Messi już może zdobyć pierwsze trofeum w USA. Szalony sen trwa. "Najważniejszy mecz w historii klubu"
Inter Miami może zaraz zdobyć pierwsze trofeum w historii klubu. Architektem sukcesu ma być rzecz jasna niesamowity Leo Messi. - Inter nigdy nie rozegrał ważniejszego meczu - słyszymy.
Transfer Leo Messiego rozpoczął nowy rozdział w amerykańskiej piłce nożnej, ale przede wszystkim Argentyńczyk odmienił grę swojego zespołu. Inter Miami z najgorszej ekipy tego sezonu MLS stał się drużyną, której przeciwnicy woleliby uniknąć. Sam fakt dotarcia do finału Leagues Cup jest naprawdę ogromnym osiągnięciem i choć zapewnia grę w przyszłorocznej Lidze Mistrzów CONCACAF, to jednak mało kto wyobraża sobie, że ten filmowy scenariusz nie zakończy się szczęśliwym zakończeniem.
- Wszystko, co wydarzyło się przez ostatni miesiąc, to dla kibica Interu - a tych, także w Polsce, zdecydowanie przybyło - szalony sen, który trwa i, niezależnie od wyniku Finału Leagues Cup, będzie trwał. Mówię, że niezależnie od wyniku, chociaż jak wszyscy kibice Interu głęboko wierzę, że ten finał wygramy. Po tym co zobaczyłem w meczu przeciwko Philadelphii Union, trudno mi sobie wyobrazić, że póki znacznie nie zwolnimy tempa, jakakolwiek drużyna będzie w stanie nas zatrzymać - mówi nam Jędrzej, prowadzący profil “Polish Miami” poświęcony Interowi Miami.
- Wszystko, co wydarzyło się przez ostatni miesiąc, to dla kibica Interu - a tych, także w Polsce, zdecydowanie przybyło - szalony sen, który trwa i, niezależnie od wyniku Finału Leagues Cup, będzie trwał. Mówię, że niezależnie od wyniku, chociaż jak wszyscy kibice Interu głęboko wierzę, że ten finał wygramy. Po tym co zobaczyłem w meczu przeciwko Philadelphii Union, trudno mi sobie wyobrazić, że póki znacznie nie zwolnimy tempa, jakakolwiek drużyna będzie w stanie nas zatrzymać - mówi nam Jędrzej, prowadzący profil “Polish Miami” poświęcony Interowi Miami.
Ambitne plany klubu z Florydy chce pokrzyżować Nashville SC i trzeba przyznać, że ma ku temu sporo argumentów. Mecz będzie zresztą rozgrywany na stadionie klubu z Tennessee. W turnieju pomiędzy klubami MLS i Ligi MX gospodarzem jest zespół, który w poprzednim sezonie był lepszy. Gra przed własną publicznością w przypadku starcia z rozpędzonym Interem Miami to z pewnością jeden z atutów, ale te nie kończą się na własnym stadionie.
Nowa odsłona
Jak mówi nam autor projektu “Polish Miami”:
- Inter Miami od samego początku istnienia, a właściwie nawet jeszcze przed oficjalnym powstaniem i dołączeniem do ligi, był kreowany na superklub, który będzie przyciągał do MLS największe gwiazdy. Muszę przyznać, iż odważne deklaracje, że "kiedyś przyjdzie Messi" kupiły choćby i mnie. Wiadomo, że do MLS nie wchodzi się z zamiarem pozostania ligowym średniakiem, ale oczekiwania w stosunku do Interu były wyjątkowo duże, co sprawiło, że rozczarowanie brakiem sukcesu było jeszcze bardziej bolesne. Ostatecznie jednak okazało się, że "good things come to those who wait", a w tym przypadku NAPRAWDĘ warto było czekać. Dla nowych kibiców sobotni mecz to raczej ciekawostka, ale dla weteranów z La Familia to nagroda za to, że pozostali wierni drużynie pomimo wielu okazji, żeby to wszystko rzucić i pojechać do Montany.
Niewielu zdaje sobie jednak sprawę, że transfer Messiego to nie tyle pięknie opakowany prezent, a efekt ciężkiej pracy dyrektora generalnego. Oczekiwania fanów spełnili nie tyle właściciele z Davidem Beckhamem na czele, a właśnie dyrektor Chris Henderson. Po pierwszych latach nieudolnego zarządzania i naruszenia przepisów, co zresztą spotkało się ze śledztwem i bolesną karą, ściągnięto specjalistę z Seattle Sounders. Jego pierwszym zadaniem było posprzątanie bałaganu pozostawionego przez poprzedników. W ostatnim czasie czyścił roster z przepłaconych zawodników, bezsensownych i długich kontraktów, mając przy tym ograniczone możliwości (wspomniane wcześniej kary). Ostatecznie zaowocowało to naprawdę przyzwoitymi okienkami transferowymi w ostatnim czasie i prawdziwym masterclassem podczas ostatnich miesięcy. Dzięki pracy Hendersona, kibice Interu Miami (i nie tylko) mogą mieć przebłyski z gry FC Barcelony, a współpraca między nowymi nabytkami jest coraz lepsza.
