Miała być Ekstraklasa, jest spadek do III Ligi. Piłkarska pustynia na mapie Polski. "Istne kuriozum"
Jeszcze niedawno wydawało się, że spokojny byt w Fortuna 1 Lidze to zaledwie minimum tego, czego mogą spodziewać się kibice Stomilu Olsztyn. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Warmiński zespół właśnie zanotował drugi spadek w przeciągu dwóch lat. Perspektywy wokół klubu nie napawają optymizmem.
U progu sezonu 2021/2022 Stomil Olsztyn był klubem o najdłuższym nieprzerwanym stażu na poziomie pierwszoligowym od momentu reorganizacji rozgrywek w 2008 roku. Nikt nie spodziewał się wtedy, że to będą, przynajmniej na razie, jego ostatnie miesiące na zapleczu Ekstraklasy. A tym bardziej nikt nie przypuszczałby, że w ciągu dwóch lat Stomil zanotuje dwa spadki. Tymczasem teraz, na kolejkę przed końcem, stracił już nawet matematyczne szanse na to, by utrzymać się w II Lidze.
Dla fanów klubu z Olsztyna ostatnie lata są istnym rollercoasterem. Jeszcze sezon temu “Duma Warmii” do samego końca walczyła o powrót do Fortuna 1 Ligi i ostatecznie odpadła dopiero po rzutach karnych w finale baraży przeciwko Motorowi Lublin. Przy al. Piłsudskiego pojawiły się jednak doskonale znane błędy. Zaniedbania organizacyjne, brak spójnej strategii i wieczne zmiany koncepcji doprowadziły teraz do spadku na czwarty poziom rozgrywkowy. A tak nisko Stomil nie grał od 17 lat!
Komuś źle się wydawało
Patrząc z boku, naprawdę ciężko jest zrozumieć to, co wydarzyło się w Stomilu w minionych miesiącach. Przecież jeszcze rok temu klub był o krok od powrotu na zaplecze Ekstraklasy i należał do jednej z najlepiej grających ekip w całej drugoligowej stawce. Dość powiedzieć, że gdyby nie fatalna końcówka sezonu zasadniczego i tylko trzy punkty w czterech ostatnich meczach, to “Duma Warmii” zapewne bez problemów awansowałaby bezpośrednio. Tak się nie stało, doszło do baraży, a w nich zespół prowadzony wtedy przez Szymona Grabowskiego ostatecznie musiał uznać wyższość Motoru.
- To nie jest jednak tak, że drużyna, która rok temu była o krok od awansu do Fortuna 1 Ligi, teraz spada na czwarty poziom rozgrywkowy. Mamy bowiem do czynienia z tym samym klubem, ale zupełnie innym zespołem. Latem ubiegłego roku nie tylko zmienił się trener, ale odeszli również kluczowi zawodnicy tacy jak Maciej Spychała czy Jakub Mądrzyk. Drużyna jest obecnie dużo słabsza niż ta z poprzedniego sezonu. Została pozbawiona solidnych zmienników. I wreszcie pamiętajmy też o tym, że wówczas Stomil przez całe rozgrywki prowadzony był przez jednego szkoleniowca, który zresztą teraz awansował z Lechią Gdańsk do Ekstraklasy. Z kolei w obecnym sezonie Grzegorz Lech jest już czwartym trenerem, który piastuje to stanowisko - mówi w rozmowie z nami Emil Marecki, redaktor naczelny serwisu stomil.olsztyn.pl.
Po odejściu Grabowskiego latem drużynę przejął Patryk Czubak. Utalentowany szkoleniowiec o przeszłości w Widzewie Łódź czy Warcie Poznań musiał jednak zrezygnować w trakcie rozgrywek z powodów osobistych. Wówczas zastąpił go Janusz Bucholc, który na stanowisku wytrzymał do grudnia. To wtedy klub podjął decyzję o zastąpieniu go związanym wcześniej głównie z Pogonią Siedlce Bartoszem Tarachulskim. Ten jednak również nie popracował za długo, bo w marcu stery po nim przejął Grzegorz Lech. Legenda “Dumy Warmii” na starcie samodzielnej kariery trenerskiej stanęła przed arcytrudnym wyzwaniem utrzymania ukochanej ekipy na poziomie centralnym.
