Mógł grać dla Polski, dziś będzie przeszkadzał Lewandowskiemu. "Żaden nasz stoper nie dorównuje mu formą"
Stare przysłowie mówi: Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki. Ta znana maksyma może mieć szczególne znaczenie dla jednego z rywali naszej reprezentacji. Willi Orban to ktoś więcej niż “bratanek do szabli”. Lider RB Lipsk mógł bowiem dziś występować z orzełkiem na piersi.
Dotychczas za największą gwiazdę Węgrów uchodził Dominik Szoboszlai. To on został bohaterem, gdy podczas baraży do tegorocznych mistrzostw Europy, zapewnił awans Węgrom bramką w samej końcówce decydującego spotkania. Wiemy jednak, że utalentowany skrzydłowy nie zdołał wyleczyć urazu i dziś nie zobaczymy go na murawie w Budapeszcie. Ale to jeszcze nie oznacza, że można odetchnąć z ulgą. W barwach rywali występuje jeszcze minimum jeden zawodnik, który zasługuje na szczególną uwagę.
Obieżyświat
Aktualnie Willi Orban jest jednym z liderów Węgier. Ale jeszcze stosunkowo niedawno piłkarz sam nie wiedział, czy w ogóle chce występować w drużynie prowadzonej przez selekcjonera Marco Rossiego. Orban przyszedł na świat w Kaiserslautern. Jego ojciec jest Węgrem, a matka Polką. Przez kilka lat stoper wahał się, do której kadry dołączyć.
Orban wychował się w Niemczech i początkowo myślał o podbiciu świata wraz z reprezentacją “Die Mannschaft”. Od 2014 r. występował w drużynie Niemiec do lat 21. Problem w tym, że nasi zachodni sąsiedzi niezbyt potrzebowali kolejnego stopera. Gdy Węgier wchodził w dorosły futbol, pewniakami do gry byli Mats Hummels czy Jerome Boateng. Pozostały dwie opcje - Węgry lub Polska. Problemem okazały się sprawy biurokratyczne. Maciej Chorążyk z działu skautingu PZPN przyznał w rozmowie z “WP Sportowe Fakty”, że matka piłkarza zrzekła się polskiego obywatelstwa po emigracji do Niemiec.
- Polska ma mocną reprezentację. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość - mówił sam Orban na antenie “TVP Sport”.
Po epizodach z Damienem Perquisem, Eugenem Polańskim czy Sebastianem Boenischem możemy nie mieć najlepszych wspomnień z tzw. farbowanymi lisami. Zbigniew Boniek zaznaczał kilka lat temu, że nie będzie więcej naturalizowania zawodników tylko dlatego, że są dobrzy i mogliby się przydać kadrze. W tym jednym konkretnym przypadku można jednak nieco żałować. Dziś w naszej drużynie brakuje zawodnika pokroju Williego Orbana.
- Polska z pewnością powinna żałować, że nie udało się namówić Orbana na grę dla naszego kraju. Węgier mógłby z miejsca stać się ostoją naszej defensywy. Uważam, że na ten moment żaden z polskich stoperów nie dorównuje formą i umiejętnościami piłkarzowi Lipska - mówi nam Sebastian Zarzycki, redaktor portalu “igol.pl”.
- Myślę, że byłby to zawodnik, który przez wiele lat mógłby stanowić o grze obronnej naszej reprezentacji. Przez lata szukaliśmy odpowiedniego partnera dla Kamila Glika i co jakiś czas zmieniali się środkowi obrońcy. Orban byłby mocnym punktem zespołu, bo raczej trzymał i nadal trzyma stały poziom swojej formy - uważa Karol Krakowiak, założyciel portalu “rblipsk.pl”.
Lider, mentor i kapitan
Orban to wszechstronny człowiek, który na piłkarskie murawy trafił nieco przez przypadek. Sam przyznał, że w dzieciństwie pasjonowały go sztuki walki, zwłaszcza karate. Gdy jednak ćwiczył na meblach i innych domowych obiektach, matka straciła cierpliwość. Zapisała go do miejscowej szkółki w Kaiserslautern, żeby syn “wyżył” się na boisku. Środkowy obrońca od początku kariery dał się poznać jako lider. W 1. FC Kaiserslautern prędko dorobił się opaski kapitana. Debiut w Bundeslidze? W wieku 18 lat i to w spotkaniu z Bayernem. Jak zaczynać, to z wysokiego “C”.
- Staram się być sobą. Może determinacja leży w mojej naturze. Jeśli chcesz być liderem w drużynie, musisz dawać przykład - mówił o sobie w rozmowie z Andreasem Koetterem.
I chociaż jego macierzysty klub w pewnym momencie nie zdołał uniknąć spadku, Orban nie zamierzał na długo opuszczać Bundesligi. W 2015 r. RB Lipsk zapłacił za niego 2 mln euro. Z perspektywy czasu - włodarze “Byków” ubili doskonały interes. W sercu drużyny spod znaku skrzydlatego koncernu napojów energetycznych Orban po raz kolejny udowodnił, że jest gotowym materiałem na lidera. Rok po transferze został kapitanem zespołu. To on wprowadził Lipsk na salony, gdy w sezonie 2016/17 RB po raz pierwszy w dziejach zagrało w niemieckiej elicie.
