Najcenniejszy piłkarz Liverpoolu może odejść za darmo. Szepty gwiazdy, pożar w gabinetach

Trent Alexander-Arnold dopiero poznaje metody i charakter Arne Slota, ale już w drugim meczu sezonu zdążył strzelić focha, co jeszcze bardziej nakręciło transferowe plotki wokół Realu Madryt. Kumpel Jude’a Bellinghama właśnie wszedł w ostatni rok kontraktu. Liverpool przespał moment, by sprawą uregulować, a teraz będzie wodzony za nos przez piłkarza, który warty jest 120 mln funtów i który latem przyszłego roku będzie mógł odejść za darmo.
Wszedł w nowy sezon jakby w ogóle nie było żadnego EURO i meczów trwających do połowy lipca. Trent Alexander-Arnold, nawet będąc na wakacjach w Barbadosie i Los Angeles, codziennie trenował według rozpisanego wcześniej planu. Był wyróżniającym się graczem w dwóch pierwszych meczach nowego sezonu, a mimo to zaraz po spotkaniu z Ipswich Town trafił do mediów jako ten, z którego twarzy bije smutek. Była 72. minuta, gdy Slot wpuścił za niego Conora Bradleya, a zaraz potem na oczach kamer musiał odbyć z 25-latkiem krótką rozmowę wychowawczą. W dłuższej perspektywie to może być spory problem Liverpoolu: impas w sprawie przedłużenia umowy trwać będzie miesiącami, a coraz gęstsze emocje mogą bulgotać pod pokrywką.
Siła po stronie Trenta
Problemem “The Reds” nie jest to, że jako jedyni w siedmiu topowych ligach nie zrobili latem żadnego transferu, jeśli chodzi o graczy z pola. Kadrę wciąż mają przecież silną. Nikt ważny nie odszedł, a Arne Slot korzysta na tym, że Juergen Klopp już rok temu włączył twardy reset i ściągnął czterech graczy do linii pomocy, jak Alexis MacAllister, Dominik Szoboszlai, Wataru Endo i Ryan Gravenberch. Na razie wszystko hula aż miło, ale w tle czai się sprawa nieokreślonej przyszłości Mohameda Salaha, Virgila van Dijka i przede wszystkim Alexandra-Arnolda. Wielkie kluby rzadko pozwalają, by najważniejsi gracze wchodzili w ostatni rok trwającego kontraktu, bo to z góry stawia klub na gorszej pozycji. Siła negocjacyjna leży wtedy po stronie zawodnika i jego agentów. Sytuacja jest tym gorsza, im większa jest przyszła wartość zawodnika.
26-letni reprezentant Anglii to piłkarz kolejno sześć lat młodszy od Salaha i siedem od Van Dijka. Jest największym aktywem Liverpoolu, ale historia “The Reds” pokazuje, że rzadko kiedy w takich sytuacjach udaje im się osiągać transferowy zysk. W ostatnich latach za darmo odchodzili Roberto Firmino, Gini Wijnaldum, Naby Keita, Alex Oxlade-Chamberlain, Emre Can albo Thiago Alcantara. Liverpool ponosi konsekwencje nieustannych zmian w strukturach. Ma czwartego dyrektora sportowego w ciągu dwóch lat. Przykładowy Joerg Schmadtke, który pracował od czerwca 2023 do lutego 2024, był bardziej skupiony na transferach niż negocjacjach nowych umów. Nikt nie zadbał o to, by wynagrodzić Alexandra-Arnolda wysoką pensją i zabezpieczyć transferowy zysk w przyszłości. Dzisiaj tak naprawdę niewiele ponad 100 dni dzieli go od momentu, gdy może otwarcie negocjować z nowym pracodawcą.
Kumpel Bellinghama
Dla hiszpańskich mediów, kochających spekulacje, to wręcz wymarzona sytuacja. Piłkarz Liverpoolu przyjaźni się z Judem Bellinghamem. Byli nawet ostatnio razem na wakacjach w Stanach Zjednoczonych, a po sieci krążyło zdjęcie jak Trent podpisuje koszulkę kibica Realu Madryt. Na Anfield liczą, że przedłużą umowę ze swoim wychowankiem, bo to przecież chłopak, który jest w klubie od szóstego roku życia. Ten argument pozwala wierzyć decydentom, że latem nie zostaną na lodzie, ale z drugiej strony to też może wzmóc gniew Trenta, który nie chce być dłużej traktowany jak wychowanek. Doskonale wie, że rozgrywa właśnie dziewiąty sezon w klubie. Od dawna jest jedną z wiodących postaci drużyny, a mimo to zarabia mniej niż trio Salah, Van Dijk i Alisson.
Ostatnią umowę podpisał trzy lata temu. W angielskich mediach często pada suma 200 tysięcy funtów tygodniowo, czyli są to zarobki prawie dwa razy mniejsze niż to co wynegocjował Salah. Przez to, że Alexander-Arnold tak wcześnie zaczął grę na najwyższym poziomie, często zapominamy jak młodym jest graczem i że tak naprawdę dopiero teraz może wejść w swój najlepszy piłkarski wiek. Kluby za piłkarzy z takim potencjały są w stanie płacić ponad 100 mln funtów. To dlatego choćby Arsenal prowadzi mądrą politykę kadrową, by zawsze swoich najlepszych młodych zawodników trzymać na dłuższych kontraktach. Bukayo Saka, William Saliba czy Gabriel Martinelli - oni wszyscy mają umowy do 2027 roku. Martin Odegaard nawet do 2028 roku. Liverpool tymczasem dopuścił do sytuacji, gdy jeden z liderów za dziesięć miesięcy może odejść całkowicie za darmo.
Real zapuka za pół roku
Florentino Perez zrobił to już z Kylianem Mbappe, za którego nie musiał płacić sumy odstępnego. Ten sam scenariusz odgrywany był też 25 temu ze Stevem McManamanem, innym wychowankiem Liverpoolu, któremu skończyła się umowa, więc przyleciał na Santiago Bernabeu. Alexander-Arnold jest pierwszym graczem akademii Liverpoolu od czasów Stevena Gerrarda, który rozegrał w Premier League ponad 300 spotkań. Zaliczył 58 asyst. Dał się poznać jako zawodnik, który może pełnić wiele ról i w każdej jest doskonały. Liverpool słynie ze świetnej akademii, ma wielu utalentowanych chłopaków, ale zastąpienie takiej postaci byłoby potwornie ciężkie. Na Anfield od czerwca mocno działa nowy dyrektor sportowy Richard Hughes, więc być może niedługo naprawi błędy poprzedników i ugasi iskrę, która z czasem może stać się pożarem.
Arne Slot nie chciał wchodzić w długie dyskusje o tym, co zaszło w drugiej połowie meczu z Ipswich Town. Opowiadał o ambicji swojego piłkarza, który pragnie grać jak najwięcej, ale też musi brać pod uwagę, że sezon dopiero się zaczyna. - Potrzebujemy go w trakcie całych rozgrywek, a nie tylko na dwa mecze - powiedział Slot, który po wygranych z Ipswich (2:0) i Brentford (2:0) stał się pierwszym trenerem Liverpoolu od 1991 roku, który przygodę na Anfield zaczął od sześciu punktów. Ani Juergen Klopp, ani Brendan Rodgers nie mieli tak łatwego startu. Widać, że w świetnej formie jest m.in. Mohamed Salah, więc mimo lekkich komplikacji w gabinetach, najbliższa przyszłość na Anfield rysuje się całkiem klarownie.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.