Mistrzostwa Świata 2022. Reprezentacja Kataru na dobrej drodze, by powalczyć o medal mundialu

Katar mistrzem świata? Ten scenariusz naprawdę ma szansę się spełnić
alphaspirit / shutterstock
Gdy ogłoszono, że Katar zostanie organizatorem Mistrzostw Świata w 2022 roku momentalnie pojawiły się prześmiewcze głosy o potencjalnej wygranie gospodarzy, którzy na pewno będą faworyzowani. Wraz z upływem czasu jednak zdecydowanie widać, że Katarczycy budują tak silną reprezentację, że żadna pomoc z zewnątrz może nie być konieczna, aby odnieśli oni sukces.
Nieco ironiczne myśli o Katarze w roli mistrza świata pojawiały się właściwie z dwóch powodów. Po pierwsze mówimy o horrendalnie bogatym i wpływowym państwie pełnym pożądanych surowców naturalnych.
Dalsza część tekstu pod wideo
Dlatego właśnie od momentu pojawienia się informacji o organizatorze mundialu zaczęła toczyć się również dyskusja kto i ile na tym zarobi oraz dywagacje czy przypadkiem odpłatą za ewentualne dobra materialnie nie będzie nieuczciwe przepychanie Kataru do kolejnych faz podczas turnieju.

Narodowość w cenie

Po drugie, wybór gospodarza mundialu zbiegł się z mistrzostwami świata w piłce ręcznej organizowanymi...w Katarze. Wtedy to wątła dotychczas reprezentacja (przed turniejem najlepszym wynikiem w historii Katarczyków była 16. lokata na turnieju w 2003 roku) nieoczekiwanie zdobyła srebrny medal, nieznacznie przegrywając z potężną Francją.
Za sukcesem Katarczyków z 2015 roku stało przede wszystkim jawne kupowanie do kadry zawodników, niczym w rozgrywkach klubowych. Liderami drużyny byli Danijel Saric, Zarko Markovic i Rafael Capote, a raczej próżno u wymienionych panów szukać katarskich korzeni.
Zdegustowanie rezultatem mundialu w piłce ręcznej sprawiło jednocześnie, że zaczęto obawiać się, iż Katar zastosuje podobne praktyki podczas futbolowych mistrzostw świata, budując „drużynę marzeń” złożoną z najlepszych zawodników.
Na szczęście wizja reprezentacyjnej ekipy gwiazd z np. Messim, Mbappe, de Geą i Neymarem pozostanie tylko w sferze marzeń, ale nie oznacza to wcale, że Katar nie ma szans na odniesienie sukcesu.
Wręcz przeciwnie, w przypadku piłki nożnej Katarczycy sukcesywnie czynią ogromny progres, który może zaowocować właśnie w 2022 roku i wówczas nikt nie będzie mógł być zdziwiony ich ewentualnymi osiągnięciami. Szczególnie, że jeśli już zostaną one zdobyte, to tylko dzięki sumienności i ciężkiej pracy.

Azja na kolanach

Dosyć poważną i dającą do myślenia próbkę umiejętności Katarczyków mogliśmy zaobserwować podczas zakończonego kilka dni temu Pucharu Azji, który został przez podopiecznych Feliksa Sancheza brutalnie zdominowany.
W turniejach tak wielkiej rangi właściwie nigdy nie dochodzi do sytuacji, aby drużyna przebrnęła przez całe rozgrywki prawie bez straty gola, dewastując wszystkich wokół. Bilans w grupie 10:0, następnie stosunkowo skromne zwycięstwa w wymiarze 1:0 z Irakiem i Koreą Południową dowodzoną przez Heung-Min Sona.
Aczkolwiek dopiero ostatnie dwa spotkania najdobitniej pokazały jak wielki potencjał drzemie w reprezentacji Kataru. W półfinale podopieczni Sancheza odprawili z kwitkiem gospodarzy turnieju – Zjednoczone Emiraty Arabskie, pakując im 4 bramki, a w meczu o złoto, o sile Katarczyków przekonali się Japończycy.
Rezultat finałowego spotkania był niemałym zaskoczeniem, ale przede wszystkim z powodu tego, że Katar wreszcie dopuścił rywali do zdobycia bramki. W końcu trafienie zawodnika RB Salzburg Takumiego Minamino pokazało, że Katarczycy jeszcze nie są drużyną idealną. Jeszcze…

