Michel Hidalgo: legenda, odkrywca Platiniego. Odszedł człowiek-historia i jeden z ostatnich romantyków futbolu

Niewiele brakowało, a jego gol rozstrzygnąłby pierwszy finał Pucharu Mistrzów. Jako zawodnik walczył o prawa piłkarzy. Jako trener przywrócił Francję do światowej czołówki, sięgnął z nią po pierwsze trofeum i wprowadził do zespołu Michela Platiniego. Ponad wszystko był jednak piłkarskim romantykiem, który wierzył w piękno futbolu. I z ciężkim sercem obserwował jego postępujące zanikanie. Wspominamy Michela Hidalgo, który zmarł w ostatni czwartek, 26 marca.
- Potrzeba będzie dużo czasu, żeby przełknąć tę porażkę – mówił ówczesny trener reprezentacji Francji, Michel Hidalgo, po jednym z najsłynniejszych meczów w historii piłkarskich Mistrzostw Świata. Półfinałowe spotkanie „Les Blues” z Republiką Federalną Niemiec na mundialu w 1982 roku zostało zapamiętane przede wszystkim ze względu na zderzenie bramkarza Haralda Schumachera z Patrickiem Battistonem. Dla całej Francji stanowiło też jednak wtedy niewyobrażalnie zaprzepaszczoną szansę. „Trójkolorowi” prowadzili w dogrywce już 3:1, by ostatecznie ulec swoim wschodnim sąsiadom w serii rzutów karnych. W których też roztrwonili przewagę.
Nawet dziś, blisko 40 lat i dwa tytuły mistrzów świata później, nie wszyscy nad Sekwaną zdążyli się… pogodzić z rozstrzygnięciem tamtego meczu. Może to wydawać się zaskakujące również dlatego, że przecież na kolejnej wielkiej imprezie to właśnie Francuzi sięgnęli po złote medale. Gospodarze finałów mistrzostw Europy w 1984 roku okazali się wyjątkowo niegościnni, wygrywając wszystkie pięć spotkań i zdobywając swoje pierwsze, wielkie trofeum.
Trenerem tamtej kadry „Les Blues” był Michel Hidalgo, czyli człowiek, który przywrócił Francję z powrotem do piłkarskiej czołówki. Pod wodzą tego szkoleniowca „Trójkolorowi” awansowali po dwunastoletniej przerwie do finałów Mistrzostw Świata z 1978 roku. Następnie, po przegranym meczu o trzecie miejsce z reprezentacją Polski, zajęli ostatecznie czwarte miejsce na wspomnianym mundialu w Hiszpanii. Wreszcie, nie mieli sobie równych na Euro ’84. Nie tylko dlatego Hidalgo wpisał się jednak w historię francuskiego futbolu złotymi zgłoskami.
Romantyk
W sondzie przeprowadzonej w ostatnich dniach przez dziennik „L’Equipe”, internauci bez żadnego zawahania uznali reprezentację Francji z 1984 roku za najbardziej „spektakularną” w historii rodzimej piłki nożnej. Mistrzowie świata z lat 1998 ani 2018 nie mogą równać się z ofensywnym, pięknym, radosnym i jeszcze do tego skutecznym stylem gry drużyny prowadzonej przez jednego z ostatnich piłkarskich romantyków. Hidalgo marzył o futbolu „uśmiechniętym” i kreatywnym. Wierzył, że piękno można pogodzić z efektywnością. Swojego podejścia nie zmienił zapewne do samego końca życia.
- Dziś gramy z trzema „szóstkami” (defensywnymi pomocnikami) i jedną „dziesiątką” (ofensywnym pomocnikiem) - mówił po latach, nie ukrywając swojej frustracji wynikającej z kierunku, w jakim podążył późniejszy futbol. - Ja grałem z trzema „dziesiątkami” i jedną „szóstką” - wspominał w nawiązaniu do swojego „magicznego kwadratu” środkowych pomocników w reprezentacji Francji, tworzonego przez Luisa Fernandeza, Alaina Giresse’a, Jeana Tiganę i oczywiście Michela Platiniego (a także Bernarda Genghiniego).
Człowiek-historia
Podsumowując dorobek jednej z najwybitniejszych postaci w historii francuskiego futbolu, należy zwrócić również uwagę na jej inne, godne odnotowania dokonania. Hidalgo urodził się w położonej w północnej części kraju Normandii. Jego pierwszym profesjonalnym klubem był Le Havre AC. Jako zawodnik, swoje największe sukcesy osiągał w barwach legendarnego zespołu Stade de Reims z Raymondem Kopą w składzie (w latach pięćdziesiątych) oraz w koszulce AS Monaco (w latach sześćdziesiątych).
Mało tego. Bramka Hidalgo dała Reims ponowne prowadzenie w rozegranym w czerwcu 1956 roku na Parc des Princes w Paryżu pierwszym, historycznym finale Pucharu Mistrzów. Real Madryt - z Alfredo Di Stefano wśród zdobywców bramek oraz Francisco Gento w składzie - pokonał ostatecznie ówczesnych mistrzów Francji 4:3. Hidalgo występował wtedy jako prawoskrzydłowy. Później, w Monako, został wycofany na pozycję defensywnego pomocnika. W Księstwie też sięgnął zresztą po mistrzostwo kraju. I to dwukrotnie. Występy w ofensywnie usposobionych drużynach Reims i ASM z pewnością uformowały Hidalgo jako trenera.
