Nadeszła burza. Niepokojące słowa Amorima się sprawdziły. A może być jeszcze gorzej

Nadeszła burza. Niepokojące słowa Amorima się sprawdziły. A może być jeszcze gorzej
News Images / pressfocus
Radosław  - Przybysz
Radosław Przybysz28 Dec 2024 · 12:08
Ruben Amorim spodziewał się, że w Manchesterze United będzie ciężko, ale nie, że aż tak ciężko. Po pierwszych dziesięciu meczach ma na koncie więcej porażek niż zwycięstw i jest bliżej strefy spadkowej niż europejskich pucharów.
Zanim w Boxing Day doszło do holenderskiego spotkania Arne Slota z Ruudem van Nistelrooyem (3:1 dla Liverpoolu), byliśmy świadkami portugalskiego pojedynku Vitora Pereiry z Rubenem Amorimem. Dość niespodziewanie górą był ten pierwszy. "Dość", bo jednak potknięcia Manchesteru United w ostatnich miesiącach zaskakują coraz mniej, ale nadal - "Czerwone Diabły" zagrały z zespołem ze strefy spadkowej, który z 40 straconymi golami mógł się "pochwalić" najgorszą obroną w lidze.
Dalsza część tekstu pod wideo
Dla Pereiry - kontrowersyjnego obieżyświata, który trafił do Anglii z saudyjskiego Al-Shabab - był to dopiero drugi mecz na stanowisku. Wolves musieli sobie radzić bez zawieszonego kapitana Mario Leminy, a ostatnio problemy z dyscypliną po przegranych meczach mieli też ich inni liderzy - Matheus Cunha i Rayan Ait-Nouri. Zresztą Cunha zaraz może dostać wyrok zawieszenia za ściągnięcie okularów jednemu z członków sztabu szkoleniowego Ipswich po przegranej 1:2 dwie kolejki temu.
Na szczęście dla Pereiry, z United Cunha mógł jeszcze zagrać i od pierwszego gwizdka widać było, że to jest jego dzień. Popisywał się sztuczkami technicznymi, mijał rywali dryblingiem jak Alberto Tomba tyczki. Wygrał najwięcej pojedynków, był najczęściej faulowany, oddał najwięcej strzałów. Po raz kolejny pokazywał, że od niego w ofensywie Wolves zależy zdecydowanie najwięcej. Czuł się na tyle pewnie, że kilka razy spróbował strzału bezpośrednio z rzutu rożnego. W 58. minucie ta sztuka się udała. Strefowe krycie MU przy rożnym nie zadziałało, dwóch zawodników gospodarzy przyblokowało Andre Onanę i piłka wpadła mu za kołnierz.
Dokładnie to samo tydzień wcześniej udało się Heung-min Sonowi z Tottenhamu w ćwierćfinale Pucharu Ligi, tylko wtedy gola po rzucie rożnym wpuścił nie Onana, a jego zmiennik Altay Bayindir. Nie najlepiej świadczy to o drużynie, gdy dopuszcza ona dwa razy do straty tak rzadkiego przecież rodzaju bramki w ciągu trzech spotkań.
Nie najlepiej świadczy też o jej kapitanie, gdy dostaje trzecią czerwoną kartkę w sezonie (zdarzyło się to piłkarzowi United pierwszy raz od Nemanji Vidicia w sezonie 2008/09). Wcześniej przez całą karierę Bruno Fernandes zobaczył tylko dwie. I choć pierwsza, z Tottenhamem, została anulowana po meczu, to co do słuszności obu żółtych kartek w spotkaniu z Wolves nie ma wątpliwości.
W sumie tego dnia na Molineux zagrało 12 portugalskojęzycznych zawodników. Siedmiu w podstawowym składzie Wolves, dwóch w United. Diogo Dalot na lewej stronie pojedynkował się z Nelsonem Semedo i Goncalo Guedesem, ale po czerwonej kartce Bruno w 47. minucie został osamotniony i miał duże problemy. Dosłownie chwilę później po akcji tą stroną padł gol, ale w tej sytuacji Jorgen Strand Larsen był jeszcze na niewielkim spalonym.
Najlepszy z tego grona był Cunha, który w 99. minucie zaliczył asystę przy golu Hee-chan Hwanga na 2:0. Tym samym Wolves zrewanżowali się Manchesterowi United za dwie porażki w dramatycznych okolicznościach z zeszłego sezonu (niezasłużone 0:1 na Old Trafford w pierwszej kolejce i 3:4 u siebie w lutym po golu Kobbie'ego Mainoo w 97. minucie). A goście zaliczyli czwartą porażkę w siódmym meczu ligowym pod wodzą Rubena Amorima.
