Artykuł sponsorowany
Nadchodzi "Legendarna Polska Siła", Błachowicz wraca do ringu! Cel jest jasny. "Mam tylko jeden plan"
Koniec czekania. Po blisko dwóch latach nieobecności najlepszy polski zawodnik MMA wraca do oktagonu, rozpoczynając serię walk, która w założeniu ma się skończyć odebraniem pasa mistrza UFC w kategorii półciężkiej. Pierwszy przystanek Jana Błachowicza to sobotnia gala w Londynie, 22 marca.
Cała jego kariera zmierzała pod górkę. Bić się lubił, ale nie było szans, żeby z tego wyżyć. Na początku chciał zostać żołnierzem, jednak szybko porzucił myśl, by zaszywać się na poligonie. Zaczął od zawodu hydraulika, natomiast prędko wyczuł, że zamiast spuszczania wody z rur, woli spuszczać manto na ringu. Znalazł klub oddalony 50 kilometrów od rodzinnego Cieszyna. Na treningi dojeżdżał maluchem, dolewając do baku olej rzepakowy, bo tak było taniej. Wtedy nie wiedział, w jakim elemencie chciał być najlepszy, więc ćwiczył wszystko: od stójki po parter. Opłaciło się.
Z Cieszyna do Las Vegas
Na początku XXI wieku nikt w Polsce nie słyszał o MMA. Przełomy nastąpiły dwa: gdy w telewizji można było obejrzeć walki japońskiej federacji PRIDE, a następnie, kiedy powstało KSW. Dla Błachowicza oznaczało to szansę na wybicie się. Postawił wszystko na jedną kartę. Rzucił pracę i ukierunkował się wyłącznie na sport. W pierwszych trzech latach trzykrotnie uczestniczył w jednodniowych turniejach Konfrontacji - nie przegrał w nich ani razu. Wreszcie pojawiły się pierwsze pieniądze, a on został twarzą polskich sportów walki.
***
Największe wydarzenia sportowe, w tym gale boksu, UFC, rozgrywki piłkarskie, Ligi Europy i Ligi Konferencji UEFA oraz europejskich lig piłkarskich, wyścigi Formula 1, sporty zimowe, światowy tenis, rozgrywki siatkarskie oraz 20 najpopularniejszych kanałów sportowych online można oglądać bez reklam i na różnych urządzeniach w pakiecie Polsat Box Go Sport w serwisie Polsat Box Go.
***
Wkrótce jasnym stało się, że nawet nie Polska, ale i cały kontynent będzie dla niego zbyt ciasny. Odwrotnie niż Mamed Chalidow, inna wizytówka KSW, zamierzał spróbować swoich sił w UFC. Do tego momentu zbudował dość imponującą karierę i rekord walk: 15 wygranych, trzy porażki, a przede wszystkim mógł się pochwalić tytułem mistrza kategorii półciężkiej KSW. Nadszedł jednak czas, by zrobić krok naprzód.
- Wiedziałem, że w przyszłości zostanę mistrzem. Musiałem tylko chwilę poczekać, znaleźć sposób, żeby to zrobić. I zrobiłem. Zostałem mistrzem - mówił w oktagonie chwilę po wygranej z Dominickiem Reyesem we wrześniu 2020 roku.
To, co Błachowicz nazywa “chwilą”, w rzeczywistości było serią sześciu walk, z których wygrał tylko dwie. Tak wyglądały początki “Cieszyńskiego Księcia” w organizacji. Nikt nie spodziewał się, że nie tylko doszusuje do czołówki, ale też szturmem weźmie kategorię półciężkich, która od wielu lat była najlepiej obsadzoną i najbardziej konkurencyjną w UFC.
Złote momenty
Zadebiutował w UFC w październiku 2014 roku, mając 31 lat, czyli w wieku już dojrzałym na sportowca. Kończąc 35 lat nie był nawet uznawany za pretendenta, kończąc 37 - zawieszali mu pas na biodrach.
W początkowych walkach dał się zapamiętać jako surowa wersja wojownika. Może nie dysponował najsilniejszym ciosem w rosterze UFC, na pewno nie potrafił z niczego “udusić rywala” jak typowi grapplerzy - nie to jest najważniejsze w zdobywaniu szacunku fanów i w kolekcjonowaniu tytułów. Dawał show, będąc nieco lekkomyślnym i nieprzejmującym się zagrożeniem ze strony przeciwników, parł do przodu i albo przynosiło to korzyść w postaci nokautu, albo sam nadziewał się na kontry i przegrywał.
