Na to Kiwior nie zasłużył. Anglicy bez litości, ale muszą pamiętać o jednym

Na to Kiwior nie zasłużył. Anglicy bez litości, ale muszą pamiętać o jednym
Mark Cosgrove / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot10 Apr · 09:42
Jakub Kiwior zbiera sporą krytykę za mecz z Bayernem. Czy faktycznie szło mu tak kiepsko i zawinił przy obu golach? Jak ten występ może rzutować na jego czas gry do końca sezonu? Czy jest się o co martwić?
Gdy po kilkudziesięciu słodko-gorzkich minutach na Etihad z Manchesterem City Kiwior zszedł z boiska, a następnie nie zagrał od początku ani z Luton, ani z Brighton, można było się zastanawiać, czy wyjdzie na Bayern. Mikel Arteta dał mu jednak spory kredyt zaufania. Wystawił do gry zespół, który w ostatnich miesiącach go nie zawodził. Ołeksandr Zinczenko i Takehiro Tomiyasu zasiedli na ławce rezerwowych, a oszczędzany ostatnio reprezentant Polski pojawił się na boisku w podstawowym składzie. To duża sprawa, patrząc na to, jaki miał jeszcze status w drużynie na przełomie roku. Zasłużona nagroda i dowód na wykonaną ciężką pracę.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wrzucony “na konia”

O ile Kiwior nie dał Artecie wielu powodów, by usuwać go z “żelaznej” jedenastki, o tyle wystawienie go naprzeciwko Leroya Sane mogło budzić niepokój. Polak poczynił w Londynie ogromny progres jako lewy obrońca, ale jeśli z czymś w tym sezonie miał w tej roli problemy, to ze zwinnymi, szybkimi, dryblującymi skrzydłowymi. Sporo krwi potrafił napsuć mu i Bernardo Silva, i wcześniej dynamiczny Johan Bakayoko z PSV. Rywalizacja z Sane nie zapowiadała się więc łatwo.
Kiwior zaczął pewnie, jak i cała drużyna Arsenalu. W pierwszym kwadransie gospodarze zdominowali Bayern z przodu i byli uważni z tyłu. 24-latek wyglądał na dobrze przygotowanego, właściwie się ustawiał, nie panikował, celnie podawał. Wydarzenia z 18. minuty zmieniły jednak bieg spotkania i ruszyły lawinę błędów w obronie “Kanonierów”. Doprawdy trudno zrozumieć, co mieli w poniższej akcji w głowie David Raya i Gabriel Magalhaes.
Czy reprezentant Polski tutaj zawinił? Gabriel, próbując się ratować, szukał podania do niego. Podał, tyle że Kiwior nie przyjął piłki, a po chwili Bayern rozmontował źle ustawioną drużynę Mikela Artety. Mimo tego trudno mieć do Kuby większe pretensje. Można mu zarzucić, że nie był gotowy na odbiór podania, ale z drugiej strony Gabriel wrzucił go “na konia”, ponadto zagrał mu nie od linii końcowej, a od środka boiska. W wyniku paniki Brazylijczyka (wywołanej dziwnym wyjściem Rayi) i jego potknięcia doszło do niezrozumienia i w efekcie straty. Jasne, gdyby Kiwiorowi udało się przyjąć piłkę, nie ruszyłaby kontra, lecz inni zawinili tutaj bardziej. Jesteśmy dalecy od krytyki Polaka za tę sytuację.

W dziecinny sposób

Niestety, strata bramki na 1:1 musiała zostawić ślad w głowach całej obrony “The Gunners”, w tym Kuby. Było to widać. Drugi gol dla Bayernu padł z rzutu karnego, ale gdyby nie fatalna postawa gospodarzy w defensywie, do “jedenastki” w ogóle by nie doszło. Zaczęło się od ośmieszenia Kiwiora przez Sane przy linii bocznej. Skrzydłowy w dziecinny sposób ograł 24-latka jednym zwodem. Kuba poszedł “na raz”, następnie nie nadążył za rywalem, który wjechał w pole karne jak w masło i tam został sfaulowany [akcja od 0:40]:
Błędy w tej sytuacji popełnili też Declan Rice, Gabriel i William Saliba, jednakże tutaj nie ma dla Kiwiora już żadnego wytłumaczenia. Sane wykorzystał jego mankamenty i naiwność, włączył szósty bieg i Polak mógł jedynie oglądać, jak Niemiec mu ucieka. W przerwie Mikel Arteta przy niekorzystnym wyniku zdjął Kiwiora z boiska, dając szansę Zinczence. Ukrainiec też nie zawsze nadążał za Sane, ale w ogólnym rozrachunku w defensywie wypadł lepiej. A przede wszystkim przydał się w rozegraniu i ofensywie.