Sam transfer Leo Messiego omawialiśmy już wcześniej TUTAJ, a choć wzbudza on największe zainteresowanie, to równie istotne są wszystkie pozostałe ruchy Interu Miami na rynku. Każdy zespół może mieć trzech graczy Designated Player (w uproszczeniu piłkarze, których pensja nie wlicza się do limitu płac, tzw. salary cap). W przypadku tej drużyny kluczowe jest, że do tego grona nie wliczają się Josef Martinez czy… Jordi Alba. Oczywiście kontrakt DP ma sam Leo Messi, a także Sergio Busquets, a trzecim zawodnikiem jest Leonardo Campana. To jednak piłkarz Young Designated Player, co gwarantuje pewną swobodę w budowaniu składu (np. "wykupienie" kontraktu DP) i pozwala w dłuższej perspektywie na zatrudnienie trzech bardzo ważnych młodych zawodników na tzw. inicjatywie U-22 (kontrakt dla młodych graczy, który umożliwia większe i konkurencje zarobki).
Właśnie takie umowy podpisali Diego Gomez, Facundo Farias i Tomas Aviles. Każdy z nich był w notesach skautów europejskich klubów. Równie istotna była kwestia zadbania o sloty dla graczy International (każdy klub może zatrudnić ośmiu takich piłkarzy, ale może też dokonać wymiany z innymi zespołami MLS) oraz zakontraktowanie graczy na umowach, które w dużym uproszczeniu możemy nazwać kontraktami pomiędzy umową Designated Player a standardowym kontraktem, czyli TAM-player (nazwa od dodatkowych środków obowiązujących w lidze, Targeted Allocation Money). Dobre wyniki Interu Miami to nie tylko transfer Messiego, ale szereg działań w ciągu ostatnich miesięcy jednego z najlepszych dyrektorów generalnych w historii MLS. Dzięki niemu drużyna stała się poważnym kandydatem do trofeów.
Bohater pierwszego planu
Nie da się jednak ukryć, że największy wpływ na boiskowe wydarzenia ma oczywiście Leo Messi. To jego gra przyciąga uwagę kibiców z całego świata i to na nim w dużej mierze skupiają się rywale. Większość akcji Interu przechodzi przez Argentyńczyka i to on odpowiada za rozegranie, nie mówiąc już o tym, co potrafi zgotować rywalom w akcjach indywidualnych. Od dawna nie występuje w roli skrzydłowego, fałszywej dziewiątki czy napastnika, ale to nie przeszkadza mu, żeby często znajdował się w polu karnym rywala. Aklimatyzacja w nowej drużynie przebiegła na tyle bezproblemowo, że to właśnie on jest najskuteczniejszym zawodnikiem turnieju (sześć meczów, dziewięć goli, w tym dwa z rzutów wolnych), co doprowadziło “The Herons” do finału rozgrywek.
Sam Messi wziął udział w konferencji prasowej przed meczem z Nashville i podkreślał: - To wielka niespodzianka, że gramy w finale… dla ludzi, którzy nie obserwują nas codziennie na treningach. Przygotowywaliśmy się do tego. Grupa poczyniła duże postępy od czasu przybycia Taty Martino.
Ekipa z Miami po serii porażek i bardzo słabych występach w lidze rozpędza się z każdym kolejnym spotkaniem Leagues Cup, pokonując po drodze chociażby meksykańskie Cruz Azul, a w półfinale jedną z mocniejszych drużyn MLS, Philadelphię Union. Współpraca Messiego z Busquetsem czy Albą nikogo nie dziwi, natomiast dużym zaskoczeniem może być tak szybkie złapanie flow z Josefem Martinezem, a przede wszystkim napastnikiem Robertem Taylorem, który od momentu dołączenia “La Pulgi” jest odmienionym piłkarzem, regularnie tworzącym bardzo duże zagrożenie pod bramką przeciwników.
