"Messi z przedmieść" ma sezon życia. Odrzucony przez Real zbierał owoce, dziś czaruje w Hiszpanii. "Wyjątkowy"
Odrzucono go w Realu Madryt, a na poziomie ligi hiszpańskiej zadebiutował dopiero w wieku 26 lat. Na papierze ta kariera nie miała prawa się udać. Ale Isi Palazon wbrew wszelkim przeciwnościom losu został profesjonalnym piłkarzem i dziś czaruje w La Lidze.
Rayo Vallecano to zdecydowanie jeden z ciekawszych projektów na Półwyspie Iberyjskim. Zespół ze skromnym budżetem, ograniczonymi środkami i kameralnym stadionem drugi sezon z rzędu spokojnie utrzymuje się w środku ligowej stawki. Małe sukcesy ekipy z Vallecas nie byłyby możliwe bez Isiego Palazona. Ten filigranowy zawodnik od wielu miesięcy bryluje umiejętnościami, a obserwowanie go w akcji to dowód na to, jak piękna może być gra w piłkę.
Owocowe czwartki
Dziś błyszczy on na wysokim poziomie, ale droga Isaaca Palazona do zawodowej kariery była długa, kręta i pełna wybojów. I to mimo faktu, że już jako 15-latek został zauważony przez skautów Realu Madryt, którzy dostrzegli pierwiastek geniuszu w mikrym chłopcu z miejscowości Cieza.
- Isi miał wielki talent, to było widać na pierwszy rzut oka. Pomimo bycia najlepszym w drużynie wyróżniał się ogromną skromnością. Gdybym któregoś dnia miał powiedzieć mu, że zagra na lewej obronie, natychmiast by to zaakceptował - chwalił go w rozmowie z portalem "Panenka.org" Victor Pinera, trener CD Cieza, gdzie Isi grał przed przenosinami do stolicy.
Rodzimy klub nie zamierzał blokować mu możliwości gry w akademii “Królewskich”. Tam trafił do utalentowanej grupy juniorów, w której znaleźli się również Jese Rodriguez, Raul de Tomas czy Gonzalo Melero. Problem w tym, że nie był on wówczas gotowy na tak odważny krok. Możliwość reprezentowania barw “Los Blancos” miała być spełnieniem marzeń, a okazała się źródłem tęsknoty i bólu.
- Bardzo trudno było mi żyć tak daleko od domu. Przez pierwsze miesiące płakałem po każdej wizycie rodziny, na co dzień tęskniłem za rodzicami. Z perspektywy czasu wiem, że zahartowało mnie to pod względem psychicznym, ale wtedy było ciężko. Zdaję sobie sprawę, że większość dzieci dałoby wiele, żeby znaleźć się w mojej sytuacji, móc grać w młodzieżówkach Realu, jednak to nie było łatwe - wspominał Palazon.
Po roku w Realu pomocnik został wezwany do klubowego biura, gdzie przekazano mu, że nie jest wystarczająco dobry i musi szukać szczęścia gdzie indziej. Sytuację wykorzystał Villarreal, który przechwycił utalentowanego nastolatka. Kolejne trzy lata Isi spędził w młodzieżówkach “Żółtej Łodzi Podwodnej, ale po raz kolejny pokazano mu drzwi wyjściowe. W wieku 19 lat usłyszał, że nie dostanie nowego kontraktu, bo nie ma szans na awans do pierwszej drużyny. Z dnia na dzień został bezrobotny. Bez żadnego doświadczenia na seniorskim poziomie nie mógł liczyć na propozycję z innych klubów. Nie mając wyjścia, wrócił w rodzinne strony, gdzie podjął się pracy zupełnie niezwiązanej z futbolem.
- Kiedy musiałem odejść z Villarrealu, czułem się bardzo źle. Przez dwa tygodnie prawie nie spałem, siedziałem do późna w nocy, aż w końcu postanowiłem, że muszę coś ze sobą zrobić. Powiedziałem znajomemu, który zbierał owoce, że chcę z nim iść do pracy, bo muszę się czymś zająć. Zacząłem to lubić. To nie jest nic heroicznego, że musiałem pracować przy brzoskwiniach, nie jestem żadnym bohaterem. Znam wielu ludzi, którzy z tego żyją. Chociaż były takie momenty, kiedy mówiłem sobie: "K***a, kilka tygodni temu byłeś w jednym z najlepszych klubów, a teraz spójrz na siebie". W Villarrealu żyłem trochę jak w bańce. Codzienna praca otworzyła mi oczy na pewne sprawy. To była lekcja, która mnie zmieniła - tłumaczył w wywiadzie dla "Teller Report".
- To, że jesteś odrzucony trzy czy cztery razy, nie sprawia, że nie jesteś wystarczająco dobry. Sam się o tym przekonałem. Może po prostu to nie było odpowiednie miejsce i właściwy czas. Rozważałem rzucenie futbolu, ale moi bliscy utrzymali moją karierę - dodał.
Po 12 miesiącach Palazon po raz ostatni postanowił zawalczyć o przejście na zawodowstwo w roli piłkarza. Pomyślnie przeszedł testy w miejscowym Realu Murcia, gdzie później zaczął rywalizować na czwartym poziomie rozgrywkowym. Kolejnych sześć lat spędził na obrzeżach najwyższej ligi, grając w Murcji i Ponferradinie. Tym samym potwierdził, że należy do gatunku piłkarzy późno dojrzewających. Dopiero przed trzema laty został bohaterem pierwszego i jak na razie jedynego gotówkowego transferu w karierze. Rayo Vallecano zapłaciło za niego 600 tys. euro, co z perspektywy czasu okazało się złotym strzałem na rynku.