Surowe media

Angielskie media nie miały dla Kiwiora litości. Niektóre redakcje bardzo surowo potraktowały reprezentanta Polski, którego noty za wtorkowy występ wahają się od 5 do nawet 3 w skali 1-10.
- Przykra lekcja realiów tego poziomu. Niezdarny przy pierwszym golu i objechany przez Sane przy drugim - pisze Evening Standard, wręczając mu “trójkę”. - Niewiele zrobił w pierwszej połowie, Sane łatwo sobie z nim radził. Nie zdziwimy się, jeśli to Zinczenko zagra w rewanżu - podkreśla serwis Goal.com, choć tam Kiwior zasłużył na notę 5, wyższą od duetu Gabriel-Saliba.
“Piątkę” Polakowi przybili też dziennikarze football.london, którzy podkreślili jednak, że ten nie zawinił przy pierwszej bramce dla Bayernu. Niemniej, także zwrócili uwagę na trudną przeprawę z Sane “tego ciężkiego wieczoru”.
- Arteta dał mu wotum zaufania, aby mógł grać na lewej obronie, ale prawdopodobnie stracił teraz status pierwszego wyboru na tej pozycji - czytamy.
- W przerwie został poświęcony na rzecz bardziej nastawionego na atak Zinczenki - zauważa 90min.com. - Miał zadanie nie do pozazdroszczenia - musiał pilnować sprytnego Sane. Trzeba uczciwie przyznać, że nie zdał tego egzaminu, bo Arteta zdjął go już w przerwie - to z kolei ocena portalu Squawka.

Lodu…

Warto skupić się na dwóch ostatnich opiniach. Zmiana Kiwiora na Zinczenkę była całkowicie naturalna z racji na niekorzystny wynik. Ukrainiec jest lepszy z piłką przy nodze, sporo wnosi do akcji ofensywnych, a przypominamy, że do przerwy Arsenal przegrywał 1:2. Jasne, Kiwior nie zdał egzaminu, bo Sane w kluczowym momencie zrobił go jak chciał, ale na pewno 24-latek nie zasłużył na miano kozła ofiarnego tego spotkania. Po prostu Mikel Arteta wykonał logiczny ruch taktyczny. Zinczenko wszedł, dał sporo z przodu, z tyłu był mimo wszystko pewniejszy.
O co nam chodzi? Nie o wybielanie Kuby, bo jest “nasz”, biało-czerwony. Zagrał słabo, sam pewnie o tym najlepiej wie. Warto jednak podkreślić, że cała defensywa Arsenalu, w tym roku doskonała, nie dowiozła. Saliba i Gabriel wyglądali, jakby ktoś ich podmienił. Gubił się Ben White. Raya nie dał koniecznego spokoju. Widać było, że mamy do czynienia z zespołem “świeżaków” na tak wielkiej scenie jak Liga Mistrzów. Brak doświadczenia, naiwność, splątane nogi, nerwy.
Nie wyolbrzymiajmy więc negatywnego występu Jakuba Kiwiora.To nie było 45 minut przekreślające jego losy w Arsenalu. Obaj konkurenci też w tym sezonie potrafili nie dowozić. Mikel Arteta do końca sezonu na pewno będzie rotował na pozycji lewego obrońcy w zależności od rywala i przebiegu meczów. Ma tam Zinczenkę, Kiwiora, Tomiyasu, może na sam finisz wróci rekonwalescent, Jurrien Timber. Jasnym jest, że Polak dostanie w najbliższych tygodniach mniej szans niż w lutym i marcu. Ale nie ma co bić na alarm.

Przeczytaj również