Łącznie z Ligą Europy i Carabao Cup jego bilans to: dziesięć meczów, cztery zwycięstwa, 1 remis i 5 porażek. Przypomnijmy: odchodząc ze Sportingu miał na koncie serię 34 kolejnych spotkań bez porażki.
- Wiedziałem, że będzie ciężko, ale oczywiście człowiek liczy, że będzie wygrywał więcej meczów, że jego piłkarze będą mieli większą pewność siebie. Że łatwiej im będzie wpoić swoje pomysły i poprawić wiele kwestii. Na ten moment jest naprawdę trudno. Musimy to przetrwać - przyznał po ostatnim spotkaniu.
A przecież już przed meczem z Wolves mówił, że "obecnie dla jego drużyny wszystko jest niezwykle trudne". Wydawało się, że derbowe zwycięstwo w dramatycznych okolicznościach z Manchesterem City będzie dla Portugalczyka "meczem założycielskim". Nic z tego. Dał się nabrać jak wcześniej nieraz jego poprzednik. Po wygranej z City przyszły trzy kolejne porażki. Obecnie jedynym zawodnikiem, który wygląda na przekonanego o swoich umiejętnościach i rozumiejącego, co ma robić na boisku, jest młody Amad Diallo.
- Chciałbym powiedzieć wam coś innego, ale burza nadejdzie - mówił jeszcze na początku grudnia. Może miał na myśli porządki personalne (odsunięcie od zespołu Marcusa Rashforda), a może widział, co się święci. Z kim ma do czynienia na treningach. Jego przepowiednia się spełniła. Burza nadeszła. Amorim, wykupiony ze Sportingu za 11 milionów euro, jest pierwszym trenerem, który przegrał co najmniej połowę ze swoich pierwszych dziesięciu8 meczów na stanowisku MU od Waltera Crickemana. Macie prawo go nie kojarzyć, bo pracował w 1932 roku.
Amorim szuka, zmienia (w personaliach, nie w ustawieniu), ale wie, że ciąży na nim coraz większa presja.
- Menedżer Manchesteru United nigdy nie może być spokojny. Znam ten biznes. Wiem, że jeśli nie wygrywam, to jestem zagrożony. Ktoś mógłby powiedzieć, że jestem tu od miesiąca i mieliśmy przez ten czas cztery treningi, ale nie wygrywamy. Taka jest rzeczywistość i ja to akceptuję - powiedział.
Oczywiście nikt nie myśli poważnie o zwolnieniu jednego z najbardziej utalentowanych trenerów w Europie. Już kilka razy podkreślał on, że do wprowadzenia swoich koncepcji potrzebuje treningów, a na te na razie zwyczajnie nie ma czasu, bo tylko podróżuje i gra. Ale to rzeczywistość każdego klubu występującego w europejskich pucharach.
- Musimy to przetrwać i wygrać sobie trochę czasu na spokojną pracę. Wiedziałem, że tak będzie. Pierwszego dnia mówiłem wam, że przed nami długa podróż - podkreślał.
Doszliśmy jednak do momentu, w którym jego pierwsze dziesięć meczów jest porównywane z ostatnimi dziesięcioma Erika ten Haga i okazuje się, że bilans Holendra był pod pewnymi względami lepszy...
ETH vs RA
TheAnalyst.com
Ostatnie lata nie były łatwe dla kibiców 20-krotnych mistrzów Anglii i zanosi się, że początek 2025 roku też łatwy nie będzie. 30 grudnia mecz z rozpędzonym Newcastle. 5 stycznia wyjazd na Anfield. 12 stycznia wyjazd na Emirates (w Pucharze Anglii). Potem do końca miesiąca jeszcze mecz z Southampton, które ostatnio nauczyło się bronić, z Brighton, które zawsze sprawia kłopoty United, i z Fulham, które w tym sezonie urywa punkty wszystkim faworytom.
Po takim maratonie siedmiopunktowa przewaga United nad strefą spadkową może jeszcze zmaleć... Owoce pracy Amorima w Manchesterze zaczniemy poznawać od następnego sezonu, ale nie zrobi dobrego wrażenia, jeśli ten sezon skończy w dolnej połowie tabeli, pierwszy raz od 1990 roku. A na razie jest na najlepszej drodze ku temu.

Przeczytaj również