Młodość, wydolność, jakość, pracowitość. Nowa generacja bocznych obrońców

Młodość, wydolność, jakość, pracowitość. Nowa generacja bocznych obrońców
MDI/shutterstock.com
Gdyby zapytać sympatyków futbolu o najważniejszą pozycję na boisku, z pewnością nie mielibyśmy do czynienia z jednogłośnym werdyktem. Jedni uważaliby, że solą piłki są zdobywane gole, zatem kluczowe jest posiadanie wyśmienitego strzelca, inni doceniliby kreatorów gry, którzy otwierają drogę do bramki, a znaleźliby się i pragmatycy ceniący ponad wszystko golkiperów. W tym całym kalejdoskopie różnych wariantów nie można jednak zapominać o zawodnikach, którzy ostatnimi czasy wywierają coraz większy wpływ na poczynania klubów ze światowej czołówki - bocznych obrońcach.
Rosnąca rola wahadłowych wiąże się ze swoistą zmianą pokoleniową, która dokonuje się na naszych oczach. O ile w środku pola czy linii ataku nadal możemy obserwować zawodników, którzy dzielą i rządzą od dziesiątek sezonów, tak średnia wieków topowych skrajnych defensorów oscyluje w granicach 20-21 lat. W bocznych sektorach boiska nastała nowa era.
Dalsza część tekstu pod wideo

Defensywna prehistoria

Wahadłowi zyskują coraz większy rozgłos, ponieważ ich rola w nowoczesnym futbolu uległa diametralnej zmianie na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Jeszcze nie tak wcale dawno temu głównym, a zarazem jedynym zadaniem skrajnych obrońców było odpowiedzialne krycie skrzydłowych rywali.
Trenerzy cenili przede wszystkim walory defensywne, a wszelkie fajerwerki w linii ataku były wręcz zakazane. Jeden z najwybitniejszych wahadłowych w historii, Dani Alves sam przyznał, że po przyjeździe do Europy musiał niejako walczyć ze szkoleniowcami Sevilli, którzy zabraniali mu przekraczać linię środkową. Dla wychowanka Esporte Clube Bahia był to prawdziwy szok kulturowy, ponieważ w Kraju Kawy nie przykładano tak dużej uwagi do kwestii taktycznych, pozostawiając zawodnikom pełną swobodę. Europa była jednak pod tym względem znacznie bardziej konserwatywna.
Wystarczy popatrzeć na składy drużyn, które przed kilkunastoma latami święciły triumfy, aby zrozumieć różnicę w charakterystyce wahadłowych. Gdy w pierwszej dekadzie XXI w. Milan hurtowo zdobywał kolejne trofea, ze “Scudetto” i upragnioną Ligą Mistrzów na czele, na lewej flance występował… Paolo Maldini. Włoch to bez wątpienia jeden z najlepszych obrońców w historii, jednak tytuł ten wywalczył wyłącznie za sprawą umiejętności w zakresie defensywnym.
Z kolei wahadłowymi Liverpoolu, gdy ten święcił triumfy w Europie, byli Steve Finnan i Djimi Traore. Gdyby zestawić style gry ówczesnych boków “The Reds” z obecnymi, reprezentowanymi przez Andy’ego Robertsona i Trenta Alexandra-Arnolda, otrzymalibyśmy kompletne przeciwieństwa, dwa różne światy, inne epoki w dziejach piłki.

(R)ewolucja

Nie jest łatwo wybrać jeden konkretny moment na osi czasu, w którym doszło do zmiany koniunktury na rynku bocznych obrońców. Na pewno do pionierów trzeba zaliczyć wahadłowych z Brazylii, którzy wnieśli do Europy szczyptę samby w piłkarskim wydaniu. Nikomu raczej nie trzeba przypominać pięknych bramek czy asyst choćby Roberto Carlosa, który większość spotkań spędzał pod polem karnym rywali.
Następcami posiadacza jednego z najlepszych lewych nóg w historii zostali również nie byle jacy zawodnicy, ponieważ do Realu sprowadzono Marcelo, a w międzyczasie pojawił się też wspominany wcześniej Dani Alves. I to właśnie były prawy obrońca Barcelony wywarł kolosalny wpływ na krajobraz obecnej piłki.
Bez wątpienia jedna z najlepszych drużyn ostatnich lat to Barcelona Pepa Guardioli, której jeden z fundamentów stanowił właśnie Alves. Obecny menedżer Manchesteru City, tuż po przybyciu na Camp Nou polecił sprowadzić Brazylijczyka, za którego zapłacono niebagatelną wówczas kwotę 35 mln euro. To był dowód na to, jak wiele będzie zależeć od skrajnego defensora.
I faktycznie, Dani Alves idealnie wkomponował się w drużynę ze stolicy Katalonii, notując multum udanych sezonów zwieńczonych trofeami. Brazylijczyk został wreszcie obdarowany pełną swobodą ofensywną, a jego współpraca z Messim stanowiła podstawę sukcesów “Blaugrany”. Nie byłoby wielkiej “Dumy Katalonii” bez “Atomowej Pchły”, Iniesty czy Xaviego, ale nie można zapominać o wkładzie brazylijskiego pędziwiatra na prawej flance.