- Stomil spada, bo nie potrafił wygrać ze słabiutką w obecnym sezonie Sandecją Nowy Sącz czy stracił dwa razy punkty w końcowych minutach z Olimpią Elbląg. Do tego jesienią miał serię meczów na wyjeździe bez wygranej. Niemniej, ta kadra powinna z dużym luzem się utrzymać na poziomie II Ligi. Ja winy klubu dopatruję się w braku stabilizacji. Drużyna miała w obecnym sezonie w sumie czterech trenerów, a szczególnie zimą zabrakło odpowiednich wzmocnień. Niepotrzebnie zwolniono trenera Janusza Bucholca, który wcześniej domagał się transferów i zamiast dać mu jakichś nowych piłkarzy, to zdecydowano się zakończyć z nim współpracę. Komuś wydawało się, że II Ligę uda się utrzymać bez wzmocnień, ale rzeczywistość okazała się inna - zauważa Marecki.
“Gość z kasą” nie pomógł
Choć więc latem gruntownie przebudowano kadrę pierwszego zespołu, nie jest to w Olsztynie nic nowego. Poza tym poziom drużyny wciąż powinien zagwarantować jej przynajmniej utrzymanie się w środku tabeli. Wspomniany już brak wzmocnień w momencie, w którym trzeba było zaryzykować na rynku transferowym, również jest doskonale znanym błędem klubu. Przecież podobna sytuacja miała miejsce przed ostatnią rundą Stomilu na zapleczu Ekstraklasy, kiedy to zamiast zapewnić wsparcie trenerowi Adrianowi Stawskiemu, postanowiono go zwolnić i zastąpić Piotrem Jackiem. Teraz historia się powtarza, choć tym razem konsekwencje dla całego klubu mogą być jeszcze poważniejsze.
- Wszyscy kibice mówią jednym głosem, że klub potrzebuje teraz totalnej czystki i jakiegoś nowego impulsu. Być może takim byłyby roszady w kadrze zarządzającej lub zmiana w strukturach właścicielskich. Aktualnie akcjonariat klubu jest bowiem bardzo rozdrobniony. W III Lidze będziemy potrzebowali jakichś zdrowych struktur i pomysłu na zarządzanie Stomilem. Tylko wtedy być może w perspektywie kilku najbliższych lat pojawi się szansa powrotu na szczebel centralny. A przecież Olsztyn na pewno dysponuje obecnie piłkarskim potencjałem. Nawet w obecnej, fatalnej przecież sytuacji, na stadion jest w stanie przyjść ponad dwa tysiące kibiców. To pokazuje, że jest wokół klubu grupa kibiców, która będzie go wspierać niezależnie od sytuacji. Tylko oni wszyscy oczekują zmian, bo dwa spadki w ciągu dwóch lat to istne kuriozum - mówi Marecki.
A przecież jeszcze niedawno wydawało, że to koniec “biedowania” w klubie i nadchodzą dla niego dużo lepsze czasy. W 2019 roku większościowy pakiet Stomilu przejął Michał Brański, współwłaściciel Wirtualnej Polski. Fani “Dumy Warmii” poczuli wówczas optymizm i mieli nadzieję, że w perspektywie najbliższych sezonów klub będzie w stanie powalczyć o powrót na najwyższy szczebel rozgrywkowy, na którym po raz ostatni występował na początku XXI wieku.
