Misja EURO. Jerzy Brzęczek rozpoczyna rewizję kadry. Jaki potencjał ma nasz skład?

Reprezentacja Polski wreszcie spotkała się po dziesięciu miesiącach przerwy. Jesień upłynie pod szyldem Ligi Narodów, w której Biało-czerwoni rozegrają aż sześć meczów. Celem nadrzędnym jest jednak odpowiednie przygotowanie zespołu do przyszłorocznych mistrzostw Europy. W serii kilku artykułów przyjrzymy się, co w trawie piszczy po tak długiej rozłące z kadrą. Zaczynamy od przeglądu powołanych. Dawno nie było tak dobrze?
Gdy po nieudanym mundialu w Rosji Brzęczek przejmował drużynę narodową po Adamie Nawałce jasne było, że czeka go częściowa zmiana pokoleniowa. Wymiana ogniw w jedenastce, ale także poszukiwania głębi w drużynie. Nowy szef zrobił spore porządki. Porównując do składów, jakie wychodziły na MŚ przeciwko Senegalowi, Kolumbii i Japonii, można naliczyć się 5-6 zmian.
To spory sukces obecnego selekcjonera, bo taka transformacja wcale nie musiała nastąpić płynnie. Oczywiście, wyniki się zgadzały. Ale co do stylu wciąż mamy wiele zastrzeżeń. Jednak zadanie zostało wykonane i Polska zakwalifikowała się do EURO. Jedni odbiorą to jako plan minimum z tak przeciętnej grupy. My jednak patrzymy na proces jaki musiał przejść ten zespół. Momentami, na przykład z Izraelem w Jerozolimie, było widać progres w grze.
To spory sukces obecnego selekcjonera, bo taka transformacja wcale nie musiała nastąpić płynnie. Oczywiście, wyniki się zgadzały. Ale co do stylu wciąż mamy wiele zastrzeżeń. Jednak zadanie zostało wykonane i Polska zakwalifikowała się do EURO. Jedni odbiorą to jako plan minimum z tak przeciętnej grupy. My jednak patrzymy na proces jaki musiał przejść ten zespół. Momentami, na przykład z Izraelem w Jerozolimie, było widać progres w grze.
Pytanie, czy po pandemii trzeba będzie zaczynać od początku? Zespół mógł rozstroić się jak zegarek, a że czasu na jego ponowne nakręcenie nie ma wiele, ciekawe, co zaprezentuje w starciu z tak mocnym przeciwnikiem jak Holandia, a potem Bośnia i Hercegowina.
Na początek zrewidujmy skład reprezentacji Polski, który dziś nazwalibyśmy podstawowym u Jerzego Brzęczka:
Między słupkami trwa nieustający duopol Szczęsny - Fabiański. Ale to golkiper Juventusu Turyn jest w tym momencie numerem jeden i pewnie zostanie tak przez jeszcze kilka dobrych lat. „Fabian” ma za sobą trudny czas. Wraca do kadry po roku przerwy. Ostatni raz zagrał we wrześniu 2019 r. z Austrią. Potem leczył uraz biodra, zaliczył powrót na boisko i walczył z West Hamem o utrzymanie w Premier League.
Hierarchia w kadrze zdaje się być jasna. Jeśli ktoś ma zagrażać Szczęsnemu to właśnie doświadczony kolega, ale ważne, że w dalszej kolejności też jest spokój. W kolejce czekają solidny Łukasz Skorupski, a także Bartłomiej Drągowski, który ma za sobą świetny sezon w Fiorentinie i znalazł się na celowniku wielu europejskich klubów.
Obrońcy
Brzęczek od początku pracy postawił na Jana Bednarka obok Kamila Glika i nie rezygnował z tego duetu nawet gdy stoper Southampton nie łapał się do składu „Świętych”. Opłaciło się. Duet podstawowych stoperów jest nietykalny, ale dalej mamy już sporo znaków zapytania. Stąd nowe twarze na wrześniowym zgrupowaniu: Paweł Bochniewicz (jedną nogą w Heerenven) i Sebastian Walukiewicz, który wreszcie zaczął występować w Cagliari (14 meczów w Serie A).
