Matka rzuciła na niego klątwę, rodzina ograbiała z kasy. Niezrozumiany napastnik City i Realu
Przebiegł całe boisko sprintem, by celebrować gola przed kibicami Arsenalu. Miał swoje powody. Fani zaintonowali przyśpiewkę, że "jego ojciec myje słonie, a matka to dz**". Później jednak matka wraz z całą rodziną wbijała mu coraz mocniej nóż w serce. Emmanuel Adebayor musiał walczyć z bliskimi, którzy żądali tylko jednego - kasy. Chciał się przez nich wszystkich zabić.
Emmanuel Adebayor długo nie opowiadał o tym, co wyczyniała jego rodzina. W końcu jednak przyszedł taki moment, że nie wytrzymał. Być może osiągnąłby więcej, dłużej utrzymał się na topie, ale bliscy wyssali z niego energię. I kasę. A to nie jedyna jego trauma. Przeżył także atak terrorystyczny na autobus reprezentacji Togo.
"Twój ojciec myje słonie"
12 września 2009 rok - Manchester City wygrywa czwarty mecz z rzędu od początku sezonu. Wcześniej miał dość łaskawy terminarz, teraz jednak przyszło mu mierzyć się w hicie z Arsenalem. Wynik tego spotkania (4:2 dla City) mało kto pamięta, bo jeden moment przykrył wszystko. Emmanuel Adebayor włożył całe swoje siły w strzał z główki i pokonał Manuela Almunię. Przebiegł całe boisko sprintem, zrobił wślizg na kolanach i celebrował bramkę tuż przed trybuną fanów Arsenalu. Była to jego prywatna zemsta i jeden z ikonicznych momentów Premier League.
Fani "Kanonierów" omal się wzajemnie nie stratowali i nie zadeptali na trybunie. Rzucali wszystkim, co tylko mieli pod ręką. Leciały butelki, papierki, zapalniczki. Kolo Toure miał nietęgą minę w stylu: "Ade, coś ty właśnie odwalił". To w końcu też były piłkarz Arsenalu. Togijski napastnik jednak doskonale wiedział co robi. Tylko czekał na moment prywatnej vendetty. Za tę celebrację dostał 25 000 funtów. Ujawnił, że zapalnikiem do takiego świętowania dla były rasistowskie obelgi w stronę jego rodziny. Tak wspominał to w The Sun w 2019 roku:
- Kiedy świętowałem, FA ukarała mnie grzywną i karą. A za coś takiego nic się nie stało fanom Arsenalu. Pamiętam, jak dotarłem na stadion City. Byli tam już kibice Arsenalu. Jedyne, co usłyszałem, to skandowanie: "Twoja matka jest dziw**, a twój ojciec myje słonie". Mój tato pracował w kantorze wymiany walut, a mama prowadziła różne biznesy. Przyśpiewki trwały i trwały. Jak więc mogę im na to odpowiedzieć? Nie miałem głosu, aby sprzeciwić się tysiącowi osób.
Wtedy zagrzała mu się głowa, zareagował emocjonalnie. Potem przemyślał i żałował takiej żywiołowej reakcji. Po latach, jak wiadomo, patrzy na to inaczej. W zeszłym sezonie to Arsenalowi życzył mistrzostwa na antenie Sky: - Od czasu do czasu, gdy widzą tę celebrację w telewizji czy mediach społecznościowych, mam nadzieję, że teraz się z niej śmieją i scrollują dalej. Tego właśnie życzę kibicom Arsenalu. Życzę im wszystkiego najlepszego w tym roku.
Matka - rzeźniczka i bizneswoman
Emmanuel Adebayor grał dla wielkich klubów: AS Monaco, Arsenalu, Manchesteru City, Tottenhamu, Realu Madryt. W pewnym momencie zorientował się, że rodzina widzi w nim tylko maszynkę do zarabiania pieniędzy, a nie kogoś, kogo należy wspierać. Gdy miał gorsze momenty i potrzebował wsparcia, nie mógł liczyć na nikogo. Ciągle słyszał tylko: kasa, kasa, kasa, przelew, przelew. Jeżeli poruszał jakiś temat, to odpowiedzią było: pieniądze dla tego, tego, tamtego, na to i tamto. Matka zawsze go w ten sposób dusiła. Miała doświadczenie w "krojeniu", ponieważ wcześniej zajmowała się... rzeźnictwem. Kroiła więc mięso, a potem syna na kasę.