Totalne przeciwieństwo
Z zapędami Interu ma jednak zamiar sobie poradzić Nashville SC. Finał Leagues Cup to swego rodzaju domknięcie pewnego rozdziału. Oba zespoły wchodziły do ligi w tym samym roku (2020) i oba czekają na swoje pierwsze trofeum w historii. Do tej pory to jednak kibice klubu z Miasta Muzyki mogli mieć więcej powodów do zadowolenia. Drużyna jest budowana według konkretnego planu, z rozsądkiem i według określonej strategii. Ta jest zupełnym przeciwieństwem działań Interu Miami, którego ambicja to stworzenie superklubu. Nashville SC działa natomiast na zasadach "moneyball". W klubie ściśle współpracują trener, dyrektor generalny i właściciel. Ich cel stanowi stworzenie drużyny z piłkarzy, którzy są niedoceniani, zostali przeoczeni przez system i w określonych warunkach mogą stworzyć świetny kolektyw. Nie mają jednak zamiaru przepłacać za graczy. Do tej pory wychodziło im to naprawdę bardzo dobrze. Największą gwiazdą jest oczywiście Hany Mukhtar, a jednym z graczy Designated Player środkowy obrońca i reprezentant USA, Walker Zimmerman. W lidze, gdzie zawodnicy DP to głównie piłkarze ofensywni, to ciekawe rozwiązanie.
Najlepiej o grze Nashville świadczą słowa naszego rozmówcy, Jędrzeja: - Mimo że między kibicami obu drużyn nie czuć szczególnej rywalizacji, osobiście zawsze czułem małą zazdrość, patrząc na wyniki i grę Nashville. Bezsprzecznie lepsze niż Interu. Startowaliśmy z tego samego miejsca, więc dlaczego potrafili tak szybko zbudować coś mocnego, a my nie? Oni mieli potężnego Mukhtara, my podstarzałego Higuaina. U nich obroną rządził Zimmermann, u nas kartkę za kartką łapał duet LGP-Figal.
Fani Nashville SC regularnie zapełniają nowy, typowo piłkarski stadion i potrafią na nim zrobić prawdziwe show. W meczu ćwierćfinałowym rywale Interu rozgromili Minnesotę United, w półfinale pokonali Monterrey, a kibice skandowali: "Chcemy Messiego!". Okazało się, że ich życzenie spełniło się szybciej, niż mogliby sobie wymarzyć. Oczywiście zespół z Tennessee miał dużo trudniejszą drogę do finału: aż trzy meksykańskie drużyny (Toluca, Club America, Monterrey) czy lider Konferencji Wschodniej w MLS (FC Cincinnati), ale jak zauważa “Polish Miami”:
Fani Nashville SC regularnie zapełniają nowy, typowo piłkarski stadion i potrafią na nim zrobić prawdziwe show. W meczu ćwierćfinałowym rywale Interu rozgromili Minnesotę United, w półfinale pokonali Monterrey, a kibice skandowali: "Chcemy Messiego!". Okazało się, że ich życzenie spełniło się szybciej, niż mogliby sobie wymarzyć. Oczywiście zespół z Tennessee miał dużo trudniejszą drogę do finału: aż trzy meksykańskie drużyny (Toluca, Club America, Monterrey) czy lider Konferencji Wschodniej w MLS (FC Cincinnati), ale jak zauważa “Polish Miami”:
- Rzeczywiście Nashville miało znacznie trudniejszą drogę do finału od nas, ale to Inter - poza malutkim potknięciem w Dallas - pozostawał bezsprzecznie najmocniejszą drużyną Leagues Cup i moim zdaniem to na wysokości Interu wisi sufit Nashville.
Najważniejszy mecz w historii
- To, co najważniejsze, także jeśli chodzi o budowę marki, już mamy - awans do Ligi Mistrzów CONCACAF. Teraz czas na uzupełnienie gabloty na puchary. Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że to nie będzie pierwsze trofeum, o które powalczy Inter, bo przecież przed sezonem 2022 wygraliśmy Carolina Challenge Cup (rozgrywki pokroju Audi Cup), ale będąc poważnym - Inter nigdy nie rozegrał ważniejszego meczu niż ten, który zaplanowany jest na sobotnio-niedzielną noc - podsumowuje Jędrzej.
Jak będzie w rzeczywistości? Dla obu drużyn to absolutnie najważniejszy mecz w ich dotychczasowej historii, a stawką jest pierwsze trofeum. Z jednej strony zagorzali fani, kolektyw i Hany Mukhtar do spółki z Walkerem Zimmermanem. Z drugiej Leo Messi, nowe gwiazdy i rozpędzony Inter Miami, który zdaje się niepowstrzymany. Zapowiada się naprawdę świetna rywalizacja, początek meczu w nocy z soboty na niedzielę o 03:00.