Na tych filarach może się opierać gra reprezentacji Polski. Paulo Sousa stosował już ten manewr we Włoszech

Przed reprezentacją Polski zupełnie nowe otwarcie - i to takie, jakiego świadkami nie byliśmy od wielu lat. Najważniejszą drużynę w kraju przejął trener z innego świata. Taktyk, którego podejście do piłki wywołało dyskusję nawet w europejskiej stolicy dyskusji nad systemami, formacjami i rolami. Jego Fiorentina do dziś jest wspominana jako taktyczna innowacja, która wniosła powiew świeżego powietrza do skostniałej Italii, a Włosi miesiącami dyskutowali na temat pomysłu Paulo Sousy na ekipę z Florencji.
W jakim ustawieniu grała Fiorentina Sousy? Przez pierwsze miesiące pytanie to wracało wręcz nieustannie. Jedni twierdzili, że grali trójką z tyłu, inni znowu przekonywali, że była to czwórka. Aż ostatecznie uznano, że jest to po prostu hybryda dwóch ustawień, gdzie zadania, pozycje i “strefy działań” piłkarzy zmieniają się w zależności od tego, w czyim posiadaniu jest piłka.
Wówczas było to podejście nowatorskie, wyłamujące się ze schematów, sprawiające, że rywale nie wiedzieli jak na to odpowiedzieć. Włoskie media dopatrywały się w nim futbolu totalnego, a Luciano Spalletti bez ogródek stwierdził, że dzisiejszy selekcjoner “Biało-czerwonych” jest trenerem numer jeden w lidze włoskiej, a elastyczność i zmiana kształtu jego Fiorentiny podczas meczów świadczy o wielkich umiejętnościach Portugalczyka.
Płynne, hybrydowe systemy gry nie zniknęły zresztą we Włoszech po tym jak Sousa opuścił Florencję. Sam trener odnosił się do tego w wywiadzie udzielonym “La Gazzetcie dello Sport”:
- Cieszy mnie to, że faktycznie zostawiłem w Serie A swój ślad jako trener. Widzę coraz więcej gry wysokim pressingiem i hybrydowych systemów, takich jak w mojej Fiorentinie - nie ukrywał radości były piłkarz m.in. Borussii Dortmund. I co ważne, była to wypowiedź tuż przed tym, jak ogłoszono go selekcjonerem reprezentacji Polski.
Z ziemi włoskiej do Polski
Wszystko wskazuje na to, że Portugalczyk planuje wprowadzić swoją hybrydę także na niwę reprezentacyjną. Pytany o grę trójką w defensywie, opowiada o elastyczności i ustawieniu zależnym od tego co dzieje się na boisku, a także o różnych wariantach w defensywie. Wskazywać na to może nawet plansza, która pojawiła się w vlogu na kanale “Łączy Nas Piłka”.
Jeśli założymy, że czerwone kółka to reprezentacja Polski, a Węgrzy są zaznaczeni na czarno, to widać tutaj jak na dłoni ulubione 1-3-4-2-1 Paulo Sousy, którym jego drużyna gra w ofensywie. Pytanie, czy będzie to jedyne ustawienie, czy w fazie defensywnej Polacy będą ustawiali się w 1-4-4-1-1, tak jak to było chociażby we Fiorentinie.
Z jednej strony taki zabieg mógłby cieszyć. Byłoby to bez cienia wątpliwości coś zupełnie nowego, intrygującego, nie występującego wcześniej w naszej reprezentacji. Byłby to także stempel dużej pewności siebie ze strony selekcjonera, a także wiary w piłkarzy, których przejmuje - że są oni w stanie to przyswoić. i to w tempie wręcz ekspresowym.
Tu niestety pojawia się ogromny znak zapytania. Treningów reprezentacja praktycznie nie miała, z marszu startuje ważnym meczem eliminacyjnym, z nowym trenerem. W takim przypadku wprowadzenie jednej formacji może być problemem, a co dopiero dwóch - zależnych od siebie, spójnych, ale jednak wymagających od piłkarzy zmiany ról oraz stref poruszania się dosłownie z akcji na akcję. Dużego zgrania, automatyzmów, porozumienia między poszczególnymi graczami.
Jednocześnie - jeśli nie teraz, to kiedy? Zakładając, że docelowym - turniejowym - planem Paulo Sousy jest właśnie ustawienie hybrydowe, to im szybciej zacznie wprowadzać te płynne przejścia, tym lepiej. Właśnie po to by wytworzyć tę boiskową chemię i zrozumienie jeszcze przed letnim turniejem. By mieć materiał do analizy i wskazania piłkarzom co robią dobrze, a czego z jego założeń nie rozumieją. A przede wszystkim, by móc w praktyce ocenić, kto do jego wizji pasuje, a na kogo liczyć nie można.
