Najgorsi z najgorszych. Słabszych w historii Premier League nie było. Ręcznik rzucony na początku
Kilka beznadziejnych drużyn próbowało, ale nikt nie przebił najgorszego wyniku punktowego w historii Premier League. Derby County z sezonu 2007/2008 to najgorsi z najgorszych. Wygrali tylko jeden mecz i zdobyli 11 punktów. Jeden z piłkarzy tamtej bandy wyznał po latach, że ręcznik rzucili już na samym początku.
To drużyna, która przeszła do legendy angielskiej piłki jako najgorsza. Kilka istotnych rzeczy złożyło się na tak fatalny sezon Derby County.
Mniej punktów nie miał nikt
Były drużyny w Premier League, których w ostatnich latach nie dało się oglądać. Najświeższy przykład to Sheffield United prowadzone przez Paula Heckingbottoma, a później Chrisa Wildera. Takie wyniki jak 0:8 z Aston Villą, 0:6 z Arsenalem czy też po 0:5 z Burnley, Aston Villą, Brighton oraz Arsenalem sprawiły, że klub ten stracił aż 104 bramki w Premier League. To absolutny rekord. Po 10 kolejkach miał na koncie punkt. Fani ligi angielskiej mogli pomyśleć: oho, jest ktoś z potencjałem na przebicie Derby County. Sheffield - w porównaniu do "Baranów" - wygrało jednak aż trzy mecze i do 24. kolejki miało na koncie 11 oczek. Wystarczył już tylko raptem punkcik. Udało się uciułać trzy, dlatego Sheffield jest trzecią najgorszą punktowo drużyną w historii Premier League.
Równie beznadziejną ekipą (także z 16 punktami), na którą nie dało się patrzeć, było Huddersfield Town prowadzone przez Davida Wagnera, a później Jana Siewerta. Tu również kibice do 10. kolejki mogli pomyśleć, że mają do czynienia z poważnym konkurentem dla Derby County. Otóż "Teriery" miały na koncie trzy oczka przy zerze zwycięstw. Wtedy jednak przytrafiła im się seria - wygrana, remis, wygrana, co oznaczało 10 punktów w tabeli. Mimo dwóch serii z ośmioma porażkami z rzędu i tak ta katastrofalna drużyna była w stanie przebić punktowy wynik Derby County. Podobnie jak Sheffield - też odniosła trzy zwycięstwa.
Nazwiska mieli
"Jesteś tak słaby jak Derby County 2007/08" to mocna piłkarska obelga. Co jednak ciekawe, w tamtej ekipie grało kilka uznanych nazwisk. Kapitanem zespołu był przecież Robbie Savage, który przyszedł w zimowym okienku. W ataku występowali Kenny Miller i Robbie Earnshaw. W bramce stał doświadczony Roy Carroll, który także dołączył zimą. Trener Billy Davies w pierwszym sezonie pracy osiągnął sukces, jakim był awans do Premier League po play-offach. Potrzebował wzmocnień, których jednak zbyt wiele nie otrzymał, bo prezes czekał na ofertę od amerykańskich inwestorów, więc nie w głowie mu były duże transfery. Sprowadzeni gracze okazali się niewypałami. Robbie Earnshaw przyszedł z Norwich, w którym zdobył 19 bramek w Championship. W Derby na jego gola kibice czekali do... kwietnia, kiedy już dawno los klubu był przesądzony.
Tak opowiadał o wzmocnieniach pierwszy golkiper Stephen Bywater w Daily Mail:
- Kiedy zobaczyliśmy poziom graczy, którzy do nas dołączyli, zdałem sobie sprawę, że to będzie trudny sezon. Czy Davis był graczem na Premiership? Nie. Czy Andy Todd był graczem na Premiership? Też nie. Zostaliśmy pokonani, zanim jeszcze zaczęliśmy grać.
Nie pomagała też sytuacja w strukturach. Poza boiskiem w zarządzie panował chaos, ponieważ w październiku Peter Gadsby zrezygnował ze stanowiska. Jego następcą został Adam Pearson, którego zadaniem było znalezienie nowego właściciela, ale kompletnie nie miał on kontaktu ze szkoleniowcem. W końcu ten się zdenerwował.
