Kylian, wstydź się. Te dane porażają. "Odstaje"
To miał być najważniejszy transfer nie tylko tego sezonu, ale też ostatnich lat. Real Madryt zakładał, że po ściągnięciu Kyliana Mbappe drużyna stanie się nie do zatrzymania, takiego zdania był sam Carlo Ancelotti. Pierwsze miesiące współpracy zweryfikowały te założenia. Francuz nie tylko odstaje od największych gwiazd innych klubów, ale też, bez zmiany swojego zachowania na boisku, nie ma szans na to, aby je dogonić. Rywale biegają, Mbappe stoi.
Real Madryt bardzo długo zabiegał o podpisanie Kyliana Mbappe, pierwszy raz pomysł sprowadzenia piłkarza pojawił się siedem lat temu. Ostatecznie wielki sen Florentino Pereza ziścił się dopiero latem 2024 roku, gdy Francuza ściągnięto na zasadzie wolnego transferu. Nie była to oczywiście transakcja darmowa, bo raz, że takie w futbolu nie istnieją, a dwa, że w ślad za przeprowadzką dotychczasowego gwiazdora PSG poszły gigantyczne pieniądze. Tygodniówka, premia za podpis, prowizja dla agentów. Całość, jak podało The Guardian, przekracza 200 milionów euro w ramach pięcioletniej umowy.
Jednocześnie nie brakowało opinii, że ten transfer jest swego rodzaju bajką. Bajką dla bardzo bogatych dzieci, ale jednak historią o spełnieniu marzenia nie tylko szefostwa "Królewskich", ale też samego zawodnika. To, w połączeniu z piłkarską klasą 25-latka, wystarczyło, aby spokojnie zakładać, że temat finansowania Francuza nie będzie wyciągany na wierzch zbyt często, a już na pewno nie tak szybko. Mbappe miał być ostatnim elementem układanki niesamowitej ekipy Carlo Ancelottiego, brakującym elementem czyniącym maszynę niepowstrzymaną. Obecnie jest od tego miana szalenie daleki.
Chociaż wśród wszystkich piłkarzy Realu tylko Vinicius Junior ma większy udział w zdobytych bramkach, to sprowadzenie Francuza nie jest obecnie postrzegane w kategoriach sukcesu. "Królewscy" grają znacznie słabiej niż w poprzednim sezonie, doświadczony szkoleniowiec nie ma pomysłu na ożywienie zespołu. Sam Mbappe zaś figuruje w kategoriach ciężaru. Okazał się zupełnie niekompatybilny.
To nie jest napastnik
Plan sprowadzenia Kyliana Mbappe nie był nowością na Santiago Bernabeu. Można jednak odnieść wrażenie, że chociaż klub bardzo starał się o podpis samego zawodnika, to jednocześnie nie przygotował się na jego przybycie. 25-latka od początku sezonu przyspawano do pozycji numer "9", nie dano mu żadnego pola manewru. Oczywiście, gwiazdor reprezentacji Francji regularnie występował jako napastnik w PSG, ale nigdy tak mocno nie przywiązywano go do określonego miejsca na boisku. Pomagali w tym zmiennicy - szanse otrzymywał Randal Kolo Muani, jako najbardziej wysunięty grywali też Lionel Messi i Neymar. Dzięki temu przemieszczanie się w ofensywie było naturalne.
W ekipie "Królewskich" takiego komfortu nie ma. Carlo Ancelotti widzi tylko jedno rozwiązanie na "9", niemal zupełnie nie dopuszcza do głosu Endricka. Szkopuł w tym, że Mbappe jako napastnik nie funkcjonuje dobrze, a jest to pewne niedopowiedzenie. Bywają bowiem mecze, gdy 25-latek w takiej roli nie funkcjonuje stale. Przykładem spotkanie z Milanem w Lidze Mistrzów (1:3), gdzie za występ podopiecznego włoskiego nestora wziął się Thierry Henry.
- On nigdy nie biega! To Bellingham bardziej angażuje się w grę ofensywną, występuje na pozycji "9", szuka rozwiązań, wychodzi na pozycję. Było wiele sytuacji, gdy Mbappe nie angażował się w ataki Realu. Spójrzcie, że do podań częściej pokazywał się Bellingham. Myślę, że Francuz jest sfrustrowany, ale też jego koledzy są sfrustrowani nim. On musi nauczyć się grania jako "9" - stwierdził legendarny piłkarz w studiu CBS Sports. Starszy z Francuzów dodał również, że większy balans hiszpańskiemu gigantowi zapewnia obecnie Rodrygo. Jeszcze w poprzednim sezonie zdarzało się, że to właśnie Rodrygo do spółki z Viniciusem Juniorem tworzyli atakujący duet. Teraz obaj zostali zepchnięci przede wszystkim na skrzydło.
