"Mały Pogba" nadzieją Arsenalu. Przy właściwym rozwoju może być topowym piłkarzem
Belgia słynie z produkcji świetnych pomocników. Wydaje się, że w Arsenalu właśnie rośnie nam kolejna przyszła gwiazda prosto z Beneluksu. To Albert Sambi Lokonga, który wciąż jest młodym piłkarzem, ale przeszedł już naprawdę sporo. A teraz staje przed ogromną szansą zrobienia dużego kroku naprzód w karierze.
Demokratyczna Republika Konga zajmuje tereny, które w przeszłości pozostawały pod krwawym panowaniem króla Belgii. W czasach, gdy stały się już (raczej tylko z nazwy) państwem demokratycznym, wcale nie oznaczało to końca kłopotów tamtejszej ludności. Wojna domowa w latach 90. ubiegłego wieku pochłonęła miliony istnień, a na przyszłość wielu innych miała nieodwracalny wpływ.
Wśród nich są Desire i Josee Lokonga, rodzice młodego pomocnika "Kanonierów" Alberta Sambiego Lokongi. Choć dwójka ich starszych synów urodziła się jeszcze na afrykańskim lądzie, to przy braku perspektyw i strachu przed efektem działań wojennych podjęli oni nieuniknioną decyzję o emigracji. Trafili do Belgii, gdzie wkrótce na świat przyszedł mały Albert.
Duży talent
Desire również był piłkarzem, ale decyzja o wyprowadzce z ojczyzny przerwała jego plany o dalszej karierze. Na szczęście pasję do futbolu zaszczepił w synach. Najstarszy z nich, Paul-Jose, już w młodym wieku wyjechał ze Standardu Liege do Tottenhamu, lecz w Anglii kompletnie przepadł. Między innymi z tego powodu Albert swoją przygodę z futbolem rozpoczął już w innym belgijskim zespole, Anderlechcie.
- Jesteśmy rówieśnikami i odkąd mieliśmy 9 czy 10 lat graliśmy razem przez niemal dekadę. Codziennie, na tym samym boisku, razem na treningu, dlatego mogę powiedzieć, że znam go bardzo dobrze. Pod względem technicznym był on zawsze bardzo mocny, świetnie radził sobie z piłką. Gdy był młodszy, na pewno najbardziej przeszkadzały mu średnie warunki fizyczne, ale i w tym przypadku ostatecznie rozwinął się wystarczająco, by wskoczyć na ten wysoki poziom. Tak naprawdę po każdym z zawodników, z którym grałem w Anderlechcie, mogłem spodziewać się, że osiągnie wiele i Albert oczywiście zalicza się do tej grupy - mówi w rozmowie z nami Milan Corryn, kolega Lokongi z młodzieżowych drużyn Anderlechtu, a obecnie zawodnik Warty Poznań.
Albert Sambi Lokonga do akademii Anderlechtu dołączył w 2010 roku i cierpliwie wspinał się po kolejnych szczeblach drużyn młodzieżowych. Początkowo grał na "ósemce", dopiero z czasem został przesunięty nieco bliżej własnej bramki. Ta decyzja otworzyła mu w pewnym momencie drogę do pierwszego zespołu. W nim zadebiutował niemal równe cztery lata temu - 22 grudnia 2017 w wygranym 1:0 meczu z Eupen.
"Mały Pogba"
Lokonga, choć swoją szansę w drużynie seniorów wykorzystał w stu procentach, to był do niej wprowadzany stopniowo. Naprawdę regularnie zaczął grać w sezonie 2019/2020. W pewnym momencie, mimo przecież młodego wieku, był już na tyle gotowy mentalnie, że dostał nawet opaskę kapitańską "Fiołków". Jego dobre występy w Belgii nie pozostały przy tym bez echa i wkrótce w Brukseli pojawiła się kolejka chętnych na zatrudnienie młodziaka.
- Chciały go bardzo Sevilla i AC Milan, jednak Arsenal był najkonkretniejszy i jako jedyny spełnił warunki finansowe Anderlechtu. Decyzja nie do końca należała do Sambiego, bo on dobrze czuł się w Anderlechcie i wcale nie palił się do wyjazdu, ale klub jest w dramatycznej sytuacji finansowej i bardzo potrzebował pieniędzy z tego transferu. Belgowie świetnie czują się na Wyspach, a liga belgijska jest dużo bardziej wymagająca fizycznie niż np. holenderska, więc po przyjeździe do Anglii nie muszą aż tak dużo nadrabiać jak piłkarze sprowadzani z Eredivisie - mówi nam Mariusz Moński, założyciel twitterowego konta “Belgijska piłka”.
