Miesiąc bez transferów, stracone szanse, konflikt wewnętrzny. Na ratunek Maguire? Znany klub budzi się ze snu
David Moyes to 60-letni menedżer, zwolennik starej szkoły. Chce rozkazywać i mieć w drużynie doświadczonych wyjadaczy. Tim Steidten stoi w opozycji. To nowy dyrektor techniczny, odpowiadający za transfery. Jest świadomy najstarszego składu w Premier League. Ścierają się dwa światy i West Ham stoi na wzniesieniu z zaciągniętym ręcznym.
Kogo chciałby w drużynie David Moyes? Ligową śmietankę. Takich, co to nabili na liczniku sporą liczbę występów w Premier League. Nie chce "obcych". Kocha przede wszystkim “klasycznych Brytoli”. Łatwiej się z nimi dogadać niż ze Scamaccą.
Wizja Moyesa
Zatrudnili mu jakiegoś Niemca, to tupnął nogą. Nie tak miał kiedyś w Evertonie. Moyes wzdycha do czasów minionych, kiedy menedżer miał wpływ na wszystko. Chce transfery "na teraz". Tak, by schłodzoną poduszkę położyć na swój gorący taboret. Najchętniej wziąłby otrzaskany w Premier League kwartet: Jamesa Ward-Prowse'a, Harry'ego Maguire'a oraz Scotta McTominaya i Conora Gallaghera. Patrząc rocznikowo, pierwszy ma 29 lat, drugi 30, a trzeci 27. Piłkarz Chelsea to przy nich 23-letni trampkarz. W TOP20 najstarszych składów wystawionych przez trenerów w sezonie 2022/23, West Ham znalazł się aż 11 razy. To też jedyny klub, który w pojedynczym spotkaniu (z Fulham) przekroczył średnią 30 lat. Łukasz Fabiański, Angelo Ogbonna, Aaron Cresswell, Michail Antonio, Danny Ings, Vladimir Coufal. Wszyscy mają trzy dychy na karku. Tę średnią zaniżył "junior", 24-letni Declan Rice. Tylko, że jego już nie ma.
David Moyes ma jeszcze ostatni sezon kontraktu. Chciałby się więc zaznaczyć jeszcze bardziej, może kolejnym sukcesem na arenie europejskiej? Może krajowym trofeum? Zakończyć pracę z przytupem. Dlatego macha ręką na jakieś tam wizje budowania młodego składu. Co go to obchodzi? Dużo czasu mu nie zostało. Skoro zdobył dla klubu pierwszy puchar od 43 lat, to powinien mieć więcej do gadania. Tak uważa. James Ward-Prowse to jego wymarzony wyrobnik. Pomocnik kojarzony z kapitalnymi uderzeniami z rzutów wolnych zadebiutował w Southampton w wieku 16 lat. Uzbierał ponad 400 występów dla "Świętych". Pierwsza oferta - 20 milionów funtów - została wyśmiana. Drugą - 30 milionów - też początkowo odrzucono, jak informował między innymi "The Times" i kilka innych źródeł. Po zastanowieniu na St. Mary’s jednak na nią przystali. Uparty Moyes cały czas pokazuje palcem na to samo ciasteczko w cukierni. I za chwile tatuś Sullivan mu je kupi.
Wizja Steidtena
Dyrektor Tim Steidten w Leverkusen pracował od 2019 roku. Wykonywał kawał rzemieślniczej roboty, która szła na konto dyrektora sportowego Simona Rolfesa. Steidten wyławiał perły do oszlifowania, takie jak: Edmond Tapsoba z Vitorii Guimaraes, szalejący w Bundeslidze Jeremie Frimpong, któremu szybciutko wzrosła wartość rynkowa do 40 milionów euro i kompletnie nieznany wcześniej w Europie Piero Hincapie, ściągnięty z argentyńskiego Club Atletico Talleres. Każdy z nich pojedynczo rozegrał ponad 3500 minut w sezonie 2022/23. Steidten tak się podobał, że pod koniec 2022 roku skontaktowała się z nim Chelsea. Nie sprawia mu radości sprowadzenie dobrze znanego wszystkim Anglika. Uwielbia szukać ryzyka po różnych szerokościach geograficznych. Hincapie to Ekwadorczyk, Frimpong Holender, a Tapsoba Burkińczyk.
