowa federacja zawiesiła go aż na 20 kolejek. Z taką plamą na wizerunku kariera międzynarodowa Byrona Moreno była przekreślona. Ekwadorczyk wrócił jeszcze do sędziowania, zaliczył m.in. kolejne kontrowersyjne spotkanie, w którym wlepił aż trzy czerwone kartki w jednym meczu piłkarzom Deportivo Quito. Niedługo potem zakończył karierę. Stwierdził, że związek piłkarski się na niego uwziął i znacząco obniża mu oceny za mecze, torpedując mu pracę.
Piłkarski oszust i kryminalista
Po odłożeniu gwizdka Moreno wykorzystał popularność, pracując jako ekspert telewizyjny. Z czasem zaczął jednak się staczać. Popadł długi, miał stosować przemoc wobec własnej matki, podobno zażywał też narkotyki. W ciągu kilku lat znalazł się w ogromnych tarapatach. A te popchnęły go do popełnienia bardzo ryzykownego przestępstwa. 20 września 2010 roku wsiadł na pokład samolotu lecącego na lotnisko JFK w Nowym Jorku. Do brzucha, pleców i ud miał przymocowane woreczki z heroiną. Łącznie przewoził jej aż sześć kilogramów. Zestresowany przemytnik wpadł podczas kontroli po lądowaniu. Zatrzymała go Agencja do Walki z Narkotykami (DEA).
Wieści o tym zdarzeniu oczywiście szybko trafiły do włoskich mediów.
- Sześć kilo narkotyków? Pewnie miał je już w 2002 roku, ale nie schowane w bieliźnie, tylko w krwioobiegu - cytował komentarz Gianluigiego Buffona portal “Goal”.
Ostatecznie antybohater spotkania Korei z Włochami nie dostał zbyt surowej kary. Tłumaczył, że jego żona znajdowała się w niebezpieczeństwie i zrobił to pod wpływem gróźb. Skazano go na 2,5 roku pozbawienia wolności. Potem wrócił do ojczyzny. Od tamtej pory jest już o nim cicho. Ogromne plamy na honorze jednak pozostają.
Nawet jeśli w Ekwadorze wciąż pojawia się w przestrzeni publicznej, m.in. podczas streamów i audycji radiowych, dla reszty futbolowego świata Byron Moreno już do końca życia będzie oszustem, czarną eminencją. I słusznie. Jego boiskowe i pozaboiskowe ekscesy nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości. Feralny dzień w Daejeon, który na zawsze zapisał się w dziejach piłki nożnej, okazał się jedynie początkiem smutnej historii. Historii jednego z największych, najbardziej rozpoznawalnych i bezczelnych piłkarskich przekręciarzy.
***
Więcej o przekrętach na MŚ 2002 dowiecie się z poniższego wideo.