Piłkarz, który jest jak wino. "Znalazł receptę na długowieczność. Koledzy go podziwiają"

Piłkarz, który jest jak wino. "Znalazł receptę na długowieczność. Koledzy go podziwiają"
Darren Woolley / PressFocus
Jak długo można grać w piłkę na najwyższym poziomie? Jest coraz więcej piłkarzy, którzy przesuwają dalej granicę związaną z odpowiedzią na to pytanie. Jeden z nich to Thiago Silva. 38-latek zostanie zapewne kluczowym ogniwem trzeciego już projektu na Stamford Bridge.
Młodsi koledzy go podziwiają i uczą się od niego. Trenerzy mu ufają. Kibice uwielbiają. Choć Thiago Silva już dwa lata temu, gdy lądował w Anglii, mógł zostać nazwany weteranem, wciąż trzyma fenomenalny poziom. Zawodnik z Kraju Kawy to skarb Chelsea. Daje jej mnóstwo na murawie i poza nią, a sam nie myśli jeszcze o zakończeniu przygody z piłką. Doświadczony stoper znalazł receptę na długowieczność i, jak widać, jest ona skuteczna.
Dalsza część tekstu pod wideo

Poradził sobie z wyzwaniem

Gdy Thiago Silva trafiał na Stamford Bridge, można było usłyszeć głosy zwątpienia. Wszak 35-letni obrońca lądujący w Premier League, lidze uznawanej powszechnie za szalenie wymagającą, musi stanowić swego rodzaju znak zapytania. Nawet jeśli jest graczem ze ścisłego topu. Oczywiście pojawiały się pytania, dotyczące tego, czy Brazylijczyk poradzi sobie z jej intensywnością i szybkością.
- Gdy osiągniesz pewien wiek, tendencja jest taka, że dostajesz inny kontrakt i czasami są wątpliwości, jeśli chodzi o spełnianie oczekiwań - przyznawał doświadczony stoper we wrześniu 2020 roku, rozmawiając z klubowymi mediami niedługo po zmianie barw. - Nie mam wątpliwości, że dam z siebie wszystko i wspomogę zespół. (...) Wszyscy wiedzą, że moim celem jest gra na Mistrzostwach Świata w wieku 38 lat - to wielka odpowiedzialność.
Z dzisiejszej perspektywy możemy powiedzieć, że Brazylijczyk nie rzucał słów na wiatr, a jego plany są jak najbardziej realne. Weteran pokazał i wciąż pokazuje w Londynie to, z czego kibice znali go od lat - czystą defensywną klasę. Ponad stukrotny reprezentant Kraju Kawy udowadnia, że wiek nie zawsze musi stanowić ograniczenie.
Swym doświadczeniem, postawą lidera, pomaga partnerom wspiąć się na wyżyny własnych możliwości. Wchodząc do defensywy sprawia, że stają się lepsi, a samemu również prezentuje się z bardzo dobrej strony. Taki zawodnik to skarb. Poza wkładem w grę zespołu, oferuje też bezcenne bonusy w szatni - w roli autorytetu i mentora. Można wręcz stwierdzić, że Thiago Silva przebił oczekiwania związane z jego przeprowadzką do Chelsea. Bo chyba mało kto spodziewał się, że będzie w stanie utrzymać wysoką i równą dyspozycję przez kilka sezonów. A on staje się nawet lepszy.

Filar

Ściągając piłkarza z tak bogatym CV i takim bagażem piłkarskich doświadczeń, można liczyć na to, że będzie stanowił on wartość dodaną do zespołu. Problem w tym, że bardzo często to rozwiązanie krótkoterminowe. Manchester United szukał takiego ruchu, kontraktując Edinsona Cavaniego - ostatecznie Urugwajczyk przegrał z kontuzjami. W przypadku obrońcy Chelsea sytuacja, jak już wspomnieliśmy, wyglądała zupełnie inaczej.
Brazylijczyk szybko wskoczył do podstawowego składu. Stanowił bardzo ważne ogniwo drużyny pod wodzą Franka Lamparda. Anglik korzystał z niego właściwie zawsze, gdy mógł. Nieobecności weterana wynikały właściwie tylko z drobnych problemów zdrowotnych lub konieczności odpowiedniego dysponowania jego siłami. Ogromnym zaufaniem darzył go również Thomas Tuchel, świetnie znający Silvę z pracy w Paris Saint-Germain. Teraz, u Grahama Pottera, sytuacja będzie zapewne wyglądać podobnie. Do tej pory eks-gracz Milanu nie ominął u niego ani minuty.
Trudno się temu dziwić, bo 38-latek to filar defensywy. Gracz z największym doświadczeniem, najbogatszą gablotką i najrówniejszą formą. W preferowanym w ostatnim czasie przez “The Blues” systemie z trójką środkowych obrońców (takim ustawieniem Potter grał też w Brighton) zajmował zawsze miejsce idealnie skrojone dla takiego zawodnika - w centrum bloku defensywnego. Stamtąd mógł dyrygować kolegami, ustawiać ich i asekurować, jak na filar przystało.
Może i u piłkarza z Ameryki Południowej czasem widać braki szybkościowe, ale taka taktyka pomaga w zamaskowaniu tych braków. Ustawieni obok bardziej dynamiczni partnerzy mogą zareagować, jeśli rywal spróbuje wykorzystać tę “furtkę”. On sam z kolei spokojnie obserwuje boiskowe wydarzenia, zajmuje odpowiednie pozycje i dzięki świetnemu czytaniu gry asekuruje mniej doświadczonych, bardziej chaotycznych i skorych do podejmowania większego ryzyka kolegów.
Do tego Silva dorzuca również jakość w rozegraniu. Gwarantuje bezpieczną, godną zaufania opcję, gdy trzeba wyjść spod presji przeciwników we własnej strefie obronnej. W skrócie - można na nim polegać właściwie zawsze. I właśnie to najlepiej opisuje jego pobyt w stolicy Anglii.

