Maradona uważał go za najtrudniejszego przeciwnika. Niekochany kapitan, dla którego nie zawsze świeciło słońce

Fritz Walter, Franz Beckenbauer, Lothar Matthaus, Philipp Lahm. Wydawałoby się, że każdy kapitan, który poprowadził swoją reprezentację do tytułu mistrzów świata, powinien cieszyć się w ojczyźnie statusem narodowego bohatera. Jak pokazuje przykład najlepszego piłkarza świata z początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, w Niemczech niekoniecznie tak właśnie jest. Przynajmniej jeden z wymienionej czwórki zawodników, cieszy się dużo większym uznaniem na arenie międzynarodowej, aniżeli we własnym kraju.
- Zawsze było moim marzeniem zagrać mój ostatni mecz o stawkę tutaj - powiedział dwa lata temu kapitan niemieckich mistrzów świata z 1990 roku.
Piękna klamra
Piłkarze FC Herzogenaurach oraz SpVgg Hüttenbach-Simmelsdorf nie mogli uwierzyć własnemu szczęściu. W ostatniej kolejce sezonu 2017/2018 w bawarskiej Landeslidze przyszło im dzielić to samo boisko z absolutną legendą światowego futbolu. Drużynę gospodarzy wyprowadził na plac gry sam Lothar Matthaus.
- Zespół zagrał dobrze, mimo że miał utrudnione zadanie! - skomentował po spotkaniu szóstej klasy rozgrywkowej w Niemczech niegdyś najlepszy piłkarz globu. - Kiedy tylko byłem przy piłce, starałem się dodać trochę wyrafinowania do gry, ale poza tym nie okazałem się specjalnie pomocny w bieganiu po murawie.
Herzogenaurach, które tydzień wcześniej zapewniło sobie zwycięstwo w lidze, pokonało rywala 3:0. Kapitan zespołu rozegrał 50 minut. Mecz obejrzało około tysiąca kibiców. Matthaus spełnił swoje marzenie. W wieku 57 lat mógł powiedzieć o sobie, że spiął piłkarską karierę piękną klamrą. Zakończył ją dokładnie tam, skąd wiele lat wcześniej wyruszył w wielki świat.
Człowiek Pumy
Choć siedmiokrotny mistrz kraju w barwach Bayernu urodził się i dorastał w Bawarii, jego droga do klubu ze stolicy regionu wiodła przez innego, niemieckiego giganta - Borussię Moenchengladbach. Latem 1984 roku niewiele zresztą brakowało, a spodziewany transfer ostatecznie nie doszedłby do skutku. Wszystko mogło rozbić się o kwestie sponsorskie.
- Cała moja rodzina pracowała dla Pumy - wspominał niedawno Matthaus na łamach “The Guardian”. - Mieszkaliśmy w sąsiednim budynku. Wystarczyło parę kroków, żebym znalazł się w fabryce. Znał mnie każdy spośród 300 pracowników. Wiedziałem wszystko, nawet jak zrobić podeszwę do buta.
Położone niewiele ponad 20 kilometrów na północny zachód od Norymbergi Herzogenaurach do dziś niezmiennie stanowi jednak siedzibę nie tylko Pumy, ale również Adidasa.
- W tamtym okresie piłkarze mogli grać dla Moenchengladbach wyłącznie w butach Pumy, a dla Bayernu w butach Adidasa - tłumaczył Matthaus. - Kiedy spotkałem się zatem z działaczami Bayernu, musieli pójść porozmawiać z właścicielem Adidasa. Powiedzieli: “zobaczcie, możemy ściągnąć Lothara do naszej drużyny, ale on musi grać w Pumie”. Ponieważ pochodzili z mojej wioski, ostatecznie dali Bayernowi pozwolenie, żebym grał w butach Pumy.
Jak się później okazało, kluczowe momenty w karierze rekordzisty pod względem liczby występów w reprezentacji Niemiec były nierozerwalnie związane z butami.
Rozwalony but Adidasa
W 1990 roku Lothar Matthaus znalazł się na piłkarskim szczycie. Jako kapitan poprowadził reprezentację Niemiec do tytułu mistrzów świata. Następnie otrzymał “Złotą Piłkę” dla najlepszego piłkarza w Europie oraz pierwszą nagrodę FIFA dla najlepszego gracza na świecie. Diego Maradona, z którym pojedynkował się w dwóch kolejnych meczach finałowych mundialu oraz jako zawodnik Interu na boiskach Serie A, określił go jako “najlepszego rywala, jakiego kiedykolwiek miał”.
Grając w środku pola, Matthaus strzelił aż cztery gole na drodze do triumfu Niemców na “Italia 90”. Jego bramka z rzutu karnego przesądziła o ćwierćfinałowej wygranej zespołu prowadzonego przez Franza Beckenbauera nad Czechosłowacją. Kapitan skutecznie wykorzystał też jedenastkę w półfinałowym konkursie rzutów karnych przeciwko Anglii. W decydującym momencie turnieju nalegał jednak, by to inny kluczowy zawodnik podszedł “na wapno”.
- Zmieniłem w przerwie buty na zupełnie inny model, ale czułem się w nich tak bardzo nienaturalnie w drugiej połowie - przywoływał historię sprzed 30 lat Matthaus. - Powiedziałem więc do Andreasa Brehme: “nie czuję się bezpiecznie, proszę idź i strzel tego karnego”.