Będzie to oczywiście wymagało odwagi. Łaska polskiego kibica - a także dziennikarza sportowego - na pstrym koniu jeździ. Niejednokrotnie zdarzało się, że ci sami domagali się innowacji. Gry na trzech napastników, gry bez skrzydłowych, przejścia na trzech obrońców i tak dalej. A gdy to dostawali i nie było wyników, byli pierwszymi do krytykowania.
Jeśli za teorią nie pójdą przynajmniej poprawne wyniki oraz gra, to Paulo Sousa szybko może zyskać łatkę taktycznego wariata, który niepotrzebnie kombinuje i komplikuje prostą grę. W końcu piłka jest jedna, bramki są dwie, liczy się to co w sieci, a rozmowa o rolach, pozycjach i taktyce to bełkot. Ostrzegał przed tym we Włoszech Arrigo Sacchi, jeszcze w czasie gdy Fiorentina była liderem Serie A, twierdząc że kwestią czasu jest, kiedy Paulo Sousa się potknie i zacznie być krytykowany przez media oraz “taktycznych konserwatystów”.
Jak to może wyglądać
Jeśli założymy, że Portugalczyk od początku postanowi wprowadzać swoją wizję, to najbardziej prawdopodobne są poniższe ustawienia. Na personalia na tym etapie nie zwracajmy jeszcze uwagi, chodzi o założenia taktyczne.
W fazie ofensywnej 3 obrońców, w fazie defensywnej - czterech. Po stracie piłki lewy wahadłowy (na grafice Arkadiusz Reca) schodzący nisko do bloku defensywnego, a w jego miejsce na lewej pomocy wchodzący Piotr Zieliński. Do tego prawy środkowy obrońca (Bartosz Bereszyński) schodzący na prawą stronę defensywy. Tyle teorii, czas na personalia. Kto, gdzie, dlaczego.
Defensywa
Być może w składzie zabraknie Kamila Glika. Paulo Sousa zauważył, że polski obrońca nie czuje się komfortowo grając wysoko i preferuje niskie ustawienie defensywy - więcej na ten temat można przeczytać TUTAJ.
A wysoko ustawiona obrona i nakładanie pressingu są u Portugalczyka kluczowe. Wymaga od swoich piłkarzy, żeby byli “mistrzami boiska”, nawet jeśli mają mniejsze umiejętności od rywali. Muszą być odważni, pewni siebie, gotowi do nakładania pressingu i wymuszaniu na rywalu błędu od razu po tym, jak drużyna straci piłkę. I do takiego sposobu gry bardziej mogą pasować młodsi Jan Bednarek oraz Paweł Dawidowicz.
Zajęcie miejsca Kamila Glika byłoby sporym osiągnięciem ze strony zwłaszcza Dawidowicza, który jeszcze do niedawna w rozmowach na temat reprezentacji przewijał się głównie jako piłkarz “do sprawdzenia” i to raczej w kontekście bycia opcją zapasową. Tymczasem w Hellasie Werona rozgrywa naprawdę udany sezon, a drużyna prowadzona przez Ivana Juricia wyróżnia się zwłaszcza wysokim pressingiem. Polski obrońca ma doświadczenie w tego typu grze. Jest zaznajomiony z zarówno ustawieniem z trzema, jak i czterema obrońcami. Zarówno jako boczny-środkowy defensor oraz ten “główny”, centralny. Pewną zaletą jest też niezła umiejętność wyprowadzania piłki od tyłu. Dawidowicz niejednokrotnie grywał przecież także jako defensywny pomocnik.
Tercet piłkarzy stricte defensywnych może dopełniać Bartosz Bereszyński. On też zna oba ustawienia z praktyki, a przede wszystkim grywa w tym sezonie jako pół-prawy obrońca w trójce oraz jako prawy w czwórce. W ostatnich tygodniach prezentuje zresztą bardzo wysoką formę. Także przynajmniej na papierze sprawia wrażenie idealnego kandydata do wystąpienia w roli obrońcy łączącego dwie pozycje.
W fazie posiadania piłkarz Sampdorii miałby schodzić do środka i pomagać w wyprowadzaniu piłki - taką rolę pełni czasem we Włoszech, zapędzając się z futbolówką na połowę rywali. Natomiast w fazie defensywnej jego zadaniem byłoby “zamykanie” prawej strony obrony przed przeciwnikami. W takiej roli mogliby zresztą sprawdzić się także Kamil Piątkowski, jak i wspomniany wcześniej Paweł Dawidowicz. Oni także mają doświadczenie w grze na obu pozycjach.
Wahadłowi kluczem do sukcesu?
W tym momencie trzeba wspomnieć o wahadłach, zwłaszcza lewym. W takich ustawieniach potrzebny jest na tej pozycji zawodnik przede wszystkim o świetnych parametrach fizycznych i wytrzymałościowych, potrafiący jednak wiele wnieść w ofensywie. Te wymagania spełniają Arkadiusz Reca oraz Maciej Rybus.