Henry ma rację, gdy mówi, że Mbappe zbyt rzadko zachowuje się jak typowy egzekutor. Że zbyt często odpuszcza akcje, nie idzie za piłką do samego końca. Tylko, że to nie jest żadna nowość. Od samego początku przygody w Hiszpanii Francuz zdobył osiem bramek. Trzy z nich to efekt rzutów karnych, jedna wyniknęła ze strzału zza pola karnego, jedna przyszła po ataku ze skrzydła, jedna - ta strzelona Atalancie - jest trudna w klasyfikacji, zaś dwie kolejne można uznać za "typowe" zachowanie napastnika. Ze Stuttgartem wykorzystał znakomite podanie Rodrygo, z Realem Betis jeszcze lepsze zagranie od Federico Valverde. W obu przypadkach zdołał urwać się defensywie rywala i wyjść na czystą pozycję.
Szkopuł w tym, że nawet w meczu z Realem Betis, gdy koniec końców popisał się dubletem, najgroźniejszy był podczas włączania się do akcji z bocznych sektorów boiska. Atakując w ten sposób był blisko strzelenia dwóch kolejnych goli, przeciwnicy mieli większe trudności z kryciem go. Wynikało to między innymi z konieczności częstszej gry jeden na jednego. W niej Francuz wciąż odnajduje się lepiej, niż gdy musi walczyć z dwoma stoperami.
- Mbappe nie jest "9". W Realu trzeba będzie postawić na Rodrygo, on musi grać. Real dalej nie może funkcjonować w ten sposób, konieczne jest wzięcie odpowiedzialności przez Ancelottiego. Mówiłem to 150 razy i znów się powtórzę: Mbappe albo gra na lewym skrzydle, albo siedzi na ławce. A skoro lepszy jest Vinicius, to niech Mbappe będzie rezerwowym, nie ma innego wyjścia. Wszyscy stali się więźniami tego systemu - bezwzględnie ocenił dziennikarz Daniel Riolo z RMC Sport. Zaproponowane przez niego rozwiązanie jest radykalne, pewnie nigdy nie zostanie wcielone w życie. Niemniej istnieją ku niemu rozsądne przesłanki, które wykraczają poza powierzchowną krytykę
Odwrócony Berbatow
Mają rację ci, którzy twierdzą, że Kylian Mbappe nie biega. Niemniej skala braku zaangażowania Francuza jest wręcz oszałamiająca. CIES Football Observatory opublikowało badania ze sezon 2020/21, z których wynikało, że przeciętnie zawodnik pokonuje 10 kilometrów w trakcie jednego spotkania. W ostatnim El Clasico gwiazdor Realu Madryt przebiegł ich zaledwie osiem. "Blaugrana" zdeklasowała swoich oponentów pod względem przygotowania fizycznego, co było szczególnie widoczne w drugiej połowie. Jeśli ktoś odniósł wrażenie, że podopieczni Hansiego Flicka niemal zawsze są na posterunku i zajmują znacznie więcej miejsca na boisku, to w gruncie rzeczy miał rację. Ekipa z Santiago Bernabeu - z Mbappe na czele - próbowała wygrać ten mecz na stojąco.
Znów jednak problem z 25-latkiem nie ogranicza się do jednego spotkania. Spójrzmy tylko na Ligę Mistrzów - Mbappe dobił do granicy 30 kilometrów w czterech meczach. W samym Realu lepiej od niego wypadają Ferland Mendy, Federico Valverde, Jude Bellingham, Vinicius Junior i Antonio Rudgier, przy czym pierwszy z zawodników rozegrał mniejszą liczbę minut. Jeśli pod lupę weźmiemy całą stawkę, to byłego gwiazdora PSG znajdziemy w okolicach 200. miejsca. To wynik kompromitujący. Najlepszy wśród atakujących Kai Havertz ma w nogach 47,6 km, ale Mbappe wyprzedzają też Alvaro Morata, Angel Di Maria, Dan Ndoye, Silas albo Serhou Guirassy.
Francuz zbyt mocno liczy na to, że reszta zespołu wykona za niego brudną robotę. Na takich zasadach funkcjonował w Paryżu, do takich zasad zdążył przywyknąć. Powtórki jednak nie będzie. Po pierwsze sami "Królewscy" biegają zaskakująco mało, najlepszy wśród nich Rudiger (39,3 km) zajmuje dopiero 100. pozycję w klasyfikacji generalnej. Po drugie zaś świętych krów nikt nie toleruje. Przypomnieć wypada, że problemy z brakiem zaangażowania Mbappe miał już Luis Enrique, który wprost nawoływał piłkarza do wzięcia odpowiedzialności nie tylko za strzelanie goli, ale ogólną grę zespołu.