Trener Davies zbierał na siebie medialne ciosy. Nie potrafił wydźwignąć zespołu z kryzysu. Forma wyglądała beznadziejnie. Po porażce z Chelsea twierdził, że nie widział prezesa Adama Pearsona od trzech tygodni, co było kolejnym publicznym strzałem w jego kierunku. Krzyczał wręcz na konferencji.
- Żeby konkurować w tej lidze, potrzebujesz inwestycji. Musisz inwestować w kadrę. Nie rozmawiałem z nowym prezesem od trzech tygodni. Byłoby miło porozmawiać przed świętami.
To słowa z 24 listopada. Jego życzenie się spełniło i to bardzo szybko. Dwa dni później nie był już trenerem. Zawodnicy się wtedy załamali. Dlaczego? Bo mecz z wielką Chelsea akurat im wyszedł. Grali nieźle, mogli nawet urwać punkt. Bramka Millera została niezaliczona, a Ashley Cole szepnął do Darena Moore'a, że z taką grą będzie dobrze i nie mają się o co martwić. Wszyscy na treningu po porażce 0:2 z gwiazdorską obsadą "The Blues" byli podekscytowani. Potrafili z nimi nawiązać walkę. Problem w tym, że Billy Davies dzień po tym treningu już nie pracował.
Trener, który dobił zespół metodami
Ratować sytuację przybył Paul Jewell, czyli facet, który przez sześć lat prowadził Wigan Athletic i miał w środowisku bardzo dobrą opinię. Zrobił z tą drużyną dwa awanse, dochodząc aż do Premier League, a później dwa razy utrzymał ją w elicie. W sezonie 2006/07 w dramatycznych okolicznościach, bowiem musiał pokonać znajdujące się wyżej Sheffield United i to na wyjeździe. To się udało i Wigan przeskoczyło z 18. miejsca na 17.
Problem jednak w tym, że jego metody nie sprawdzały się w zespole, który był już mentalnie na dnie. Miller, Earnshaw i inni potrzebowali, by ktoś w nich uwierzył, zmotywował, tchnął jakiekolwiek życie, a tymczasem Jewell po prostu przeniósł swoje metody z Wigan, gdzie przecież miał mnóstwo do powiedzenia. Tak opowiadał o tym w The Athletic obrońca Derby County z tamtego sezonu, Michael Johnson:
- Jeśli mam być szczery, nic się nie zmieniło. Myślę, że Paul przyszedł z innym rodzajem przywództwa. Był o wiele bardziej dyscyplinujący. Nie sądzę, że akurat w tamtym momencie to było właściwe dla klubu. Przeszliśmy przez traumatyczny okres i duża część zespołu była już naprawdę wyczerpana wynikami. Ostatnią rzeczą, jakiej wtedy chcesz, jest przestrzeganie takiej dyscyplinarki i słuchanie faceta, który zacznie mówić to i owo na twój temat.
Przede wszystkim piłkarze Derby County grali jak sparaliżowani w końcówkach meczów. Przeczuwali, że zaraz i tak stracą bramkę. Byli słabi mentalnie. Kiedy coś takiego docierało do ich głów, to później również wydarzyło się w rzeczywistości. Grudzień i styczeń to okres najbardziej intensywnej gry na Wyspach. Derby regularnie traciło wtedy punkty w ostatnich minutach.
- mecz ze Stoke City - Anthony Stokes strzela na 1:0 z 90. minucie,
- mecz z Newcastle United - Mark Viduka strzela na 2:2 w 87. minucie,
- mecz z Liverpoolem - Steven Gerrard strzela na 2:1 w 90. minucie,
- mecz z Boltonem - Stelios Giannakopoulos strzela na 1:0 w 91. minucie,
- mecz z Blackburn - Antoine Sibierski strzela na 1:0 w 82. minucie.
Jewell opowiadał, że David Moyes stanowczo odradzał mu ten ruch, którym splami sobie tylko piłkarskie CV. Przecież przychodził tu jako fachowiec z Wigan, a Derby po 14 kolejkach miało sześć punktów:
- W listopadzie pojechałem się z nimi spotkać i po drodze zadzwonił do mnie menedżer Evertonu, David Moyes. Zapytał: Jedziesz do Derby? Powiedziałem mu, że tylko z nimi porozmawiać, a on odparł: "Gdybym był tobą, nie poszedłbym. Graliśmy z nimi kilka tygodni temu – nie wygrają już żadnego meczu w tym sezonie". Tylko się zaśmiałem, nie zdając sobie z tego sprawy ani przez sekundę, że będzie miał rację.
