Manchester United wreszcie ma lidera z prawdziwego zdarzenia. "Wzór dla innych, jedyny słuszny ruch"
Każdy dobry zespół potrzebuje kapitana z prawdziwego zdarzenia. W ostatnich latach Manchester United cierpiał na brak lidera, który stanowiłby wzór dla innych. Rozwiązaniem problemu powinien okazać się Bruno Fernandes.
W ostatnich tygodniach na Old Trafford doszło do wielu zmian. Poza licznymi zakupami i sprzedażami “Czerwone Diabły” wreszcie zyskały nowego kapitana. Erik ten Hag nie mógł dłużej pozwolić na to, aby za drużynę odpowiadał Harry Maguire. Zespół pragnący odzyskać miejsce na szczycie potrzebuje kompetentnej osoby, która wytyczy kierunek i natchnie całą szatnię. Poprzedni właściciel opaski nie miał ku temu właściwych predyspozycji. Dopiero mianowanie Bruno Fernandesa jest oznaką dobrej zmiany, która nastała w czerwonej części Manchesteru.
Harry Maguire i więzień słabości
Zmiana kapitana z pewnością nigdy nie jest łatwą decyzją. Odebranie tej funkcji Harry’emu Maguire’owi było jednak jedynym słusznym ruchem, który mógł wykonać Erik ten Hag. Trener musiał zareagować, zdając sobie sprawę z tego, że dotychczas twarzą drużyny był człowiek kojarzony głównie z wpadkami i porażkami. Oczywiście, że w ostatnich miesiącach krytyka reprezentanta Anglii momentami bywała przesadzona. Często obrywał on w sytuacjach, kiedy nawet nie był głównym winowajcą. Trudno jednak nazywać liderem osobę, która w powszechnym mniemaniu jest co najwyżej obiektem żartów, kpin i krytyki. Słusznie, czy niesłusznie, pewnej łatki nie da się tak łatwo zerwać.
Dodatkowo kapitanem nie powinien być piłkarz, który nawet nie ma zagwarantowanego miejsca w pierwszym składzie. A poprzedni sezon dobitnie pokazał, że Ten Hag znacznie wyżej ceni umiejętności Lisandro Martineza oraz Raphaela Varane’a. Maguire rozegrał nawet mniej minut od Victora Lindelofa. Jeśli ktoś zajmuje ostatnie miejsce w hierarchii na swojej pozycji, to w zdrowo funkcjonującym klubie nie ma prawa być pierwszym do noszenia opaski. Z kolei Fernandes jest zupełnym przeciwieństwem defensora odstawionego na boczny tor. Portugalczyk występuje w dosłownie każdym meczu i to zazwyczaj w pełnym wymiarze czasowym. W całej karierze na Old Trafford nie opuścił ani jednego spotkania z powodu problemów zdrowotnych. Na nikogo innego nie można liczyć w tak dużym stopniu.
W poprzednich rozgrywkach Bruno Fernandes znacznie częściej od Maguire’a wcielał się w rolę kapitana. Oficjalnie Portugalczyk przejął tę funkcję dopiero przed tygodniem. Można powiedzieć, że wreszcie właściwy człowiek znalazł się na właściwym miejscu w klubowej hierarchii. Manchester United nie mógł sobie wymarzyć lepszego kandydata do przejęcia pełnej odpowiedzialności za cały kolektyw.
Przywódca
Przyznanie opaski reprezentantowi Portugalii było jedynie formalnością. Od dawna ofensywny pomocnik był najważniejszą postacią w szatni na Old Trafford. Już kilka miesięcy temu wielu piłkarzy wprost mówiło, że to właśnie Bruno jest pierwszą osobą, do której mogą zwrócić się z każdym problemem. 28-latek zawsze służy pomocną dłonią i wskazówką. Robi wszystko to, czego wymaga się od przywódcy stada.
- Kiedy przybyłem do Manchesteru United, miałem szczęście, ponieważ Bruno bardzo pomógł mi z językiem. Mógłbym chwalić go cały dzień, ponieważ to zdecydowanie jeden z najważniejszych piłkarzy w zespole - stwierdził Casemiro cytowany przez "Daily Mirror".
- Uwielbiam grać z Bruno. Marzeniem każdego napastnika jest mieć za sobą takiego gracza. Dodatkowo jest dla nas dobrym liderem, udowadniał to nawet, kiedy nie był jeszcze kapitanem, zawsze pomaga innym zawodnikom. Od momentu przybycia do klubu zrobił bardzo wiele - wtórował Marcus Rashford na łamach oficjalnej strony Manchesteru United.
- Wielu zawodników w szatni jest niezwykle pomocnych. Traktuję Lisandro Martineza jak ojca, jestem też blisko z Bruno Fernandesem, on pomaga mi we wszystkim - dodał Alejandro Garnacho na antenie stacji "TyC Sports".
Erik ten Hag również dokładnie wyjaśnił, dlaczego zdecydował się postawić na Fernandesa. Użył on poetyckiego porównania, zestawiając Portugalczyka z lustrem, w którym powinni przeglądać się wszyscy zawodnicy United. Pomocnik stanowi bowiem wzór, jeśli chodzi o pokłady ambicji, etykę pracy i nieskończoną chęć rozwoju. Dodatkowo Holender wyjaśnił, że każdy kapitan powinien być boiskowym przedłużeniem myśli trenerskiej. A zdaniem szkoleniowca “Czerwonych Diabłów” nikt nie rozumie gry tak dobrze, jak “Magnifico”.