- Czytałem, że lubisz Michaela Jordana. Jordan trzymał kolegów za jaja i bronił jak sku**ysyn. Masz dać przykład jako osoba i zawodnik, aby pressować Cubarsiego i Ter Stegena. Masz wracać, aby być liderem. Wiem, że jesteś bogiem, kiedy atakujesz, nie ma nikogo lepszego od ciebie, wiem to. Ale w dniu, w którym nie atakujesz, musisz być najlepszym graczem w historii, który broni. To jest lider, to jest Michael Jordan - apelował Hiszpan przed starciem z Barceloną w Lidze Mistrzów 2023/24.
Wygląda na to, że Mbappe albo nie dorósł do takiej roli, albo kompletnie zignorował uwagi byłego szkoleniowca. Po przybyciu na Santiago Bernabeu nie tylko nie wypada lepiej pod względem udanych pressingów, ale jest wręcz najgorszy w całej La Liga wśród piłkarzy z minimum 300 minutami. W ciągu pełnego meczu wskaźnik takich zagrań Francuza wynosił raptem 0,63. To przepaść nawet względem Dodi Lukebakio, który jest drugi od końca, a który wykręcił 1,23. Na początku października, jak przekazało Relevo, niekwestionowanym liderem tej statystyki był Takuma Asano (4,49), a w samym Realu Vinicius Junior (2,69).
Na tym nie koniec niewygodnych liczb. W tym sezonie Mbappe ani razu nie odebrał piłki w tercji obronnej rywala, najlepszy Lamine Yamal takich akcji ma dziewięć. Mbappe ma 43,1% udanych pojedynków, najlepszy Brahim Diaz 85,7%. Współczynnik goli podzielonych na strzały? 0,07! Najlepszy z napastników Ayoze Perez wykręcił 0,37. W gruncie rzeczy podopieczny Ancelottiego wybija się tylko pod względem kontaktów z piłką w polu karnym rywala. Ma ich 100, najwięcej w całej La Liga. Szkopuł w tym, że, jako się rzekło, nie zawsze oznacza to nadchodzący sukces.
Gdzie Rzym, gdzie Krym
Francuz regularnie psuje akcje. Nie chodzi o to, żeby się nad nim znęcać, ale pod względem samych liczb wypada po prostu słabo, a one, w tym wypadku, nie kłamią. Dość powiedzieć, że gwiazdor Realu Madryt strzelił mniej goli (6) niż wynosił współczynnik xG akcji, w których oddawał uderzenie (7,7). Dysproporcja na poziomie -1,7 jest piątą najgorszą w całej La Liga. Słabiej wypadają jedynie Vitor Roque, Nayef Aguerd (obaj -1,9), Samuel Lino (-2,8) oraz Abde Ezzalzouli (-3,7).
W tej sytuacji trudno się dziwić, że Kylian Mbappe nie dorównuje Robertowi Lewandowskiemu, dla którego miał być madrycką odpowiedzią. Na wczesnym etapie sezonu obu tych zawodników dzieli różnica klas. Widoczna jest nie tylko w liczbie zdobytych bramek, ale też wykorzystywaniu sytuacji i wreszcie zaangażowaniu w grę całego zespołu. Real Madryt wydaje się odarty z liderów, wypłowiały, pozbawiony charakteru. Lewandowski, przynajmniej na boisku, roztacza zupełnie inną aurę niż Francuz. Wrażenie to trudno jednoznacznie zdefiniować, niemniej stwierdzenie, że to Polak wygląda na gracza znacznie pewniejszego i sprawczego nie jest jakkolwiek kontrowersyjne.
- Mbappe nie jest Lewandowskim. Nigdy nie zostanie "dziewiątką" i tu zawsze będzie problem Realu Madryt. Mbappe potrzebuje miejsca, żeby się rozpędzić - stwierdził Wojciech Kowalczyk w Kanale Sportowym. To opinia kontrowersyjna tylko na pierwszy rzut oka. Francuz i Polak byli, są i będą porównywani, ale to nie do końca uczciwe podejście. Z jednej strony mamy skrzydłowego wepchniętego na pozycję napastnika, z drugiej zaś jednego z ostatnich przedstawicieli gatunku prawdziwych killerów. Dopóki "Królewscy" nie zmienią swojego systemu i nie zaczną korzystać z umiejętności Mbappe w inny sposób, dopóty przewaga "Lewego" będzie tylko rosła.