Późniejszy szkoleniowiec był zresztą aktywny także poza boiskiem. W latach 1964-1969 pełnił funkcję prezesa UNFP - Francuskiego Związku Zawodowych Piłkarzy, doprowadzając do powstania w tamtym okresie światowego odpowiednika tej organizacji (FIFPro) oraz wprowadzenia kontraktów „czasowych” dla zawodników w miejsce obowiązujących wcześniej umów, w praktyce wiążących piłkarzy ze swoim aktualnym klubem na całe życie.
Platini
- Miał wszystko - zachwycał się Hidalgo. Nie tylko talent piłkarski. Był dobrze wychowany, nieśmiały. - Kiedy przyjechał na swoje pierwsze zgrupowanie, mówił wszystkim „dzień dobry, Panu” - wspominał.
Trenerskie osiągnięcia jednego z najlepszych trenerów w historii francuskiej piłki nożnej pozostaną nierozerwalnie związane z geniuszem jednego z najwybitniejszych piłkarzy lat osiemdziesiątych XX wieku - Michela Platiniego.
- Daj mi piłkę, zdobędę bramkę - miał powiedzieć późniejszy gwiazdor Juventusu do ówczesnego kapitana i etatowego wykonawcy rzutów wolnych, Henriego Michela, podczas swojego debiutu w reprezentacji Francji. Jak powiedział, tak zrobił. Czechosłowacki bramkarz nie miał żadnych szans na obronę technicznego strzału. Obserwujący to wszystko z ławki Hidalgo wiedział, że podjął słuszną decyzję. Platiniemu po prostu trzeba było dać szansę.
- To na pewno jeden z największych talentów, jakie pojawiły się na całym świecie - dodawał po latach Hidalgo. I trudno mu się dziwić. Występy Platiniego podczas francuskiego Euro ‘84 stanowią bez cienia wątpliwości największy, indywidualny popis jednego zawodnika w całej historii finałów mistrzostw Europy.
Zawodnik Juventusu zdobył dziewięć z trzynastu bramek zdobytych przez swoją drużynę w pięciu meczach. Strzelał nogą prawą (pięciokrotnie), lewą (dwa razy) i głową (dwa razy). Z pola karnego (pięć razy) i spoza obrębu „szesnastki” (czterokrotnie). Z rzutu karnego (raz) i rzutów wolnych (dwukrotnie). We wszystkich meczach. Za sprawą dwóch hat-tricków. Zwycięskiej bramki w półfinałowej dogrywce przeciwko Portugalii. Na 1:0 w finale
- Był wielkim bratem wszystkich zawodników - podsumowywał jego trener.
Złotousty
Co ciekawe, Michel Hidalgo nigdy nie poprowadził jako trener żadnej innej drużyny niż reprezentacja Francji, z której odszedł w chwale zaraz po triumfie na Euro ’84. Później był jeszcze menedżerem generalnym Olympique Marsylia oraz ekspertem telewizyjnym. Finał Mistrzostw Świata w 1998 roku oglądał z trybun Stade de France jako kibic, z wymalowaną, trójkolorową flagą na policzku. Na zawsze pozostał wierzącym w piękno futbolu piłkarskim romantykiem, słynącym z nietuzinkowych zdań i opinii. Upamiętniając jego życiorys, wręcz nie wypada nie wspomnieć przynajmniej kilku z nich.
W późniejszych latach Hidalgo momentami naśmiewał się z nowego pokolenia trenerów:
- Piłka nożna jest dziś zbyt złożona. Zabijamy poezję! Czym stają się wyobraźnia, instynkt, nos, intuicja? Niektórzy trenerzy mówią o liczbach, statystykach, procentach. Znawcy z bazaru!
Potrafił mówić prosto z mostu, np. jako menedżer generalny Olympique’u Marsylia:
- Pod względem bazy kibicowskiej i trofeów, OM jest jednym z największych klubów we Francji. Wszystko jest jednak zbudowane na piasku. Tu nie ma nic!
Wracając do mistrzostw Europy z 1984 roku, z przymrużeniem oka wspominał… samego siebie i swoich podopiecznych:
- Naszym marzeniem było dojść przynajmniej do finału. To zresztą całkowicie głupie, bo nie ma nic gorszego niż przegrać w finale…
Przede wszystkim, udzielał jednak cennych lekcji:
- Nigdy nie mówiłem moim zawodnikom o wyniku. Nigdy! Zawsze mówiłem im, by myśleli o grze, a wyniki przyjdą.
I to wielu:
- Kiedy dociera się na szczyt góry, trzeba kontynuować wspinaczkę.
Największą wartość niezmiennie stanowiło dla niego piękno gry:
- Wielkie drużyny umierają, kiedy zniknęli z nich kreatorzy.
Michel Hidalgo od kilku lat poważnie chorował. Zmarł w Marsylii cztery dni po swoich 87. urodzinach.
Wojciech Falenta