Klub z Emirates Stadium wydał ostatecznie na Lokongę całkiem sporo, bo niemal 18 milionów euro. Sambi nie był jednak kotem w worku i graczem, którego czekała w Anglii jakaś długa aklimatyzacja. Po udanym okresie przygotowawczym od razu w inauguracyjnej kolejce Premier League wyszedł w pierwszym składzie "Kanonierów". Choć ci przegrali tamten mecz z Brentfordem 0:2, Mikel Arteta obstawał przy swoim i pozostał młodego pomocnika w podstawowej jedenastce.
Kibice londyńskiego zespołu sali mu spory kredyt zaufania, a sam 22-latek dość szybko zyskał ich szacunek. Niektórzy, podobnie jak swego czasu robił to sam Vincent Kompany, poprzez styl gry porównują Sambiego do młodego Yaya Toure. Zaś sam Albert jeszcze podczas pobytu w młodzieżowych grupach Anderlechtu zyskał z kolei pseudonim "mały Pogba", którym część jego znajomych posługuje się do dzisiaj.
- Nazywaliśmy go tak, bo porusza się on na boisku niczym ten francuski pomocnik. Albert tak samo jak Paul wykonuje duże kroki i w ten sposób również biega. Również pod względem czysto piłkarskim obaj mają ze sobą sporo wspólnego. Stąd właśnie taki pseudonim - opowiada Corryn.
Lokonga jest jednak piłkarzem o wielu ksywkach. W różnych źródłach można spotkać się z takimi określeniami jak “Babert” lub “Alberto”, a także “Danny Welbeck”. Ta ostatnia pochodzi od fryzury podobnej do tej należącej do angielskiego napastnika. Co ciekawe, w Arsenalu wziął on numer, z którym wcześniej grał właśnie Welbeck.
Rozwój
Kibice Arsenalu mają jednak nadzieję, że przygoda Lokongi z ich klubem będzie jednak nieco bardziej udana niż “Welbza”. Pomocnik “The Gunners” we wrześniu zadebiutował w reprezentacji narodowej i jego umiejętności już teraz stoją na wysokim poziomie. Jeśli jednak Belg chce na stałe zameldować się w kadrze i pierwszym składzie "Kanonierów", musi pamiętać o ciągłym rozwoju.
- Jest bardzo dobry z piłką, dynamiczny, posiada znakomitą technikę podań, łatwo zdobywa przestrzeń czy to dryblingiem czy też podaniami. Musi poprawić decyzyjność, grę w defensywie oraz wyeliminować dość częste momenty dekoncentracji. Dodatkowo musi poprawić grę głową, bo w tym aspekcie jest bardzo słaby - uważa Moński.
Z grą głową problemów nie mają za to Chrisitan Benteke, Dedryck Boyata, Romelu Lukaku, Michy Batshuayi czy Youri Tielemans, a to inni reprezentanci Belgii o kongijskich korzeniach. Wszyscy oni występują lub mają za sobą grę na Wyspach Brytyjskich i choćby przez moment stanowili tam ważny punkt swoich zespołów. Teraz podobną drogą chce podążyć wychowanek Anderlechtu.
- Albert już teraz osiągnął bardzo wiele. Arsenal jest wielkim klubem, więc po tym, żeby wskoczyć jeszcze wyżej, musiałby przejść do innego wielkiego klubu. Dlatego myślę, że dla niego najważniejsze powinna być teraz regularna gra w reprezentacji Belgii oraz w klubie. Wraz z nimi jego przyszłość jest pisana w naprawdę jasnych barwach - podsumowuje Corryn.
Teraz przed Sambim Lokongą spora okazja na wykonanie kolejnego kroku naprzód. Arsenal jest bowiem zdziesiątkowany w linii pomocy, przez co w najbliższych tygodniach Belg najprawdopodobniej będzie grał “od deski do deski”. To dla niego duża szansa, ale i wyzwanie, co pokazał choćby niedawny mecz z Nottingham Forest.