Najbardziej antypatyczny klub na świecie. PSG obrzydza futbol masom. Tekturowy król i naburmuszone gwiazdy
Nie ma dziś w futbolu bardziej antypatycznego klubu niż PSG. Chowa się nawet Chelsea z uwielbieniem dla Romana Abramowicza. Paryż stał się synonimem tego, co obrzydza piłkę nożną masom. Na wielu polach.
Trudno się dziwić wiernym kibicom Paris Saint-Germain, którzy mają dość katarskich rządów twardej ręki, ośmieszających sam klub, jak i jego prawdziwych fanów. Wydarzenia z ostatnich kilkunastu dni tylko potwierdzają, że przez Park Książąt powinno przejść rewolucyjne tornado, wyrzucające na śmietnik historii obecne władze “Les Parisiens”, firmowane twarzami Nassera Al-Khelaifiego i Leonardo. Wiatr zmian musi zahaczyć także o szatnię, pełną naburmuszonych gwiazd, które momentami nawet nie udają, że im się chce, czego dowodem była ostatnia klęska w lidze z Monaco (0:3). Dziś PSG po prostu nie da się lubić.
Sami są sobie winni
17 mln euro miesięcznie. Tyle wydaje PSG na utrzymanie dziesięciu najlepiej opłacanych piłkarzy w klubie. Pierwsze dwa miejsca na tej liście zajmują Neymar i Leo Messi, pochłaniający z budżetu prawie 7,5 mln. Liczby opublikowane dziś przez “L’Equipe” (więcej TUTAJ) mogą jednak szokować osoby wyłącznie niezorientowane w paryskich realiach. Taki przecież miał być superklub tworzony za katarskie petrodolary. Z przepychem, z wielkimi gwiazdami w składzie. Globalna marka, modna na całym świecie, budząca zainteresowanie nawet tych osób, które nie są związane z futbolem. I to się właścicielom PSG udało. Na polu marketingowym trudno odmówić im sukcesów. Tych jednak brakuje w klubowej gablocie z trofeami, gdzie nadal próżno szukać najcenniejszego skalpu, czyli Pucharu Mistrzów. W tym sezonie paryżanie znów zanotowali spektakularną wywrotkę w najważniejszych rozgrywkach. I nikt po nich nie płakał. W stolicy Francji sami zapracowali sobie na wizerunek klubu, który zamiast budzić sympatię i działać jak magnes na kibiców, odrzuca i brzydzi.
Król z tektury i jego lokaje
Jak na Parc des Princes ma być normalnie, jeśli klubowa góra w osobach prezesa i dyrektora zachowuje się tak, jak po klęsce w Madrycie Al-Khelaifi i Leonardo? To trzeba przypominać: paryscy decydenci nie mogli przyjąć z pokorą porażki z Realem i po ostatnim gwizdku rozpętali piekło za kulisami. Chcieli dopaść sędziów, by wytknąć im rzekomą pomyłkę przy wyrównującej bramce “Królewskich”. Krzyczeli, przeklinali i siłą próbowali wedrzeć się do pokoju arbitrów. Gdy jeden z madryckich pracowników zaczął nagrywać ten napad złości, Leonardo miał wytrącić mu telefon z ręki, a Al-Khelaifi grozić śmiercią. Brazylijsko-katarskie duo przeszło samo siebie. Poszli o jeden most za daleko, co ponoć zauważyła nawet UEFA, która ma srogo ukarać obu działaczy wicemistrzów Francji. Sojusz prezesa PSG z szefem europejskiej federacji Aleksandrem Ceferinem może tutaj nie pomóc.
Jest to sojusz zresztą nad wyraz żenujący i ociekający hipokryzją. Al-Khelaifi jako obrońca wartości i tradycji w piłce nożnej ani przez chwilę nie był wiarygodny, mimo że na takiego pozował, ostro komentując pomysł utworzenia Superligi przez Florentino Pereza, Andreę Agnelliego i ich stronników. Katarczyk atakował “rozłamowców” nawet, gdy sprawa ucichła, punktując u Ceferina. W międzyczasie poszedł na dodatkowe zwarcie z Perezem, odrzucając ofertę w wysokości 200 mln euro za Kyliana Mbappe. Ponadto, wraz ze swoim brazylijskim, zaufanym przybocznym, kontynuował politykę transferową opartą na metodzie “dużo, bogato, byle jak”, cudownie omijając Finansowe Fair Play. Tej dwójce strach byłoby włączyć Football Managera. Choć może akurat tam ich szalone, nierozważne i utopijne pomysły by wypaliły.
Nassera Al-Khelaifiego, którego za zarzuty korupcyjne znów ściga szwajcarska prokuratura, doskonale podsumował francuski dziennikarz Daniel Riolo z “RMC Sport”. Tuż po madryckim dramacie paryżan Riolo przejechał się po prezesie PSG, zarzucając mu niszczenie klubu. “Król z tektury ze swoimi niekompetentnymi lokajami”. Urocze i wyjątkowo celne.
- Winy za porażkę w Madrycie nie ponosi sędzia. Ponosi ją Nasser Al-Khelaifi. Król z tektury ze swoimi niekompetentnymi lokajami, który chce rządzić PSG i światową piłką, a nie wie nic ani o tym klubie, ani o futbolu. Niszczy Paris Saint-Germain, będąc nienawidzonym przez całą Europę - napisał Riolo.