Od drugiej połowy 2017 do 2020 roku karta się odwróciła. To wtedy stoczył dziewięć walk i tylko raz schodził z oktagonu pokonany. To pozwoliło mu na wejście do ringu i zmierzenie się z Dominickiem Reyesem, jednym z najbardziej wszechstronnych fighterów ostatnich lat: agresywnym, precyzyjnym i wyrachowanym. Przed kontrowersyjną porażką z legendą dyscypliny Jonem Jonesem, Amerykanin nigdy nie zaznał smaku przegranej.
Wszyscy sądzili, że pojedynek z Błachowiczem będzie dla niego spacerkiem. Polak załatwił go w drugiej rundzie, zostając drugim w historii polskim mistrzem UFC - po Joannie Jędrzejczyk. Nawet jeśli utrzymał pas tylko 13 miesięcy, nikt nie odbierze mu zasług. Zrobił to, co sobie obiecał.
Pora na odbudowę
Trochę ponad sześć miesięcy po zdobyciu pasa Janek po raz pierwszy obronił tytuł w walce z niepokonanym czempionem wagi średniej Israelem Adesanyą. - Niesamowite uczucie, świętowałem przez dwa tygodnie, może dłużej - cieszył się Błachowicz. W październiku 2021 roku złoto odebrał mu Glover Teixeira, dusząc go w drugiej rundzie.
Polak miał szansę jeszcze raz wskoczyć na tron trzy lata temu, gdy zmierzył się z Magomiedem Ankalajewem o wakujący pas. Starcie zakończyło się niejednogłośnym remisem, w związku z tym nowy mistrz nie został wyłoniony. Ostatnią batalię stoczył w lipcu 2023 roku, przegrywając przez decyzję z Brazylijczykiem Alexem Pereirą. Droga po swoje znów się wydłużyła.
Dziś jest dojrzalszym zawodnikiem. Wyciągnął wnioski z poniesionych porażek, które pomogły mu dorosnąć w tym biznesie. Chyba w żadnym innym sporcie doświadczenie z upadania jest tak istotne, by powstać i stać się silniejszym. Wytrzymał. Wytrzymał wszystko. Nadal znajduje się w ścisłej czołówce. Aktualny ranking kategorii półciężkiej wskazuje, że zajmuje wysokie czwarte miejsce. Będąc jednocześnie zdecydowanie najstarszy w całej grupie.
Nie zamierza bynajmniej usunąć się w cień mimo 42 lat na karku. W sobotę 22 marca w Londynie stanie do oktagonu naprzeciwko Nowozelandczyka Carlosa Ulberga (rekord 11-1), wywodzącego się z kick-boxingu i uwielbiającego wymiany stójkowe. Błachowicz nie z takimi sobie radził. Zakłada tylko jeden plan.
- Pokonam Ulberga i następnie dostanę walkę mistrzowską z Ankałajewem. Wygram z nim, a wtedy stoczę rewanż z Pereirą. Obronię pas przeciwko niemu, taki jest mój idealny scenariusz. Po tym wszystkim mogę znowu pojechać w góry - wyznał w podcaście MMA Hour.
***
Sobotnią walkę Jana Błachowicza na gali UFC Fight Night w Londynie będzie można oglądać online w Polsat Box Go w kanałach Polsat Sport Fight i Polsat Sport 2 w pakiecie Sport.
***
Przestawił swoje życiowe wektory na osiągnięcie sukcesu. Wierzy w swoją wewnętrzną siłę, ale też pokłada nadzieję w rzeczach metafizycznych. W 2017 roku spacerując po warszawskim lesie dostrzegł wiszącego na drzewie martwego mężczyznę. Nie udało się go uratować. Policjant, który przybył na miejsce, zapytał Janka, czy nie chce zabrać ze sobą kawałka liny wisielca. “Po co?” Na szczęście. Niegdyś wierzono, że lina samobójcy ma specjalne właściwości. Fighter przed każdą walką wracał do tego miejsca, dotykał sznurek, by dał mu moc. Potem zrobił z tego amulet.
Czy teraz też przyniesie szczęście? Czas najwyższy przypomnieć, czym jest “Legendarna Polska Siła”. Ktokolwiek stanie na jego drodze w ringu, Błachowicz stawi mu czoła z lodowatą twardością, która do tej pory go wyróżniała, pokazując jednocześnie, dlaczego ten pas powinien należeć do niego.
- Udowodniłem wszystkim, którzy we mnie nie wierzyli, że się mylą - mówił w jednym z wywiadów.
Teraz już niczego nie musisz udowadniać. Po prostu rób to, co lubisz najbardziej i spełniaj marzenia. Wygraj dla siebie.
Materiał powstał we współpracy płatnej z Polsat Box Go.