Piłkarz Lecha z szansą na debiut po... 20 latach. "Jest inny niż wszyscy"
We wtorek Michał Probierz wysłał powołania na wrześniowe wyjazdowe mecze Ligi Narodów ze Szkocją i Chorwacją i jak zwykle u selekcjonera w kadrze nie zabrakło debiutantów. Jednym z nich jest Bartosz Mrozek, który został doceniony przez Probierza oraz trenera bramkarzy Andrzeja Dawidziuka. Czy 24-letni bramkarz może być w przyszłości regularnym kadrowiczem?
Jest takie powiedzenie, że "cierpliwy to i kamień ugotuje" i idealnie pasuje ono do Bartosza Mrozka. Kiedy prawie równo 10 lat temu - na początku lipca 2014 - roku Mrozek przechodził do młodzieżowych drużyn Lecha z GKS Tychy, chyba sam się nie spodziewał, że jego kariera może się aż tak rozwinąć, choć trzeba przyznać, że sumienną pracą - i właśnie dużą cierpliwością - doszedł do tego momentu, że jest pierwszym bramkarzem "Kolejorza" i został powołany do reprezentacji. Jest to pierwsze bramkarskie powołanie z Lecha od 20 lat. Ostatnim takim zawodnikiem był Waldemar Piątek, który był w kadrze Polski na wyjazdowe tournee do Stanów Zjednoczonych.
Mrozek nigdy nie był nazywany wielkim talentem. Zdecydowanie więcej w tej kwestii w Lechu mówiło się o trzy lata młodszym Krzysztofie Bąkowskim, który teraz pokazuje się z bardzo dobrej strony w Stali Rzeszów, ale ekstraklasa to były dla niego jeszcze za duże progi.
24-letni bramkarz był wypożyczany zdecydowanie więcej niż jakikolwiek wychowanek "Kolejorza". W 2018 roku poszedł na roczne wypożyczenie do drugoligowej Elany Toruń. Rok później? Znowu wypożyczenie, znowu do drugiej ligi, ale tym razem na dwa lata do rodzinnych Katowic i miejscowego GKS. W drugim sezonie znacznie przyczynił się do awansu GKS do pierwszej ligi.
Po powrocie w 2021 roku był trzecim bramkarzem Lecha w mistrzowskim sezonie za kadencji Macieja Skorży, który dał mu zadebiutować w bramce "Kolejorza". Były to dwa spotkania w Pucharze Polski - z Unią Skierniewice (2:0) i Garbarnią Kraków (4:0).
Cierpliwość
Te liczne wypożyczenia i pozycja trzeciego bramkarza mogłaby zniechęcić. Jednak Bartek pokazywał, że jest cierpliwy. W sezonie 2021/22 pracował też z jednym z największych fachowców jeśli chodzi o fach bramkarski w Polsce, czyli Maciejem Palczewskim, który jako trener zdobył w Polsce już wszystko, czyli mistrzostwo z Lechem oraz puchar i superpuchar Polski z Cracovią. W rozmowach z trenerem da się usłyszeć, że trener Bartka Mrozka nazywa "synkiem". Do dzisiaj obaj mają kontakt, mimo że Palczewski pracuje w Cracovii, to regularnie rozmawiają i omawiają występy Bartka.
Mrozek wiele zawdzięcza trenerowi Palczewskiemu, to on go ukształtował jako bramkarza. Jednak w 2022 roku w Lechu powstał duży znak zapytania na pozycji bramkarza. Odszedł Mickey van den Hart i zostali wówczas Bednarek oraz Mrozek. Lech jednak wtedy nie zaufał Mrozkowi, który koniec sezonu mistrzowskiego skończył na wypożyczeniu w Stali Mielec. Został tam ściągnięty awaryjnie na dwa ostatnie spotkania i pokazał się z dobrej strony. Dla Lecha jednak to było za mało.
W Lechu postanowiono zaufać Arturowi Rudce, mimo sprzeciwów Palczewskiego, który widział tam innego bramkarza lub duet Mrozek-Bednarek. Jednak wepchnięty został Rudko, to ktoś musiał odejść. Zatem Mrozek ponownie udał się do Stali, a w Lechu z miejsca jedynką stał się Ukrainiec.
Co ciekawe, już w pierwszym meczu nowego sezonu Mrozek wrócił na Bułgarską, ale jako bramkarz Stali i był to... jego debiut na tym stadionie. Musiał odejść do Stali, żeby pierwszy raz wystąpić w Poznaniu, bo mecze pucharowe, w których debiutował, grane były na wyjeździe.
I jak się skończyło? 2:0 dla Stali, a Mrozek... został bohaterem spotkania i bramkarzem kolejki. Wówczas internet obiegło zdjęcie uśmiechniętego trenera bramkarzy Lecha wraz z Mrozkiem. To był pewnego rodzaju cios dla władz i kibiców Lecha, że na tamten moment lepszy bramkarz bronił u rywali.