Wróg publiczny
Fernandes stał się idolem całego środowiska Manchesteru United. Jednocześnie jest on zawodnikiem, który nie musi wzbudzać sympatii wśród kibiców innych klubów. To też stanowi dopełnienie obrazu pożądanego kapitana. Portugalczyk jest bowiem gotów posunąć się do wszystkiego, działając z myślą o dobru własnej drużyny. Nierzadko wiąże się to z licznymi prowokacjami, utarczkami słownymi czy próbą nabierania arbitrów. W wywiadzie dla “The Athletic” Bruno zdradził nawet, że od jednego z sędziów w Premier League usłyszał słowa: “Kiedy wygrywasz, jesteś dobrym gościem, ale jeśli coś się nie układa, stajesz się wrzodem na mojej d***e”. Ligowi rywale zapewne podpisaliby się pod tym stwierdzeniem obiema rękami. W kryzysowych momentach 28-latek potrafi pokazać aż zbyt duży temperament, szukając zaczepek i okazji na przepychanki. W skrócie stanowi definicję boiskowego utrapienia. To ktoś, kogo możesz nie znosić, jeśli jest przeciwnikiem, ale uwielbiasz, gdy znajduje się po twojej stronie.
Każdy mocny zespół potrzebuje piłkarzy z silnym charakterem, którzy nie są dobrymi chłopcami. Wystarczy spojrzeć na Manchester City, rywala United zza miedzy. Filarami “Obywateli” pozostają Bernardo Silva czy Erling Haaland. Obaj znani są przede wszystkim ze swoich spektakularnych umiejętności czysto piłkarskich. Jednocześnie zarówno napastnik, jak i prawoskrzydłowy łączą talent ze zdolnością do wyprowadzania rywali z równowagi. Norweg uwielbia trash talk z obrońcami, a Portugalczyk jest pierwszy w kolejce do każdej drobnej scysji z przeciwnikiem lub sędzią. Jednym ten styl może przeszkadzać, drudzy będą go zaciekle bronić. Nikt nie zaprzeczy jednak, że prawdziwi liderzy niemal zawsze muszą pokazywać też swoją ciemną stronę. Nie w każdym momencie wystarczy sam talent, aby uzyskać należny respekt. W drodze po sukces nie da się nie stępić przysłowiowych pazurków. Bruno Fernandes wygląda na piłkarza gotowego wskoczyć za zespół w ogień i pociągnąć za sobą piłkarskich nieprzyjaciół. Harry Maguire prędzej sam wywołałby pożar we własnym gnieździe.
Kapitan przez wielkie “K”
- Wiem, że Harry Maguire nie przeżywa teraz najlepszych chwil, ale pogratulował mi, kiedy zostałem kapitanem, powiedział, że jest z mojego powodu bardzo szczęśliwy. Wiem, że to dla mnie ogromny zaszczyt, ale jednocześnie odpowiedzialność. Muszę pokazać, że zasłużyłem na tę opaskę. To dla mnie coś więcej niż spełnienie marzeń, jestem bardzo dumny. Pamiętam pierwszy mecz, kiedy Ole Gunnar Solskjaer uczynił mnie kapitanem. Nadal mam opaskę z tamtego spotkania przeciwko PSG - przyznał Bruno w rozmowie z klubową telewizją MU.
- Bruno Fernandes w pełni zasłużył na to, aby być kapitanem Manchesteru United. Od momentu podpisania kontraktu to on ma największy wpływ na cały zespół - podkreślił Rio Ferdinand na antenie "Sky Sports".
Kandydatura Fernandesa broni się pod kątem charakterologicznym, ale też sportowym. Nie zawsze charyzmatyczni liderzy muszą być najlepszymi piłkarzami, ale z korzyścią dla drużyny jest, jeśli łączą te cechy. Portugalczyk jest tego idealnym przykładem, co udowadnia w niemal każdym spotkaniu po transferze do Manchesteru United. Od tego czasu żaden gracz “Czerwonych Diabłów” nie zanotował tylu bramek, asyst, kluczowych podań czy wygranych pojedynków.
Nawet ostatni sezon, chociaż słabszy od jeszcze poprzednich, stanowił popis umiejętności Bruno. We wszystkich rozgrywkach strzelił 14 goli i dorzucił do tego 15 asyst. Miał na koncie aż 119 kluczowych podań, najwięcej spośród wszystkich piłkarzy w pięciu najsilniejszych ligach europejskich. Z grona zawodników Premier League nikt nie wykonał tylu zagrań do przodu (633). A przecież rywalizuje on z tak znamienitymi rozgrywającymi jak Kevin De Bruyne, Martin Odegaard czy Trent Alexander-Arnold. “Magnifico” jest jednak tylko jeden.
Z takim kapitanem okręt o nazwie Manchester United powinien obrać prawidłowy kurs. Już przez zdecydowanie zbyt długi czas tak potężna marka tkwiła na sportowej mieliźnie. Teraz “Czerwone Diabły” mogą wypłynąć na szerokie wody.