Topowym targetem West Hamu, który miałby zastąpić Rice'a, był dla niego na początku Youssouf Fofana z Monako, ale Moyes go nie chciał. Bo Francuz, bo aklimatyzacja, bo się z nim pewnie po angielsku nie dogada, bo zaraz ucieknie gdzieś indziej. "The Guardian" donosił, że Steidten już po miesiącu pracy stracił cierpliwość, bo nie na taką współpracę się umawiał. Między nim a Moyesem nie ma dużej chęci współdziałania. Panowie zdają się bardziej przeciągać linę w swoją stronę. Promyczkiem nadziei na dogadanie się było zakontraktowanie Edsona Alvareza. Zawodnik został sfotografowany w samolocie z dyrektorem Timem Steidtenem i swoimi przedstawicielami. Może Moyes go chciał na odczepnego, by i tak przeciągnąć linę na stronę swoich doświadczonych Anglików.?
Nie można pominąć w tym wszystkim roli Marka Noble'a, także zwolennika transferu pomocnika Ajaksu. Dobrze zorientowany insider o pseudonimie “ExWHUEmployee” donosił, że Noble już od kwietnia oczekiwał baczniejszej obserwacji Alvareza jako potencjalnego następcy Rice'a. Nie wiadomo na ile to prawda, a na ile zasłona dymna. Ale coś może być na rzeczy, skoro to pierwszy pozyskany tego lata zawodnik. Noble jest między młotem a kowadłem. Trochę rozumie Moyesa i jego styl zarządzania, ale też wie, że nie można się ograniczać tylko do angielskiego podwórka. Wieloletni kapitan West Hamu pełni w klubie rolę dyrektora sportowego, ale nie jest jeszcze tak obcykany, żeby na nim spoczywała pełna odpowiedzialność. Dlatego ma do pomocy obrotnego Steidtena. Starcie dwóch wizji pokazuje, że to bardziej pomysł Niemca. A nawet jeżeli indywidualny Noble'a, to zdecydowanie w stylu byłego dyrektora Bayeru. Zresztą, uśmiechnęło się do nich akurat w tej sytuacji szczęście, bo Alvarez jedną nogą był w Borussii Dortmund, jednak nie mógł się dogadać na korzystne dla siebie warunki umowy.
Jesteś napastnikiem? Omijaj West Ham
Najlepszym argumentem Moyesa na swoją wizję jest Gianluca Scamacca. Widzicie? Przyszedł chłopak z Włoch, myślał, że podbije Premier League, a się nie nadaje. I szybko uciekł do Atalanty. Tyle tylko, że Scamacca po prostu wpisał się w odwieczny trend. Saga West Hamu z poszukiwaniem napastnika to materiał na sitcom z ośmioma sezonami. Uwaga, bo padnie kilka takich nazwisk, o których na śmierć zapomnieliście: Mladen Petrić, Marouane Chamakh, Marco Borriello, Nikica Jelavić, Albian Ajeti, Simone Zaza, Jonathan Calleri, Lucas Perez, Sebastien Haller, Mauro Zarate, Diafra Sakho. Był jeszcze jeszcze nieprzewidywalny Marko Arnautovic, którego pobytu w Londynie nie należy źle oceniać. A najlepszy z nich wszystkich okazał się zupełnie niespodziewanie poczciwy wyrobnik Michail Antonio, który początkowo ganiał na skrzydle. Na kanale "Filfthy Fellas" na YouTube udzielał wywiadu i zaskoczył swoją wypowiedzią:
- Będę z wami szczery. W rzeczywistości ma naprawdę wielką jakość (Scamacca). Problem polega na tym, że nie potrafi grać tak, jak chce tego menedżer. On potrzebuje innego rodzaju trenera. Takiego, który pozwoli mu na to, by grał z innymi zawodnikami i wyglądał lepiej. Widzicie, że piłka trafia do niego i się przykleja. Tylko, że z Davidem Moyesem musisz żywić się resztkami, być wojownikiem… a on nim nie jest.
Chcą mnie czy nie?