- To, co od lat robi PSG, jest niewyobrażalne. To nie klub, to cyrk. Pieniądze są wydawane bez celu, ściąga się wszystkich wbrew wszelkiej logice - młodych, starych, kontuzjowanych. Paryżanie zostali ukarani za absurdalną politykę sportową. Messi i Neymar nie nadają się dziś do gry na wysokim poziomie. Ten zespół nigdy nie miał charakteru, a jedyną gwiazdą jest dziś Mbappe - dodał dziennikarz/
Leonardo, niekompetentny lokaj numer jeden, to według francuskich mediów osoba wyjątkowa w klubie nielubiana. Zarzuca się mu wtrącanie w pracę szkoleniowców, złe relacje z nimi, a także skandaliczne decyzje, jak ta podjęta na własną rękę o przedłużenie kontraktu z niechcianym w Paryżu Layvinem Kurzawą i podwojeniu jego pensji. Ujawniający brudne kulisy francuskiej i światowej piłki dziennikarz Romain Molina zdradził także, że Leonardo planował pozyskać ostatnio Tanguya Ndombele z Tottenhamu wyłącznie po to, by złagodzić napięte relacje z Mino Raiolą. Dyrektor chciał włączyć w tę operację Leandro Paredesa i Andera Herrerę, jednak nie raczył ich o tym poinformować. Klasę na szczęście zachowała strona londyńska, która widząc postawę Leonardo zrezygnowała z transakcji. Tak pseudo-dyrektor rujnuje wizerunek klubu.
Toksyczny bałagan
Al-Khelaifi i Leonardo odpowiadają też za kształt szatni zespołu - podzielonej, skonfliktowanej, obojętnej na powstałe problemy. Być może Mauricio Pochettino nie wygrał w karierze niczego poważnego, ale trudno mu w tej sytuacji nie współczuć, nawet jeśli nie jest w stanie posprzątać tego bałaganu. To jednak zadanie wręcz karkołomne. O tym, że w drużynie panuje toksyczna atmosfera, źródła znad Sekwany donoszą od kilku miesięcy. Dziś znów pojawiły się informacje o podziale kadry na dwie grupy: francuskojęzyczną i południowoamerykańską. Konflikt miał przybrać na sile po ostatniej porażce w Monaco, choć do awantury nie doszło. “RMC Sport” twierdzi, że zawodnicy coraz częściej po prostu wykazują się obojętnością wobec tego, co się dzieje, a Pochettino “właściwie nie ma”.
Kłopot w tym, że i paryski gwiazdozbiór, z wyjątkiem Kyliana Mbappe, nie budzi powszechnej sympatii. Doniesienia o napiętych relacjach wewnątrz składu i dominacji osób z krewkim charakterem nie dziwią, jeśli przypomnimy sobie, w jakich okolicznościach PSG wypadło za burtę Ligi Mistrzów w ubiegłym sezonie. Paryżanie przegrali półfinałowy dwumecz z Manchesterem City, a gdy w trakcie rewanżu stało się jasne, że czeka ich porażka, grali w sposób obrzydliwy, oparty na brutalnych faulach, podlany skłonnością do awantur z rywalami i sędziami. Też nikt po nich nie płakał, zupełnie jak po tegorocznej klęsce w Madrycie.
A przecież latem w szatni pojawił się słynący z trudnego charakteru Leo Messi, bliski kumpel Neymara, a także Sergio Ramos, Gianluigi Donnarumma czy Georginio Wijnaldum, który nie ma lekko z uwagi na bycie bezpośrednim konkurentem do gry Leandro Paredesa, czołowej postaci grupki południowoamerykańskiej. Pochettino musi więc zarządzać łatwopalną mieszanką wybuchową, której lont, jak widać, notorycznie się żarzy. Ta kadra została zbudowana niespójnie, bez pomyślunku, piłkarzy jest za dużo, a ci najwięksi, poza zjawiskowym Mbappe, regularnie zawodzą. Dziś drużyna PSG ma twarz zagubionego, znudzonego, ociężałego i wypadającego poza poważny futbol Messiego oraz Neymara, który mimo genialnych umiejętności najwyraźniej chce zostać zapamiętany jako podatny na kontuzje, irytujący symulant-imprezowicz.
Neymarowi dalej wprawdzie zdarza się notować przebłyski światowej klasy, ale to są jedynie momenty, a ogólna ocena kariery Brazylijczyka w Paryżu nie może być inna niż negatywna. Niegdyś złote dziecko futbolu jest dziś po trzydziestce, o Złotej Piłce może już zapomnieć, coraz częściej zawodzi jego zdrowie, a w media huczą plotki o niesportowym trybie życia gwiazdora.
- Neymar już prawie nie trenuje. Przyjeżdża do klubu w opłakanym stanie, na granicy bycia pijanym. Zerwał kontakty z klubem i szatnią - wypalił wspomniany już Daniel Riolo z “RMC Sport”.
Wydaje się zatem, że wielki, katarski projekt PSG w obecnym kształcie przestał istnieć 9 marca, w dniu porażki z Realem Madryt. Teraz wyłącznie dogorywa, by latem zniknąć. Paryżanie oczywiście dograją ten sezon, w ślimaczym tempie zapewnią sobie mistrzostwo Ligue 1, ale nie ma wątpliwości, że pewna era dobiegła końca. Tu potrzeba wielopoziomowych zmian. Od stanowisk prezesa i dyrektora począwszy, a na fatalnie zbilansowanej i złożonej kadrze skończywszy. Mauricio Pochettino jest tylko elementem źle działającej maszyny. I nie dziwią pogłoski, że on sam chętnie jak najszybciej z Paryża się zawinie. Pytanie, czy szybciej zrobi to on, czy Kylian Mbappe. Ktoś musi zgasić światło.