W 2015 roku napastnik się zdenerwował i opublikował bardzo długi post na Facebooku. Grał wówczas w Crystal Palace i miał swoje problemy. Nie był już tak dobry jak wcześniej. Wiązało się to w dużym stopniu z kłopotami prywatnymi i tym, że nie miał do kogo się zwrócić o pomoc. W rodzinie widział same pijawki. Tego wszystkiego było już za wiele. Adebayor brutalnie wypunktował wszystkie działania:
- W wieku 17 lat, za swoje pierwsze zarobki jako piłkarz, zbudowałem dom dla mojej rodziny i zadbałem o jej bezpieczeństwo. Jak wszyscy wiecie, otrzymałem trofeum Afrykańskiego Gracza Roku 2008. Zabrałem ze sobą na scenę także moją mamę, aby jej podziękować za wszystko. W tym samym roku zabrałem ją do Londynu na różne badania lekarskie. Kiedy urodziła się moja córka, skontaktowaliśmy się z mamą, żeby ją o tym poinformować, ale ona natychmiast odłożyła słuchawkę i nie chciała o tym słyszeć (...)
- W 2013 roku przekazałem mamie pieniądze, by mogła skonsultować się z T.B Joshuą w Nigerii (to ktoś w rodzaju proroka, guru; zmarł w 2021 roku - przyp. red.). Miała zostać na tydzień; ale po dwóch dniach jej pobytu dostałem telefon, że wyjechała. Oprócz tego dałem mojej matce ogromną sumę pieniędzy na rozpoczęcie działalności związanej z ciasteczkami i innymi artykułami. Oczywiście pozwoliłem umieścić na nich moje imię i nazwisko oraz zdjęcie, aby mogli sprzedawać więcej. Co jeszcze syn może zrobić, co w jego mocy, by utrzymać rodzinę?
W 2014 roku matka Adebayora... rzuciła na niego klątwę. A wtedy on przestał strzelać gole dla Tottenhamu. Wezwał matkę, żeby "przestała tworzyć juju” i zostawiła go w spokoju po tym, jak publicznie oświadczyła, że wyrzucił ją z domu rodzinnego. Terminem "juju" określa się tradycyjne wierzenia afrykańskie. Chodzi o całokształt. Nie tylko samą wiarę, ale też sposób jej wyznawania, rytuały, amulety, obiekty kultu.
Cała rodzina oskarżyła Emmanuela o zaniedbanie i o to, że teraz to ona musi sprzedawać pomidory, bo londyńska skarbonka została zamknięta. Zawodnik oskarżył z kolei członków swojej rodziny o spiskowanie, co zrobić z majątkiem po jego śmierci. Przyznał też, że korzystają z usług specjalnych doradców (guru duchowych), których nazywał właśnie "ludźmi juju".
Familia godna pożałowania
To nie wszystko, bo żerowała na nim cała rodzina. W East Lagon w Ghanie piłkarz kupił olbrzymi dom, za który zapłacił milion dolarów. Pozwolił tam pomieszkiwać starszej siostrze oraz przyrodniemu bratu, lecz posiadłość należała stricte do niego. Kiedy przyjechał tam na wakacje i postanowił odwiedzić rodzinę, to zastał na miejscu pełno samochodów. Okazało się, że siostra bez jego wiedzy rozkręciła biznes i wynajmowała apartament z 30 pokojami. Co w takim razie z przyrodnim bratem? Przeszkadzał, więc został wyrzucony. “Ade” zadzwonił więc z pretensjami do siostry i do matki, lecz te zaczęły się tylko na niego wydzierać. Z kolei grając jeszcze w AS Monaco młodszemu z braci załatwił angaż w jednej z francuskich szkółek piłkarskich. Jak się to skończyło? Złodziejstwem. Masowo zaczęły ginąć prywatne rzeczy. Jego brat Rotimi ukradł z szatni 21 telefonów.
Adebayor wymieniał wszystkich z imienia i wypisywał wszystkie "przypały" i wstyd, jakiego nie raz i nie dwa w życiu musiał się najeść. Opisywał także "biznesy" brata o imieniu Kola, który mieszka w Niemczech od ponad 20 lat. Kiedy Kola chciał wrócić do Togo, to zawsze na koszt Emmanuela. Jego dzieci w Niemczech także podczas edukacji korzystały finansowo na dobrym sercu wujka.
Piłkarza najbardziej zabolało jednak coś innego. Miał żal do Koli, gdy ten odstawił akcję naprawdę godną potępienia. Napastnik wysłał mu pieniądze, by mógł on przylecieć do Togo na pogrzeb innego z braci, Petera. Kola wziął kasę, ale na pogrzebie się nie pojawił. Kiedy Emmanuel się zdenerwował i zakręcił kurek z kasą, to Kola pobiegł do The Sun i naopowiadał, że zawodnik jest zamieszany w śmierć Petera. Co jeszcze zrobił? Wysłał między innymi list do... Realu Madryt z pogróżkami. Tak, by klub zwolnił Emmanuela lub wyrzucił, co się oczywiście nie wydarzyło.
