Najdziwniejsza przerwa w futbolu. Gwiazda od 14 miesięcy bez piłki. Gra w padla i marudzi na oferty
Wielka piłka rzadko widzi przypadki piłkarzy, którzy robią roczną przerwę od branży, grając w padla oraz rozwijając biznesy e-sportowe. David de Gea ostatni mecz zagrał ponad 400 dni temu i dalej czeka, by wrócić na swoich warunkach. Zapytanie o 33-latka właśnie złożyła Fiorentina, ale już Genoa przekonała się, w jak dziwnym położeniu jest Hiszpan i że coraz trudniej będzie mu tę sytuację rozwiązać.
De Gea lubi bawić się z kibicami za pomocą emotikonów. Przez ostatni rok kilka razy wysyłał sygnały, jakby za chwilę coś miało się wydarzyć, ale na ten moment dalej jest bez klubu, choć jeszcze 20 lipca na portalu X opublikował tajemniczą klepsydrę. Nie udał się transfer do Genoi, bo tej po prostu nie było na niego stać, więc ostatecznie wzięła ona Pierluigiego Golliniego z Atalanty. Wcześniej od ściany odbiły się również Nottingham Forest i Newcastle. I pewnie odmowę usłyszy jeszcze niejeden klub, bo De Gea nie zamierza obniżać wymagań finansowych. Za chwilę stuknie mu 14. miesiąc odkąd nie gra zawodowo w piłkę i tak naprawdę coraz bardziej zawęża się lista klubów, które mogłyby sobie na niego pozwolić.
Złota klatka
Sytuacja zaczyna przypominać przypadek Cristiano Ronaldo, gdy latem 2022 roku odchodził on z Manchesteru United. Portugalczyk wiedział, że nie zgłosi się po niego Real Madryt, PSG albo Bayern. Wiedział też, że ze swoją marką nie zniży się do poziomu przykładowej drużyny środka tabeli Serie A, więc jedynym wyjściem była Arabia Saudyjska. Ronaldo potrzebował połechtania ego, bycia największą rybą w stawie, do tego świetnie wynagradzaną. De Gea też co jakiś czas rozmawia z klubami Saudi Pro League, ale różnica między nim a Ronaldo jest taka, że jego żona też ma swoje ambicje i najchętniej trzymałaby się Europy.
Wzięli ślub równo rok temu. Edurne jest popularną hiszpańską wokalistką i jurorką tamtejszego “Mam Talent”. Gdyby nie to, pewnie już rok temu zobaczylibyśmy byłego bramkarza Manchesteru United w jednym z arabskich klubów. Na tym poziomie praktycznie nie zdarza się, żeby zawodnik z takimi statusem nagle powiedział „stop” i wyłączył się z walki o trofea, jednocześnie nie mówiąc nic o końcu kariery. De Gea w ciągu 12 lat rozegrał w United aż 545 spotkań. Cztery razy wygrał nagrodę piłkarza sezonu na Old Trafford. Wyprzedził nawet Petera Schmeichela pod względem liczby czystych kont, zresztą w swoim ostatnim sezonie miał ich najwięcej w Premier League. Dostał nagrodę Złotych Rękawic i wydawało się, że nawet jeśli odejdzie z Manchesteru United, to szybko zakotwiczy w innym miejscu.
“Nie” dla średniaków
Jego ostatni mecz miał miejsce 3 czerwca 2023 roku na Wembley. Manchester United przegrał finał Pucharu Anglii z Manchesterem City (1:2), a Roy Keane w studiu ITV Sport wrzucił Hiszpana pod walec, mówiąc, że mógł spisać się lepiej przy golu Ilkaya Gundogana i że ogólnie ta drużyna nie zrobi kroku do przodu bez nowego bramkarza. De Gea w latach 2019-2023 zarabiał aż 375 tysięcy funtów tygodniowo. Jego pensja często była kością niezgody, a Erik Ten Hag jasno komunikował ludziom w klubie, że potrzebuje bramkarza świetnie grającego nogami. To nie przypadek, jak choćby Arsenalu, który rok temu podjął trudną decyzję o zamianie Aarona Ramsdale’a na Davida Rayę. Nowoczesna piłka nieustannie zerka w tym kierunku, a o De Gei w klubie mówiono, że przy rozegraniu wygląda jak emeryt, któremu nagle ktoś każe zrobić film na TikToka.
Przez ponad dekadę w Manchesterze często był kwestionowany, zwłaszcza na początku, gdy The Times dzwoniło po komentarz do Massimo Taibiego, najgorszego bramkarza w historii klubu. Źle wyglądał w sezonie 2018/2019 zaraz po słabym mundialu w Rosji. W finale Ligi Europy 2021 przeciwko Villarrealowi nie obronił żadnego karnego, sam zresztą pudłując. Trzeba jednak pamiętać, że w większości sezonów - według danych expected goals - “wybraniał” Manchesterowi ogromną liczbę goli, a w sezonie 2017/2018 wykręcił nawet współczynnik 13,7. Mimo że od roku nie widzieliśmy go w akcji, dalej należy do światowego topu. Zresztą sam De Gea też tak to ocenia, zimą wyśmiewając oferty średniaków z Anglii, mówiących: “pograsz u nas pół roku i przypomnisz się światu”.
Rozwód z Mendesem
Jego media społecznościowe pełne są fotek i filmików, by pokazać, jak regularnie trenuje. Pracuje pod okiem trenera bramkarzy, którego polecił mu Richard Hartis, do niedawna pełniący tę funkcję w Manchesterze United. Sam De Gea dalej mieszka w okolicy. Rolę odgrywają tu mniejsze podatki, ale też mnóstwo znajomości, również z kolegami z drużyny, choćby Bruno Fernandesem. Portugalczyk ma udziały w jego organizacji e-sportowej Rebels Gaming. Razem wrzucali zdjęcia z meczu kobiet między Manchesterem a PSG w Lidze Mistrzyń. Poza tym De Gea często odwiedza Hiszpanię, namiętnie gra w padla i poświęca się rodzinie. Odkąd jako 21-latek wyjechał z Atletico do Premier League, cały czas był pod prądem. Dzisiaj jest dojrzałym mężczyzną po 30-stce, który chce korzystać z życia i nie podejmuje pochopnych decyzji.
Ciekawe jest też to, że od dwóch lat jego interesów nie prowadzi Jorge Mendes, co też pewnie wpływa na to, że ta przerwa jest tak długa. W krajach anglosaskich, głównie w korporacjach, często mówi się o urlopach regeneracyjnych, długich pauzach trwających miesiącami. Piłka takich rzeczy nie widzi, poza sporadycznymi przykładami jak Landon Donovan w przeszłości, ale może, w którymś momencie, stanie się to regułą. Inna sprawa, że wypadnięcie z rynku na tak długi okres zwiększa niepewność działaczy. Kluby zaczynają zastanawiać się, czy to jeszcze ten sam “produkt”, a już na pewno nie chcą płacić takich sum, jakich dziś oczekuje De Gea.
Dziennikarz Relevo, Matteo Moretto podaje, że nowego bramkarza poszukuje Fiorentina i że jest już po kontakcie z otoczeniem Hiszpana. Sam piłkarz na razie zamilkł w mediach społecznościowych, nie próbując już nawet pobudzać ciekawości kibiców, by znowu nie skończyło się rozczarowaniem.
Autor jest dziennikarzem Viaplay