Najdziwniejszy zjazd sezonu. Bili wszystkich, nagle wpadli w drastyczny kryzys

Najdziwniejszy zjazd sezonu. Bili wszystkich, nagle wpadli w drastyczny kryzys
Fred Palmer / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik Budziński21 Jan · 17:00
Rozpoczęli sezon niemal perfekcyjnie. Wygrywali mecz za meczem, pokonali krajowego giganta, a apetyty kibiców nie bez powodu rosły w miarę jedzenia. Potem jednak nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Szkockie Aberdeen, które w pewnym momencie miało serię 26 spotkań z rzędu bez porażki, od dłuższego czasu niesamowicie dołuje.
To oczywiście nic szczególnie zaskakującego, że w trakcie sezonu dany zespół zaczyna punktować gorzej. Rzadko obserwujemy natomiast aż tak diametralną zmianę. Aberdeen po 12 kolejkach obecnego sezonu mogło pochwalić się znakomitym bilansem dziesięciu zwycięstw i dwóch remisów. Podopieczni Jimmy’ego Thelina szli jak burza. Pokonali nawet faworyzowanych Rangersów, których wówczas wyprzedzali już o dziewięć punktów, a licząc także końcówkę poprzedniej kampanii, byli niepokonani od połowy marca do końcówki listopada.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zwrot o 180 stopni

Seria spotkań bez porażki wynosiła już łącznie 26 meczów. Aberdeen, które poprzedni sezon ligi szkockiej zakończyło dopiero na siódmej lokacie, w bieżącej kampanii nieoczekiwanie potrafiło przez kilkanaście kolejek dotrzymać kroku wielkiemu Celtikowi, Ten wystartował jeszcze bardziej imponująco. Wygrał 11 z 12 pierwszych meczów.
Tabela formy Szkocja
Transfermarkt
Gwałtowny zwrot akcji nastąpił 23 listopada 2024 roku. To wtedy Aberdeen przegrało pierwszy ligowy mecz od ponad ośmiu miesięcy. Niewiarygodna seria musiała się oczywiście kiedyś skończyć, dlatego nikt w ekipie “The Dons” nie wylewał morza łez po porażce z St. Mirren. Trudno było natomiast wówczas przewidzieć, że koniec kapitalnej passy zapoczątkuje jednocześnie tak gwałtowny kryzys.
Aberdeen, wcześniej wygrywające w zasadzie mecz za meczem, nagle stało się chłopcem do bicia. W ostatnich 12 ligowych meczach drużyna z Pittodrie Stadium zdobyła… cztery punkty. Nie wygrała choćby raz. Cztery spotkania zremisowała, przegrała natomiast aż ośmiokrotnie. We wspomnianym okresie nie ma w szkockiej Premiership drużyny gorszej niż “The Dons”. Nawet ligowi outsiderzy z St. Johnstone punktowali lepiej.
W efekcie Aberdeen błyskawicznie roztrwoniło przewagę, jaką wypracowało sobie nad większością stawki w pierwszych kilkunastu kolejkach. Dziewięć oczek nad Rangersami zamieniło się w stratę 12 punktów. Podopiecznych Thelina wyprzedziło też Dundee United.
Nikt w Aberdeen przed startem sezonu nie oczekiwał oczywiście, że zespół włączy się do walki o najwyższe cele. Piorunujący początek rozgrywek był raczej miłym zaskoczeniem, niespodzianką. Apetyty mogły jednak urosnąć do sporych rozmiarów, bo jeśli nie przegrywasz przez ponad osiem miesięcy, musisz mieć po prostu silną drużynę. Historia niejednokrotnie pisała już scenariusze, w których kopciuszek rozgrywał kapitalny sezon i potrafił nawet sięgać po trofea. Ze Szkocji wystarczy tu przenieść się do niedalekiej Anglii, przypominając casus Leicester City z kampanii 2015/16.
Wiemy już natomiast, że to nie będzie taki przypadek. Aberdeen nie powalczy o mistrzostwo, na które czeka od 40 lat. “The Dons” muszą w końcu odbić się od dna i przerwać fatalną serię, bo inaczej w oczy zajrzy im jeszcze widmo… degradacji. Póki co są na niezłym czwartym miejscu, ale do końca sezonu zasadniczego pozostało jeszcze 10 kolejek. Jeśli w tym czasie spadną niżej niż szósta lokata, zagrają w grupie spadkowej. To oczywiście najbardziej czarny scenariusz, który mimo wszystko nie powinien się ziścić.

