Najbardziej kontrowersyjny transfer lata. Wielkie podziały w klubie. "To hańba dla tego miasta"
Olympique Marsylia w poprzednim sezonie miał czterech trenerów, co pokazuje jak grząski jest to klub i że Roberto de Zerbi musi przyzwyczaić się, że jeszcze nieraz przyjdzie mu gasić pożary. Na razie zaczyna od lawirowania, bo mówi, że nie zna przeszłości Masona Greenwooda, choć ta przeszłość właśnie podzieliła klub. Wielki futbol znowu przymyka oczy, gdy do zrobienia jest biznes, a na stole leży okazja rynkowa.
Marsylia znowu się zmienia. Dobrze, że chociaż prezes i dyrektor sportowy Pablo Longoria pozostaje na stanowisku czwarty sezon, choć i on miewał sztormy, kiedy rok temu dostawał pogróżki śmierci. Ten klub żywi się permanentnym chaosem i konfliktem. Nowy trener, Roberto de Zerbi, ma wreszcie poskładać drużynę, która w poprzednim sezonie zajęła ósme miejsce w Ligue 1, przez co nawet nie zagra w europejskich pucharach. Znowu widzimy sznur graczy, którzy odchodzą, jak choćby Pierre Emerick Aubameyang czy Iliman Ndiaye. I znowu automatycznie w ich miejsce wskakują nowi - Pierre-Emile Højbjerg (Tottenham), Ismael Kone (Watford), Lilian Brassier (Brest) i najbardziej eksponowany w mediach Mason Greenwood (Manchester United).
Gdyby taki transfer odbywał się w normalnych okolicznościach, trzeba byłoby Marsylii przyklasnąć. Anglik jest zaledwie rok młodszy od Jude’a Bellinghama. Gdy debiutował w Premier League w wieku 17 lat, strzelał z taką regularnością, że w lipcu 2020 roku Alan Shearer powiedział: “Jak tak dalej pójdzie, to Mason zapoluje na mój rekord”. Greenwood w tym momencie ma 22 lata i tyle samo goli w Premier League. Jego licznik stanął, a kariera nabrała plam do tego stopnia, że trudno wyobrazić sobie jego rychły powrót do Anglii. Kluby zwyczajnie wolą odcinać się od “zgniłych jaj”, bo tak podpowiada im nie tyle moralność, co logika i umowy sponsorskie. Marsylia ma to gdzieś: stawia na piłkarza, w którym widzi jakość i zbywa krytyków, mówiąc, że każdemu należy się druga szansa.
Dwa lata na wygnaniu
Greenwood na zawsze już będzie żył z tą łatką. Od stycznia 2022 roku ciągną się za nim nagrania, na których słychać jak grozi i zmusza do stosunku swoją partnerkę Harriet Robson. Cały świat zobaczył też zdjęcia, na którym poszkodowana pokazuje siniaki i zakrwawienia. Zaraz potem było aresztowanie, zawieszenie przez klub, wyjście za kaucją i wlepiony dozór policyjny. Manchester United, próbując choć trochę rozmasować kryzys, zaproponował kibicom darmową wymianę koszulki z nazwiskiem Greenwood. W tym czasie kostki domina leciały już z taką prędkością, że stało się jasne, że ta kariera jest nie do odratowania. Sąd postawił mu zarzuty, m.in. usiłowania gwałtu. Firma Nike zerwała dobrze zapowiadającą się współpracę. Greenwoodowi nie pomogło również to, że po kilku miesiącach naruszył kontrolę sądową, wznawiając kontakt z ofiarą.
Dzisiaj, ponad 30 miesięcy od rozpoczęcia sprawy, dalej jest z Harriet Robson. Kobieta, która opublikowała na Instagramie obciążające zdjęcia, ostatecznie wycofała zeznania. Obaj od roku wychowują dziecko, zresztą Harriet, mająca 635 tysięcy obserwujących na Instagramie, opublikowała tydzień temu film podsumowujący ich ostatni, przełomowy rok. Był to też przełom dla Masona, który na wypożyczeniu w Getafe strzelił osiem goli i zaliczył sześć asyst w La Lidze. Kibice wybrali go najlepszym piłkarzem sezonu, co pokazuje, że sprawy boiskowe i aktualne potrafią zatrzeć to, co działo się poza boiskiem dobre dwa lata temu. Kubły pomyj wylewano na Greenwooda jedynie poza Getafe - był lżony i wygwizdywany, a Jude Bellingham według speców od ruchu warg wprost nazwał go “gwałcicielem”.