Nie było zaskoczeniem, że Rudko w bramce Lecha nie zagościł na długo. Po kompromitujących występach szybko zastąpił go Filip Bednarek, który rozegrał w Lechu sezon życia, bo tak trzeba nazwać ćwierćfinał Ligi Konferencji i sześć czystych kont zanotowanych w tych rozgrywkach przez bramkarza urodzonego w Kleczewie.
W tym czasie Mrozek musiał znowu pokazać cierpliwość. Udał się na kluczowe dla jego kariery wypożyczenie do Stali i rozegrał... sezon życia. Był jednym z głównych autorów utrzymania Stali, zaliczył 12 czystych kont. Mrozek wygrał rywalizację z Mateuszem Kochalskim, który cały rok siedział na ławce, a rok później... został najlepszym bramkarzem ekstraklasy i obecnie został wytransferowany do Karabachu.
Lech zresztą na tyle nie wierzył w Mrozka, że musiał go ze Stali... odkupywać. Drużyna z Podkarpacia miała klauzulę wykupu Mrozka po sezonie i z niej skorzystała. "Kolejorz" zostawił sobie furtkę, bo w umowie wpisał niewiele wyższą klauzulę odkupu. Stal zarobiła, Lech był stratny, ale nie tyle, ile mógł, bo wypuściłby dzisiaj swojego pierwszego bramkarza za grosze.
"Inny niż wszyscy"
Mrozek okazał się cierpliwy i to przyniosło mu sukces. To zresztą inny typ bramkarza niż większość zawodników na tej pozycji. Nie jest "wariatem", nie krzyczy. Mrozek to zupełnie inny gość. Ułożony, od lat z tą samą dziewczyną, spokojny, bardzo uprzejmy. Wręcz idealny zięć. I trzeba przyznać, że to w jego karierze bramkarskiej mu pomaga, a nie przeszkadza. Dzięki swojemu podejściu nie narzeka na robotę i swoją sytuację. Nie jest to materiał na lidera, ale swoim spokojem dobrze wpływa na defensywę i pozostałych partnerów. Wyciska maksa ze swojego potencjału i na wszystko, co osiągnął, zapracował ciężką pracą oraz cierpliwością.
Kiedy wrócił do Lecha w 2023 roku, John van den Brom nie od razu na niego postawił, mimo nacisków kibiców i klubowych działaczy. Zresztą można było zrozumieć Holendra, który po fantastycznym poprzednim sezonie Bednarka nie chciał sadzać bardziej doświadczonego bramkarza z miejsca na ławkę rezerwowych. Jednak w kilku pierwszych meczach Bednarek popełnił błędy i od 5. kolejki sezonu 2023/24 - meczu ze Śląskiem Wrocław (1:3) - Mrozek w lidze nie oddał już miejsca w bramce. Do teraz jest podstawowym bramkarzem.
I co najważniejsze, jest jednym z nielicznych albo może jedynym, który po fatalnym poprzednim sezonie w wykonaniu Lecha, nie może mieć do siebie pretensji. Może spokojnie spojrzeć w lustro. Gdyby zrobić sondę wśród kibiców, to Mrozek mógłby wygrać w cuglach.
W Lechu ma rozegranych 40 meczów, gdzie zachował 17 czystych kont. Wiele razy drużynie pomógł, żeby przez niego nie przegrała meczu, jak w starciach z Legią, Widzewem czy Zagłębiem Lubin.
Dzisiaj jego pozycja jest niepodważalna, ale też trzeba dodać, że Lech na bramkarskiego wychowanka czekał cały XXI wiek. W Lechu nie ma kultury szkolenia bramkarzy. Wręcz da się usłyszeć tezę, że "na bramkarzu się... nie zarobi". To nie przypadek, że Mrozek, który 9 lat czekał na prawdziwą szansę, musiał po drodze spędzić aż cztery lata na wypożyczeniu, rok jako trzeci bramkarz i dopiero wtedy udowodnić, że na to zasługuje.
Dzisiaj Mrozek nie jest jeszcze gotowym bramkarzem. Może poprawić się jeszcze w grze nogami czy na linii. Za to bardzo dobrze broni nogami, ma bardzo dobre warunki fizyczne, a jego interwencje są pewne, przemyślane. Na przedpolu broni pewnie.
W kadrze pewnie nie zagra, ale powołanie da mu sygnał, że jest na radarze i ktoś docenia jego robotę. I trzeba przyznać uczciwie, że dzisiaj Mrozek nie jest wśród czterech najlepszych bramkarzy w Polsce, ale uczciwie pracuje, żeby w tym gronie być. To kop do cięższej pracy, a mówimy przecież o byciu bramkarzem Lecha Poznań, gdzie presja na tej pozycji - podobnie w Legii - jest największa w kraju. Bartek ją unosi i nie ma do niego zastrzeżeń.
W tym sezonie jego forma jeszcze poszła w górę. Wpuścił tylko trzy gole, mniej ma tylko Kacper Trelowski z Rakowa. Dodatkowo na jego koncie są już cztery czyste konta i wydanie pomaga Lechowi w tym, że jest liderem tabeli. Przyszłość stoi przed Mrozkiem, jeśli dalej będzie pracował i dalej będzie tak cierpliwy, to być może stanie się regularnym kadrowiczem.