Marcin Bułka zdradził nam swój plan na transfer. "Jestem o tym przekonany"

Marcin Bułka zdradził nam swój plan na transfer. "Jestem o tym przekonany"
Rafał Oleksiewicz/Pressfocus
Marcin Bułka będzie nazwiskiem padającym raz po raz w trakcie otwierającego się 1 stycznia okna transferowego. Jakie kluby wchodzą w grę? Wyłącznie wielkie. Podczas wyjazdu do Nicei porozmawialiśmy z nim o transferze i dowiedzieliśmy się, co zamierza sam zainteresowany.
Czy największe kluby interesują się bramkarzem, który notuje jesienią 11 czystych kont w topowej lidze w Europie? Muszą. Marcin Bułka jest obserwowany przez największe marki, niezależnie od tego, czy mają one w swojej ’’klatce” kozaka czy na pozycji bramkarza powinna zajść u nich zmiana. Ale jesteśmy też przekonani, że podczas zimowego okienka transferowego oraz latem przewinie nam się przed oczami masa plotek.
Dalsza część tekstu pod wideo
Czy zima to odpowiedni moment na ruch transferowy? Być może nie będzie już w trwającym sezonie większego ’’boomu” medialnego na polskiego bramkarza, co właśnie w rundzie jesiennej, kiedy liczyliśmy kolejne czyste konta i minuty z rzędu bez wpuszczonego gola. Ostatecznie licznik zatrzymał się na 748 minutach. Ale cały sezon regularnej gry o najwyższe cele we Francji może być jeszcze lepszym fundamentem do transferu. A na dziś Nicea to wicelider ligi z realną szansą awansu do Champions League.
- Nie myślę o tym, żeby przeprowadzić się gdzieś już zimą. Absolutnie nie. Chcę dokończyć tutaj sezon, jak najlepiej będę mógł. Na razie jesteśmy w czubie tabeli i nie myślę o tym, gdzie pójść. Jest mi dobrze w Nicei, w klubie i mieście, skupiam się na tym. Mam mało powodów, żeby narzekać będąc w dobrej lidze, stabilnym klubie z fajnym projektem sportowym. Mamy tu swoje ambicje i to środowisko, gdzie mogę się jeszcze rozwinąć - deklaruje nam Marcin Bułka.
Może on pasować do wielkiego klubu. Bo Nicea, mimo że nie należy do tych absolutnie najbardziej popularnych drużyn piłkarskich, charakteryzuje się czymś, co jest standardem w hegemonach lig TOP 5. Mianowicie - nie pozwala rywalom na wiele strzałów. Niektórzy idą w narrację, że Marcin Bułka ma najmniej roboty ze wszystkich bramkarzy Ligue 1. Bo Francesco Farioli nastawia drużynę tak, by przeciwnicy nie uderzali ich na bramkę. Ale w takim wypadku koncentracja bramkarza i życie każdą kolejną akcją meczu, mimo że nie dostaje on bodźców w postaci częstych kontaktów z piłką, muszą być wytężone.
- Może być tak, że ten jeden strzał, który dostaniesz w meczu zadecyduje o tym, czy się gdzieś zakwalifikujesz, czy zdobędziesz mistrzostwo na koniec sezonu, czy zdobędziesz dzisiaj trzy punkty. Bramkarz jest jak saper. Pomylisz się raz i spadnie na ciebie cała fala krytyki. Musisz być ostrożny, żeby nie wejść na minę - mówi nasz rozmówca.
A to powoduje, że Bułka może idealnie pasować do bronienia w wielkim klubie. Zresztą już w 2016 roku pojawił się w Chelsea, a w 2019 związał się z PSG. Można mówić, że był w szatniach z ego na najwyższym poziomie, ale przede wszystkim były to pomieszczenia, gdzie ambicja obijała głową o sufit. Obcował z wielkimi piłkarzami, poznał mentalność największych klubów, ale był drugim czy trzecim bramkarzem. Natomiast to z czym się tam zetknął i jakie wyciągnął z tego doświadczenie, to wartość.
Teraz my mamy przekonanie, że to nie bramkarz-ciekawostka, a prawdziwy fachowiec między słupkami. Natomiast sam Marcin jest umocowany w swoim przekonaniu, że nie chce już nigdy w karierze być tym drugim. Numer jeden i basta. Dlatego nie obawiamy się o złą, pochopną decyzję przy przebieraniu ofert transferowych.
- Nie zamierzam być już rezerwowym, w ogóle nie. Jeżeli miałbym gdzieś iść, to jako bramkarz numer jeden, który wchodzi do bramki i ma pomóc zespołowi zrobić wynik. Jestem dziś w innym miejscu. Ja po części czułem się jak ’’jedynka” już w tamtym sezonie. Miałem trochę przeszkód, najpierw nie grałem, potem jak wystąpiłem, to pokazywałem się z dobrej strony, potem była długa kontuzja barku i pięć miesięcy przerwy. Ale ja mentalnie jestem mocny. Wiedziałem, że jak wrócę, to zacisnę zęby i nie oddam swojego miejsca. To mnie zaprowadziło tutaj, gdzie jestem dzisiaj. Pnę się szczebel po szczeblu wyżej - mówi Bułka.
Agentem Polaka jest Pini Zahavi, człowiek, który żyje w znakomitych relacjach z prezesami i dyrektorami największych klubów na świecie. Reprezentuje Neymara, Roberta Lewandowskiego, Davida Alabę, Yannicka Ferreirę Carrasco, Ivana Perisicia czy Christophere’a Nkunku. Jest aktywny na rynku menedżerskim, mimo że w 2023 roku obchodził 80. urodziny. Sam Marcin Bułka mówi do niego per ’’dziadek”.
A łączy ich niezła, sentymentalna historia. Kilka lat temu, kiedy bramkarz był jeszcze w Chelsea, umówili się oni na spotkanie. Izraelski agent chciał go przejąć, ale Bułka miał umowę z kimś innym i chciał pozostać lojalny. Ze spotkania zapomniał wziąć wtedy kurtki. Kiedy parę sezonów później panowe podali sobie ręce i podpisali umowę menedżerską, Zahavi oddał Marcinowi kurtkę. Powiedział, żę trzymał ją w szafie przez lata, bo wiedział, że kiedyś jeszcze się spotkają. Teraz wisi ona w garderobie u Bułki, lekko przymała.

Przeczytaj również