Trudno powiedzieć, ile jeszcze pogra w koszulce z orłem Glik. 32-latek już po mundialu zastanawiał się nad pójściem w ślady Łukasza Piszczka i pełnym skupieniu na karierze klubowej, ale porozmawiał z Brzęczkiem na kolacji i zmienił plany. Czy EURO będzie jego pożegnalnym turniejem? A może zdecyduje się na zamknięcie reprezentacyjnej klamry mundialem w Katarze? Bez względu na decyzję nowego defensora Benevento, Brzęczek musi szukać następców. Dlatego nie zdziwimy się, jeśli w spotkaniu z Bośnią i Hercegowiną zobaczymy na boisku 20-letniego Walukiewicza. Jeśli były piłkarz Pogoni nadal będzie się rozwijał we Włoszech, z Bednarkiem może stworzyć duet stoperów na lata.
Przez problemy zdrowotne Macieja Rybusa (po MŚ rok poza kadrą) Brzęczek kombinował z lewą obroną. Najpierw przestawił na tę pozycję Bartosza Bereszyńskiego, który nigdy nie ukrywał, że zabija ona jego naturalne predyspozycje. Piłkarz Sampdorii rozegrał najwięcej meczów w el. EURO 2020 (5 razy 90 minut) na lewej flance, ale w końcówce kwalifikacji zastąpił go tam na stałe Arkadiusz Reca.
25-latek zaliczył serię dobrych występów i uspokoił nastroje wokół swojej osoby. Zawodnik Atalanty (ostatni sezon na wypożyczeniu w SPAL) był chyba najczęściej krytykowanym wyborem Brzęczka, ale naszym zdaniem ostatecznie się obronił. Zaliczył bardzo ładną asystę do Roberta Lewandowskiego z Łotwą. Z biegiem czasu coraz lepiej rozumiał swoje zadania.
Także w Serie A odżył, choć rozgrywki zakończył spadkiem z ligi. Rozegrał 25 spotkań (2 asysty) i wrócił do Bergamo z nadziejami na grę - zwłaszcza jeśli sprzedany zostanie rewelacyjny Robin Gosens. Z tego co słyszymy, w klubie na razie nie ma rozmów na temat jego transferu. Co ciekawe wcześniej pytał o niego Lokomotiw Moskwa, który ostatecznie przedłużył kontrakt z Maciejem Rybusem, i kluby z Grecji.
Rywalizacja na lewej obronie powinna jednak ograniczyć się do Recy i Rybusa, który wreszcie ma dłuższy (odpukać) okres bez przerwy spowodowanej urazem. Pod nieobecność Recy (uraz mięśnia pośladkowego) 31-latek powinien szansę na odbudowę, bo 100 minut rozegrane w eliminacjach na pewno go nie satysfakcjonuje. W razie czego opcją awaryjną jest Bereszyński lub powołany po raz pierwszy Michał Karbownik. Generalnie, wybór wydaje się większy niż jeszcze kilkanaście miesięcy temu.
Bereszyński powalczy z kolei o miejsce w podstawowym składzie na prawej stronie, gdzie wygranym przestawienia go na drugą flankę był Tomasz Kędziora. Zawodnik Dynama Kijów dostał zaufanie od selekcjonera i je wykorzystał. Był jednym z kluczowych zawodników podczas bardzo ważnego zwycięstwa nad Austrią w Wiedniu.
Udźwignął presję pozycji zajmowanej latami przez Piszczka. Kluczowy zawodnik przy akcji bramkowej przeciwko Austrii. Nie ma problemu z podłączaniem się do akcji ofensywnych. Jest bardzo wytrzymały. Wybiegany jak na nowoczesnego bocznego obrońcę przystało. Czy w życiu 26-latka przyszedł czas na zmiany? Z Dynamem Kijów łączy go jeszcze roczny kontrakt. W 2019 roku interesował się nim jeden z klubów Ligue 1. Teraz mówi się o Serie A. Być może teraz zdecyduje się na zachodni kierunek.
Pomocnicy
Zaczynamy od skrzydłowych. Tu niepodważalne miejsce mają Kamil Grosicki i Sebastian Szymański. Jeden weteran, drugi po udanym transferze do Rosji i wejściu z buta do zespołu Biało-czerwonych.