Czemu było tak źle?
Colin Todd to środkowy obrońca, który grał w Derby County w latach 70. Spędził tu aż siedem lat kariery i wystąpił w prawie 300 meczach. W beznadziejnym zespole 2007/08 występował syn legendy - Andy Todd. Było mu wstyd, że plami honor drużyny, w której z powodzeniem występował jego ojciec.
- Trzeba się z tym pogodzić i zaakceptować, że to wstyd. W okresie przygotowawczym czułem, że nie będziemy mieli wystarczająco mocnej drużyny, ale pomyślałem: OK, skoro wszyscy nas skreślają i oczekują, że spadniemy, to nie ma presji, spróbujmy. Sposób, w jaki spadliśmy, był taki – i mogę to teraz powiedzieć – że ręcznik został odłożony już na początku. To obrzydliwe, ale prawdziwe. Zbyt wielu z nas rzuciło ręcznik na starcie - opowiadał po latach w BBC.
Todd także był nowym piłkarzem. Dołączył do zespołu w 2007 roku, czyli tuż po awansie do Premier League. Kiedy wyszedł na pierwszy trening, to zagaił skrzydłowego Gary'ego Teale'a, którego znał z Wigan. Był przerażony poziomem piłkarskim, zaangażowaniem i tym, że ludzie wcale nie tworzyli tam drużyny, część była odizolowana, nikt się nie chciał utożsamiać, walczyć za drugiego.
- Panowała zła atmosfera. Nawet, gdy chłopaki jedli śniadanie lub lunch, pięciu lub sześciu siedziało samotnie. Nigdy by się to nie zdarzyło w Wigan – siedzieliby razem, hałas byłby większy, nawet gdybyśmy przegrywali. Jeśli zapytasz graczy, powiedzą, że to był najgorszy sezon w ich życiu. Kiedy drużyny grały z nami, to było jak walka Tysona Fury'ego w wadze koguciej lub wyścig z Lewisem Hamiltonem w Robin Reliant. Lubię wyzwania, ale jedynym sposobem na wygranie tych bitew było granie trochę paskudnie – a nawet tego nie mieliśmy. Wiara i chęć po prostu zostały wyssane z Derby. Można by się spodziewać, że gdy przyjdzie nowy menedżer, to miejsce będzie pełne życia, ale było po prostu nudno.
Nadszedł styczeń i trzeba było to jakoś rozruszać, coś zmienić, poczynić transfery, ponieważ sytuacja była gorzej niż beznadziejna. Jewellowi mówiono, że nie ma szans, że lepiej już budować podwaliny pod Championship, bo nie da się tu niczego wyczarować, lecz on jeszcze bardziej popsuł atmosferę. Upierał się, że jest cień nadziei. Sprowadził kilku graczy - argentyńskiego napastnika Emiliano Villę, francuskiego skrzydłowego Laurenta Roberta i walijskiego pomocnika Robbiego Savage'a, którego uczynił kapitanem. Później mówił, że były to jego ogromne błędy. Przecież to całkiem uznane nazwiska, natomiast Derby nie było w stanie już wygrać ani jednego meczu i z 11 oczkami skompromitowało się doszczętnie, zostając pośmiewiskiem na lata. Jewell zaś poplamił swoje CV.
Derby w 2008 roku ustanowiło kilka rekordów:
- najszybszy spadek (32. kolejka) - wyrównany przez Huddersfield,
- najwięcej kolejnych meczów bez wygranej (32) - niepobity,
- najgorsza różnica bramkowa (-69) - wyrównany przez Sheffield United,
- najmniej strzelonych goli (20) - wyrównany przez Sheffield United,
- najmniej wygranych w sezonie (1) - niepobity,
- najmniej zwycięstw na wyjazdach (0) - nie da się pobić, tylko wyrównać,
- najwięcej straconych goli (89) - pobity przez Sheffield United (104),
- najmniej zdobytych punktów (11) - niepobity.