Najbardziej ekscytujący pomocnik Premier League. Kosztował niewiele, pojawił się w idealnej chwili. "To skarb"
Jego największym sukcesem jest to, że w końcu zerwał łatkę złego chłopca, o którym Jeremy Clarkson pisał, że za często siedzi przed lustrem, a media wytykały mu plecak Louis Vuitton za 6500 funtów. Tottenham wreszcie ma piłkarza w środku polu z procesorem szybszym niż reszta. Energia Jamesa Maddisona idealnie pasuje do ery Ange’a Postecoglou, nowej twarzy w Premier League, która zmienia oblicze Spurs.
Czy jest w tym momencie najlepszym pomocnikiem Premier League, zgody nie ma i nie będzie. Obraziliby się zaraz fani Rodriego. Ewentualnie Dominika Szoboszlaia, którego petarda w meczu z Leicester dopiero co zatrzęsła Internetem. Maddison tak okazałego gola jeszcze nie ma, ale z drzwiami i futryną wjechał do Tottenhamu, m.in. zaliczając dwie asysty w derbach z Arsenalem. Znowu jest wersją siebie, o której Juanma Lillo, asystent Guardioli, mówi wprost: to najbardziej ekscytujący gracz w lidze. Każdy pomysł, który przyjdzie do głowy Maddisona, jest sto razy lepszy niż jakikolwiek pomysł trenera.
Zawsze do przodu
Nie jest łatwo świecić tak jasno zaraz po transferze. Mówimy przecież o drużynie, która latem straciła Harry’ego Kane’a i która w ostatnim sezonie błagała, by wreszcie ktoś ją odgruzował. Tottenham cztery lata czekał na kogoś, kto skutecznie wejdzie w buty Christiana Eriksena. Maddison pojawił się w idealnym momencie, a korzysta na tym choćby wreszcie odblokowany Heung-min Son. Poza tym cała drużyna wygląda tak jakby w mig pojęła melodię, którą gra dla niej były pomocnik Leicester. Maddison w sześciu kolejkach strzelił dwa gole i zaliczył cztery asysty. Żaden piłkarz w lidze nie posłał tylu prostopadłych podań w pole karne. Tylko Kieran Trippier, Bruno Fernandes, Pedro Neto i Bukayo Saka stworzyli kolegom więcej sytuacji bramkowych.
Gareth Southgate często powtarza, że dzisiaj niewielu graczy ma zakodowane w głowie, by nieustannie popychać akcje. Blokują ich szczegółowo przygotowywane systemy trenerów - trzeba przecież najpierw piłki nie stracić, a dopiero potem myśleć jak zagrać między liniami. Maddison pod tym względem jest inny. Reprezentuje wąską grupę zawodników, którzy już zanim dostaną piłkę, mają tak “przeskanowaną” przestrzeń, że ich kolejne zagranie przesuwa drużynę do przodu. Mając z tyłu zabezpieczenie w duecie Sarr-Bissouma, pomocnik Tottenhamu częściej podejmuje ryzyko i nie wychodzi na tym najgorzej.
Kult Gascoigne’a
Ciekawe jest to, że już w 2018 roku mógł trafić do Londynu, ale wówczas wywiady środowiskowe kazały Tottenhamowi zrobić krok w tył. Maddison świetnie prezentował się w Norwich - znakiem zapytania były jedynie jego fryzury, tatuaże i gama drogich ciuchów, które zawsze budują mniej pozytywną otoczką wokół młodego gracza. Leicester nie miał tych obiekcji: wziął Anglika do siebie, zapłacił 20 mln funtów, ale odzyskał je w postaci Pucharu Anglii i Tarczy Wspólnoty. Byli koledzy z drużyny “Lisów” często powtarzali, że media wielokrotnie kreowały błędny wizerunek Maddisona - tak jakby piłkarz nie mógł już kupić sobie ulubionych ciuchów i założyć biżuterii, bo od razu wpadnie w szufladkę utracjusza.