Profesjonalista i nauczyciel

Należy pamiętać, że wychowanek Fluminense przeniósł się do Anglii po odmłodzeniu kadry Chelsea. Właśnie dlatego obecność takiego charakteru w szatni była niesamowicie istotna. Mniej doświadczeni koledzy z zespołu nie ukrywali, że słuchanie jego rad i podglądanie tego, jak dba o siebie, to bardzo wartościowa nauka.
- Thiago to bardzo dobry piłkarz. Jest bardzo spokojny, bardzo doświadczony, nigdy się nie denerwuje. Jego ustawianie się jest świetne i zachowuje się mądrze bez piłki, jak i z piłką. Nawet, gdy dostaje ją pod presją. Wygrał wiele, wiele trofeów we Francji, grał w Champions League, więc wnosi dużo doświadczenia do zespołu. Utrzymuje świetną formę, jest inspiracją dla innych. Dba o swoje ciało i mam nadzieję, że będzie grał jeszcze dłużej - mówił o nim w 2020 roku Kurt Zouma.
- Sądzę, że w tym sezonie Thiago Silva wywarł największy wpływ na moją karierę ze wszystkich, z którymi miałem styczność, bo jest niesamowicie doświadczony i grał na topowym poziomie przez ostatnie 15 lat. Wziął mnie pod skrzydła, uczył mnie, mówił, gdzie powinienem się poprawić i co robię dobrze - opowiadał spisujący się rewelacyjnie w tych rozgrywkach Reece James po pierwszym sezonie Brazylijczyka na Wyspach.
Na Stamford Bridge pokochano go więc bardzo szybko. To bowiem wzorowy profesjonalista. Od razu po transferze tłumaczył, że szalenie istotna jest dla niego ciężka, systematyczna praca. To ona miała mu pozwolić na utrzymanie wysokiej i stabilnej formy. Plan się udał.
- Przygotowuję się i ciężko pracuję, cokolwiek robię. Kocham futbol, uwielbiam trenować, ale to nie jest kwestia pracy w piątek, by być gotowym na mecz w sobotę. Tego typu praca sięga zdecydowanie dalej (...). Ciężko pracuję i daję z siebie wszystko, aby naprawdę pomóc zespołowi i nowemu projektowi - opowiadał Silva we wspomnianej wcześniej rozmowie z klubowymi mediami.

To jeszcze nie koniec

Zawodnik z Kraju Kawy rozpoczyna trzeci sezon w barwach Chelsea i nikt nawet nie zamierza podważać jego miejsca w podstawowej jedenastce - u trzeciego już trenera. Został najstarszym graczem, który założył koszulkę “The Blues” w europejskich pucharach i ich najstarszym strzelcem bramki w Premier League.
Sam piłkarz ma ambitne plany. Po pierwsze - jedzie na Mundial w Katarze jako jeden z najstarszych zawodników z pola, ale i kluczowe ogniwo oraz kapitan reprezentacji Brazylii, typowanej często na jednego z faworytów do złota. Dla 38-latka to jednak jeszcze nie koniec. Chce kontynuować karierę, dalej sprawdzać granice wytrzymałości swego organizmu. Międzynarodowy turniej pomoże mu w podjęciu dalszych decyzji.
- Mój cel to grać, aż skończę 40 lat, ale nie wiem, czy będę dalej na takim poziomie. To zależy od tego sezonu, zobaczymy też, co będzie się działo na mistrzostwach świata. Wiele zależy także od przedłużenia kontraktu, ale tak - chcę grać do 40-tki - cytuje jego słowa “talkSPORT”.
Ta kampania na pewno powie dużo o przyszłości weterana. Jeśli nie zawiedzie w Katarze i okaże się centralną postacią nowego projektu, budowanego pod wodzą Grahama Pottera na Stamford Bridge, tylko dowiedzie tego, o jak klasowym zawodniku mówimy. Prezentowanie tak wysokiego poziomu w takim wieku to coś naprawdę niesamowitego, a kibice i koledzy z boiska to doceniają. Taki gracz to skarb - pod wieloma względami. Sympatycy Chelsea mogą cieszyć się, że mają okazję oglądać Thiago Silvę w swych ukochanych barwach. Bo on dalej może dać “The Blues” naprawdę dużo.

Przeczytaj również