Marnowali miliony, piłkarze tam przepadali. Teraz są sensacją i grają o mistrzostwo

Marnowali miliony, piłkarze tam przepadali. Teraz są sensacją i grają o mistrzostwo
James Holyoak / pressfocus
Maciej  - Łuczak
Maciej ŁuczakWczoraj · 10:31
Z passą siedmiu zwycięstw z rzędu, w tym sześciu ligowych, Nottingham Forest przystąpi do rywalizacji z liderującym w Premier League Liverpoolem. Zespół Nuno Espirito Santo może nie gra najefektowniej, ale jest niezwykle powtarzalny i skuteczny. Po 20 kolejkach ma tyle punktów co Leicester City, gdy zdobywało tytuł w sezonie 2015/16.
Sześć ligowych zwycięstw z rzędu to najlepszy wynik Forest od lat 60. A przecież mówimy o utytułowanym klubie, który na przełomie lat 70. i 80. dwukrotnie triumfował w Pucharze Europy, a także w sezonie 1977/78 sięgnął po mistrzostwo Anglii. Przed rozpoczęciem obecnych rozgrywek niewiele jednak wskazywało na to, że ekipa Forest będzie tak świetnie punktować. W poprzednim sezonie utrzymanie zapewniła sobie dopiero w ostatniej kolejce i postrzegana była jako drużyna, która przy niekorzystnym splocie okoliczności znów może się uwikłać w rywalizacje o pozostanie na najwyższym poziomie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Tymczasem po 20 kolejkach ma już 40 punktów, co w zasadzie gwarantuje pozostanie w Premier League. Zresztą obecnie nikt w Forest nie patrzy na strefę spadkową, bo jest ona bardzo, bardzo daleko. W tym momencie mówi się nawet nie tyle o europejskich pucharach, co przede wszystkim o Lidze Mistrzów. Zespół Santo zajmuje trzecie miejsce, ma tyle samo punktów co wicelider Arsenal, jako jedyny pokonał w tym sezonie ligowym Liverpool. Warto też pamiętać, że bardzo prawdopodobny scenariusz jest taki, że nawet piąte miejsce w tym sezonie da kwalifikację do Ligi Mistrzów. A przecież w Pucharze Europy przed laty piłkarze Forest pisali piękne historie.

Konkretny sposób gry

Obecny zespół ma jasny i powtarzalny styl gry. Kibica przyzwyczajonego do futbolu w typie Pepa Guardioli może on nie porywać, ale jest niesamowicie skuteczny. Żaden klub w Premier League średnio nie ma średnio niższego posiadania futbolówki, żadna drużyna nie zagrywa z niższym procentem podań celnych. Forest są też w dolnych rejonach tabeli jeśli chodzi o intensywność pressingu. To jednak nie przeszkadza im w wykorzystaniu głównych atutów.
Mają dwóch świetnych, bardzo szybkich skrzydłowych, idealnych do gry z kontrataku - Anthony’ego Elangę i Calluma Hudsona-Odoia. Mają też bardzo skutecznego środkowego napastnika Chrisa Wooda i kreatywnego rozgrywającego, czyli Morgana Gibbsa-White’a. To ofensywne filaru zespołu, który w aż 16 z 20 spotkań tego sezonu jako pierwszy strzelał gola. Wood ma 12 zdobytych bramek, idzie na życiowy rekord na poziomie Premier League (14 goli). To napastnik, który rewelacyjnie czuje się w polu karnym, to z "szesnastki" zdobył 11 z 12 trafień. Ma też czołowe przełożenie liczby strzałów na gole w Premier League.
Elanga natomiast, który po transferze z Manchesteru United zaliczył już 21 udziałów przy bramkach w Forest, napędza ataki na prawym skrzydle. Po przeciwnej stronie gra Hudson-Odoi, zawodnik o podobnym profilu, za którego kiedyś Bayern Monachium chciał wykładać 70 milionów funtów, ale potem kariera Anglika wyraźnie przystopowała. Teraz, podobnie jak Szwed, znalazł swoje miejsce na ziemi i drużynę, która wykorzystuje jego mocne strony. Nie może dziwić, że Forest ma czołową w lidze liczbę uderzeń na bramkę przeciwnika po atakach szybkich.