Lewy wahadłowy po stracie piłki musi sprawnie przestawić się na lewą obronę, co oznacza, że będzie musiał przemierzać dość długi dystans, szybko i często. Pewne doświadczenie w takiej grze ma Arkadiusz Reca, który w Crotone odkąd przejął je Giovanni Stroppa potrafił w trakcie meczu występować zarówno jako lewy napastnik, jak i lewy wahadłowy, a wcześniej zdarzało mu się regularnie grać także na lewej obronie. Pod względem szybkości, “zdrowia” do ciągłego biegania i robienia zamieszania w ofensywie Polakowi nie można wiele zarzucić, gorzej z umiejętnościami czysto defensywnymi.
Z tym bywa delikatnie mówiąc różnie. I choć we Fiorentinie zdarzało się, że na wahadle występowali Federico Chiesa i jego imiennik Bernardeschi, to z reguły pozycję lewego wahadłowego/lewego obrońcy zajmował piłkarz, który bardziej odznaczał się grą w defensywie, a akcent ofensywny był kładziony na prawego wahadłowego.
I tu być może pojawia się szansa dla Sebastiana Szymańskiego - który ani wahadłowym, ani piłkarzem odznaczającym się wybitną grą defensywną z pewnością nie jest. Natomiast ustawiony wysoko, asekurowany przez Bartosza Bereszyńskiego, mógłby odnaleźć się w roli bardzo ofensywnego wahadłowego, a raczej - prawego pomocnika.
Solidność w środku, magia wyżej
Środkowi pomocnicy to zaś przede wszystkim wybieganie, solidność, umiejętność doskoku i szybkiego wyprowadzenia piłki wyżej. Tu zresztą nie bardzo jest o czym dyskutować, zwłaszcza odkąd z potencjalnej układanki wypadł Mateusz Klich. Nikt chyba nie spodziewa się, że zobaczymy dzisiaj inny duet niż Grzegorz Krychowiak - Jakub Moder.
Ciekawe natomiast jak Paulo Sousa poradzi sobie z największym “problemem” reprezentacji Polski w ostatnich latach - odpowiednim zagospodarowaniem Piotra Zielińskiego. Co do jakości, umiejętności i potencjału Polaka chyba nikt nie ma już wątpliwości. “Zielu” rozgrywa we Włoszech kolejny świetny sezon, jest absolutnie czołową postacią Napoli i jednym z najlepszych pomocników w Serie A. Pytanie, jaki pomysł ma na niego nowy selekcjoner.
Ostatnio do grona piewców talentu dołączył także Borja Valero, twierdząc, że Zieliński jest jednym z jego ulubionych pomocników we Włoszech. I kto wie, czy “Zielu” w reprezentacji nie wejdzie właśnie “w buty” Hiszpana, który był mózgiem Fiorentiny, odpowiedzialnym za ustalanie tempa, uruchamianie wahadłowych i podania rozrywające defensywy rywali. Pod względem estetycznym w kontroli nad piłką łączy ich wiele, pod względem umiejętności technicznych również bliżej im niż dalej.
Przy takim założeniu piłkarz Napoli w ofensywie grałby za plecami napastnika jako jedna z dwóch “dziesiątek”, choć z pewnością nie jako cofnięty napastnik, tylko ofensywny pomocnik, wolny elektron, z dużą swobodą do poruszania się między liniami i szukania wolnych półprzestrzeni. W fazie defensywnej - lewy pomocnik. I to nie wydaje się przesadnym problemem, zwłaszcza że występował na tej pozycji we Włoszech za czasów Carlo Ancelottiego. Może to być wręcz plusem, bo dzięki temu nie będzie rozpoczynał akcji ofensywnych wysoko na połowie rywali, tylko z głębi, mając czas i miejsce żeby się urwać i napędzić akcję.
Drugą “dziesiątką” będzie prawdopodobnie Arkadiusz Milik. I tu można się zastanawiać na ile to dla niego adekwatna rola. Nie jest zawodnikiem niesamowicie dynamicznym, nie posiada olśniewającego dryblingu. Z drugiej strony - nie ma problemów z grą na małej przestrzeni. Posiada świetne uderzenie z dystansu. Do tego może korzystać z tego, że uwaga obrońców będzie skupiona głównie na wysuniętym napastniku i korzystać z tworzonych przez niego przestrzeni.
Nad wspomnianą “dziewiątką” nie będziemy się rozwodzić. Po prostu Robert Lewandowski.
Na relację na żywo ze spotkania Węgry - Polska zapraszamy na naszą stronę od 19:45. Godzinę później ma zabrzmieć pierwszy gwizdek sędziego Felixa Brycha.
Jak zakończy się mecz Węgry - Polska?
- Zwycięstwem Węgier8.11%
- Remisem13.13%
- Zwycięstwem Polski78.76%