Kontuzje zrobiły swoje

Zasadne pozostaje natomiast pytanie, co tak naprawdę stało się w ekipie Aberdeen? Jak to możliwe, że zespół wygrywający mecz za meczem, niepokonany przez ponad osiem miesięcy, w jednym momencie imponującą passę zamienia na już dwumiesięczny okres niemal samych porażek? Humorów nie poprawia tu nawet odniesione kilka dni temu zwycięstwo w 1/16 finału Pucharu Szkocji, bo tam rywalem był czwartoligowiec.
Jak to często bywa, problemem okazały się kontuzje. Trudno usprawiedliwić nimi aż tak drastyczny zjazd drużyny, ale strata kilku istotnych postaci w rzeczywistości była, i wciąż jest, bardzo widoczna. Już pod koniec września poważnego urazu doznał najlepszy strzelec zespołu, Pape Gueye, który na starcie kampanii był w znakomitej dyspozycji. Początkowo Aberdeen potrafiło rozegrać bez niego jeszcze kilka niezłych spotkań, natomiast w dłuższej perspektywie ofensywa “The Dons” ucierpiała bardzo wyraźnie. Wystarczy wspomnieć, że Senegalczyk nadal pozostaje najskuteczniejszym piłkarzem drużyny w tym sezonie ligowym, choć ostatni mecz na tym gruncie rozegrał… 14 września 2024 roku.
Żeby tego było mało, problemy zdrowotne od jakiegoś czasu ma drugi z napastników, Ester Sokler, a urazy dopadły też takich graczy jak Dimitar Mitov (podstawowy bramkarz), Vicente Besuijen (skrzydłowy, niezły joker) czy Gavin Molloy (podstawowy środkowy obrońca).

Na ratunek były ekstraklasowicz

Problemy kadrowe mocno odbiły się na dyspozycji “The Dons”, dlatego klubowi włodarze, chcąc podnieść jakość zespołu i ratować sezon, w ostatnich tygodniach ruszyli na zakupy. Na zasadzie wypożyczeń z Tottenhamu i Preston do Aberdeen przenieśli się Alfie Dorrington oraz Jeppe Okkels, ale nie zabrakło też transferów gotówkowych. 650 tysięcy euro kosztował Alexander Jensen ze szwedzkiego IF Brommapojkarna, a 950 tysięcy euro dobrze znany w Polsce defensor, Kristers Tobers. Były piłkarz Lechii Gdańsk po opuszczeniu Polski nieźle radził sobie w szwajcarskim Grasshoppers, czym przykuł uwagę klubu z Pittodrie Stadium.
Sprowadzono głównie obrońców, co potwierdza jedynie, że “The Dons” mają w tej formacji poważne kłopoty. Czy jednak z przodu jest lepiej? No nie. W ostatnich sześciu ligowych spotkaniach Aberdeen strzeliło zaledwie jednego gola. Nic zatem dziwnego, że poszukiwania napastnika ponoć też trwają. Pociesza ponadto powrót do gry wspomnianego Gueye, który po kilku miesiącach pauzy zagrał ostatnio 37 minut w meczu pucharowym.
- Drużynie Aberdeen brakuje intensywności. Na początku sezonu drużyny miały problemy z radzeniem sobie z nimi z powodu ich intensywności, byli górą przy drugich piłkach i nie pozwalali rywalom uspokoić gry - diagnozuje jeden z problemów Kris Boyd ze Sky Sports.
Doskonałą okazję do ligowego przełamania Aberdeen będzie miało już w najbliższy weekend. U siebie zmierzy się wówczas z ósmym w tabeli St. Mirren. To właśnie mecz z tym rywalem zapoczątkował wielki kryzys. Być może teraz go zakończy. Mimo swoich problemów “The Dons” będą faworytem do zwycięstwa.

Przeczytaj również