Trybiki jednolitej maszyny

Ale jeśli Katarczycy nadal będą rozwijać się w tak niesamowitym tempie, to za 3 lata mogą przystąpić do mundialu już jako drużyna pozbawiona jakichkolwiek skaz, która rzuci wyzwanie dotychczasowym potęgom. Personalia już teraz prezentują się niezwykle okazale.
W talii asów Feliksa Sancheza na pierwszy plan wysuwa się oczywiście główny gwiazdor Pucharu Azji – Almoez Ali, który został najlepszym królem strzelców turnieju w historii.
Zawodnik reprezentujący na co dzień barwy Al Duhail może jeszcze nie raz być na ustach wszystkich ekspertów przede wszystkim ze względu na swój wiek. W trakcie zbliżającego się mundialu Ali będzie miał dopiero 26 lat.
Tyle samo co drugi z liderów mistrzów Azji – przebojowy skrzydłowy Akram Afif, który ma za sobą etapy w rezerwach Sevilli, Villarrealu oraz epizody w belgijskim Eupen. Chociaż żaden z tych klubów nie dostrzegał w młodym Katarczyku wielkiego potencjału, Afif nie odpuścił i podczas Pucharu Azji przykuł uwagę prawdopodobnie niejednego europejskiego klubu z topowych lig.
Zawodnik bryluje również w rozgrywkach krajowych, gdzie co kolejkę udowadnia, że przerasta partnerów i rywali o przynajmniej kilka poziomów. Różnicę klas najlepiej obrazują statystyki skrzydłowego Al Sadd: 15 meczów okraszonych 14 bramkami i 13 asystami. Liczby rodem z kosmosu lub gry na konsoli na poziomie „amator”.
Nie można wykluczyć sytuacji, w której niedługo po Afifa zgłosi się któryś z klubów z czołówki, chcący zweryfikować umiejętności 22-latka w meczach z najlepszymi. Błyskotliwy skrzydłowy zdążył już przecież udowodnić, że w meczach z drużynami i reprezentacjami pokroju Japonii (gol i 2 asysty) czy Al Arabi (2 gole 5 asyst) radzi sobie spektakularnie, notując niewyobrażalne wręcz liczby.
I co najważniejsze, a dla przeciwników rosnącej potęgi Kataru zapewne najstraszniejsze, Ali i Afif to dopiero wierzchołek pokładów talentu drzemiących w drużynie prowadzonej przez Sancheza.
Występujący na pozycji ofensywnego pomocnika lub prawoskrzydłowego Hasan Al-Haydos rozgrywa właśnie jeden z najlepszych sezonów pod względem indywidualnych zdobyczy. 13 spotkań w Qatar Stars League zwieńczone 7 bramkami i 7 asystami. Z takim kapitanem Katarczycy mogą osiągnąć jeszcze większe sukcesy niż Puchar Azji.
Warto również zauważyć jak młodym składem dysponują gospodarze zbliżającego się mundialu. Wspominany Al-Haydos był najstarszym członkiem pierwszej jedenastki Kataru, a przecież ma on na karku dopiero 28 lat.
Madibo i Salman, będący nieco bardziej defensywnymi punktami środka pola, mają odpowiednio 22 i 21 lat. W linii obrony bryluje 21-letni Bassam Hisham Al-Rawi, który stał się bohaterem narodowym m.in. dzięki zdobyciu decydującej bramki przeciwko Irakowi w 1/8 finału.