21-latek zdecydowanie uspokoił nastroje na przyszłość. Za rogiem czai się pytanie, na które trzeba sobie odpowiedzieć: „Kto po Jakubie Błaszczykowskim”? Kuba ciągnie na swoich plecach Wisłę Kraków - pod względem sportowym i organizacyjnym - i w kadrze go coraz mniej. Brzęczek dostawał po głowie, że ciągnie za uszy swojego siostrzeńca, ale fakty są inne - pomocnik zaledwie trzy razy wchodził w eliminacjach z ławki rezerwowych. Teraz nawet nie dostał powołania.
Skrzydłowy Dynama Moskwa przebił się do składu w połowie eliminacji i nie zawiódł. Grał odważnie i z polotem. Zaliczył ładne trafienie ze Słowenią. Gdyby odrobina więcej szczęścia, jego statystyki byłyby lepsze niż bramka i asysta.
Nowy sezon w Rosji zapowiada, że nie ściągnął nogi z gazu. Polak z czterema asystami w sześciu meczach jest najlepiej podającym w lidze.
W normalnych okolicznościach Brzęczek miałby z kogo wybierać na skrzydłach, bo oprócz Kamila Jóźwiaka, który szykuje się do zagranicznego transferu, na liście powołanych byli Przemysław Frankowski i Damian Kądzior. Na przyjazd pierwszego nie zgodziła się MLS. Drugi opuścił zgrupowanie po badaniach i będzie leczył się przed rozpoczynającą się dla niego nową przygodą w Primera Division.28-latek przeniósł się z Dinama Zagrzeb do Eibar. Jeśli w Hiszpanii nie przepadnie, na pewno będzie poważnym kandydatem do wyjazdu na EURO, a nawet do występów w podstawowym składzie.
Gdy dostawał szanse od selekcjonera (a były to do tej pory ogony), nie zawodził. Jednak jego licznik minut pozostawia wiele do życzenia. Szkoda kontuzji, bo wydaje nam się, że to jeden z tych piłkarzy, który zasługuje na poważniejszy test. W każdym razie na skrzydłach, które w systemie gry reprezentacji zawsze znaczyły bardzo dużo, rysuje się całkiem niezła przyszłość. A przez długi czas wisiała w powietrzu obawa, że po duecie Grosik-Błaszczu pozostanie głęboka wyrwa nie do zasypania.
Sporo główkowania czeka selekcjonera przy obsadzie środka pola. Niezmordowanym żołnierzem kolejnych selekcjonerów jest Grzegorz Krychowiak. Natomiast, kto miałby biegać bezpośrednio obok niego? Tu wariacji jest sporo. Znów na plus. Raczej bogactwo wyboru niż zastanawianie się, kto od biedy miały uzupełniać lukę.
Po kapitalnym sezonie jest Mateusz Klich. Jeden z absolutnych faworytów Marcelo Bielsy. Spokojnie może przypiąć sobie odznakę czołowego architekta wyczekiwanego awansu Leeds United do Premier League. Zagrał w 86 meczach ligowych z rzędu i dopiero po przypieczętowaniu awansu przerwał tę niesamowitą statystykę. Zaliczył najwięcej (1013) udanych podań na połowie rywali - najwięcej z zespołu. Dołożył sześć goli i pięć asyst.Na boisku był absolutnie wszędzie:
Po takiej kampanii w Championship aż prosi się, aby Klich to samo pokazał w kadrze, gdzie jednak przegrał rywalizacje z Jackiem Góralskim i Krystianem Bielikiem. Pierwszy z powodu katorżniczej wręcz podróży z Kazachstanu dotarł na zgrupowanie dopiero we wtorek. Drugi wraca do formy po zerwaniu więzadła.
Wydaje się więc, że to świetny moment dla 30-latka, aby podreperować reprezentacyjną reputację. Zagrać jak na Wyspach, gdzie potrafi dowodzić, wyjść przed szereg i obsługiwać podaniami partnerów. W kadrze nie było widać tej przebojowości i sam zawodnik ma tego świadomość. Może być lepiej. Zapowiedział nawet w jednym z wywiadów, że chętnie porozmawia z selekcjonerem na temat swojej roli. Słusznie, bo szkoda potencjału, który ewidentnie ma.