Maddison lubi ten styl, bo taki ma charakter: chce cały jak najmocniej wyrażać siebie, co widać w jego sposobie poruszania się po boisku i ogromnej chęci do bycia wszędzie tam, gdzie najmocniej świecą reflektory. Dorastał w kulcie Paula Gascoigne’a, ulubionego piłkarza jego ojca, który z zawodu był montażystą wideo. Wielokrotnie montował filmy z udziałem “Gazzy”, a młody James przyglądał się klipom jak choćby ten, gdy podczas odgrywania hymnu idol Anglików wystawia język. Spodobał mu się ten ciąg do robienia czegoś innego niż inni, co nie zawsze musi mieć negatywne konotacje. Nawet kibice Bournemouth nagrodzili go brawami, gdy w zabawny sposób zareagował na ich śpiewy o “gównianym Maddisonie, którego nie chce Southgate”.
Reprezentacja ciągle jest tematem, w którym czuje się niespełniony. Ma 26 lat, powoli powinien odgrywać w niej większą rolę, ale dotąd urazy i specyfika systemu nie pomagały mu w tym, by zadomowić się w kadrze na dłużej. Nie zagrał na mundialu w Katarze, bo tuż przed jego rozpoczęciem doznał urazu. Niby cały czas pozostawał do dyspozycji Southgate’a, ale to był akurat moment sezonu, gdy nikt nie wiedział, co mu dolega. Jeździł więc Maddison do lekarzy w Londynie, grywał na zastrzykach sterydowych i w drugiej części sezonu nie był już tak aktywny jak jesienią. Był też piłkarzem przytłoczonym marazmem całego Leicester. Gdy “Lisy” spadły z ligi, stało się jasne, że któryś z klubów czołówki za chwilę go wyciągnie. Niecałe 40 mln funtów za zawodnika tej jakości brzmi jak promocja.
Koniec “Spursy”
Często mówi się o tym, że ceny angielskich piłkarze są zawyżone. Jude Bellingham i Declan Rice kosztowali tego lata krocie. Ale Mason Mount też nie przeszedł do Manchester United za frytki, więc na ich tle kwota za Maddisona - ok. 40 mln funtów - zupełnie nie przeraża. Aż 17 z jego 40 goli w Leicester padło po strzałach z dystansu. Nawet Kevin De Bruyne i James Ward-Prowse nie mają takich statystyk, jeśli spojrzymy na bramki strzelane od 2018 roku. Aż 25 procent trafień “Maddersa” to uderzenia lewą nogą, co pokazuje jego uniwersalność. Precyzja strzału połączona z wizją daje nam unikalnego piłkarza, który do tego dokłada jeszcze charakter. Maddison nigdy nie chowa głowy w piasek. Zawsze chce być w centrum wydarzeń i tego samego wymaga od kolegów. Pod wieloma względami to zawodnik uszyty z podobnego materiału, co Jack Grealish.
Dla Ange’a Postecoglu taki gracz to skarb. Nowy trener Tottenhamu błyskawicznie zmienia mentalność ekipy, a jego główny kreator przenosi tę pozytywną energię dalej. Znamienne są wypowiedzi Maddisona o tym, że nie chce widzieć mentalności “Spursy” i że ten etap się skończył. “Spursy”, czyli ktoś nieporadny, mający pecha, zawsze wywracający się na skórce od banana w najbardziej istotnym momencie. Tak często nazywany był Tottenham w ostatnich latach - tym bardziej trzeba docenić postaci, które mocno zawyżają poprzeczkę i nie godzą się na bylejakość. Oby tylko zdrowie dopisało. Przed sobotnim hitem z Liverpoolem znowu pojawiły się informacje, że Maddison martwi się o kolano. Na szczęście ostatnie doniesienia są pozytywne. Dyrygent orkiestry szykuje się na starcie z Szoboszlaiem.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.