Mur w defensywie

Nie byłoby jednak Forest w czubie tabeli, gdyby nie fantastyczna obrona. Filarami na środku są Murillo oraz ściągnięty latem Nikola Milenković. W poprzednich rozgrywkach tracili mnóstwo goli po stałych fragmentach gry, a teraz mają Serba, który w powietrzu czuje się wyśmienicie. Forest nie stracili ani jednego gola w tym sezonie po indywidualnym błędzie. Mają nie tylko najwięcej czystych kont, ale też są w czołówce w wielu defensywnych statystykach. Co prawda dopuszczają do sporej liczby strzałów, ale najczęściej są to uderzenia z mało jakościowych pozycji. Dobrze czują się w sytuacji, kiedy oddają piłkę przeciwnikowi i ciężko pracują w swoim polu karnym. Żaden piłkarz nie wykonał więcej wybić futbolówki z własnej "szesnastki" niż Murillo, całe Forest jest pod tym względem liderem Premier League. Milenković za to jest oczywiście w czołówce wygranych pojedynków w powietrzu.
To generalnie dobry moment, żeby zatrzymać się przy transferach zespołu Santo. Długo Forest było postrzegane jako klub, który prowadzi absurdalną politykę transferową, ściąga tabuny piłkarzy. Niektórzy nawet nie debiutowali, odchodzili na wypożyczenia albo kompletnie przepadali, o czym pisaliśmy tutaj. Z tego chaosu wyłonił się ostatecznie zespół ciekawy i zbudowany za rozsądne kwoty. Wymienialiśmy Hudsona-Odoia, Elangę i Milenkovicia - wszyscy, jak na angielskie realia, kosztowali tak naprawdę grosze.

Mądre ruchy

Najdroższy był Szwed (13 milionów funtów), później Milenković i Murillo (po 10 milionów funtów). Brazylijczyk wart już jest obecnie znacznie więcej i coraz bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, że klub zarobi na nim dziesiątki milionów funtów. Majstersztykiem było podpisanie umowy z Olą Ainą na zasadzie wolnego transferu. Ten niepozorny zawodnik, który niegdyś spadł z Fulham, a później odbudował się w Torino, stał się czołowym prawym obrońcą ligi. To samo miano wśród bramkarzy można przyznać Matzowi Selsowi.
W Forest przez wiele miesięcy mieli na tej pozycji ogromne problemy. W pierwszym sezonie broniło aż trzech golkiperów - Dean Henderson, Keylor Navas i Wayne Hennessey. W drugim pozyskano Vlachodimosa i Matta Turnera, ale obaj spisywali się poniżej oczekiwań. Zimą 2024 roku do klubu trafił więc Sels, który w tym sezonie zachował aż dziewięć czystych kont, co indywidualnie jest najlepszym wynikiem w lidze. I znów mówimy o transferze za niewielką kwotę - Belg kosztował zaledwie sześć milionów funtów.
Warto chwilę poświęcić też samemu Nuno Espirito Santo, który po nieudanym epizodzie w Tottenhamie odbudował się jako trener w Premier League. A mowa przecież o szkoleniowcu, który z Wolverhampton dwa razy zajął siódme miejsce w Premier League, a do tego awansował aż do ćwierćfinału Ligi Europy. Wydaje się, że Portugalczykowi sprzyja praca w mniejszych klubach, gdzie nikt nie kręci nosem na zachowawczy i pragmatyczny do bólu styl gry. Sam Nuno nie jest wielkim mówcą, nie porywa tłumów w wywiadach, ale najpierw utrzymał się z zespołem w lidze, a teraz może zostać pierwszym od lat 90 trenerem Forest, który zagra z klubem w europejskich pucharach. Ostatni występ klubu w Europie to Puchar UEFA w sezonie 1995/96, skończyło się wtedy na ćwierćfinale z Bayernem Monachium.
We wtorek 14 stycznia zawodników z City Ground czeka rywalizacja z Liverpoolem. Tym Liverpoolem, który na Anfield po świetnym spotkaniu potrafili pokonać 1:0. Ewentualna kolejna wygrana sprawi, że porównania do cudu, którego dokonało Leicester City niespełna dziesięć lat temu, nabiorą coraz realniejszych kształtów.

Przeczytaj również