- Przede wszystkim Olsztyn jest biednym regionem i dużo ciężej tu o jakichś mocarnych sponsorów. Przez wiele lat właścicielem Stomilu było miasto, ale trudno powiedzieć, by zapewniło klubowi jakąkolwiek stabilizację. Kiedy pojawił się Michał Brański, wydawało się, że w Stomil wreszcie trafił w ręce, kolokwialnie mówiąc, “gościa z kasą”. Przecież to człowiek o doświadczeniu w biznesie, więc kibice mieli prawo poczuć, że nadchodzą lepsze czasy. Brański nigdy wcześniej nie inwestował jednak w piłkę i to okazało się chyba w tym przypadku kluczowe. Co chwilę zmiana koncepcji i nowi prezesi, do tego najpierw ściągnie młodych piłkarzy, później jakiś holenderski zaciąg, a kiedy skończyły się pieniądze, to liczne wypożyczenia z innych zespołów. Tych błędów menedżerskich nałożyło się tutaj zbyt wiele - uważa Marecki.
Pierwsza liga to minimum
Jak widać, po spadku do II Ligi w Stomilu nie nauczono się na błędach z przeszłości. Zeszłoroczny awans do baraży należy przyjąć raczej za szczęśliwy wypadek przy pracy, który jednak ostatecznie na nic się nie zdał. Wielkie założenia i plany snute przez Brańskiego również można już odłożyć na półkę. Zresztą od 2022 roku nie jest on już większościowym właścicielem klubu, a decyzję tę podjął wówczas wskutek braku możliwości dogadania się z urzędem. W tle pozostaje doskonale znany również w kilku innych klubach problem z brakiem odpowiedniego stadionu, dzięki któremu Stomil mógłby się rozwijać.
- Miejsce Stomilu powinno być minimum w Fortuna 1 Lidze. Przy mądrym zarządzaniu i odpowiednio zbudowanej relacji z miastem na pewno jest to możliwe. Po zmianie prezydenta wielu kibiców liczy, że zmieni się również postrzeganie klubu w ratuszu. W Olsztynie musi przede wszystkim powstać lepsze zaplecze infrastrukturalne. W planach jest budowa nowej trybuny, co zdecydowanie zwiększyłoby komfort oglądania meczów. Do tego mają powstać również nowe boiska treningowe. Dzięki temu Stomil będzie mógł zatrzymać u siebie wielu utalentowanych piłkarzy, którzy teraz w młodym wieku uciekają do Białegostoku, Łodzi czy Warszawy. Nie chce mi się wierzyć, że taki region jak warmińsko-mazurski nie jest obecnie w stanie wychować sobie kilku utalentowanych zawodników, którzy przy solidnych wzmocnieniach pomogliby drużynie na poziomie I Ligi - uważa Marecki.
Na razie być może to jednak właśnie wychowankowie będą musieli wspomóc klub na poziomie III Ligi. Wraz z końcem obecnego sezonu wygasają kontrakty niemal całej drużyny i z pewnością niewielu z piłkarzy aktualnej kadry nadal zechce bronić barw “Dumy Warmii” poza szczeblem centralnym. Stomil musi więc znaleźć na siebie kolejny nowy pomysł. Pytanie, na co będzie mógł sobie pozwolić, bowiem obecnie do grona jego głównych sponsorów należą Spółki Skarbu Państwa, a te w ostatnim czasie zaczęły wycofywać się ze sponsorowania klubów sportowych.
- Po wyborach parlamentarnych można było się spodziewać, że Spółki Skarbu Państwa będą rezygnować z takiej formy sponsoringu. Doskonale wiedzą o tym choćby już w Puławach. Choć przelewy od Energi czy PZU na pewno były spore, nie wiem, czy ich brak uniemożliwi funkcjonowanie Stomilu w II lidze. Mimo wszystko raczej w to wątpię. Na pewno na czwartym poziomie rozgrywkowym będzie jednak dużo ciężej skonstruować odpowiedni budżet. Tych pieniążków będzie dużo mniej, ale to już jest zmartwienie przede wszystkim działaczy. Na razie na każdym polu mamy jedną wielką niewiadomą - podsumowuje nasz rozmówca.