Dochodzi do tego, że West Ham interesuje się jakimś młodym piłkarzem, ale kiedy jego agent lub otoczenie zdają sobie sprawę, że trener tak naprawdę wcale nie będzie go wystawiał, to dziękują za temat i życzą powodzenia. Tak było choćby z Carlosem Borgesem, portugalskim napastnikiem, który w barwach Manchesteru City podbił Premier League 2. Bramki i asysty notował lawinowo. Punktów kanadyjskich natłukł więcej niż meczów. Strzelił między innymi cztery gole w derbach Manchesteru. Nie wiedział, czy go chcą, czy nie, zatem zgłosił się Ajax i błyskawicznie przechwycił. W taki sposób klub traci szansę na odmłodzenie składu.
Harvey Barnes też prawie został "Młotem". Moyes bardzo chciał tego przebojowego skrzydłowego, ponieważ pasował mu do profilu: Brytyjczyk, znany, ograny, ponad 100 meczów w Premier League. Strzelił aż 13 goli w spadkowiczu z Leicester (bez karnych). Ale przedłużające się negocjacje sprzedaży Declana Rice'a wykorzystało Newcastle i Moyes się zdenerwował. Sprzątnięto mu Barnesa sprzed nosa. Mimo że to chłopak z rocznika 1997, to i tak czułby się w West Hamie jak młokos. Świeżynką jest jego dublet z Villarrealem. Za to świeżynką w West Hamie jest 0:4 w sparingu z Bayerem Leverkusen, po którym dach szkockiego menedżera zaczął przeciekać.
Być może Ward-Prowse już dawno byłby zawodnikiem WHU, ale jego fanem (a przynajmniej za taką kasę) nie jest Steindten. Niemiec w przypadku tej transakcji pukał się w czoło. Żądaliście 40 milionów za 29-letniego Anglika? Zwariowaliście? Maks połowa, no dobra... Pewnie i tak za 30 milionów wolałby jakiegoś wonderkida z ligi francuskiej, ale musiał to przełknąć. Takie pieniądze można położyć na stół jakiejś średniej europejskiej ekipie za ich największy talent w zespole. Ten temat dzieli najbardziej. Jeden z najlepszych newsmanów piłkarskich na świecie, David Ornstein, poinformował, że West Ham pozyskał już legendę i kapitana Southampton. Niemiecki dyrektor nie może czuć się zadowolony. Transfer Ward-Prowse'a będzie częściowo jego porażką, a zwycięstwem upartego Moyesa. Dlaczego tylko “częściową” porażką? Bo przynajmniej dychę zaoszczędził, mówiąc: więcej na pewno wam nie damy. Albo 30 mln, albo do widzenia.
Znaleźć wyjście
Teraz trzeba połączyć obie wersje, pójść na kompromisy, bo lipiec został całkowicie zaprzepaszczony. Zawodnicy, którymi interesował się West Ham, wybierali inne opcje. “Młoty” zaś złożyły łączną ofertę 60 milionów funtów za Harry'ego Maguire'a i Scotta McTominaya z w tym samym dniu, w którym przystali na 32 miliony funtów za Edsona Alvareza. Pierwszy jest już dużo bliżej WHU niż dalej. Za drugiego Manchester United żąda więcej.
Czyli tak: dobra, Ty dałeś mi do teamu swojego, to ja wezmę swoich. Kompromis na linii Steidten-Moyes. McTominay w reprezentacji Szkocji pokazał, że wcale nie musi grać jako szóstka. Maguire ma fatalny PR, ale nie jest tak żałosny, jak się go maluje. Obrywa poniekąd za brak samokrytyki. Musi się odbudować. W United tego nigdy nie zrobi. Ponadto przynajmniej obaj wiedzą, że Moyes ich szczerze pragnie. “The Athletic” informuje, że West Ham szuka zawodników na siedem pozycji. Ogłosił to na “TransferRoo”., internetowym rynku, gdzie 650 klubów z całego świata może kupować, sprzedawać i reklamować zawodników. Chodzi im o lewego obrońcę, środkowego obrońcę, defensywnego pomocnika, środkowego pomocnika, napastnika, skrzydłowego i kogoś o profilu dziesiątki.
Tak na dobrą sprawę to West Ham, jako klub, nie zaprezentował w meczowej koszulce jeszcze nikogo, ale pewnie niedługo to nastąpi. Pytanie tylko, kto ściągnie więcej “swoich” i jaka będzie wizja na sezon 2023/24? Po ostatnich doniesieniach to Moyes prowadzi 2:1.