Ze składników cech prezentowanych przez Krychowiaka, Klicha i Zielińskiego może wyjść całkiem przyjemny przepis. Siła, wytrzymałość, technika i kreatywność jest. Tylko to jeszcze dobrze wymieszać, żeby odpowiednio smakowało...
W zależności od potrzeb taktycznych jest wspomniany Góralski – twardy wojownik, który w ostatnim meczu eliminacji ze Słowenią zdobył swoją premierową bramkę. Czy Bielik w ciągu kilku miesięcy odbuduje się na tyle, żeby jeszcze wywalczyć bilet na EURO? Pamiętajmy, że po raz pierwszy w kadrze znalazł się Jakub Moder. Świeżak, których bardziej doświadczonych kolegów może uczyć uderzenia z dystansu.
Do reprezentacji wraca Karol Linetty - nowy nabytek Torino FC. U Jerzego Brzęczka piłkarz drugiego, a nawet trzeciego planu. Pomocnik, który z powodzeniem od lat regularnie występuje w Serie A i ma tam bardzo dobrą opinię, ale nie przekłada potencjału na kadrę. Nie ma co, w środku pola panuje naprawdę niezłe bogactwo urodzaju.
Napastnicy
Czterech bramkarzy i zaledwie dwóch napastników to niespotykana dysproporcja w powołaniach. Po wyczerpującym sezonie Robert Lewandowski będzie oglądał wrześniowe mecze przed telewizorem, Adam Buksa podobnie jak Frankowski nie został puszczony do Polski przez MLS. Brzęczek będzie miał więc do wyboru jedynie Arkadiusza Milika i Krzysztofa Piątka. Nie dowoływał trzeciego snajpera, choć zastanawiał się nad Patrykiem Klimalą. Ostatecznie nie chciał zabierać piłkarza Celtiku z reprezentacji U-21 prowadzonej przez Czesława Michniewicza.
To chyba słuszny wybór, bo rotacja między Milikiem a Piątkiem w dwóch meczach powinna być optymalna. Dla snajpera Napoli, który szykuje się do zmiany klubu, mecz reprezentacji to niezłe okno wystawowe i szansa na ostateczną prezentację przed zainteresowanymi, choć czujemy, że kierunek jego transferu jest już ustalony.
Obaj napastnicy prawdopodobnie dostaną po szansie występu w podstawowym składzie. W tej formacji akurat wszystko jest jasne. Lewandowski plus któryś z powyższych nazwisk do wejścia z ławki. Chyba, że Brzęczek zdecyduje się na grę dwoma napastnikami. Ale z upływem kolejnych meczów eliminacyjnych odchodził od takiego ustawienia.
Podsumowanie
Może to optymizm wywołany długą rozłąką z reprezentacją, ale oceniając arsenał, jakim dysponuje Jerzy Brzęczek, na dziś na każdej pozycji jest sporo jakości i co nie bez znaczenia - spora rywalizacja. Przedstawiliśmy potencjalną jedenastkę na przyszłoroczne EURO, ale nie postawilibyśmy wielkich pieniędzy, że będzie ona identyczna w czerwcu przyszłego roku.
Jeśli za Recę wskoczy Rybus, a za Kędziorę Bereszyński? Jest okej. W bramce Fabiański - bez zarzutu. Miejsce w środku pola między Krychowiakiem a Zielińskim to także spora zagadka. Dlatego selekcjoner ma teraz czas, aby zrobić ostateczny przegląd wojsk z silnymi rywalami.
To specyficzny czas, bo Liga Narodów może nie jest turniejem najważniejszym, ale trudno w niej przesadnie eksperymentować, skoro stawką jest miejsce w rankingu FIFA, od którego będzie zależeć rozmieszczenie koszyków przy losowaniu grup el. MŚ 2022.
Brzęczek musi więc balansować pomiędzy wypracowywaniem automatyzmów w drużynie, krystalizowaniem podstawowego składu a przekonaniem się, kto ostatecznie zasłuży na wyjazd na turniej finałowy. Najważniejsze, że ma całkiem mocnych kandydatów, a nie zapchajdziury.