Plamy wizerunkowe
Manchester United rok temu rozważał nawet, by włączyć Greenwooda z powrotem do kadry. W mediach pojawiły się przecieki o tym, że klub pracuje nad odpowiednim sposobem zakomunikowania tego mediom, co wówczas wywołało oburzenie wielu osób wokół drużyny. Nawet koledzy, jak Victor Lindelof, “wyrzucili” Greenwooda ze znajomych. Przed pierwszym meczem poprzedniego sezonu przeciwko Wolverhampton zorganizowano protest pt “Female Fans Against Greenwood's Return”. Sprzeciw wyraziły również zawodniczki Manchesteru United. W skrócie: ta sprawa wywołała tak ogromne podziały w klubie, że ostatecznie Greenwood nie został włączony do drużyny. Nowa ekipa z Jimem Ratcliffem na czele też wolała nie tykać tej bomby. Manchester to klub nieustannie będący pod reflektorem, bazujący też na budowanym latami wizerunku. Sprawa Greenwooda to po prostu gra nie warta świeczki.
Manchester może być zadowolony z tego, że udało mu się wypchnąć problematycznego gracza i jeszcze zarobić na tym 26 mln euro. Marsylia też dziś widzi okazję rynkową, bo w normalnych okolicznościach gracz z takim talentem, w dodatku ciągu jeszcze młody, nigdy nie spojrzałby na Ligue 1. Francuzi rok temu więcej zapłacili za Portugalczyka Vitinhę, który był tak słaby, że po pięciu strzelonych golach w lidze właśnie odchodzi do Bolonii. Greenwood momentalnie wpisze się w marsylski mit poszukiwania napastnika. Tutaj przecież grali Drogba, Jean-Pierre Papin, Voeller albo Ravanelli. Większość z tych, która odpalała, jak choćby Mario Balotelli, szybko oczywiście odchodziła i to też pewnie spotka Greenwooda, jeśli otworzy worek z bramkami.
“Hańba dla miasta”
Na razie ten transfer dzieli kibiców. Marsylia od lat dba o wizerunek klubu postępowego. Jest lewicowa i wielokulturowa. Władze miasta często powtarzają jak bardzo liczą się dla nich prawa kobiet. Otwarcie szeroko drzwi dla Greenwooda musiało więc wywołać kontrowersje, poza tym podsycił je burmistrz Benoit Payan, nazywając ten transfer hańbą. Wcześniej podobnie wypowiadał się, gdy OM chciał sprowadzić Algierczyka Youcefa Atala, zawieszonego za umieszczanie antysemickich wpisów. Pablo Longoria i Roberto de Zerbi wiedzieli, że będą pytani o przeszłość Greenwooda, ale wymijająco odpowiadali, że nie znają dokładnie szczegółów. Nie chcą też wchodzić w życie prywatne graczy, bo liczy się boisko i dobro zespołu.
Wielu fanów, znających De Zerbiego z odważnych tez, uznało go za “tchórza”. Klub starał się cenzurować też dziennikarzy podnoszących tę kwestię, m.in. reporterów La Provence, lokalnego dziennika, który należy do Rodolphe'a Saadé, właściciela sponsora koszulek CGA-CGM. Jedni mówią: dajmy mu drugą szansę, to wspaniały napastnik. Drudzy twierdzą, że na czele zawsze powinny być wartości, które klub chce przekazywać szerzej. Ten ruch w ogóle się w to nie wpisuje.
We Francji w ostatnim roku przemoc domowa w kierunku kobiet wzrosła o 15 procent. Odnotowano 114 tysięcy przypadków nadużyć seksualnych, ale klub, który pragnie wrócić do europejskich pucharów, pewnie wolałby, by media nie eksponowały tej statystyki. Greenwood podpisał umowę aż do 2029 roku. Za chwilę przejmie po Aubameyangu numer 10 i powoli będzie wymazywał z przestrzeni publicznej hashtagi #GreenwoodNotWelcome.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.