Sztuka ataku

Spektakularny pobyt Daniego Alvesa na Camp Nou zainspirował innych szkoleniowców do rearanżacji swoich dotychczasowych metod pracy. Boczni obrońcy przestali być przyspawani do własnej połowy boiska, wreszcie pozwolono im się wydostać z okowów taktycznych niuansów. Na efekty nie trzeba było długo czekać.
W ostatnich latach doszło nawet do pewnych usprawnień względem stylu gry Barcelony pod wodzą Pepa Guardioli. W ówczesnej drużynie polot Daniego Alvesa był tonowany przez drugiego bocznego obrońcę, Erica Abidala. Francuz rzadko kiedy podłączał się do akcji oskrzydlających, skupiając się przede wszystkim na bronieniu dostępu do własnej bramki, co wprowadzało pewną asymetrię w formacji Barcelony.
Jeden z najlepszych szkoleniowców świata, Jurgen Klopp postanowił wprowadzić jeszcze więcej animuszu do poczynań swoich podopiecznych, zatem oparł styl Liverpoolu na dwóch skrajnie ofensywnych wahadłowych.
- Współczesna piłka wymaga od drużyny bardzo mocnych i pewnych skrzydeł. Nieważne jak do tego dojdziesz. Rzecz w tym, że centralne obszary boiska są zazwyczaj bardzo zatłoczone. Aby grać skutecznie musisz znaleźć odpowiednio dużo przestrzeni na skrzydłach, gdzie zawodnicy mogą rozgrywać. Im szerzej rozstawisz swoją drużynę, tym więcej miejsca masz w środku. My staramy się być dosłownie wszędzie, wykorzystując niezwykłe umiejętności tych dwóch fantastycznych chłopaków - Trenta oraz Robbo. Potrafią świetnie dośrodkować, grają bardzo żywiołowo i odważnie - mówił o swoich podopiecznych niemiecki szkoleniowiec.
Słowa Kloppa znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. System Liverpoolu jest niemal w pełni uzależniony od Robertsona i Trenta, którzy grają pierwsze skrzypce zarówno w ataku, jak i w obronie. W ubiegłym sezonie ligowym obaj panowie zgromadzili łącznie aż 23 asysty, a w obecnej kampanii ten wynik może zostać jeszcze mocniej wyśrubowany.

Zawodnicy od wszystkiego

Liverpool nie jest jedynym klubem, który dąży do przerzucenia ciężaru rozgrywania na bocznych obrońców. W Arsenalu liderem pod względem liczby asyst jest 18-letni Bukayo Saka, o rok starszy Alphonso Davies z przytupem wkroczył do pierwszej jedenastki Bayernu, a nie można przecież zapominać o Ferlandzie Mendym, Achrafie Hakimim, Renanie Lodim czy Aaronie Wan-Bissace, którzy w ostatnich miesiącach notowali fenomenalne występy.
Coraz większe znaczenie bocznych obrońców w grze topowych klubów wiąże się z ich niebywałą wszechstronnością, która jest z kolei wynikiem boiskowego przebranżowienia. Zmysł gry Trenta bierze się z faktu, że w młodzieżowych drużynach występował jako środkowy pomocnik, typowa szóstka odpowiedzialna za połączenie obrony i ataku. Dziś Anglik robi to samo, ale w bocznej strefie. Podobnie zresztą, jak np. Sergi Roberto, który zaczynał karierę w środku pola, a dziś jest etatowym wahadłowym Barcelony.
Z kolei Saka, Hakimi i Davies jeszcze kilka lat temu wiązali (a Saka nawet dalej wiąże) swoją przyszłość z grą w pierwszej linii ataku, jednak ich ofensywny zapał o wiele lepiej sprawdza się na boku obrony. W efekcie otrzymujemy zawodników, którzy czują się jak ryby w wodzie na całej długości boiska.
Specyfika gry opartej na ciągłym bieganiu oczywiście promuje młodych zawodników, którzy dysponują nienaganną kondycją. Alphonso Davies zanotował najszybszy sprint w tym sezonie Bundesligi, a, jak to przyznał Jose Mourinho, od samego patrzenia na Robertsona można się zmęczyć.
Era skrajnych obrońców, którzy przez większość spotkania stoją w linii ze stoperami stanowi już odległą przeszłość. Korzyści z odważnego stawiania na ofensywnie usposobionych wahadłowych są zbyt duże, aby trenerzy mogli sobie pozwolić na inne metody ustawienia drużyny. Nowocześni boczni obrońcy są po prostu gwarantem skutecznej gry w, jakby to powiedział Adam Nawałka, fazie zarówno ofensywnej, jak i defensywnej. Cóż więcej można wymagać od piłkarza z najwyższej półki...
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również