Strzelił.
- Mój prawy but rozwalił się w trakcie pierwszej połowy przeciwko Argentynie - zdradził Matthaus. - Nasz selekcjoner, Franz Beckenbauer, powiedział mi wcześniej wiele razy: “nie pytaj mnie, kiedy zobaczysz coś na boisku. Rób to, co uważasz za najlepsze”.
W odróżnieniu od Bayernu kilka lat wcześniej, Niemiecki Związek Piłki Nożnej pozostawał absolutnie nieugięty. Wszyscy zawodnicy reprezentacji, w tym Matthaus, występowali w niej w butach Adidasa. Jego pozłacany, prawy but, z którego podczas rozegranego na Stadionie Olimpijskim w Rzymie finału mistrzostw świata sprzed 30 laty odpadł jeden korek, umieszczono później w klubowym muzeum Bayernu.
Niekochany
- To może wydać się trochę zarozumiałe, ale po Franzu Beckenbauerze jestem drugą najsłynniejszą, niemiecką osobowością piłkarską na świecie - powiedział Matthaus w wywiadzie dla “Frankfurter Allgemeine Zeitung” w 2009 roku. - Niemcy powinny się wstydzić sposobu, w jaki traktują takiego idola.
Mistrzostwo Europy i świata, rekordowa liczba reprezentacyjnych występów (150), w tym aż na pięciu mundialach (25), ponad 20 klubowych trofeów wywalczonych w Niemczech i we Włoszech, wspomniane wyżej nagrody indywidualne - dorobek byłego środkowego pomocnika, a później libero jest doprawdy imponujący. Równocześnie Lothar Matthaus rzeczywiście wydaje się jednak postacią bardziej docenianą za granicą aniżeli we własnej ojczyźnie. Jak to często bywa, stoi za tym jego silna osobowość.
Kapitan mistrzów świata z 1990 roku nigdy nie bał się wypowiadać własnego zdania. Kiedy coś mu się nie podobało, po prostu o tym mówił. Nie zwykł stronić od kontrowersji. Po zakończeniu kariery - tym “pierwotnym” - miał swoją rubrykę w brukowym magazynie “Sport Bild”. Regularnie występował również jako ekspert telewizyjny.
Ponadto przez lata było mu nie po drodze z włodarzami Bayernu. Zdarzyło mu się podać klub, w którym spędził łącznie 12 lat, do sądu, w sprawie rzekomo niewypłaconych mu należności finansowych. Poprosił też o… zwrot wspomnianego buta z finału mundialu. W odpowiedzi kilka lat temu nie zaproszono go do występu w drużynie gwiazd monachijskiego klubu przeciwko Manchesterowi United.
- Te dwie rzeczy, o które jestem oskarżany przez kluby, nie mają żadnych podstaw - dodawał w nawiązaniu do swojej kariery trenerskiej. - Nie jestem człowiekiem Bayernu Monachium ani gazety “Bild”. Mam nadzieję, że znajdzie się niemiecki klub, który mi zaufa. Dopiero wtedy będzie mógł wydać osąd: nadaje się lub nie.
Nie zaufał. Po latach może wydawać się wręcz niesamowite, że były piłkarz pokroju Matthausa nigdy nie został zatrudniony jako trener przez żaden rodzimy klub. Swoich sił w szkoleniowym fachu próbował w Austrii, Serbii, Brazylii i Izraelu. Prowadził też reprezentacje Węgier i Bułgarii. Partizan Belgrad nieoczekiwanie wprowadził nawet do fazy grupowej Ligi Mistrzów, pokonując w eliminacyjnym dwumeczu Newcastle United.
W końcu dał sobie jednak spokój z trenerką. Pozostały mu role eksperta i ambasadora - Bayernu oraz Bundesligi.
Nie zawsze słońce
- Byliśmy lepszą drużyną tamtego dnia, ale zgubiliśmy koncentrację - wspominał przed rokiem Matthaus w 20. rocznicę finału Ligi Mistrzów z sezonu 1998/1999. Tym razem doczekał się zaproszenia do zespołu gwiazd Bayernu na kolejny mecz byłych piłkarzy przeciwko Manchesterowi United. Kiedy dwie dekady wcześniej Matthaus opuszczał murawę Camp Nou na 10 minut przed końcem regulaminowego czasu gry, wydawało się, że w wieku 38 lat jego wielka kariera zostanie spięta jeszcze piękniejszą klamrą. Jego triumfy w mistrzostwach i Pucharze Europy miało dzielić aż 19 lat.
- W tamtym meczu zagrałem w środku przeciwko Beckhamowi i po 80 minutach byłem zmęczony - tłumaczył później Matthaus. - Inne poruszanie się, inne tempo niż wtedy, kiedy występowałem jako libero. Nie wiem, jak bardzo im mnie zabrakło, kiedy zszedłem z boiska. Może decyzja o zmianie była zła. Oczywiście, rok 1999 był dla mnie najgorszą chwilą, ale muszę pogratulować Manchesterowi United. W futbolu nie zawsze świeci słońce.
Dla Matthausa na pewno nie zawsze w ojczyźnie. Chyba, że w ukochanym Herzogenaurach.