- Jestem świadomy, jakie mam szczęście, że gram w piłkę na najwyższym poziomie. Cieszę się każdą sekundą, którą spędzam na boisku - przyznał Palazon cytowany przez "ESPN".
Messi z przedmieść
Palazon trafił do Rayo w styczniu 2020 roku. Klub był prowadzony wówczas przez ekscentrycznego Paco Jemeza, który lubił stawiać na nieoczywistych zawodników. Zaufanie w umiejętności nowego nabytku opłaciło się, ponieważ Isi dość nieoczekiwanie wyrósł na lidera ekipy z Vallecas. Już w swoim pierwszym pełnym sezonie poprowadził drużynę do awansu na najwyższy poziom rozgrywkowy, notując dziesięć bramek i sześć asyst. Dzięki temu w wieku 26 lat stanął przed szansą debiutu w La Lidze. Wykorzystał ją lepiej niż można było zakładać.
- Dla mnie gra w lidze hiszpańskiej po tych wszystkich latach już jest sukcesem. Mogę rywalizować z Barceloną czy Realem Madryt, co było moim marzeniem. Nie chcę jednak zadowalać się samą grą, moim celem jest prezentowanie swojego stylu na tle każdego rywala. Ufam we własne umiejętności i rozwijam się. W pierwszych meczach La Ligi myślałem, że rywale latają po murawie, ale teraz przyzwyczaiłem się do tego poziomu - stwierdził Isi na łamach "Mundo Deportivo".
Bieżący sezon jest zdecydowanie najlepszym w dotychczasowej karierze Palazona. Stał on się zawodnikiem, dla którego warto chodzić na stadion czy odpalać mecz w telewizji. Nieskazitelna technika, przegląd pola i skłonność do dryblingów są stałymi elementami piłkarskiego repertuaru 28-latka. Ze względu na styl gry zaczął być nawet porównywany do Leo Messiego, chociaż trzeba oczywiście zachować odpowiednie proporcje. Obu lewonożnych filigranowych kreatorów łączy fakt, że w większości spotkań stanowią prawdziwe utrapienie dla bezradnych rywali. Często jedynym wyjściem na wyhamowanie Isiego jest faul. W pięciu najlepszych ligach europejskich jedynie Mattia Zaccagni oraz Vinicius Junior są częstszymi ofiarami przewinień. Nie ma bowiem innego sposobu na zatrzymanie jednoosobowej armii w drużynie Rayo.
Czas na kadrę?
Palazon gra na takim poziomie, że jego nazwisko coraz częściej pojawia się w kontekście możliwego powołania do reprezentacji Hiszpanii. Na stadionie Rayo właściwie podczas każdego spotkania można usłyszeć okrzyki “Isi seleccion”. Kibice z przedmieść Madrytu domagają się zobaczenia swojego ulubieńca na arenie międzynarodowej. Przy czym zachowanie fanów nie jest jedynie wynikiem sympatii do 28-latka. Patrząc obiektywnie, daje on naprawdę wiele argumentów, aby rozważyć jego kandydaturę do gry w kadrze. Luis Enrique na jednej z konferencji prasowych nazwał Isiego bardzo dobrym zawodnikiem, ale ostatecznie nigdy nie dał mu szansy. Niewykluczone, że ta nadejdzie pod wodzą nowego selekcjonera, Luisa de la Fuente, który nie może przejść obojętnie wobec takiej formy hiszpańskiego pomocnika.
- Czasami komplementy mogą osłabić piłkarza. Ja nie chcę, żeby pozytywne słowa zbyt mocno na mnie wpłynęły. Zdaję sobie sprawę, że są też inni zawodnicy, którzy mogliby zostać powołani do kadry. Cały czas czekam na to, aż któryś z piłkarzy Rayo pojawi się na liście selekcjonera. Nadzieja to ostatnia rzecz, którą możesz stracić. Ważne jest to, abyśmy wspólnie grali na jak najwyższym poziomie, żeby któryś z nas mógł zostać powołany - skromnie przyznał Palazon pytany o akcję “Isi seleccion”.
Nigdy nie jest za późno
Isi Palazon zdecydowanie zasługuje na miano wyjątkowego piłkarza w hiszpańskich realiach. Na Półwyspie Iberyjskim szansę gry w czołowych klubach potrafią przecież dostawać nieopierzone dzieciaki, a w wieku 20 lat da się być weteranem pokroju Pedriego. Kult młodości nie przekreśla jednak karier toczonych w znacznie wolniejszym tempie. Obecny lider Rayo większość życia spędził w niższych ligach, co zupełnie nie przeszkadza mu czarować na najwyższym poziomie.
- Bardzo dobrze czuję się w Rayo i chciałbym tu zostać. Jestem szczęśliwy w Madrycie, lubię wychodzić i rozmawiać z ludźmi, kibicami. To prawdopodobnie mój najlepszy moment w karierze. Ciężko pracowałem, żeby znaleźć się na tym poziomie, a kariera piłkarska nie jest łatwa. Jednego dnia jesteś na szczycie, a drugiego możesz być na dnie. Ale jestem ambitny i wiem, że mogę być jeszcze lepszym piłkarzem. Chcę się dalej rozwijać, stąpając twardo po ziemi - powiedział w rozmowie z dziennikiem "AS"
Kiedyś Isi Palazon został odrzucony przez Real Madryt. W tym sezonie zanotował asystę przy zwycięstwie Rayo nad “Los Blancos”. Przed laty musiał zbierać owoce, ponieważ jego piłkarska kariera stanęła pod ogromnym znakiem zapytania. Teraz zbiera jedynie owoce swojej ciężkiej pracy i ogromnej niezłomności.