Orban ugruntował pozycję w ekipie, która z roku na rok mierzy coraz wyżej. W minionych rozgrywkach Lipsk awansował do półfinału Ligi Mistrzów. W obecnych podopieczni Juliana Nagelsmanna wciąż nie porzucili myśli o historycznym mistrzostwie i sensacyjnym ograniu Bayernu. Orban dokłada od siebie solidną cegiełkę do wysokiej pozycji “Byków”. Nie tylko w tyłach. W tym sezonie ligowym Willi strzelił już cztery gole. Żaden inny obrońca w Niemczech nie ma na koncie większej liczby trafień. Warto też zwrócić uwagę na wszechstronność i przystosowanie Orbana do nowoczesnej piłki. Choćby w ostatniej kolejce Węgier pobił rekord Bundesligi pod względem liczby celnych podań. To stoper, który potrafi jednocześnie bronić, rozgrywać i atakować. Piłkarz wprost skrojony pod ofensywną filozofię Nagelsmanna. Często na świeczniku w linii obrony Lipska znajdują się Dayot Upamecano, który już został zaklepany przez Bayern, czy Ibrahima Konate, kuszony przez inne czołowe kluby z Europy. Warto jednak zwrócić czasem uwagę na zawodnika nieco starszego, może mniej przebojowego, ale z pewnością równie dobrego.
- W moim odczuciu Willi Orban jest poniekąd pomijany, kiedy mówi się o fenomenie RB Lipska. Więcej uwagi w przeszłości dostawali nawet Marcel Halstenberg i Lukas Klostermann, którzy w grze z trójką z tyłu się co prawda odnaleźli, ale poziomem Orbana na pewno nie przewyższają. Węgier bardzo dobrze wkomponował się w pomysł na grę Nagelsmanna. Pewnie operuje piłką, poza tym potrafi strzelić bramkę, co dla trenera Lipska jest szczególnie ważne, po tym jak wspomniał o konieczności rozłożenia ciężaru zdobywania goli na wielu zawodników - komentuje Sebastian Zarzycki.
Niezłomny
Kariera Orbana nie jest jednak w pełni idealna. Większość ubiegłego sezonu Węgier spędził na leczeniu poważnej kontuzji kolana. Proces rehabilitacji nie przebiegał tak, jak planowano, a termin upragnionego powrotu na boisko wciąż odkładał się w czasie. W dodatku, gdy obrońca już dołączył do drużyny, okazało się, że stracił opaskę kapitana. Czy załamał ręce? Wprost przeciwnie.
- W pewien sposób można uważać, że Węgier jest trochę niedoceniany. Mimo że Nagelsmann odebrał mu opaskę kapitańską i faktycznie trochę osłabił jego pozycję w drużynie, Orban zaczął ją budować od nowa. Willi nie jest frontmanem, a raczej solidnym wyrobnikiem i stara się jak najlepiej wykonywać polecone zadania - przyznaje Karol Krakowiak.
Aby wrócić do pełni formy, reprezentant Węgier kompletnie zmienił swoje nawyki. Zastosował nową dietę, zwiększył liczbę indywidualnych ćwiczeń, zatrudnił prywatnego trenera, który pomaga mu wzmocnić kontuzjowane wcześniej kolano. Orban wrócił do składu i być może przeżywa najlepsze tygodnie w karierze. Na tę chwilę Lipsk jest drugi w tabeli. W 26 kolejkach “Byki” straciły zaledwie 21 bramek. To najlepszy wynik w lidze. Dla porównania, Manuel Neuer i spółka wpuścili 35 goli. Orban doda ci skrzydeł.
Pod nieobecność Szoboszlaia trzeba będzie zwrócić szczególną uwagę na środkowego obrońcę. Gra Węgrów może być uzależniona od dyspozycji Orbana, który lubi inicjować akcje krótkimi podaniami, a w dodatku stwarza ogromne zagrożenie przy stałych fragmentach gry. W eliminacjach do mistrzostw Europy 28-latek rozegrał dziewięć spotkań. Strzelił w nich trzy gole. Droga tego piłkarza, jego zapał i poświęcenie zasługują na uznanie. Oby węgierskie nazwisko “Orban” zawsze mogło się kojarzyć jedynie z pozytywnymi cechami.
Ciekawie zapowiada się również pojedynek Williego z Robertem Lewandowskim. Nasz kapitan w tym sezonie strzela właściwie zawsze i wszędzie, gdy pojawi się na murawie. A jednak napastnik Bayernu nie zdołał skruszyć obrony Lipska w trakcie jesiennego starcia ligowego. Orban i spółka jako jedni z niewielu znaleźli sposób na najlepszego piłkarza świata. Dziś liczymy na mały rewanż.