Potęga od podstaw

W 2022 roku, już teraz wyróżniający się gracze znajdą się u szczytu swoich karier. A przecież do tej grupy zawodników prawdopodobnie dołączy jeszcze przynajmniej kilku utalentowanych juniorów, którzy na razie zdobywają doświadczenie w drużynach młodzieżowych.
O sile metod szkolenia doskonałych zawodników przekonała się już cała Azja podczas minionego turnieju, na którym pierwsze skrzypce odgrywali adepci Aspire Academy – szkółki wychowującej być może nowe pokolenie mistrzów świata.
Fundamenty mistrzowskiej drużyny zostały stworzone wiele lat temu, jeszcze przed obdarowaniem Kataru rolą organizatora największego piłkarskiego turnieju. Kraj systematycznie przygotowywał się do rzucenia wyzwania reprezentacyjnym hegemonom i stałoby się to niezależnie od tego, kto w danym roku byłby gospodarzem mundialu.
Metody szkoleniowe przynoszą efekty, ponieważ Katar znacznie otworzył się na piłkarski świat. Do ligi przybywają coraz to większe nazwiska z Xavim, Sneijderem, Bonym czy nowym nabytkiem Al Duhail – Benatią na czele, ale przede wszystkim są oni otaczani przez zdolną, rodowitą katarską młodzież, która ma w planach sukces w 2022 roku.
Katarczycy wybrali ciekawą metodę szkolenia oraz budowania drużyny narodowej, ponieważ wszyscy jej członkowie występują w rodzimej lidze. Teoretycznie można by się obawiać o gotowość zawodników do rywalizacji przeciwko najlepszym, ale i z takim problemem sobie skutecznie poradzono.
Najzdolniejsi Katarczycy od najmłodszych lat rywalizują z produktami najsilniejszych światowych szkółek piłkarskich. Jest to również idealna okazja do podpatrzenia i zaimplementowania różnorakich metod szkoleniowych. Dzięki temu szkółka Kataru to po prostu mieszanka najlepszych stylów i rozwiązań ze wszystkich zakątków świata.

Podążyć drogą Guardioli

Najchętniej Katarczycy czerpią jednak z dokonań oraz zasobów ludzkich piłkarskiej potęgi – FC Barcelony. Gwiazdą ligi pozostaje Xavi Hernandez, a trenerem reprezentacji jest wspominany już Felix Sanchez, którego można porównywać do Pepa Guardioli nie tylko ze względu na aparycję.
44-latek urodził się i wychował w Barcelonie, gdzie w okresie 1996-2006 doglądał juniorów w słynnej La Masii. Dekada spędzona na dbaniu o przyszłość katalońskiego klubu zaowocowała powierzeniem Sanchezowi misji zbudowania niemal od zera katarskiej potęgi. Efekty jego pracy już są nad wyraz widoczne.
Sukces nie jest żadnym zaskoczeniem, ponieważ można powiedzieć, że Sanchez wręcz wychował sobie mistrzowską drużynę. Katarczycy nie porwali się z motyką na słońce, obsadzając Hiszpana od razu w roli szkoleniowca dorosłej kadry.
Aby trener odpowiednio się przygotował do podboju światowej piłki najpierw zdecydowano się na powierzenie mu ekip młodzieżowych. Wcześniej pracował w kadrze U-19, potem U-21, następnie U-23 i dopiero w 2017 roku, po 11 latach pracy kraju Sanchez został menedżerem drużyny narodowej. A ta opiera się w większości na podopiecznych kształtowanych przez niemal dekadę.
Obecny Katar przejął też styl Barcelony, oparty na wielu podaniach oraz nieustannej wymianie piłki w połączeniu z nutką „joga bonito”. Zawodnicy wychowywani w barcelońskim duchu pokazali już podczas Pucharu Azji, że w kluczowych momentach nie odczuwają żadnej presji i właśnie w meczach z najlepszymi pokazują pełnię swoich ogromnych umiejętności. Oto najlepszy obraz i jednocześnie podsumowanie heroicznej pracy Sancheza w Katarze:

Przetarcie z najlepszymi

Katarczycy zarówno na poziomie seniorskim, jak i juniorskim zdążyli już udowodnić, że są odpowiednio przygotowani do walki z najlepszymi, w której pod żadnym pozorem nie są skazani na porażkę.
Wciąż wątpiących w gotowość Kataru podopieczni Sancheza będą mogli po raz kolejny przekonać podczas letniego Copa America, w którym gospodarze mundialu zagrają z rywalami z absolutnego topu.
Na brazylijskim turnieju Katarczycy będą mogli znów udowodnić, że wiara w sukces podczas mistrzostw świata wcale nie musi być tylko częścią sfery science-fiction, a po prostu zwieńczeniem systematycznie wykonywanej pracy mającej na celu stworzenie drużyny, w miarę możliwości, doskonałej.
Katar od lat wychowuje zawodników, którzy zgodnie z planem powinni osiągnąć szczyt formy właśnie w 2022 roku – podczas mundialu pokazującego czy cały wysiłek narodu nie poszedł na marne.
Można bowiem wyszkolić świetnych piłkarzy, którzy znacznie podnieśli poziom rodzimej ligi, zatrudnić odpowiednich szkoleniowców, podpatrywać metody od najlepszych ekip, ale wciąż pozostaje ten brak doświadczenia na turnieju rangi mistrzostw świata.
Udział w Pucharze Azji oraz Copa America nieco niweluje to nieobycie na piłkarskich salonach, ale pozostają wątpliwości czy debiutanci na mundialu mogą stanowić realne zagrożenie dla ekip pokroju Brazylii, Argentyny, Niemiec czy Francji. Z drugiej strony: dlaczego nie?

Debiuty przez duże „D”

W futbolu już przecież niejeden raz kompletnie nieopierzeni uczestnicy turnieju nieoczekiwanie na koniec stawali na najwyższym stopniu podium. I nie mówimy tu w żadnym razie o jakichś zamierzchłych czasach.
Co prawda w 2004 roku Grecy uczestniczyli w EURO po raz drugi, jednak epizodu z 1980 roku nie można traktować jako jakiegokolwiek przetarcia czy zdobycia cennego doświadczenia. 24 lata przed największym piłkarskim triumfem w historii kraju Grecy przyjechali na turniej, zajęli ostatnie miejsce w grupie i na tym zakończyła się ich przygoda.
Nikt zatem nie mógł przewidzieć, że to właśnie oni zostaną zwycięzcami turnieju w Portugalii, eliminując po drodze Hiszpanię, Francję, Czechy i samych gospodarzy. A to wszystko dzięki piłkarzom z rodzimej ligi. Już niedługo powtórka z rozrywki?
Aby nie być gołosłownym warto również podać przykład debiutanta, który znakomicie sobie poradził już na najważniejszym z turniejów, czyli mundialu. W tym przypadku również nie trzeba sięgać do zapomnianych już annałów historii.
Wszystko wydarzyło się w 1998 roku za sprawą Chorwacji, która po raz pierwszy uczestniczyła w mistrzostwach świata. Efekt? Brązowy medal po pokonaniu m.in. Rumunii, Niemiec (w stosunku 3:0!) oraz Holandii. Sposób na drużynę Miroslava Blazevica znaleźli dopiero późniejsi triumfatorzy rozgrywek – Francuzi.
Katarczycy zapewne nie pogardziliby trzecim miejscem, ale nie można wykluczać sytuacji, w której podopieczni Sancheza zajdą jeszcze dalej. Potencjał drzemiący w reprezentantach jest ogromny, a kolejne sezony mogą tylko pomóc w rozwoju nadal stosunkowo młodych zawodników.
Co jednak najważniejsze, ewentualny triumf lub po prostu dobre zaprezentowanie się Kataru na tle hegemonów nie będzie mogło być okraszone szyderczymi komentarzami na temat wsparcia sędziów czy nieuczciwych zagrywek w postaci naturalizowania klasowych zawodników.
Jeśli Katar odniesie sukces to tylko dzięki ciężkiej pracy i za sprawą rodowitych reprezentantów, którzy już pokazali jakość podczas Pucharu Azji. Następny przystanek w Brazylii. Kolejny we własnym domu, który już za niecałe cztery lata stanie się światową stolicą piłki nożnej.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również