Wielki tydzień Marcina Bułki. "Wierzy, że pójdą po rozum do głowy"
Marcin Bułka od początku sezonu czekał na taki występ, jaki zaserwował w meczu z Lens (0:0), gdy wybronił siedem strzałów i trafił do jedenastki kolejki L’Equipe. Reprezentant Polski dalej wierzy, że decydenci OGC Nice pójdą po rozum do głowy i zaproponują lepszą umowę niż ta, którą rzucili na stół w sierpniu. Klub nie wynagrodził go za świetny poprzedni sezon. Duży wpływ na to ma nowa polityka klubu z południa Francji.
To jest inna ekipa niż temu. Nie ma już trenera Francesco Fariolego, który latem odszedł do Ajaxu Amsterdam. Zniknął chociażby Khephren Thuram do Juventusu, a szef obrony Jean-Claire Todibo został wypożyczony do West Hamu. Piąty zespół poprzedniego sezonu próbuje teraz lepić rzeczywistość na nowo z Franckiem Haisem, były trenerem Przemysława Frankowskiego w Lens. Ale dopiero pod koniec września coś kliknęło w ekipie, która ograła Saint-Etienne aż 8:0, zremisowała z Realem Sociedad 1:1, a teraz wybroniła się na trudnym terenie w Lens.
Słaba oferta
Marcin Bułka miał co najmniej dwie wybitne interwencje, za każdym szybko skracał dystans i utrzymywał drużynę na linach. Zaliczył dopiero drugie czyste konto, bo Nicea słabo weszła w nowy sezon, a i Polak rzadko pomagał. Raz nawet sam stanął w mixed-zonie i wziął na klatę straconego gola na otwarcie sezonu z Auxerre (1:2). W tym czasie trwały już burzliwe negocjacje na temat nowej umowy, które jak się okazuje, ostatnio zostały zerwane. Dziennik L’Equipe podał w poprzednim tygodniu, że Bułka nie jest zadowolony z propozycji Francuzów. Jego zdaniem nie odpowiada ona statusowi, o który długo walczył. Polak w poprzednich rozgrywkach zaliczył 17 czystych kont. Był pod tym względem najlepszy w lidze. Dalej jest jednak jednym z najgorzej zarabiających graczy w zespole.
Jeśli wierzyć corocznym raportom finansowym z L’Equipe, to Bułka bez premii zarabia 80 tysięcy euro miesięcznie brutto. Gaëtan Laborde, który dwa lata temu przyszedł z Rennes, ma pensję na poziomie 300 tysięcy. W kadrze jest aż dziesięciu zawodników, którzy zarabiają powyżej 150 tysięcy. Bułka razem z premiami mógłby wskoczyć na poziom w okolicach 200 tysięcy, ale to ciągle nie są szczyty zespołu. Te należą do Laborde’a i Terema Moffiego, czyli dwóch graczy, którzy w tym sezonie rozegrali razem niecałe 80 minut. Dyrektor sportowy Florian Maurice jeszcze pod koniec sierpnia był przekonany, że negocjacje z Bułką idą w dobrym kierunku. Ale we wrześniu stanowisko piłkarza zaczęło być jasne: nie chce podpisywać niczego na zaproponowanych warunkach. Ma umowę do 2026 roku i prawdopodobnie latem 2025 odejdzie z klubu.
Rok przerwy
Na pewno spory wpływ na negocjacje ma nowa polityka OGC Nice. Klub, który w ostatnich latach sypał grubo, zaczyna zakręcać kurek z pieniędzmi. Tego lata wydał tylko 20 mln euro na transfery. Raczej szukał okazji rynkowych, jak Moïse Bombito, środkowy obrońca ściągnięty z MLS-u. W podobnej sytuacji jak Bułka od jakiegoś czasu był Khephren Thuram, który zarabiał poniżej 100 tysięcy euro, choć był ważnym graczem u Fariolego i miał spory potencjał sprzedażowy. Szybko stało się jasno, że długo na Lazurowym Wybrzeżu nie zostanie i latem trafił do Juventusu. Bułka ma tę samą agencję, co Christopher Nkunku, Jonathan Tah albo Aleksandar Mitrović. O jego interes dba Pini Zahavi i doskonale wie, że nie warto godzić się na warunki, jakie proponuje Nicea.
Klub w ostatnim czasie wdraża nową politykę kontroli kosztów. Ten rok jest także specyficzny, bo Ineos musiał zdystansować się od Francuzów przez to, że jest też właścicielem Manchesteru United, również grającego w Lidze Europy. Przy wejściu do centrum szkoleniowego wybudowanego za pieniądze Jima Ratclife’a dalej stoi bolid Lewisa Hamiltona i rower Toma Pidcocka. Ale logo Ineos zostało schowane, bo UEFA zakazuje jednemu właścicielowi posiadania dwóch drużyn w tych samych rozgrywkach. Rok wcześniej swoje struktury musiała przeorganizować Tuluza, która ma tego samego właściciela, co Milan. Akcje klubu zostały złożone w funduszu powierniczym, a Ineos wróci dopiero za rok. Jean-Clair Todibo pewnie dziś byłby w Manchesterze United, gdyby nie ten okres przejściowy i rozdzielenie obu podmiotów.
Herezje klubu
To nie jest więc najlepszy czas na negocjowanie kontraktów. Bułka pewnie wewnętrznie czuje się rozczarowany, ale nie jest typem piłkarza, który błyskawicznie zacznie przenosić ten stan na boisko. Spotkaniem z Lens odpowiedział najlepiej jak się dało na to, co w piątek opublikował L’Equipe. Stanął też w grupie dziennikarzy i powiedział, że “negocjacje ciągle się toczą i wszystko może się zdarzyć”. Zaraz potem dodał, że “zrobi wszystko dla tych barw”. Nowy nabytek Moise Bombito zachwyca się w mediach tym jak dobrze Bułka dyryguje obroną. Nastawienie Polaka do pracy chwali też Franck Haise, który dopiero poznaje jego warsztat. I tylko dyrektor Florian Maurice nie mówi nic, wychodząc z założenia, że oferta leży na stole i lepszej nie będzie.
Niedawno redakcja Nice-Matin, lokalnego dziennika na Lazurowym Wybrzeżu, uderzyła w kierownictwo klubu, twierdząc, że źle rozgrywają tę grę. OGC twierdzi, że przedłużenie umowy nie jest priorytetem, bo za rok znajdą kogoś innego, a na Bułce i tak zarobią latem. 24-latek uważnie przypatruje się sytuacji, a decyzja podbijania swojej wartości świetnymi występami na boisku jest najlepszą rzeczą, jaką może w tym momencie zrobić. Francuzi za chwilę zagrają w Lidze Europy z Lazio, a potem mają mecz u siebie z PSG. To może być ważny tydzień dla Bułki.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.