A jak było ze śmiercią brata?
- Byłem akurat w Ghanie, kiedy otrzymałem wiadomość o ciężkiej chorobie mojego brata Petera. Pojechałem najszybciej jak mogłem do Togo, żeby się z nim spotkać i jakoś pomóc. Kiedy jednak przyjechałem, to mama powiedziała, że nie mogę się z nim spotkać i mam dać tylko pieniądze, a ona wszystko rozwiąże. Tylko Bóg wie, ile jej tego dnia dałem... Ludzie mówią, że nie zrobiłem nic, żeby uratować mojego brata Petera. Czy jestem głupcem, jeśli jadę dwie godziny do Togo na darmo? - opowiadał były napastnik.
Według relacji zawodnika matka wykorzystała nawet śmierć własnego syna do "wydębienia" większej sumy pieniędzy.
Chciał się zabić
Dlatego też Emmanuel Adebayor grał coraz słabiej. Jego psychika zaczęła sięgać dna. Rodzina rujnowała mu życie, nękała go, bo nie chciał im więcej wysyłać pieniędzy. Gdy grał jeszcze w Monaco, bracia Kola i Peter przyłożyli mu kiedyś nóż do gardła, a siostra mówiła, że samobójstwo nie jest dobrym rozwiązaniem.
Emmanuel nie cieszył się z gry w piłkę. Był taki moment w jego karierze, który zapamiętał. Wtedy coś w nim pękło i postanowił całkowicie odciąć się od tych toksycznych ludzi. Było to kilka miesięcy po opublikowaniu długiego posta na Facebooku, który wciąż jest dostępny na jego profilu. Tak mówił w So Foot w 2017 roku:
- Wiele razy miałem ochotę się zabić. Trzymałem to w sobie przez wiele lat. Jestem zniesmaczony, że sprawy osiągnęły taki etap, ale czuję ulgę, że wreszcie o tym rozmawiam. Moja kariera piłkarska zakończy się za trzy lub cztery lata. Natomiast moje nazwisko pozostanie ze mną - razem z tymi ludźmi. Często zmieniam numer telefonu, żeby rodzina nie mogła się ze mną skontaktować. Dzwonią do mnie nie po to, żeby zapytać, jak się czuję, ale żeby zażądać pieniędzy. Tak było po tym, jak doznałem kontuzji ścięgna podkolanowego w Tottenhamie. Zadzwonili do mnie, kiedy robiłem badanie, ale zapytali… czy mogę opłacić czesne za szkołę dziecka. Przynajmniej najpierw zapytaj mnie, jak się w ogóle czuję, zanim o coś takiego poprosisz!
O tym samym opowiadał Nigeryjczyk John Obi Mikel u Rio Ferdinanda w 2023 roku. Mówił, że rodzina groziła mu szantażem, jeżeli tylko przestanie wysyłać pieniądze. Oni także zatruwali mu życie i nie dawali normalnie funkcjonować. John uważa to za jakiś chory wytwór kultury. Jaki był pomysł członków rodziny na to, by zawodnik się nie zbuntował? Zastraszanie, że pójdą do prasy i naopowiadają jakieś głupoty. Przecież dokładnie tak robiła rodzina Adebayora. Obi Mikel także w pewnym momencie się zbuntował i pomyślał - dość, mam was gdzieś i to, co zamierzacie zrobić. Trzeba to ukrócić. Długo się jednak z tym mierzył.
- Kiedy przyjeżdżasz z Afryki i zarabiasz pieniądze, to... nie chodzi tylko o twoje pieniądze. Masz tych wszystkich krewnych, kuzynów i tak dalej. Potem twoje siostry wyjdą za mąż za jakiegoś gościa, który chce tylko wejść do rodziny Johna Obi Mikela, bo moje życie jest uporządkowane. Zaczynasz opiekować się tym facetem. Wysyłasz pieniądze swojej siostrze, ale pieniądze trafiają do niego. I robi z tym, co chce. Kiedy masz kasę i dzielisz się nimi, zostanie ci niewiele. Ciągle mają wiele kolejnych dzieci. Pytasz więc: kto się nimi zaopiekuje? Ale oni oczekują, że ty to zrobisz. Opiekujesz się więć dziećmi, mężem i rodziną męża, a to w końcu staje się absolutnym szaleństwem. Według nich jesteś im to winien. To jest kultura, w której "jesteś im to winien". Trzeba przestać tak myśleć. Nic nie jestem wam winien.
Atak terrorystyczny
W reprezentacji Emmanuel Adebayor przeżył istny koszmar. 8 stycznia 2010 roku w drodze na Puchar Narodów Afryki autokar Togijczyków został ostrzelany już w Angoli. Zginęły trzy osoby: kierowca, asystent selekcjonera Amelete Abalo oraz rzecznik prasowy. Doszło do fatalnej pomyłki, ponieważ odpowiedzialni za to byli angolscy partyzanci z tzw. Frontu Wyzwolenia Enklawy Kabindy. Przywódca separatystów stwierdził później, że zamierzali oni ostrzelać żołnierzy z eskorty. Turniej miał ruszyć za dwa dni. Po piłkarzy samolot wysłał sam premier. Władze nalegały, by nie grać i reprezentacja rzeczywiście wycofała się z turnieju. Emmanuel Adebayor grał wtedy w Manchesterze City.
Thomas Dossevi, napastnik z Togo, który grał w Nantes, tak powiedział francuskiej stacji radiowej RMC: - Byli uzbrojeni po zęby… Strzelali do nas z karabinu maszynowego jak do psów. Musieliśmy ukrywać pod siedzeniami przez około 20 minut aby uniknąć kul.
Reprezentacja Togo miała jednocześnie olbrzymie szczęście. Dlaczego? Bo zdecydowanie bardziej ostrzelany został drugi autobus z bagażami. Oprócz trzech ofiar śmiertelnych ucierpieli też inni - bramkarz Kodjovi Obilale i środkowy obrońca Serge Akakpo. 22-letni wówczas Akakpo został trafiony dwiema kulami i stracił dużo krwi, ale nie na tyle, by zagrażało to jego życiu. Niektóre źródła informowały z kolei nawet o śmierci Obilale, który przeżył, ale po ostrzale musiał zakończyć karierę piłkarską. W ciągu sześciu lat przeszedł osiem operacji. BBC dotarło do niego w 2016 roku. Miał uszkodzony kręgosłup, jelita, wątrobę i pęcherz. Musiał chodzić o kulach i uczyć się żyć od nowa.
Adebayor to wszystko widział i śnił mu się ten atak po nocach. Postanowił zrezygnować z gry w reprezentacji Togo (potem do niej wrócił):
- To nie jest tak, że jeden czy dwóch gości strzeliło raz czy dwa razy do naszego autobusu. Byliśmy w środku tego przez 30 minut, a nawet trochę dłużej. Nasz autobus się zatrzymał i ludzie strzelali do niego przez 30 minut. Wyobrażasz to sobie? Szczerze mówiąc, to jedno z najgorszych doświadczeń, jakie przeżyłem. Bez ochrony nie byłoby mnie tutaj i teraz bym z tobą nie gadał. Może mógłbyś porozmawiać z moim trupem. To momenty, w których zdajesz sobie sprawę, co się naprawdę dzieje, kiedy zabrałem jednego z zawodników do szpitala. Gdy wyszedłem, zobaczyłem wszystkich graczy. Wszyscy płakali, wszyscy rozmawiali o swojej rodzinie, dzwonili do ludzi, dzwonili do mamy, płakali przez telefon… - wspominał "Ade" w BBC kilka godzin po ataku.
Co robi dziś?
Po Anglii napastnik grał jeszcze w Basaksehirze, gdzie strzelił nawet 17 goli w sezonie 2017/18. Karierę zakończył w miejscu, na które żaden z czytelników by nie wpadł - w Paragwaju, grając dla Olimpii Asuncion. Przyznał, że odrzucił zaproszenia do objęcia stanowiska menedżera Togo w związku z innymi planami, choć już samo nazwisko zrobiłoby robotę. To jednak nie dla niego i jego temperamentu. Adebayor ma ogromną reputację w Afryce. Wiadomo, że jest też twarzą jednego z bukmacherów. Simon Hughes z The Athletic opisywał, że podczas ostatniego Pucharu Narodów Afryki były zawodnik po prostu był wszędzie i robił wszystko. Występował w telewizji, odwiedzał piłkarzy, np. niedostępnego dla innych Victora Osimhena. Pełnił po prostu funkcję samozwańczego ambasadora. To on wniósł trofeum na murawę.
Hughesa zafascynowała historia niezrozumianego przez Europę afrykańskiego fenomenu i chciał o nim zrobić obszerny reportaż, poznać co ma w głowie, porozmawiać będąc w Abidżanie. Togijczyk odparł jednak wtedy, że nie udziela już takich wywiadów. Co innego, jeżeli trzeba omówić jakiś meczyk, zbić piątkę albo nagrać filmik reklamowy. Wszyscy w Afryce podziwiają Adebayora.